[97]Skan zawiera grafikę.
ZIEMIA.
Sierp mi podajcie z ostrzem błyszczącem,
— Skwar letni praży? — Nic się nie stanie!
Chcę pod promiennem ożywczem słońcem
Stanąć do pracy na łanie.
Ramiona nagie — ot tak! Pierś wolna,
Brzeg sukni za pas! Nic mnie nie ściska...
Ta twarda praca, pokorna, polna,
Dziwnie mi swojska i blizka!
Pójdźcie tu, damy, od wosków bledsze,
Z pieszczoną rączką, małą, bez mocy,
Wy — wiotkie trzciny, drżące na wietrze,
Gwiazdy i kwiaty, wy, nocy!
Pójdźcie, ofiary snów i newrozy,
Wy, ziewające nudą próżniaki,
Widma pożółkłe z splinu, z chlorozy,
Strojne w cylindry i fraki, —
[98]
W ogień gorsety! W ogień breloki!
Pierś w nich i serce ściska niewola.
— Na żywe słońce, na dech szeroki,
Na pola pójdźmy! Na pola!
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|
O, jaka pełnia w ziemi jest życia,
Gdy rydel pierś jej otworzy czarną!
Jakie miłości słodkiej ukrycia
Ma w niej i owad i ziarno!
Wiecznym w niej ruchem soki radosne
Krążą, spragnione siewu, korzenia,
Pnia, liści szumnych, bujnych na wiosnę, —
— Wszechpokarm — dla wszechistnienia!
Jaka traw bujność! Zboża rodzące
Chylą kłos pełny ziarna ciężarem,
Źrzejąc w milczeniu, a wielkie słońce
Żywym dozłaca je żarem.
Skróś zbóż purpurą goreją maki,
Bławat przetyka je na wyścigi,
A ryż wystrzela nad nizin młaki,
W smukłe majowe łodygi.
Z bagna nenufar wypływa biały,
Tęczowe kwiecie z łąk bujnych nęci,
I tchy ożywcze, jędrne powiały
Ze świeżych gdzieś sianożęci.
W każdem źdźble trawy dusza tchnie żywa,
I w każdym pyłku jest drżąca...
Z boskim bezwstydem wszystko się zrywa
Do życia — w obliczu słońca.
[99]
W pole! Na pole! Otwórzmy łono
Odwiecznej, płodnej naszej macierzy!
Chwyćmy jej owoc ręką spragnioną,
Skarb chwyćmy, który w niej leży!
My róż ulewy, plenności chleba,
Słodyczy chcemy, wina nektaru!
Dziś okwitości bujnej nam trzeba
Całego świata obszaru!
Precz z ugorami! Wszak od poddasza,
Do marmurowych komnat bogaczy
Ziemia zarówno matka jest nasza,
A my — ród bratni oraczy!
Dalej, pod błękit, w jasność bez końca,
Z motyką, z sierpem, i w wieńcach liści,
My, kochankowie siły i słońca,
My piękni, żywi i czyści!
Już pierś się wolnem tchnieniem rozszerza,
Już wzdyma żyły prąd życia nowy,
Już świeżą falą natchnień uderza
Myśl uskrzydlona do głowy.
Smutek i nuda już z nas nie zieją,
Znikła gdzieś wojna, nędza, niedola...
Wszystko tchnie zdrowiem, życiem, nadzieją...
— Na pola idźmy! Na pola!
Skan zawiera grafikę.