<<< Dane tekstu >>>
Autor Wolter
Tytuł Zadig czyli Los
Pochodzenie Powiastki filozoficzne /
Tom pierwszy
Wydawca Krakowska Spółka Wydawnicza
Data wyd. 1922
Druk Drukarnia »Czasu« w Krakowie
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz Tadeusz Boy-Żeleński
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
II. Nos.

Jednego dnia, Azora wróciła z przechadzki, rozjątrzona mocno, wydając głośne okrzyki. „Co tobie, rzekł, droga małżonko? co mogło cię tak podrażnić? — Ach, rzekła, byłbyś oburzony jak ja, gdybyś oglądał widowisko którego byłam świadkiem. Poszłam pocieszać młodą wdowę Kosru, która, przed dwoma dniami, wzniosła swemu małżonkowi grobowiec, tuż koło strumienia okalającego łąkę. W boleści swojej, przyrzekła bogom, iż wytrwa przy tym grobowcu póty, póki wody strumienia będą przepływać tamtędy. — I cóż! rzekł Zadig, to mi zacna niewiasta, szczerze przywiązana do męża! — Ha! odparła Azora, gdybyś wiedział, co robiła kiedym ją przyszła odwiedzić! — Co takiego, piękna Azoro? — Pracowała nad tem, aby odwrócić łożysko strumienia“. Azora pomstowała na młodą wdowę tak długo i tak gwałtownie, że ten nadmiar cnoty zaczął się niepodobać Zadigowi.
Miał on przyjaciela, imieniem Kador, z liczby owych młodzieńców, w których żona Zadiga dopatrywała się osobliwych zalet ducha; Zadig zwierzył mu swoje obawy, zapewniwszy sobie, o ile to możliwe, wierność jego zapomocą znacznego podarku. Spędziwszy dwa dni u przyjaciółki na wsi, Azora wróciła trzeciego dnia do domu. Służba, zalana łzami, oznajmiła pani iż mąż jej umarł nagle tej nocy; nie śmieli jej zanieść żałobnej nowiny i pogrzebali Zadiga w grobowcu przodków, w głębi ogrodu. Azora płakała, wydzierała sobie włosy i przysięgła umrzeć. Wieczorem, Kador poprosił o pozwolenie odwiedzenia jej: płakali oboje. Nazajutrz, płakali mniej i spożyli obiad razem. Kador zwierzył się, iż zmarły przyjaciel zostawił mu znaczną część majątku; poczem dał do zrozumienia młodej wdowie, iż byłoby dlań największem szczęściem podzielić z nią swój dostatek. Dama płakała, pogniewała się, zmiękła; wieczerza przeciągnęła się dłużej niż obiad, rozmowa toczyła się poufniej; Azora wysławiała zmarłego, ale przyznała iż miał wady od których Kador jest wolny.
W połowie wieczerzy, Kador zaczął się skarżyć na gwałtowny ból śledziony; dama, niespokojna i troskliwa, kazała przynieść wszystkie swoje esencye i pachnidła, aby spróbować czy które z nich nie okaże się skuteczne na ból śledziony; żałowała bardzo, że niema w Babilonie wielkiego Hermesa; raczyła nawet dotknąć boku, w którym Kador doświadczał tak żywych boleści. „Często pana nawiedza to okrutne cierpienie? spytała ze współczuciem. — Niekiedy przywodzi mnie niemal do grobu, odparł Kador, a istnieje tylko jedno lekarstwo zdolne je uśmierzyć: mianowicie przyłożyć na chory bok nos świeżo zmarłego człowieka. W istocie, dziwne lekarstwo, rzekła Azora. — Nie dziwniejsze, odparł, niż woreczki imćpana Arnoult[1] przeciw apopleksyi“. Argument ten, w połączeniu z nadzwyczajnemi zaletami młodego człowieka, zrodził w damie postanowienie. „Ostatecznie, rzekła, kiedy mój mąż będzie przechodził ze świata wczorajszego w świat jutrzejszy przez most Czinawar[2], zali anioł Azrael będzie się wahał przepuścić go, dlatego iż nos jego będzie nieco krótszy w drugiem niż w pierwszem życiu“? Wzięła tedy brzytwę; udała się na grób męża, skropiła go łzami, i zbliżyła się aby obciąć nos Zadigowi, który leżał wyciągnięty w trumnie. Zadig podniósł się, trzymając nos jedną ręką, drugą zaś uchylając brzytwę. „Pani, rzekł, nie pomstuj już tyle na młodą Kosru; zamach na mój nos nie ustępuje w niczem odwróceniu strumienia“.





  1. Żył w owym czasie babilończyk, imieniem Arnoult, który leczył i odwracał wszelkie udary (tak przynajmniej obwieszczał w gazetach) zapomocą woreczka zawieszonego na szyi. (Przypisek Woltera.)
  2. Wedle nauki Zoroastra, dusze przechodziły przez ten most, nad którym odbywał się sąd.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Franciszek Maria Arouet i tłumacza: Tadeusz Boy-Żeleński.