Śląsk polski/Rozdział IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Śląsk polski |
Wydawca | Biblioteka Dzieł Wyborowych |
Data wyd. | 1920 |
Miejsce wyd. | Warszawa, Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
A teraz, gdyśmy czytelnikowi ukazali w możliwie dokładnym zarysie dzieje tej piastowskiej dzielnicy, jej narodowej martyrologji od dni rozdziału z macierzą Polską do czasów dzisiejszych i narodowego odrodzenia, rodzi się pytanie, ilu nas jest obecnie w tym kraju, tak dla nas ważnym a tak, nie bez wstydu wyznać to muszę, tak po macoszemu przez nas traktowanym?
W nieocenionych Pracach Geograficznych Eugenjusza Romera znajduje się świeżo we Lwowie wyszła z druku książka, której pominąć w żaden sposób nie można, kiedy się mówi o statystyce ludności polskiej na naszym Śląsku. Autor tej książki p. Adam Dudziński, pragnąc czytelnikowi ułatwić połapanie się w piramidach cyfr, jakiemi dzieło swoje przepełnił, dołączył do niej interesującą mapę, uplastyczniającą nam, dwóch narodowości w tym kraju, naszej i niemieckiej obecne rozsiedlenie[1].
Kiedy się rzuci okiem na tę mapę, oznaczoną czerwonemi i niebieskiemi punktami, z których pierwsze zaznaczają co tam jest etnograficznie naszego, a drugie, co przesiąkło już pierwiastkiem obcym, przeważnie niemieckim, a w drobnej mierze czeskim, w oczach się mroczy od czerwonego koloru, zwłaszcza na wschodniej Śląska stronie. Bo wodząc wzrokiem od północy ku południowi po tej mapie, widzi się od Kluczborka i Opola do Pszczyny, Frysztatu i Cieszyna same niemal czerwone to jest polskie punkty, a dopiero gdy się posunie na zachód, do Głupczyc, Nisy, Niemodlina i Grotkowa, gdy się wysunie poza Raciborz i w stronę Frydka, dostrzega się, nie bez smutku, że fala obca zatopiła tam już polskość niemal doszczętnie, że nas tam już niema, a jeżeli jesteśmy, to w tak znikomej liczbie, że na szali narodowościowej nie ważymy niemal nic. Tak też rzeczywiście jest, co stwierdzić miałem sposobność osobiście, od lat czterdziestu przebiegając Śląsk polski wszerz i wzdłuż, gdym się na nim po raz pierwszy w życiu, w zaraniu moich dobiegających dziś do kresu lat, z niezapomnianym Karolem Miarką zetknął.
To przejście od polskości do niemieckości jest naturalnie stopniowe, w miarę przecież jak się na zachodnią stronę Odry przejedzie, uczuwa się za Raciborzem i Opolem przewagę już nad nami obcych. Ta przewaga po za Koźlem i Głogówkiem nie jest jeszcze tak wyraźna, silnym klinem wrzynamy się tam w niemieckość zaledwie jednak Odra, o której Górnoślązak pięknie śpiewa:
„Płynie Odra płynie po polskiej krainie
A dopóki płynie, nasz Śląsk nie zaginie“,
zaledwie, powtarzam, Odra rozstanie się z Opolem, kierując się ku Brzegowi, przez Niemców na Brieg przeinaczonemu, topniejemy niby śnieg w końcowych dniach zimy.
Ale na wschodniem wybrzeżu tej rzeki, jesteśmy wszechwładnymi panami. Zwłaszcza po wsiach, gdzie Niemiec jest nieledwie wszędzie gościem. Czuje się to wszędzie gdzie się stąpnie, a są okolice (np. Wielkie Strzelce), gdzie się czuje to silniej niż w niejednym z powiatów ziemi warszawskiej.
Powiedziałem wyżej, że mapa Śląska wygląda jak pochylona elipsa ze wschodu na zachód. Jakże na niej przedstawia się mapa polskości w tej dzielnicy? Jak mapa kraju, w który pchał się od wieków Niemiec z niehamowaną niczem gwałtownością, urywając mu co się tylko gdziekolwiek dało, i podmywając mu gdzie tylko było to łatwem do uskutecznienia, grunt. Parcie jego ku wschodowi jednakowo silne wszędzie, na północy i południu Śląska Górnego urwało nam najwięcej, najmniej w środku. Od Lublińca więc do Opola i od Pszczyny do Raciborza przedstawiamy kadłub zwarty i silny, o procentowym stosunku polskości od 80 przeszło do 50, ale na północy i południu kadłub ten się zwęża i choć o zabarwieniu silnie polskiem, polskość tę przecież tam i tu zamyka w ciaśniejszych granicach, podmyty silnie przez niemieckość i czeskość.
Na wielkiej zatem przestrzeni Śląska Górnego, w znacznej części na zachodniem Odry wybrzeżu, w wyłącznej na wschodniem, po wsiach Polakami są wszyscy i tylko miasta porozrzucane pomiędzy niemi tu i owdzie, mówią, że niemieckość podmyła tam silnie naszego potężnego potoku wybrzeże. Mówią tak i łudzą, i kto poza rogatki miast nie wyjeżdża, sądzi w naiwności swojego ducha że gości w kraju, który z polskością nie ma wspólnego nic, na ziemi tak germańskiej na wskroś jak nią dziś jest taka na przykład słowiańska w zaraniu naszych dziejów Brandenburgja. Kto się temu zadziwi, świadomy tego, że Prusak (jak Moskal Litwaków do b. Kongresówki by ją zażydzić) wpychał do tych miast, niby eter do balonu by go wydąć, urzędnicze i nieurzędnicze szumowiny, pragnąc tym sposobem oszukać i w błąd wprowadzić zaglądający od czasu do czasu na Śląsk Górny świat. Jak go oszukiwał, gdy szło o rdzenną Polskę Moskal, zabudowując miasta nasze swojemi cerkwiami, mającemi świadczyć obcym o tem, że cały kraj nasz moskiewskiemu Bogu bije wpatrzony w nich, w ikony świętych i prawosławnego popa, pokłony.
Jeżeli przyjrzymy się szczegółowo cyfrom ludności polskiej na obu częściach Śląska Górnego, większej pruskiej i mniejszej austryjackiej ujawni nam się dobitnie wielka tam nasza moc. Na przestrzeni 13.230 kilom. kwadr. Śląska pruskiego wśród 2.207.981 mieszkańców zamieszkuje nas zwartą przeważnie masą 1.258.138 to jest 57 proc., a na przestrzeni 2282 kil. kwadr. Śląska Cieszyńskiego o zaludnieniu ogólnem 361.015, jest nas Polaków 218.869 tj. 60 proc. Stosunek ten, o ile o Śląsk pruski chodzi, poprawi się jeszcze, jeśli wyłączymy z niego okręgi na zachodzie: Głupczyce[2], Niemodlin, Nissę[3] i Grotkowo[4], gdzie jest nas niestety dziś nie więcej już jak od 1 do 11 proc. i wtedy ujrzymy się tam w sile wielkiej 64 proc. (1.244.544 mieszkańców)[5]. Na obu więc częściach Śląska Górnego zarówno Niemcy jak i Czesi stanowią znaczną mniejszość, świadcząc tem dowodnie, że pozbawieni praw historycznych do tych dzielnic obu, na etnograficzne powoływać się w żaden sposób nie mogą.
Ta siła polskości na Śląsku, zwłaszcza też Pruskim, bo Cieszyński jest w porównaniu z nim, terytorjalnie ułamkiem jedynie, pod zaborem pruskim dorównywa bez mała sile najważniejszej jego dzielnicy naszej Wielkopolsce. Bezmała. Bo gdy ta kolebka Polski liczy nas 1.291.153, na Śląsku jest nas tylko o 133.015 mieszkańców mniej. Za to Prusy Królewskie (Polaków (602, 234) i Prusy Wschodnie (Polaków 267, 831) ustępują mu pod względem liczbowym narodowości naszej znakomicie. Że więc w chwili gdy w Paryżu i Wersalu, po rozgromieniu Prus, przy układaniu mapy na wschodzie Europy nie wzięto tego pod uwagę i poddając Śląsk polski plebiscytowi, podczas gdy całe zachodnie i północne strony Czech, doszczętnie dziś niemieckie oddano im bezwarunkowo, jest to niesprawiedliwością tak zdumiewającą, że zestawić z nią mało zaiste niesprawiedliwości, zbiorowych międzynarodowych uchwał się daje. Miejmy nadzieję jednak, że unicestwi ją już niedługo wola obsiadującego Śląsk polski ludu, i że wezwany do plebiscytu zgotuje on nam nad wybrzeżami Odry Górnej, sromem wstydu okrywający oblicza twórców układu pokojowego z Niemcami, triumf. Lud zmęczony, ale nie zamęczony przez swego kata i zaborcę, niczyją wolą tylko własną regulować musi i ureguluje przynależytość swoją państwową.