Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego/Przeszłość — Przyszłość — Nadzieja
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Złote myśli z dzieł J. I. Kraszewskiego |
Rozdział | Przeszłość — Przyszłość — Nadzieja |
Redaktor | Stanisław Wegner |
Wydawca | N. Kamieński i Spółka |
Data wyd. | 1879 |
Druk | N. Kamieński i Spółka |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór |
Indeks stron |
Przeszłość jest szczeblem dla przyszłości, posłańcem jutra. Na zwaliskach wykwitają nowe budowy rąk ludzkich, lub różnobarwne twory Boże.
Można płakać po przeszłości, są to łzy poszanowania godne, lecz jéj powrócić niepodobna... Mylą się też wszyscy ci, co oburącz trzymając się słupa, sądzą, że w ten sposób obrót ziemi pohamują.
Na świecie nie ma nadziei, któreby nie wyrosły na zawody.
Wszystko mija, miga się i przechodzi, upada, niknie. — Tak i uczucia nasze, rzecz którą mniemamy najtrwalszą, a w istocie najzmienniejsza ze wszystkich — tak i smutki co miały być wiecznemi i żale i — wszystko!
Przyszłość zdobywa, kto o nią walczy.
Są wielkie w dziejach godziny, przygotowane wiekami, rozciągające dłoń swą na wieki; czuje ludzkość gdy nadchodzą, chociaż nie włada niemi i z pod ich jarzma wybić się nie może. Pchają one po przepaść, którą widzi upadający pod stopami, ale się już powstrzymać nie może. W łonie lat tajemniczych gotuje się ta przyszłość i wystrzela jako liść roślinny nad ziemię, a rośnie w potężne drzewo.
Po nad ziemskie walki... stoi na siedem pieczęci zawarta księga prawa Bożego... a nikt nie czytał w jéj kartkach, póki się nie spełniały wyroki.
Każdy krok życia przepowiada przyszłość, tak i połączenie dwojga ludzi jest proroctwem zjednoczenia naszego z Chrystusem...
Jednem z praw kardynalnych bytu wszechrzeczy stworzonych, jest ich zmienność i nietrwałość... ale jak z ziarna rodzi się druga roślina, tak z obyczaju, tradycji, pamiątek, ducha, które ulatują — powinna rodzić się przyszłość.
Wstają upiorem z mogiły dnie jasne i czarne, nadzieje, porywy, zawody, rozstania chwilowe i wiekuiste, spotkania po latach wielu i wszystko co się straciło. A któż strat nie ma w torebce, którą na zbolałych nosi barkach?
Jednéj nadziei do życia za mało, zwłaszcza gdy prócz niéj nic nie zajmuje, nie nęci człowieka.
Na dnie każdéj ludzkiéj rozkoszy, jak w kielichu kwiatu, siedzi myśl robak i szepce — o jutrze!
Nie patrz na przyszłość jako na wesołą przechadzkę, po któréj bokach rosną wonne kwiatki i szemrzą strumienie; ale jak na ciężką pielgrzymkę, wiodącą do celu wielkiego.
Kolebko! kolebko! łoże największéj zagadki, ty kołyszesz tajemnicę, a nie ma czoła choćby było jak lód chłodne i jak marmur twarde, któreby schylając się nad tobą nie zamarzyło, nie zadumało się, jakie tam ziarna choduje ta niema łupinka? Bohater to czy zbrodniarz — prorok czy milczący brat, czy kwiat przeznaczony na podcięcie wiosenne?
Na próżno myśl ludzka sili się, szuka znaków, szczeblów przyszłości, odgaduje i wróży, drzwi stoją zaparte, a anioł z mieczem ognistym strzeże wnijścia do grodu tajemnicy.
Do zobaczenia! Dziwne słowo którém się człowiek pociesza, choć nie wiem czy każdyby je wymówił, spojrzawszy w przyszłość; tak dlań jutro i to co zobaczy niepewne... Strachem przejmuje wyrzeczone — do zobaczenia, gdy pomyślemy o człowieku — jest ono jakby wyzwaniem zuchwałém, któremu najczęściéj jutro urągowiskiem odpowiada.
Im dłużéj karmim w sobie jakie uczucie, przekonanie, pojęcie, tem ciężéj się z niemi rozstać; i długo człowiek oczewistości, nawet się opiera, z prawdą walczy, fałszem żyć woli, niż wyrzec się tego co już część jego istoty stanowi.
Nadzieje dni pierwszych i zniechęcenie ostatnich, to dwa bieguny jednéj osi, to dwie ostateczności złączone z sobą jednem pasmem życia.