Zarysy historyi muzyki/Dodatek tłomacza

<<< Dane tekstu >>>
Autor Franz Brendel
Tytuł Zarysy historyi muzyki
Wydawca Paweł Rhode
Data wyd. 1866
Miejsce wyd. Lipsk
Tłumacz Władysław Tarnowski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


DODATEK TŁOMACZA.



Parę słów o muzyce naszej rodzimej.



Jak w ziemi, sercu i umyśle, tak i w muzyce polskiej spoczywają wielkie, nietknięte pierwiastki, dane ku wyrobieniu. — Pomniki ich pierwotne, rozrzucone w wiekach, stoją samotnie jak kolumny gmachów przyszłości, albo zespolone z życiem w różnych okolicach kraju, melodyą świadczą, że godne są prawa harmonii. — Poczynając od dumki smętnej i narzekającej, a tylą uczucia płynnej, jakby ją złotą nitką z księżyca na bursztynowy kołowrotek snuła zapłakana Rusałka, aż do iskrzącego zapałem Krakowiaka, w tyle barw bogatego, co tęcza wstążek dziewczęcych, porwanych w koło ochocze, do krzeszącego chołubce mazurka, który szałem młodości hula i hula jak zdrój wiosenny, nieświadom tamy, aż raptem zasmętnieje — rozszlocha się namiętnie, i wesele jego ironią już śpiewa, nim się znów rozpogodzi, jak gromkie niebo. Nie mijając pieśni różnych góralskich, gdzie za odwrotnie pozorną smętnością kryje się wesele, lub za pozornem weselem boleść a nieraz humorem zgrzytające szyderstwo, i żwawej a żałosnej kołomyjki, i ochoczego kozaka, wnuka gminnej ballady, aż do majestatu Poloneza, w którym od morza do morza odbiła się charakterystyka uroczystych stron narodu, którego łączenie zdaje się wyobrażać unię Litwy z Koroną, a pochód jak symbol postępu pokoleń. — Bacząc na pieśń gminną, która z każdego kurhanu wykwita codzień różno-wonna i świeża, — wszystko tu pełne życia i przyszłości, pełne śpiewności oryginalnej. Trafnie też wyrzekł nasz wielki poeta etyczny[1] w swoich odczytach o historyi cywilizacyi w Polsce, którą wolelibyśmy tu przepisać jak cytować, (ze względu na ogół), że: pieśń wykołysała naród, mamy tego rękojmią historycznie śpiewaną. — „Lud nasz, powiada, (tenże, tamże,) losy wstrzymały na drodze rozwoju i postępu, i ścisnęły w ciasnem, narodowem kole, z którego wyjść nie mógł; pozostał więc u ogniska, strzegąc przeszłości, bojąc się ruchu, takim, jaki był przed wieki. I cudna pieśń jego, jak ptaszę oswojone, to wyleci w pole, to powraca do chaty. Pieśń ludowa, to obraz jedyny i historya naszego ludu“ . . . . . . . . . „Mówią stare kroniki o ludziach z dalekiego kraju, od brzegów Bałtyku, których Grecy schwytali zbłąkanych i niosących gęśle w ręku, a idących w szeroki świat, bez broni, z pieśnią tylko. Byli to Słowianie, którzy spytani o kraj swój, nazwali go krainą pokoju i pieśni. Szeroko też do dziś dnia rozlega się i u nas po płaszczyznach i borach pieśń, ta pierwsza towarzyszka człowieka, to pierwotne dziecię jego boleści, pierwszy utwór jego piersi. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . „Tęsknota nasza, to nienasycony, niewygasły nigdy poryw od ziemi, ku drugim, ku lepszym światom.“ . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
W podobny sposób Brodziński w liście do braci na tułactwie, podobnie Mickiewicz charakteryzuje początki naszego ludu. Pomimo wspomnień w podaniu o pieśni, i rozlicznych do dziś dnia przechowanych od pogaństwa obchodów ludowych, dopiero z Chrześciaństwem pojawia się pieśń pierwsza przekazana „Boga Rodzica“ — utworu św. Wojciecha, pieśń tak zespolona z wojskiem naszem, od wieków towarzysząca mu przed bojem i w zwycięztwie, — unosząca jeszcze z furkoczącym sztandarem Bogarodzicy nad masą walki pochłoniętą już w złotym tumanie walki, — która wedle słów poety: „Z Maryackiej wieży po nad Polską płacze od wieków, a gdzieś w urwiskach Dniepru ginie[2],“ a którą według świadectwa Deotymy dotąd słyszeć można w katedrze Gnieźnieńskiej. Dalej wspominają dzieje o pieśni witającej powracającego Kazimierza Restauratora: — „Witajże, witaj miły hospodynie!“ Pieśń ta była jak gołąb przynoszący gałąź oliwną w arkę narodu, i gołębiem uleciała w wieki — bez śladu! Dalej od najstarszych czasów z jednej strony napotykamy mnóstwo kantyczek i kolend, z drugiej pieśni gminnych zatajonej metryki, oboje rubaszne, ale pełne charakterystyki, jak pierwsze archeologiczne pomniki rzeźby. — Do dziś dnia śpiewają w Krakowie „Kto się w opiekę“ tak, jak za dni Kochanowskiego; pieśń ta głębokie, dziwne, zgodne z tekstem sprawia wrażenie[3]. — Druga ogromnej potęgi pieśń choralna, powszechna u nas: „Święty Boże!“ jest niezawodnie prastara. — Za czasów Władysława IV. kapela przygrywała polskiego tańca na aryą: „W żłobie leży“ ale o zakresie działań tej kapeli nic nie wiemy. W epoce późniejszej spotykamy w dziele K. Szajnochy charakterystykę naiwną co do wyobrażeń o muzyce, o które, choć parę wieków minęło, możnaby dziś jeszcze u nas gdzie niegdzie potrącić. Ojciec króla Jana III pisze w planie edukacyjnym synów swoich po pańsku, że co do nauki muzyki: lepiej, by inni im przygrywali, niż gdyby oni mieli grać sami. — Czasy Saskie, jakkolwiek nie brakło na sposobności, tylko zgubnem i brudnem oddziaływaniem zarażały naród, mimo lubowania królów w muzyce, którzy wszystko dla Saksonii robili, gdy Polska była pasierbem. Za Stanisława Augusta wspomina naiwnie Kitowicz o włoskiej muzyce kościelnej w Warszawie, której przewodniczył sprowadzony przez króla Jegomości kapelmajster „ogromną trąbą z papieru wywijając na wszystkie strony“. W czasach późniejszych, od dni czteroletniego sejmu, pieśń zespala się nierozerwalnie z życiem narodu, któremu jak anioł opiekuńczy wszędzie i w każdej doli towarzyszy aż po czasy ostatnie dni naszych. Pieśni te jak penatów znamy nadto blisko, byśmy o nich mówić mieli. — Oto koleje prostej, wiernej pieśni polskiej i jej związek z kolejami narodu, — teraz podamy według encyklopedyi muzycznej Schuberta (głównie) kilka dat i biograficznych szczegółów[4], w porządku chronologicznym:

Antoni Henryk ks. Radziwiłł, ur. 13 Czerwca 1775 w Wilnie, śpiewał i grał na wiolonczelli, posiadał wielki talent kompozycyi, i wsławił się wysoko cenioną muzyką do Fausta Goethego, zawiadywał od 1815 r. księztwem Poznańskiem, umarł 1833 roku w Berlinie. (Schubert.)
Czytamy w Nrze 12 (z dnia 16 Marca 1866) nowej gazety muzykalnej Lipskiej: „Ostatni akademiczny koncert w Jena 13 b. m. odznaczał się bardzo interesującym programem, złożonym (wedle układu Riedla w Lipsku) z ośmiu różnych kompozycyi muzycznych do Fausta Goethego, mianowicie: Ryszarda Wagnera, Eberweina, Radziwiłła, Berlioza, Liszta, Schuberta, Ottona Ludwika i R. Schumana. — (Przedostatni, powieściopisarz niemiecki, wsławił się prześliczną powieścią: „Zwischen Himmel und Erde.“) Żałować należy, że kiedy utwór naszego ziomka w rzędzie najcelniejszych mistrzów wykonują i podziwiają w kompetentnych Niemczech, u nas w kraju zupełnie prawie go nie znają!
Elsner Józef, kompozytor oratoryów kościelnych i opery, ur. 1769 na Szlązku, umarł w Warszawie 1846. (Schubert.)
Książę Ogiński Michał Kazimierz, urodzony 1731 w Warszawie, W. Hetman Litewski, umarł 1799. Grał na kilku instrumentach, zostawił pieśni narodowe, ludowe, bardzo lubiane. (Schubert.)
Książę Ogiński Michał Kleofas, ur. 1765 w Warszawie, W. Kanclerz Litewski, um. 1793. Z jego kompozycyi przeżyły go sławne z popularności i słowiczej śpiewności Polonezy. — Patrz o nich wzmiankę Liszta w dziele jego o Chopenie; umarł 1831 w Florencyi.
Kurpiński Karol, ur. 1780 pod Warszawą, wsławił się swemi operami; był i pianistą i słynął melodyą. Od r. 1823 był kapelmistrzem w Warszawie. Poległ na polu chwały roku 1831. (Schubert.)
Lipiński Karol, ur. 1790 w Radzynie, jeden z największych wirtuozów na skrzypcach, jacy kiedykolwiek żyli. Kompozycye jego mistrzowskie. Od roku 1838 był kapelmistrzem muzyki kościelnej królewskiej w Dreźnie. Pierwotnie grywał na wiolonczelli, później obrał skrzypce. Mając lat 28, dyrygował muzyką w teatrze Lwowskim. W r. 1814 udał się do Wiednia dla ostatecznego wykształcenia i grywał przed Spohrem. — Wkrótce potem doleciała go sława Paganiniego, udał się do Włoch i zjechał z nim w Piacency, gdzie tak porwał grą swą Paganiniego, że tenże wezwał go do współkoncertowania z sobą, co z chwałą Lipińskiego miało miejsce. Odtąd następują wielkie podróże Lipińskiego. Zjechał się później z Paganinim w Warszawie. Tam odbyli rodzaj wyścigów, w prawdziwem znaczeniu słowa: „Con certo“, Lipiński grał najcelniejsze swe kompozycye. Zakończyli obaj odegraniem podwójnego Kreutzera z uwielbieniem publiczności. Odtąd 1838 zakończył zawód wirtuoza i przyjął posadę mistrza koncertowego w Dreźnie. Od 1859 osiadł w majątku swoim w Galicyi, w Złoczowskim, gdzie umarł 16 Grudnia 1861. (Schubert.)
Dobrzyński Feliks, ur. 1807. znamienity pianista kompozytor kwartetów, symfonii i opery „Flibustiery“ świadczących o niepospolitem uzdolnieniu. Od 1828 wsławionym w Warszawie nauczycielem kompozycyi i fortepianu (Schubert.)
Fryderyk Chopin, ur. 1810, 1 Marca w Żelaznej woli pod Warszawą.
Jeden z najcelniejszych kompozytorów i pianistów świata. Pierwszą naukę na fortepianie pobierał od Czecha Żywni, teoryę od Elsnera, wówczas dyrektora konserwatoryum Warszawskiego – resztę zawdzięczał sobie samemu. W roku 1831 wystąpił w Wiedniu, Monachium i Paryżu, gdzie umarł 17 Października 1849. Najprzód Notturna i Mazurki jego rozpowszechniły się, później etudy. Skarby zawarte w jego utworach wymagają szczególnego poczucia i mistrzostwa. Liszt, pani Klara Schumann i Hans Bülow celowali w jego kompozycyach. Liszt napisał o jego geniuszu książkę godną siebie i jego. Z uczniów Chopina za najwierniejszych tłomaczy jego myśli słyną: P. Fontana, księżna Marcellina z książąt Radziwiłłów Czartoryska, i p. Karol Mikuli, który prócz znakomitego talentu wielkie zasługi położył w staraniach około konserwatoryum we Lwowie. Polskości Chopina nie tyle w biografii, ile w duchu jego utworów poszukiwać należy. Któż jej zaprzeczy w Mazurkach, Polonezach i t. d.
Kontski Antoni, ur. 1817 w Krakowie, znakomity pianista, mianowicie w odegraniu swych utworów, do 1853 żył w Berlinie, odtąd w podróżach. Od 1854 w Petersburgu. (Schubert.)
Kontski Apolinary, brat Antoniego, ur. 1825 w Warszawie. Uczeń Paganiniego od roku 1838, dosięgający swego mistrza. Roku 1848 zachwycił Gewandhaus Lipski, jak podobno nikt przed tem. Od 1853 żył jako wirtuoz solista w Petersburgu, od 1861 w Warszawie, gdzie objął naczelnictwo konserwatoryum. (Schubert.)
Moniuszko Stanisław. Nie mamy daty jego urodzenia. Jeden z naszych największych dotąd komponistów, który sławę już przynosi krajowi. Do roku 1848 żył w Wilnie, jako nauczyciel muzyki. Opera jego „Halka“ wsławiła go w Warszawie i po za krajem; odtąd kapelmistrzem w Warszawie. Skomponował później operę „Hrabina“ i śpiewnik pełen pieśni świeżych i narodowych, w których jest naszym Szubertem w swoim sposobie, w niektórych jak „Switezanka“ wznosi się do epopei. Ostatnią kompozycyą, muzykę do II. części Dziadów Mickiewicza, na orkiestrę, wykonał z wielkim udziałem powszechnym we Lwowie i Krakowie. Prócz Chopina on (następca Kamińskiego) pierwszy dał wyrobione i poczute prawdziwe wzory muzyki narodowej polskiej, której typ melodyjny w harmonii orkiestralnej opracował, a pod względem dramatyczności stworzył. — Osiadł w Warszawie[5], gdzie jego dzieła razem wyszły u Gebethnera.
Wieniawski Henryk, ur. 1835 w Lublinie. Jeden z najcelniejszych wirtuozów na skrzypcach, w rodzaju Paganiniego, następca Lipińskiego. Technika jego olbrzymia, niemniej ogień i czucie — kompozycyi większych dotąd nie rozpowszechnił. Od r. 1859 mieszka w Petersburgu. (Schubert.)
Wieniawski Józef, urodzony 1838 w Lublinie. Pianista niepospolitej techniki, kompozycyi nie wydawał, od lat kilku nie występuje.

Należy tu wspomnieć o powszechnie cenionym skrzypku Nikodemie Biernackim, niemniej o wiolonczeliście Kossowskim, wsławionym pianiście Zażyckim, o zmarłym (1855) w niedostatku i zapomnieniu Karolu Bobrzyńskim, Krakowianinie, genialnym pianiście, pełnym oryginalnej ognistej fantazyi; pozostałe jego mazurki mniej są rozpowszechnione niżby zasługiwały, niemniej o zmarłym pianiście Lubowskim Krakowianinie, i t. d.
Jako organista i naczelnik kapeli położył zasługi długoletnie Gorączkiewicz w Krakowie; improwizacye jego na organach miały go odznaczać. Niemniej Antoni Mirecki, nauczyciel śpiewu w Krakowie, położył wiele zasług w śpiewie i teoryi i t. d., nie mało uczniów wykształcił. — Z śpiewaków i śpiewaczek odznaczyli się w kraju: Dobrski w Warszawie, Salomoński, pani Majeranowska, Rywacka, i td. — Liszt w dziele swem o Chopenie wspomina o śpiewie znakomitym hr. Delfiny Potockiej. — Z młodszego pokolenia zyskał ostatniemi czasy wiele rozgłosu p. Duniecki swoją operą „Paziowie królowej Marysieńki“. Sympatyczność, dla jakiej nieustannie powtarzaną bywała, najlepiej o jej wartości muzykalnej i instrumentalnej świadczy i każe się spodziewać utworu nowego, szerszego rozmiaru po młodym kompozytorze. Kilka utworów na fortepian i pieśni wydał p. Władysław Zeleński. Niepospolity talent i nowy kierunek, jakie mu przyznała krytyka, zdają się wróżyć mu przyszłość godną uzdolnienia niecodziennych rozmiarów.

Literatura i krytyka muzyczna niewiele miały u nas sposobności do rozwinięcia się. — Ignorantem byłby jednak, ktoby nas i pod tym względem nazwał paryasami spółeczeństwa. — Elementarne jej okazy stanowią prace, jak: zasłużonego muzyka, literata i teoretyka P. Sikorskiego liczne artykuły w „Bibliotece warszawskiej“, tegóż „Doręcznik muzyczny“, mianowicie zaś Ruch muzyczny do 1863 w Warszawie wychodzący, dalej prace zasłużone Kolberga, elementarna historya muzyki p. Kazimierza Łady, księga sumiennie i wielostronnie, z zamiłowaniem i pięknym poglądem opracowana. Wreszcie wychodząca obecnie od r. 1865 gazeta muzyczna i teatralna w Warszawie. — Przekład harmonii Fr. Rychtera przez p. J. Karłowicza, dzieło wielkiej zasługi — i t. d.







  1. J. I. Kraszewski.
  2. Mohort.
  3. Do pieśni Kochanowskiego dorabiał muzykę współczesny mu Gomułka, dziś przekazał nam St. Moniuszko nową muzykę do Trenów.
  4. Wyjmujemy je z dzieła cudzoziemca, jako niepowodowanego żadnemi względami dla Polaków, — co do reszty, ktokolwiek lepiej z szczegółami obznajomiony, niech nas poprawi.
  5. Opery Moniuszki: „Halka,“ „Donkiszot,“ „Flis,“ „Hrabina,“ „Jawnuta,“ „Verbum nobile,“ — operetki „Loterya Warszawska,“ „Karmanioł,“ „Betly.“ — Przypominamy z lirycznych prac muzykę do trenów Kochanowskiego.





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Franz Brendel i tłumacza: Władysław Tarnowski.