Z(Z starożytnych legend irlandzkich o bohaterach «Czerwonego Rodu»).
Od stron, gdzie słońce gaśnie, przyszedł człek
Do Emer, córki Forgail’a, i rzekł,
Włos rozgarnąwszy, który pot mu splótł:
«Pani! Aleel jestem, pasterz trzód;
Na mgławych skałach morskich sługa wasz
Wypełniał wiernie przykazaną straż;
Dziś wartowanie skończyło się dlań».
Emer, farbiąca właśnie lnianą tkań,
Z ręki, czerwonej od barwienia chust,
Upuści płótno z nagłym krzykiem ust.
Na to Aleel, pasterz trzód: «Któż zmógł
— Czy Śmierć-martwica czy też żywy Bóg —
Mężnych wojsk tyle? Któż wziął taki łup,
Jak Cuhoolin?»...
«Czemu drżysz od stóp
Do głów?» Aleel, pasterz trzód, na ziem
Upadł, na chustę, i wyjęknie: «Wiem,
Jest przy nim ktoś, śpiewniejszy, niźli ptak;
Księżyc, co światłem morski zlewa szlak,
Nie jest tak cudny; dla niej umilkł bój»...
«Kto ci to kazał mówić, wrogu mój?»
I wraz do służby powie: «Bij go, siecz!
Precz! rzemieńcami poza bramy! Precz!»
Kiedy ten krwawy wypełniono czyn,
Co tchu pobiegnie, gdzie Finmol, jej syn,
Na miękkiej, bujnej łące stado pasł,
I tak mu rzeknie: «Synu, nie jest czas,
Abyś bezczynnie strzegł owiec»...
A on:
«Długomci czekał ja na taki dzwon,
Lecz cóż się stało?»
«Chcę, by człowiek padł;
Tyś najsilniejszy jest na cały świat!»
— «Ojciec, wilk morski, ma najtwardszą dłoń,
Żadna się przed nim nie ostoi broń»...
— «Kuhulin słabszy, zestarzał się już».
— «Najpotężniejszy śród wysp i śród mórz».
— «Niejedną walkę on w swych leciech zniósł,
Męczy go hukiem swym wojenny wóz».
— «Pytam, gdzie drogi mojej będzie kres,..
Bóg niech poradzi, coć nie skąpił łez»...
— «Gdzie słońce gaśnie śród zachodnich wód,
Ciągłą tam ucztą wre Czerwony Ród;
Tam idź, na schronię wybierz lasu skraj,
A imię swoje tylko temu daj,
Kto je na ostrzu miecza zechce znieść,
Kto wziął z swej wyspy tęż przysięgi treść».
Pomiędzy borem, a gdzie morza szum,
Siadł Czerwonego Rodu głośny tłum,
Biesiadujący z nim Kuhulin siadł,
Przy nim na klęczkach dziewczę, młody kwiat,
Wpatrzone w głębię jego smutnych ócz,
Smutniejszych, niźli gwiezdnych niebios krucz —
Dziw dni dzisiejszych na powiekach legł.
Z harf na cześć woja hymn za hymnem ciekł,
Sam-ci Konkobar, królów walny król,
Złotemi struny chce mu wygnać ból.
Wtem rzekł Kuhulin: «Słyszę raz po raz,
Jak echem śpiewu brzmi ten ciemny las;
Widzę — haściami precz ucieka zwierz,
Którego młodzian wygnał z kniejnych leż
Świstem cięciwy... Co tchu idźcie w bór,
Kto on, chcę wiedzieć...»
«Tur to, młody tur;
Na ostrzu miecza otrzyma-li wieść
O jego rodzie ten, co równą treść
Przysięgi wyniósł, rzucając swą włość».
«Ja, Czerwonego Rodu dzisiaj gość
— Kuhulin —, świadom sam przysięgi tej!»
Po krótkiej walce śród cienistych kniej
Rzekł do młodzieńca: «Nie masz białych rąk,
Cobyć zamknęły szyję w słodki krąg?
Lub czy tęsknota znaczy ślad twych stóp,
Tęsknota śmierci, żeś stanął, gdzie grób,
Że na ten stary natknąłeś się miecz?»
— «Losy człowieka to już Boga rzecz».
— «Zda mi się prawie, jakbym czar twych lic
Miłował kiedyś w kobiecie... To nic!»
I znowu ogień zawrzał mu śród żył;
W tarczę tamtego długi miecz swój wrył
I wskróś go przeszył...
— «Mów, kto jesteś? Mów,
Zanim ostatnich pozbędziesz się tchów...»
— «Syn Kuhulina, Finmol».
— «Co za dzień!
Od tych bolesnych uwolnię cię tchnień!
Biada!...»
Gdy słońce chłonął morski wał,
Kuhulin z głową pochyloną stał...
Onąć lubaszkę śle Konkobar doń...
Słodko śpiewając, pieści jego skroń:
Próżne uściski, próżna słodycz warg!
Wówczas Konkobar z Druidami w targ:
«Kuhulin» — rzeknie — ten«ten zdradliwy mąż,
Trzy dni w spokoju skuli się, jak wąż,
Potem się zerwie, wyciągnie swój kord
I na nas wszystkich krwawy spełni mord.
W podstępnych zaklęć wprowadźcie go czar,
Niech idzie zwalczać wód szumiących war».
Pod żywodrzewem chór Druidów stał,
W ręku rózgami olchowemi chwiał.
W trzy dni Kuhulin szedł w miesięczną noc
Nad brzeg samotny spróbować swą moc.
Z falą dni cztery ciężki toczył bój,
Potem go fala w grób porwała swój.