XXVIII.
A wy dokąd, Macieju, w tej słocie,
Że psa wygnać byłoby dziś grzechem?
Widzę, z rydlem idziecie i z miechem —
A jak w podróż w odświętnej kapocie.

Człek się, panie, nie rodził, gdzie krocie,
Trza ich szukać, wyrzecze z uśmiechem.
I pożegna i dalej, z pospiechem,
W tej szarudze, w tym deszczu, w tem błocie.

Ja go znałem... fornalem był w Siewnie
I miał wkrótce pójść między włodarzy,
To małego już gburstwa początek...

Lecz pan sprzedał, jak słyszę, majątek,
Przyszedł obcy, inak gospodarzy,
Pewnie wygnał go z chaty... A pewnie!...


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Jan Kasprowicz.