Zakład Wychowawczy „Nasz Dom”/II/Zakłady

<<< Dane tekstu >>>
Autor Maria Rogowska-Falska
Tytuł Zakład Wychowawczy „Nasz Dom”
Podtytuł Szkic informacyjny
Wydawca Towarzystwo „Nasz Dom”
Data wyd. 1928
Druk Drukarnia „Krajowa”
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
Zakłady.
Wychowawco, jeśli dla ciebie życie jest cmentarzem, pozwól im widzieć w niem łąkę. Sam we włosienicy, bankrut doczesnego szczęścia, czy pokutnik ofiarny — miej mądry uśmiech przebaczenia“.

Tu musi panować atmosfera szerokiej tolerancji. Tu niema miejsca dla żelaznego obowiązku, kamiennej powagi i twardego musu“.
Pozwól dzieciom błądzić i — radośnie — dążyć do poprawy“.

J. Korczak: „Jak kochać dzieci”.

Wiosna zazwyczaj pierwsza hasło daje. Pierwsze listki młode — gra — w „zielone”, „sparzone”, „siadane”, „kolory”, „szpileczki”, „kosmate”, „kieszonkowe”, „pamiętne”, — w każdej zbiorowości dziecięcej — okresami — rojno od zakładów przeróżnych.
Próba wyzyskania skłonności tej, tych upodobań — dla celów wychowawczych — podjęta została przez dzieci niemniej ochoczo, niż hasło „przezwyciężaj się” — przez listę „wczesnego wstawania” i — niemniej mocno się ustaliła, zrosła z życiem gromady.
Raz na tydzień przyjmuje się „zakłady”. Kto chce, i o co chce. Kto się od czego chce odzwyczaić, kto co chce osiągnąć w sobie. To nie są zakłady z wychowawcą. Wychowawca — sekretarz tylko. Pozornie — maszyna do pisania: notuje dyktowane mu postanowienia, zwycięstwa i porażki. Patrzy tylko i słucha. Nie wdziera się w świat wewnętrzny dziecka — poznaje bez „zwierzeń“. Jeżeli zabiera głos, to głos ostrzeżenia: ostrożnie, nieodrazu, stopniowo... I tu mu wolno być nie urzędnikiem-wychowawcą, którego obowiązkiem — żądać i wymagać, ale człowiekiem, który wie, że wyzbyć się złych przyzwyczajeń i skłonności nie jest łatwo. Zwalczaj, ale nie łudź się, że odrazu się uda. Czyń mniej, rzadziej, — i to już dobrze. Stopniowo, po przez częściowe zwycięstwa — do zwycięstwa pełnego. Ale droga jest długa, wiedz o tem, i zawracać trzeba.
„Chcę się odzwyczaić od kłamstwa“ — „A kłamiesz często?“ — Jak nieraz. Na ten tydzień 3 razy sobie wymówię“ — „Jeżeli kłamiesz często, wymów więcej, przegrasz“. „Nie, więcej nie trzeba. Starać się będę“. Po tygodniu: „przegrałem. Skłamałem 5 razy“ „Radziłam ci: — wymów więcej...“ — „To nic. Teraz 3 tak samo, 2 nawet, muszę się pilnować więcej“.
„Zakłady“ trwają u nas od lat 5-ciu. Są zjawiskiem masowem. Zakładają się i najstarsi i najmłodsi. Starsi często zakładają się o „niewyjaśnione“. — Stosunkowo duża ilość przegranych, a uporczywych zakładań się jest wśród zakładów niewyjaśnionych.
Zakłady — zawsze jednego i tego samego dnia w tygodniu. W niedzielę zrana, przed śniadaniem. Spisuje wychowawca. Notuje się w 2-ch rubrykach: 1) o co się zakłada, ile razy wymawia, 2) wygrał, czy przegrał i ile razy czynił. Znak wygranej — 2 cukierki. Nic innego, nie żaden przedmiot pożądany, nie pieniądz, nic — tylko 2 cukierki — zawsze jednakowe — jako symbol wygranej.
Gdy ktoś przegra, cukierków nie bierze, gdy wygra, — wtedy spłaci kasie ogólnej — oddaniem wygranych. (Nie było wypadku, żeby kto o spłaceniu należności zapomniał).
Zakładają się: o przeklinanie, przezywanie, dokuczanie, kłamstwo, branie cudzych rzeczy, o przeróżne dokuczliwe przyzwyczajenia, których-by pozbyć się radzi, ruchy nałogowe, słowa, moczenie się, zaniedbania w nauce, w dyżurach, spóźniania się, o ilość spraw, oględność w zapisywaniu innych na sprawy i t. p., albo o nabycie jakichś przyzwyczajeń: czytanie książek, mycie zębów i t. d. Niektórzy nie mówią o co. Zakłada się, zastrzega sobie tyle a tyle razy, ale nie wyjaśnia o co. Są tacy, którzy przez długie miesiące zakładają się o jedno i to samo, wciąż stopniowo zmniejszając ilość wymówionych razy. Dochodzą do zera, utrzymują się na zerze czas jakiś i o co innego zakładać się zaczynają.
Są tacy, którzy zniechęcają się łatwo, próbują to i owo, nie udaje się, sugestja ciągłych upadków zbyt silna, tracą wiarę w moc swoich postanowień i skuteczność dorywczo stosowanych wysiłków woli i — zakładanie się przerywają. Po to, żeby znów wrócić po pewnym czasie, nowe próby podjąć. Szukać drogi.
Zakładał się, żeby nie dokuczać. Nie dokuczać wogóle, nie dokuczać nikomu. Za trudno. Trzeba inaczej. Rozłożyć to jakoś. Wpierw próbuje nie dokuczać Józiowi, gdy się uda, wtedy Staśkowi, potem — Piotrkowi. I tak po kolei. Po jednemu. Tak łatwiej.
Zakładał się, żeby nie przeklinać. Tydzień po tygodniu — porażka. Doszedł stopniowo sam, lub kolega poradził, — bogatszy w doświadczenie, że lepiej — częściowo. Wpierw się odzwyczaić od słowa: „cholera“. — 30 „choler“ zastrzegł sobie w tygodniu pierwszym. Mówił 15. — Zaryzykował i zastrzegł sobie na tydzień następny — 0 — odrazu. Porażka: mówił 16. Zastrzega 20. Mówił 13. Zastrzega 13. Mówił 10. Zastrzega 5. Mówił 8. Zastrzega 8. Mówił 3. Zastrzega 5. Mówił 2. Jeszcze tygodni parę, doszedł i utrzymał się na 0. „Odzwyczaiłem się. Teraz zakładam się, żeby nie mówić „do pioruna jasnego“, bo mówię często, sam nie wiem, — kiedy mi się powie“. — Droga już krótsza. — „Jak się odzwyczaiłem od przekleństwa „cholera“ to już od mówienia „do pioruna jasnego“ łatwo mi poszło. I jeszcze insze przekleństwa mówiłem, nie zakładałem się i nie postanawiałem nawet, żeby nie mówić. Same do głowy już nie przychodzą“.




O zakładach w życiu bieżącem nie mówi się, nie pisze, nie oblicza. Osłonięte milczeniem.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Maria Rogowska-Falska.