Wzajemna pomoc (Limanowski, 1867)
Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Wzajemna pomoc | |
Pochodzenie | Opiekun Domowy 1867, nr 30 | |
Redaktor | Adam Mieczyński | |
Data wyd. | 1867 | |
Druk | Jan Jaworski | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Źródło | Skany na commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Im grubsza pomroka okrywa umysł, tem człowiek jest obojętniejszy na jutro. Byle mu dzisiaj zaspokoić swe żądze, a tam co się stanie, to stanie. Najwidoczniejszą jest ta prawda pomiędzy dzikiemi narodami. Mają żywność to jedzą do przesytu, a później głód cierpią z powodu jej braku. Nawet chińczycy, co już nie są dzikim narodem, częstych klęsk doznają, a to podług zgodnego twierdzeniu ludzi z ich bytem oznajomionych, w skutek swej nieprzezorności i niepowściągliwego używania tego, co mają.
Troska o przyszłość jest już cechą myślącego człowieka. Nie spuszcza się on na ślepy przypadek, owszem chce pozostawać panem swego położenia. Ma jaki zarobek, to go nie zużywa całego, lecz zaoszczędza część możliwą na czas późniejszy. Bóg Święty wie, co może jeszcze z nim się zdarzyć! Może zachorować, zostać kaleką, stracić jakkolwiekbądź możność zarobkowania. A wtedy cóż ma począć, jeżeli żadnego mienia nie posiada? Pozostanie mu tylko odwołać się do miłosierdzia ludzkiego i dobroczynności publicznej. Ale niech Bóg ochrania każdego od tak smutnej przyszłości!
Nie łatwo wszakże biednemu człowiekowi, co ma chleb z własnej pracy, coś ujmować ze swego zarobku dla zapobieżenia nieprzewidzianym potrzebom przyszłości. Najczęściej każdy ma prawie tyle tylko, ile mu na nieodbite utrzymanie wystarcza. Dużo lat musi upłynąć, nim z odrobin oszczędzanych, kwota pieniężna pewnego znaczenia nabierze. Trzeba charakteru mocnego i wytrwałości, aby się nie zniecierpliwić i raz zamierzone dokonać.
Inaczej się dzieje, gdy garść ludzi bierze się za ręce, i powiada: „żyjmy tak, jak Chrystus zalecił, wspierajmy się i pomagajmy sobie wzajemnie!“ Interes moralny jednoczy się tu z interesem materjalnym. Spólna pomoc łączy mocniejszemi węzłami, i każdy nie czuje się już osamotnionym w ciężkiej walce o strawę codzienną, ale pewniejszy siebie i swego bytu, spokojniej i weselej spogląda na bieżące życie.
Nie w rozumowaniu tylko możemy czerpać na to dowody. W tym razie jak i zawsze przykład najlepiej nas przekonywa.
Pierwsze gminy chrześcian już wskazywały jak ludzie żyć mogą i powinni, ilekroć nimi kierują miłość i braterstwo. Dzieje Apostolskie przedstawiają nam przykład takiej gminy, która miała łaskę u wszego ludu (Rozdz. II, 44—47.). Lecz dopiero ludzie zrozumieli potrzebę gmin albo stowarzyszeń podobnych, gdy ujrzeli w tem korzyść swą materjalną.
W pierwszej połowie obecnego stulecia, stan robotników z dziennego zarobku utrzymujących się, w Anglji i we Francji w przerażającem się świetle objawił. Szczerzy przyjaciele ludzkości obmyślali rozmaite sposoby zaradzenia opłakanemu położeniu, a główną zasadniczą myślą wszystkich była wzajemna pomoc.
W 1843 r. w Paryżu 17 złotników zawiązało stowarzyszenie, na zespoleniu interesów oparte. Zyski wspólników były znaczne.
Lecz o wiele ważniejszem co do skutków było angielskie stowarzyszenie tkaczy, co się zawiązało w Roezdelu 1844 r. Dwudziestu zrujnowanych robotników postanowiło się ratować, jednocząc swe zasoby i pracę. Złożony kapitał wynosił 28 funtów szterlingów[1], t. j. prawie 1165 zł; w następnym roku spólników było już 74, kapitał zakładowy wzrósł do 2000 zł., obrót pieniężny dochodził do 3000 zł., wspólnicy zaś mieli zysku 1332 zł; w 1864 r. stowarzyszenie to miało 4747 członków, posiadało kapitał przeszło dwóch miljonowy, zysk sam dochodził do miljona zł.
Najsilniejszy popęd ku zawiązywaniu podobnych stowarzyszeń wywarł rok 1848. Licznie się one mnożyły w Paryżu. Co mogą zjednoczone usiłowania, wskazują nam doskonale dzieje stowarzyszenia dla wyrobu fortepianów. Przytoczę tu bardzo nauczające opowiadanie z dzieła Milla, znanego uczonego:
„Potrzeba znacznego kapitału dla założenia fabryki fortepianów była tak oczywistą, że w 1848 r. delegowani od kilkuset robotników, którzy się zebrali w celu utworzenia, wielkiego stowarzyszenia żądali w imieniu tego ostatniego 300,000 franków t. j. 500,000 zł. zasiłku rządowego.“ Odmówiono im. „Wtedy 14 robotników postanowili założyć o własnych siłach stowarzyszenie. Projekt ten był conajmniej zuchwałym ze strony ludzi nie mających ani pieniędzy, ani kredytu; lecz wiara działa nie rozumując. Niektórzy z nich, którzy poprzednio pracowali na własny rachunek, wnieśli materyjałów i narzędzi na summę przyszło 3000 zł. Potrzebnym był nadto kapitał obiegowy. Każdy ze wspólników wniósł nie bez trudności, prawie po 16 zł. Pewna liczba robotników nie mających udziału w przedsiebierstwie, ofiarowała też nieznaczne summy. Słowem, 10 Marca z 1849 r., po zebraniu prawie 380 zł., stowarzyszenie uznało się za zawiązane. Fundusz spółki nie wystarczał nawet na pierwsze zakładowe i na codzienne drobne wydatki, konieczne przy prowadzeniu przedsięwzięcia. Ponieważ nic nie pozostawało na płace wyrobnicze, robotnicy więc przez dwa miesiące nie otrzymali ani jednego szelaga. Dopiero 4 Maja 1849 r. wykonane niektóre obstalunki i otrzymano zapłatę. Po zapłaceniu wszystkich długów naglących, a na każdego spólnika wypadło cokolwiek więcej niż po 11 zł. Przez miesiąc jeszcze trzeba było zadawalniać się płacą po 8 zł. 10 gr. na tydzień. Tymczasem stowarzyszenie składające się z wybranych robotników, powoli przezwyciężało przeszkody i ofiary z jakiemi musiało walczyć początkowo. Począwszy od Sierpnia 1849 r. dochód tygodniowy podnosi się do 16, następnie do 25, dalej do 33 zł, lecz ta ostatnia summa nie przedstawia całego zysku. W 1852 r. 2 wspólników było 32. Obszerne warsztaty i magazyny wynajęte za przeszło 3000 zł., już im nie wystarczały. Kapital niepodzielny i zapasowy stowarzyszonych, wynosił około 55 tysięcy zł. Spółka w tymże czasie zajmowała się budową 76 fortepianów i nie mogła wydołać wszystkim obstalunkom.“ Stowarzyszenia te nie miały na celu wyłącznie własnego tylko materjalnego pożytku, stanowiły one rzeczywiste braterstwa, a i w stosunkach na zewnątrz chęć ulżenia losowi swych bliźnich, przeważała nieraz korzyści pieniężne; tak naprzykład stowarzyszenie krawców pod przewództwem dzielnego robotnika Berara zawiązane, w 1848 r. wolało dać droższą płacę wyrobnicom które się znajdowały w opłakanem położeniu, aniżeli korzystać z nastręczających swą pracę po niższej cenie.
Córaz bardziej wzajemna pomoc zaczyna łączyć ludzi. W samej tylko Anglji, nie licząc Szkocji i Irlandji, w 1865 r. było 599 stowarzyszeń, ułatwiających zadowolenie potrzeb codziennego życia. Wiadomo bowiem, że biedny za wszystko płaci drożej od bogatego i kupuje wszystko w gorszym gatunku. Dla zaradzenia temu, robotnicy łączą się w towarzystwa mające na celu kupowanie wszystkiego, co jest im potrzebne w większej ilości i wtedy, gdy to można zrobić najtaniej i w najlepszym gatunku. Członków tych towarzystw w Anglji rachowano w 1865 r. 148,586. Tamże potworzyły się liczne stowarzyszenia wzajemnej pomocy czyli towarzystwa przyjaciół; niektóre z nich mają setki tysięcy członków, a jedno z nich ma około czterechset tysięcy i dochodu rocznego półtora miljona złotych. Obecnie istnieją tam i zakłady fabryczne, gdzie robotnicy są zarazem przedsiębiercami. Angielskie towarzystwa wzajemnej pomocy mają głównie na celu: 1) utrzymanie lekarza, 2) dostarczenie chorym lekarstw, 3) wsparcie rodziny zmarłego członka; 4) pensyją dla starców, mających więcej jak lat 60, 5) pogrzeby i 6) zarząd stowarzyszenia.
We Francji w 1863 r. rachowano stowarzyszeń 4721. Dochód ich roczny w 1860 r. dochodził do 15 miljonów złotych. Jak jest wielki pożytek moralny i materjalny zespalania interesów, może służyć świetnym dowodem stowarzyszenie mularskie w Paryżu, które zawiązało się 10 Sierpnia 1848 r. „Spółka ta, powiada p. Wilijome, składa się z robotników, którzy bądź uczestniczą kapitałem i pracą, bądź samą tylko pracą, tudzież z obywateli, którzy nie pracują lecz uczestniczą w spółce swym kapitałem. Wieczorami mularze zajmują się uczeniem się wzajemnem. Chorzy ich leczą się na koszt spółki i otrzymują nadto pewną płacę w ciągu choroby. Spółka czuwa nad stowarzyszonymi na każdym kroku. Niektórzy z członków posiadają już do 7000 zł. zaoszczędzonych, które pozostają jako depozyt przyłączone do kapitału spółki. Przed zawiązaniem się spółki, robotnicy ci byli nędznie odziani, dzisiaj większa część nosi się bardzo porządnie. Pomiędzy robotnikami zacierają się powoli zgubne skutki niewstrzemięźliwości, niemniej jak grubijaństwo i szorstkość.“
We Włoszech i w Niemczech zaczęły się również wiązać rozmaite stowarzyszenia na podstawie wzajemnej pomocy. W 1850 r. staraniem Szulc’ego powstało pierwsze stowarzyszenie zaliczkowe w małem pruskiem mieście Delicz. Miało ono od 1850—1852 r. 117 członków, a fundusz stały 129 talarów; w 1864 roku członków było 493, a fundusz stały wzrósł do 1020 talarów. Kapitał zaś obrotowy stanowił ogromną summę. W 1864 r., podług Szulce’go Delicza, w Niemczech co najmniej istniało 786 takich stowarzyszeń.
Ruch zespalania swych interesów ogarnął i bratnią nam ludność czeską, pomiędzy którą w 1864 r. podobno istniały 104 stowarzyszenia, czyli po czesku „záložna.“
Stowarzyszenia oparte na wzajemnej pomocy, jak wskazały przykłady, przynoszą znaczne korzyści materjalne i moralne swym członkom; lecz niemniej znaczne przynoszą one i spółeczeństwu. Zauważano bowiem, że ubóstwo i nędza coraz się zmniejszają, moralność wzrasta, opinja powszechna nabiera powagi i zwiększa się ilość ludzi dobrej woli.