Wyznania (Augustyn z Hippony, 1847)/Księga Pierwsza/Rozdział XVI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Wyznania |
Część | Księga Piérwsza |
Rozdział | Rozdział XVI. |
Wydawca | Piotr Franciszek Pękalski |
Data wyd. | 1847 |
Druk | Drukarnia Uniwersytecka |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Piotr Franciszek Pękalski |
Tytuł orygin. | Confessiones |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała Księga Pierwsza Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron | |
Artykuł w Wikipedii |
Ale biada tobie potoku zepsucia ludzkich obyczajów! któż tobie oprzéć się może? więcże już nigdy nie wyschniesz? Dopókiż za sobą unosić będziesz synów Ewy do bezdennéj przepaści straszliwego morza, którego széroką zatokę skażenia z wielką trudnością przepłynąć zdołają ci, co się uchwycili drzewa Krzyża świętego. Czyliż mi czytającemu nie wystawiłeś grzmiącego, zarazem i cudzołożliwego Jowisza? Nie mógłby on zapewne czynić tego obojga, ale dla tego nadano mu powagę, aby tém śmieléj naśladowano prawdziwém cudzołoztwem tego, który ciska wymyślonemi gromami. Ale któż z owych mistrzów w poważne togi ustrojonych bez obrazy ucha swojego, słuchać może tego jako rzeczy prawdziwéj, o czém mówi jeden z ich szkoły pochodzący: „Homer, powiada, wymyślił te bajki, który ludzkie ułomności przypisywał bogom, wolałbym gdyby boskie przymioty nam był przypisał[1].“ Wprawdzie ten poeta w swych bajkach ubóstwiał czyny występnych ludzi, aby wszeteczeństwa nie były uznane za występki, a ktokolwiek je popełnia, by mniemał, że nie ludzi skażonych, ale bogi niebieskie zdawał się naśladować, A jednak, o strumieniu z głębi piekła płynący! pogrążają się w tobie synowie rodu ludzkiego, i płacą za to, aby tak przewrotne nauki w tobie czerpali; i wielkiéj wagi rzecz dzieje się, gdy te nauki wykładane są na miejscach publicznych, w domach sądowych w obliczu praw, które to prawa oprócz prywatnych za nie wynagrodzeń, z publicznego skarbu zapłatę jeszcze wyznaczają; i toczysz ze sobą twoje głazy z łoskotem, którego głos słyszeć się daje: tu uczą się prawdziwego znaczenia wyrazów, tu to nabywają sztuki wymowy nieodzownie potrzebnéj do dowodzenia rzeczy i zdań wyjaśnienia, Właśnie, jakbyśmy z kąd inąd nic zrozumieli tych wyrazów: „deszcz złoty, łono, oszukanie, sklepienie niebios, i tym podobne wyrazy w tym ustępie napisane, choćbyśmy ich nie czytali w Terencyuszu kiedy wprowadza na scenę wszetecznego młodzieńca, który wystawiał sobie Jowisza za przykład porubstwa, podniecony widzeniem malowidła na ścianie, które było takie: „jakim sposobem Jowisz niegdyś wyléwał deszcz złoty na łono Danay, i oszukał tę niewiastę [2].“ Patrzaj, jak tym przykładem boga, jakoby niebieskiém mistrzowstwem, zapala się do lubieżności, mówiąc: „i tego jeszcze boga, który straszliwym swoim gromem wstrząsa najwyższemi niebios sklepieniami, ja nikczemny człowieczek nie będę naśladował, owszem naśladowałem go a nawet z lubością.“
Wszakże takowa sprosność nic posłużyła nam do łatwiejszego nauczenia się tych wyrazów, ale raczéj te wyrazy do nieczystości zagrzewały. Nie potępiam wprawdzie słów, jako wybornych i kosztownych naczyń, ale wino fałszu i skażenia, które w nich stawiali nam opojeni nauczyciele; a jeżeli pić nie chcieliśmy karali nas, ani nam wolno było do którego trzeźwego odwołać się sędziego. Jednak mój Boże, przed którego obliczem już teraz bespiecznie rozważam myśli moje, uczyłem się tego nieszczęśliwy z ochotą i upodobaniem, i dla tego nazywano mnie pięknych nadziei młodzieńcem.