<<< Dane tekstu >>>
Autor Władysław Leopold Jaworski
Tytuł Ze studiów nad faszyzmem
Pochodzenie Czasopismo prawnicze i ekonomiczne, 1929, z. 1-12
Wydawca Wydział Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego
Data wyd. 1929
Druk Drukarnia Uniwersytetu Jagiellońskiego
Miejsce wyd. Kraków
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


V.
Faszyzm a romantyzm.

Giovanni Papini w swoim »Il creposcolo dei Filosofi« (str. 56) mówi, że w słowie »Romantyzm« jest coś nieokreślonego, ale tam, gdzie idzie o wielkie fenomeny, o potężne ruchy, nic nie jest więcej precyzyjnem, niż właśnie nieokreślone słowo. Oddaję to stan literatury w kwestji, czem jest romantyzm, a literatura ta jest naprawdę wielka i zwiększa się poważnie z każdym rokiem. Jesteśmy przekonani, że nawet wówczas, gdy literatura o faszyzmie dojdzie do rozmiarów literatury o romantyzmie, będzie można o pierwszym powiedzieć to, co Papini powiedział o drugim. Jednak mimo tej nieokreśloności podobieństwa między temi dwoma potężnemi prądami narzucają się tak silnie, że zbadanie ich wzajemnego stosunku do siebie wydaje się koniecznem dla każdego, kto w współczesnych ideologjach pragnie się zorjentować.
Romantyzm można zakwalifikować, jak kto chce, a Karol Schmitt w swej »Politische Romantik« wykazuje, że nie może być inaczej, bo wedle niego romantyzm jest upodmiotowionym occazjonalizmem, a tajemnicza sprzeczność różnych politycznych kierunków tak zwanej politycznej romantyki tłumaczy się moralną słabością liryzmu, który każdą dowolną treść może wziąć za pobudkę estetycznego zainteresowania. We Francji romantyzm uważa się za kierunek rewolucyjny. Ostatnia książka p. Julien Bonnecase »Science du droit et romantisme« daje wyczerpujący obraz opinij francuskich aż do najnowszych czasów. Sformułowano tam kolejność: reformacja, rewolucja i romantyka. Pogląd ten panuje także i w Italji. Papiniemu przychodzi tutaj z pomocą Borgese (»Storia della critica romantica in Italia«, Milano, 1924). Natomiast w Niemczech, Anglji i w innych krajach uważają romantykę za naturalnego sojusznika konserwatyzmu. W opinji łączy się tam romantyzm z feudalizmem, z stanowością, z restauracją. W ostatnich latach przedrukowano kilkakrotnie dzieła Adama Müllera, jako typ polityka romantycznego, broniącego szlachty, własności, kościoła (cytowany wyżej Schmidt nie zostawia na nim suchej nitki, jako na człowieku, a zgodnie ze swoim poglądem na romantyzm odmawia mu też i naukowej wartości). Tych kilka zdań wystarczy, aby się przekonać, że tak romantyczny indywidualizm, jak i romantyczny uniwersalizm, tak romantyczna rewolucyjność, jak i romantyczny konserwatyzm, tak romantyczna religijność, jak i romantyczny ateizm mają, gdy szukamy informacji w światowej literaturze, swoich obrońców. Czemże więc jest romantyzm?
Mimo wszystkich różnic w określeniach romantyzmu i w ocenie jego dziejowej roli, określenia te mają przecież jedno wspólne. Wedle wszystkich źródłem romantyzmu jest uczucie, fantazja, intuicja. Jakkolwiekby więc ktoś rozumiał romantyzm, musi go uznać za przeciwieństwo racjonalizmu, za przeciwieństwo mechanicznego, atomistycznego, poglądu na świat. Z tego punktu widzenia zarzuty i krytyka Schmitta tracą grunt, o ile w nich mieści się sąd ujemny, nagana. Staje się bowiem rzeczą zrozumiałą, że romantyzm jest pewnego rodzaju myśleniem, ujmowaniem spraw, odczuwaniem, a nie jest, jakbyśmy to obrazowo powiedzieli, jakąś odrębną substancją, odrębną materją. Nie jest też wskutek tego dziwnem, że w różnych czasach i u różnych narodów romantyzm może być kwalifikowany w rozmaity sposób, o ile kryterja tej kwalifikacji są inne, jak antyteza rozumu i intuicji.
Jeżeli tak będziemy pojmować romantyzm, to faszyzm musimy uznać za kierunek romantyczny — w dzisiejszych czasach, w dzisiejszej sytuacji. Wykazaliśmy już, że faszyzm nie ma programu, że wielbi zapał, siłę, młodość, że nie chce się krępować żadną doktryną. Nie powinno nas łudzić, że twórca faszyzmu wyszedł z socjalizmu, a więc z kierunku racjonalistycznego, bo przecież i romantycy wywodzą się z szczytów racjonalizmu, z oświecenia.
Dzieje myślenia romantycznego we Francji wymagają osobnej analizy, bo wchodzą tu w grę pierwiastki nie powtarzające się gdzieindziej. Ale w Niemczech ostatnim, właściwym wyrazem romantyzmu jest z pewnością jego krytyka atomizacji społeczeństwa, a zwrócenie się do tego poglądu, który w państwie widzi pewien organizm. To samo z całym naciskiem podnosi faszyzm. Urzeczywistnienie tej idei widzieli romantycy niemieccy, zgodnie ze swoją predylekcją dla wieków średnich, w takiem czy innem wskrzeszeniu stanów. Faszyzm jest oczywiście dalekim od tych lirycznych umiłowań, ale w reformach swych idzie w tym samym myślowym kierunku, bo pragnie zorganizować — powtarzamy »zorganizować« — naród w zawody, w korporacje zawodowe.
Schmitt twierdzi, że istotną cechą romantyzmu jest bierność. Tego oczywiście nie można powiedzieć o faszyzmie. Jeżeli jednak zgodzimy się, że romantyzm jest pewnem zachowaniem się, to zrozumiemy, że istnieje tak romantyzm czynu, jak i romantyzm czysto literacki. W Niemczech romantykami byli literaci, w Italji romantykami są ludzie czynu, niedbający z pewnością o to, jaką nazwą oznaczają lub oznaczą ich socjologowie lub historycy kultury.
Porozumienie się co do tego charakteru faszyzmu nie jest obojętnem. Rzuca bowiem światło na kolejność myślenia ludzkiego, znajdującego swój wyraz w słowie i w faktach. Nie mówimy ani o ewolucji ani o postępie, mówimy tylko o kolejności. Z tego punktu widzenia stwierdzić możemy, że obecnego przesilenia przyczyną jest hegemonja racjonalizmu. Objawia się on wszędzie (Rosja jest zupełnie specyficznym terenem, dlatego tutaj o kolejności tej nie można bez zastrzeżeń mówić). Mówimy o »hegemonji« racjonalizmu, ale nie o jego wykluczeniu. Dlatego też w Italji widzimy nie pewien tylko odruch, ale naprawdę początek nowej ery, faszyzm bowiem nie ogranicza się do usunięcia dotychczasowych instytucyj, ale usiłuje w miejsce ich stworzyć nowe, odpowiadające nowym stosunkom, nowym poglądom i nowym energjom społecznym. Mówimy »usiłuje«, bo dotychczas żadnego z problemów obecnej doby naszem zdaniem nie rozwiązał. Walkę klas i podział dóbr usunął na bok, nie widzi ich, raczej nie chce ich na razie widzieć, a więc tego problemu nie rozwiązał. Kwestję większości rozciął, bo stanął na gruncie, że naród stanowią tylko jednakowo myślący. Wreszcie organizacja korporatywna nie jest naszem zdaniem reformą społeczną, ustrojową, a więc naprawdę »organiczną«, ale jest reformą polityczną. Jakkolwiek mają się jednak te rzeczy, musi się stwierdzić niesłychaną usilność zaprzągnięcia zbudzonych nowych energij narodowych, płynących z instynktów, z krwi, jakby powiedział Spengler, do rydwanu kierowanego przez rozum. I to jest w faszyźmie najważniejsze.






Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Władysław Leopold Jaworski.