[214]XCIII.
SmierćŚmierć muszki.
„Czego to mój mały łzy twarz twą zalały,
I marsik skroń ja sn ą wykrzywił?
Czyś w psotach był skorym, czyś zbłądził uporem,
Czy ci się braciszek sprzeciwił?”
„Oj nie to, oj nie to — łez moich podnietą,
Jam ciężko mój Tato zawinił:
Jam zrana dziś we śnie, okrutnie, boleśnie,
Do śmierci się muszki przyczynił.
Tak było Ojcuszku: śpię sobie na łóżku,
Tymczasem coś łechce mi ciało,
Trzask! chlasłem po skroni, i czuję jak w dłoni
Jakieś mi stworzonko zadrgało.
Spojrzałem — o Boże! czyliż to być może,
Wszak nigdy złym chłopcem nie byłem,
A przecież wpół śpiący, bezwiednie, niechcący
Niewinną muszeczkę zabiłem!
Więc płaczę mój Tato, gdyż Pan Bóg nie na to
Świat zbarwił darami swojemi,
By mógł kto bezkarnie zadawać męczarnie
Stworzeniom, co żyją na ziemi.”
„Ów ciężki twój smutek cnych zasad jest skutek,
Tyś dobroć mój synu okazał,
Lecz rozmarszcz swe czoło i spojrzyj wesoło,
Boś żadnym się błędem nie zmazał.
Jeżeli jest dziecko, co milczkiem, zdradziecko,
Lub nawet z bezmyślnéj pustoty
Zabija owady — złe jego zasady,
Gdyż ono zaparło się cnoty.
[215]
Tyś jednak bez woli, nie z brzydkiéj swawoli
Śmierć zadał biednemu stworzeniu:
Więc muszkę pożałuj, Ojcuszka ucałuj,
Boś czysty we własném sumieniu.”