<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Konopnicka
Tytuł Z ksiąg Sybilli
Pochodzenie Poezye wydanie zupełne, krytyczne tom VIII
Redaktor Jan Czubek
Wydawca Gebethner i Wolf
Data wyd. 1915
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa, Lublin, Łódź, Kraków
Źródło Skany na Commons
Indeks stron
IX. Z KSIĄG SYBILLI.


Milczę, bo czekam na chwile wyroczne
I jeszcze nie wiem, duchy, co z was pocznę,
............
...Może was rzucę w ciche błyskawice,
Co się szeroko na pogodę palą...
Może was w nagłym wybuchu pochwycę
Tam, gdzie się berła chwieją, trony walą...
Może z płomieni dam złote przyłbice,
Które wam mózgi w rubiny skrysztalą...
Może... dziś nie wiem jeszcze... Jeszcze nie wiem —
Jeszcze mój piorun śpi — jest pod zarzewiem.

Jeszcze i wy mi nie dość starci, zmięci,
By z was kształt nowy kuć i posąg życia.
Jeszcze w was dawna skorupa się święci,
Ledwo spękana od burz gromobicia,
Jeszcze w was nadto spleśniałej pamięci
Na dawne więzy, na dawne spowicia...
Jeszcze niegodni zmartwychwstania kształtu,
Jeszcze oporni, jeszcze raby gwałtu.

...Może was w skiby przekopię, przeorzę,
Pod jakiś wielki siew, który czas ciśnie.
Może was cichą doliną położę,
Nad którą tysiąc gwiazd naszych rozbłyśnie,
Bo ja wywołam je, te gwiazdy boże,

W oczy wam świecić przykażę umyślnie...
Który więc żyw jest, niech obiera sobie
Gwiazdę żywota, a śmierci — kto w grobie.

...Może przed wami rozwalę wierzeje
Burz, jeśli godnych osądzę was gromu.
Może dam tylko pierzchliwą nadzieję:
Liść suchy z dawno uwiędłych chwał stromu[1].
Może wam w uszy krzyknę: Dnieje! Dnieje!
Wschodowa łuna czerwieni dach domu...
Palą się srogie, ogniste obłoki...
Wstawajcie! Czas wam zbierać się na roki!
............

...Może was puszczę, legjony niezłomne,
Na wielkie boje, na boje swobody,
Może wam czyny natchnę wiekopomne,
O których śpiewać zaś będą rapsody.
Może zapalę pochodnie ogromne,
Przy których ujrzą skon wielki — narody...
A jeśli ognie dusz waszych ugasną,
Może wam duszę oddam — duszę własną.

...Może was zamknę na nowo w ciemnicy,
Gdzieście przetrwali sto lat w waszym grobie,
A nie umieli wskrzesnąć — niewolnicy —
Ni wyjść, mur śmierci rozwaliwszy sobie
Bijącą piersią, w świetnej błyskawicy
Rozpaczy. Nie wiem jeszcze, co z was zrobię..
— Cud świata... Życia nowe płomienisko...
Nie wiem. Na ducha czekam. Duch już blizko.

...Może popędzę was, jako heloty,
Skutych, u taczki powszedniego chleba...
Was, coście mieli też różano-złoty
Świt i na skrzydłach latali do nieba...

...Lecz teraz pełnam śmiertelnej tęsknoty,
Z której mi płomień życia skrzesać trzeba,
Tęsknoty waszych dusz, za które muszę
Czuć, choć mara męki dość na własną duszę.
............

Nie ja was sobie obierałam — ludem,
Nie wy mnie sobie obierali — duchem;
Jeśli się zrośniem, to stanie się cudem...
Jeśli rozerwiem — to gromu wybuchem.
Nie wiem. Dziś cała omdlewam pod trudem
Rozdmuchiwania skier w chróścisku suchem.
Nie wiem... Dziś jeszcze władza mi nie dana
Nad wami. Nie mam chorągwi hetmana.

Chorągiew moją — tkają gdzieś w ciemnicy,
Chorągiew moją — w podziemiach gdzieś kują,
Chorągiew moją — szyją z błyskawicy,
Chorągiew moją — piorunami prują.
Czerwień jej świeci w oślepłej źrenicy
Dnia. Gdzieś ją w borach wyjący psi czują...
Drzewce jej będzie ze szubienic słupa,
A na niej głowa świata... głowa trupa...

Taką rozwieje przed wasze szeregi
Wicher nawalny i wicher wróżebny.
I rozbieleją na niej wielkie śniegi,
I łańcuch kajdan zazgrzyta haniebny.
Będą etapów okropne noclegi,
Będzie krzyk ludów gwałconych podniebny...
Taką chorągiew rozwieję nad światem
Czernią żałoby i pomsty szkarłatem.

Wtedy się zacznie sąd. Nie siędą sędzie
Na swych stolicach. Nie będzie tam komu
Pozywać ani podawać orędzie.
Same się wstrząsną cztery węgły domu,

Uskoczą mury trzymane na wędzie[2],
Odkryją gniazda krzywd i gniazda sromu,
I runie gruzem pod słońca pochodnią
Dom, co był kaźnią wam, a światu — zbrodnią.

A teraz nie czas jeszcze. Nie godzina,
Lecz waga ciągnie, a zegar bić będzie
Zaraz. I duch się prężyć już poczyna,
I oba skrzydła rozpierza łabędzie.
Gdy w nie uderzy — w imię Ojca, Syna —
Znak jest! Znak podan! Widzialny znak wszędzie!
...Kometa gniewu przez niebiosa leci...
Duch tchnie... a piorun z popiołów zaświeci!
Rzym 1907.






  1. Por. t. VI, 64.
  2. ... mury trzymane na wędzie — na ankrze, ankrowane, (Węda w tem znaczeniu nie znana słownikom).





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Konopnicka.