Wiecie zapewne, że dawnemi czasy, Gdy człek wiódł żywot tułaczy, Działo się wcale inaczej: Siedzibą koni w on czas były lasy; Więc też nieznano siodeł, chomąt, szorów,
Powozów na resorach, bryczek bez resorów,
Tak samo, jak nie znano balów i bankietów,
Szampana, trufli, pasztetów, I wielu rzeczy, których nie wymienię. W tych czasach tedy, ku ludzkiej korzyści, Zaszło następne zdarzenie: Z bystrym Jeleniem Koń żył w nienawiści; I żądny zemsty, ścigał czas niemały Płochliwego przeciwnika Przez lasy, błonia i skały,
Lecz nie mógł go dopędzić. Wtem, człeka spotyka:
«Znam twoją zręczność, rzecze, udziel mi pomocy.»
Człek go okiełznał, dosiadł i gnał bez wytchnienia Od poranku aż do nocy, Póki nie złowił Jelenia.
«Dziękuję ci, rzekł Rumak; bywaj zdrów, człowiecze:
Puść mnie, wracam do lasu. — Hola, czekaj bratku!
Poznałem twe przymioty (człowiek mu odrzecze);
W lesie bieda, a u mnie żyć będziesz w dostatku:
Dam ci pełen żłób owsa, ściółki wyżej brzucha, I jakie zechcesz wygody.»
Ujrzał Koń, iż dla zemsty pozbył się swobody:
Już było po niewczasie. Człowiek próśb nie słucha,
Wiedzie zdobycz do stajni: i od owej chwili, Koń został człowieka sługą.
Niecne rachuby często los omyli: Rozkosz zemsty trwa niedługo, A gdy przeminie, człek spostrzega z trwogą, Że ją zapłacił zbyt drogo.