<<< Dane tekstu >>>
Autor Kurt Matull, Matthias Blank
Tytuł Zemsta włamywacza
Wydawca Wydawnictwo „Republika”, Sp. z o.o.
Data wyd. 15.9.1938
Druk drukarnia własna, Łódź
Miejsce wyd. Łódź
Tłumacz Anonimowy
Tytuł orygin. Tytuł cyklu:
Lord Lister, genannt Raffles, der grosse Unbekannte
Źródło Skany na Commons
Inne Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


Plan łodzi podwodnej skradziony

Do pokoju wpadł młody człowiek, na którego twarzy malowało się żywe zdenerwowanie.
— Na miłość Boga, panie Apsley — zawołał — dowiedziałem się, że dokonano u pana włamania, i że opróżniono pańską kasę? Czy może mi pan zwrócić plany, które powierzyłem panu kilka dni temu? Jak panu wiadomo, jutro otwiera się konkurs... Jestem strasznie zdenerwowany. Błagam, niech mnie pan uspokoi. Przecież ma pan mój plan i może mi go pan zwrócić w każdej chwili. Złodzieje chyba go nie zabrali? Nie miał przecież dla nich najmniejszej wartości.
Stary armator podniósł ręce do nieba, następnie ukrył twarz w dłoniach.
— Mój Boże! jeszcze jedno nieszczęście.
Ze łzami w oczach podszedł do młodego człowieka.
— Niestety, mój biedny Burtonie — rzekł łkając. — Pański plan został również skradziony.
Lord Lister spojrzał na młodego Burtona z prawdziwą sympatią. Zdawał sobie sprawę ze straty, którą on poniósł. W miarę słów starego Apsleya, twarz młodego człowieka pokrywała się bladością. Zachwiał się i musiał chwycić się stołu, aby nie upaść. Lord Lister podszedł do niego, ujął go za ramię i rzekł energicznie.
— Odwagi, mój chłopcze, odwagi! Spróbujemy odnaleźć pański plan. Brzmi to tym prawdopodobniej, że plan ten jest absolutnie nie potrzebny włamywaczom.
— To możliwe, panie.
— Shaw z Chicago — przedstawił się lord Lister.
— Edward Burtom, naczelny inżynier zakładów Apsleya — przedstawił się skolei młody człowiek.
— Niestety, będzie już zapóźno. Jeśli mój plan do jutra przed południem nie zostanie złożony w biurze admiralicji, nie będzie zapisany do konkursu, a jury nie weźmie go pod uwagę. Nagrodę dadzą z pewnością komu innemu. Wynalazłem technicznie zupełnie coś nowego i byłem pewny, że pobije na głowę mych wszystkich konkurentów.
— Biedny Edwardzie, ja również byłem pewny, że musi pan otrzymać pierwszą nagrodę. Niestety, dotknęło pana to samo nieszczęście, co i mnie.
— Najgorszym jest to — wtrącił młody Apsley — że od dzisiejszego dnia musi się pan uważać za zwolnionego z pracy, bo niestety wobec ostatniego wypadku jesteśmy niewypłacalni i w przededniu bankructwa.
Młody inżynier przysłonił ręką oczy. Napróżno starał się opanować. Ostatnie uderzenie losu zachwiało nim zupełnie.
— Mój Boże!... Mój Boże!... Cóż na to powie Margareth?
Opanował się wreszcie, uścisnął rękę amerykańskiego detektywa i, pożegnawszy się krótko ze wszystkimi, wyszedł z gabinetu armatora.
Lord Lister spojrzał na niego z żalem. W pierwszej chwili chciał iść za nim. Później jednak postanowił zostać na miejscu. Zatrzymał się więc w progu gabinetu, spoglądając przez chwilę za oddalającym się młodzieńcem.
Zauważył wówczas młodego listonosza, stojącego w pobliżu drzwi wejściowych. Listonosz ten skinął wyraźnie w kierunku lorda Listera. Ludzie zgromadzeni w gabinecie armatora i zajęci czym innym, nie widzieli tego. Lord Lister natomiast poznał w listonoszu swego sekretarza Charleya.
— Odprowadzę tylko parę kroków tego biednego inżyniera — rzekł Raffles do Baxtera — Chcę mu dodać trochę odwagi.
„Yarukes“ wyszedł i zbliżył się do Charleya. Wysłuchał jego sprawozdania.Fałszywe bilety bankowe zostały wykradzione i złożone bezpiecznie w mieszkaniu Rafflesa. Raffles polecił Charleyowi, aby nie spuszczał z oka obu Apsleyów ojca i syna i obserwował ich pilnie.
Sekretarz skinął głową i zmieszał się z tłumem, stojącym przed domem. Amerykanin wzruszył ramionami i wrócił do gabinetu. Na jego widok z ust starszego Apseleya wymknęło się ciche „goddam“. Stary armator nie lubił widać amerykańskiego detektywa. Lord Lister udawał, że tego nie słyszał. Młody Apsley, spojrzał karcąco na ojca i z największą uprzejmością zwrócił się do inspektora Baxtera.
— Czy zada nam pan jeszcze jakieś pytanie, inspektorze? Widzi pan w jakim stanie znajduje się mój ojciec. Powinien natychmiast wypocząć. Nie chcę go pozostawić tutaj. Zabiorę go do siebie do East End. Jeśli chciałby pan od nas jakichś wyjaśnień, chętnie służymy.
— Sam nie wiem — odparł Baxter, drapiąc się w głowę. — Sprawa ta wydaje mi się niesłychanie trudna i skomplikowana.
Obydwaj Apsleyowie spojrzeli po sobie. Lord Lister zauważył, że porozumiewawczo mrugnęli do siebie oczami.
— Wobec tego pozwoli pan, że się oddalimy, panie inspektorze — rzekł Apsley syn. — Jeśli panu będę potrzebny, znajdzie mnie pan jutro w porcie. Mój ojciec wróci tu jutro rano, aby zakończyć rachunki. W każdej chwili jesteśmy do pańskiej dyspozycji.
— Nie chcę bynajmniej przeszkadzać panom w tym, co macie do roboty — rzekł uprzejmie inspektor. — Podpisaliście już protokuł i to jest chwilowo wszystko.
Armator, oparty na ramieniu syna, wyszedł za swego gabinetu.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autorów: Matthias Blank, Kurt Matull i tłumacza: anonimowy.