<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Złodziej okradziony
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 3.2.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Seans hipnotyczny

Sędzia Becker wątpił, czy wypadki potoczyły się w ten sposób, jak to przedstawił policji Stahl oraz jak potwierdzili obydwaj lekarze. Postanowił więc przesłuchać osobiście doktorów Weilera i Blaya oraz niefortunnego pracownika firmy Blidenstein.
Właśnie w tej chwili obydwaj lekarze weszli do gabinetu sędziego.
— Czy to panowie byli obecni na dworcu śląskim w chwili wydobycia z wagonu nieprzytomnego Stahla?
— Tak jest — odparli.
— Wedle protokułu sporządzonego w policji skłonni są panowie przypuszczać, że Stahl w czasie swej podróży został zahipnotyzowany. Jest to wypadek dość rzadki i dlatego, nie podając opinii lekarskiej panów w wątpliwość, muszę się odnieść do niego sceptycznie. Czy jesteście panowie pewni, że Stahl został zahipnotyzowany?
— W podobnych wypadkach nie można nic twierdzić stanowczo — odparł doktór Blay — Jako specjalista w tej dziedzinie, mam pewnego rodzaju doświadczenie. Nie potrafię sobie inaczej wytłomaczyć stanu, w jakim znaleźliśmy Stahla. Kolega mój, doktór Weiler, zgodził się ze mną w tej sprawie.
— Hipnotyzm jednak budzi w każdym człowieku zrozumiałe wątpliwości. Chciałbym wiedzieć, czy można tak od pierwszego razu w pociągu zahipnotyzować człowieka?
— Zależy to od zręczności hipnotyzującego i od wrażliwości obiektu — odparł doktór Blay. — Z niektórymi osobami eksperyment ten udaje się dopiero po dwunastu doświadczeniach. Może jednak powieść się odrazu za pierwszym razem. Zwłaszcza jeśli ma się do czynienia z człowiekiem, który był już poprzednio hipnotyzowany. Ogromną rolę odgrywa tu wrodzona predyspozycja jednostki
Stahl niewątpliwie był podatnym materiałem.
Sędzia Becker zanotował coś ołówkiem, na marginesie.
— Miałem wrażenie — rzekł — że nikogo nie można zahipnotyzować wbrew jego woli.
— Jest to naogół słuszne — odparł Blay. — Znam jednak wyjątki od tej reguły. Są to wypadki niesłychanie rzadkie.
— I ten niesłychanie rzadki wypadek zdarzył się w naszej sprawie? Widzę więc, że mój sceptycyzm był uzasadniony.
— Proszę mi wybaczyć, panie sędzio — przerwał doktór Blay. — Mam wrażenie, że w tym wypadku wątpliwości są nieuzasadnione. Pan Stahl nie wiedział nic o zamiarach swej towarzyszki podróży. Wola jego nie wchodziła w grę. Uległ wpływowi swej towarzyszki, nie zdając sobie sprawy, że należy mu przeciwstawić swą wolę.
— Przyjmuję, że panowie macie rację — odparł sędzia. — Zechcijcie więc odpowiedzieć mi na następujące pytania: — Czy możliwe jest popełnienie na rozkaz magnetyzera czynu występnego, sprzecznego z naszą naturą?
— Oczywiście.
— Czy można nakazać osobie, pogrążonej w śnie magnetycznym, aby po przebudzeniu jeszcze mówiła lub czyniła pewne rzeczy?
— Najzupełniej.
— A więc oświadczenia i zeznania Stahla mogą być kłamliwe?
Obydwaj lekarze spojrzeli na siebie ze zdziwieniem. Nie spodziewali się takiego wniosku.
— Niestety. Medycyna nie jest w stanie ustalić, w jakim stopniu Stahl mówił prawdę, w jakim zaś znajdował się pod wpływem hipnozy.
— Jeszcze jedno pytanie: jak długo, sądząc na podstawie jego opowiadań, Stahl znajdował się w stanie hipnotycznym?
— Czas trwania snu hipnotycznego zmienia się zależnie od obiektu i innych okoliczności. Gdy ujrzałem Stahla, musiał być już pogrążony we śnie przynajmniej od pół godziny. Nie mógłbym tego jednak stwierdzić stanowczo. Być może, że jego hipnoza trwała już trzy kwadranse lub nawet więcej.
— Należy więc przyjąć, że trwało to około pół godziny. — rzekł sędzia. — Dziękuję panom. Być może, że będziecie mi jeszcze potrzebni.
Zadzwonił i wydał rozkaz wprowadzenia Stahla, który oczekiwał w przedpokoju.
— Nazwisko moje jest Stahl — rzekł młody człowiek z ukłonem — Otrzymałem wezwanie w sprawie kradzieży diamentów.
— Tak jest — odparł sędzia. — Wezwałem pana dla wyjaśnienia wszelkich towarzyszących temu okoliczności.
Utkwił w nim spojrzenie swych stalowych oczu.
— Oświadczył pan, — rzekł sędzia — że został pan zahipnotyzowany. — Proszę natężyć pamięć i przypomnieć sobie nazwę ostatniej stacji, którą pan jeszcze pamięta?
— Niestety... Stacja ta jednak musiała być w pobliżu Berlina, gdyż pociąg minął już Stendhal.
— Naprawdę? Doktór Blay utrzymuje, że musiał pan spać conajmniej pięć lub sześć godzin?
Holender przecząco potrząsnął głową.
— Nie wydaje mi się to możliwe.
— Doktór Blay dodał — rzekł sędzia — że zeznania pańskie mogły być dalszym ciągiem obcej sugestii myślowej. Dlatego też należy im wierzyć jedynie w części.
Stahl wzruszył ramionami i odwrócił twarz, aby nie widzieć spojrzenia sędziego.
— Czy młoda kobieta, podróżująca razem z panem, znała Berlin? Czy rozmawiał pan z nią o naszej stolicy?
— Opowiadałem jej o tym mieście i dawałem wskazówki. Jechała do Berlina po raz pierwszy, jakkolwiek miała tu rodziców.
— Czy pamięta pan nazwisko tej kobiety?
— Nie, nie dosłyszałem go.
— Doktór Blay oświadcza, że proces zahipnotyzowania nie należy do łatwych i że rzadko udaje się zaraz za pierwszym razem. Zdarzają się wypadki, że obiekt zapada w sen dopiero za dwunastym razem. Czy mimo to podtrzymuje pan swe wyjaśnienia?
— Tak. Ulegałem hipnozie bardzo wiele razy. Zasypiam bez trudności. W zeszłym roku za pomocą hipnozy uleczono mnie z ciężkiej choroby.
Wskazał nazwisko i adres lekarza, które sędzia zapisał skrzętnie.
— Czy spostrzegł pan, że pana hipnotyzują?
— Nie, miałem tylko uczucie ogarniającej mnie niemocy.
— Panie Stahl — rzekł sędzia. — Nie mam zamiaru poddawać w wątpliwość pańskiej prawdomówności. Nie stawiając żadnych hipotez, stawiam panu pytanie: czy w kradzieży tej nie odgrywa pan jedynie roli ofiary?
— Co pan chce przez to powiedzieć, panie sędzio? — zawołał Stahl.
Spotkał się jednak z surowym, zimnym wzrokiem.
— Zachowuje się pan tak, jak gdyby był pan istotnie winien — oświadczył sędzia.
Stahl zadrżał. Na twarzy jego pojawił się wyraz osłupienia.
Sędzia pochylił się ku niemu i utkwił w jego oczach przenikliwe, twarde spojrzenie.
Wówczas zdarzył się wypadek niespodziewany.
Źrenice Stahla pokryły się mgłą. Ciałem jego wstrząsnął silny dreszcz. Nagle wyprostował się. Usta jego otwarły się, podniesiona ręka znieruchomiało.
Obydwaj lekarze rzucili się ku swemu pacjentowi.
Ciało Stahla było tak samu sztywne, jak w momencie znalezienia go w przedziale kolejowym.
— Na Boga, panowie, cóż się temu człowiekowi stało? — zapytał sędzia Becker, który nie spodziewał się, że jego słowa oraz wzrok wywrą tak wielkie wrażenie.
— Dowiódł że nie jest oszustem, — odparł doktór Blay z ironicznym uśmiechem. — Spojrzenie pańskie, panie sędzio, wprawiło go w stan hipnotyczny.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.