[211]
XCII.
Dom i szkoła.
Ah, Mamo kochana! ah, drogi mój Tato!
Spotkałem się wczoraj w ogrodzie z Wacuszkiem:
Miał laskę, kapelusz, kołnierzyk z krawatą,
Przy bocznéj kieszeni zégarek z łańcuszkiem;
[212]
Ujrzawszy, że idę, natychmiast przystawa,
I z pyszną, dłoń dając, zapyta mnie miną:
„Eh! bon jour cher ami! ditez-moi comme çela va?
Czy zawsze w mundurku nad greckiem, łaciną?”
„Oj zawsze!” odpowiem westchnąwszy głęboko,
A patrząc na niego łzą zaszło mi oko.
„Fi! chodzić do szkoły — a na co? a po co?
Czyż w klassach nauki jedyny jest wątek?
Tam malcy dnie całe się w pracy kłopocą,
By za to otrzymać w nagrodę sześć piątek.
Ja w domu się kształcę, a Francuz mój stary,
Same mi do gustu nauki wybiéra,
I nigdy nie zgani, lecz chwali bez miary,
Źle robię — on zawsze powiada: „ça ira!”
Nie łaje za psoty, nie stroni przed farsą,
Wołając: „la gaité ne nuit pas mon garçon!
Ja w książkę téż spojrzę z ukosa zaledwie,
Bo co tam pisano przebiegnę wnet luzem,
Zasiadam za stołem z godzinkę, lub ze dwie,
A potém na spacer wychodzę z Francuzem.
I dobrych manierów nabiéram w ten sposób,
Poznając się z światem i jego modami,
A każda z znajomych powiada mi osób:
„Vous serez un jeune homme acompli, mon ami!”
Stanie się jak mówią, a z dobrą mą wolą,
Zobaczysz czym będę na świecie, cher Lolo.”
Tak mówił Wacuszek, a ja wraz pomyślę,
Czy grecki, łacina i inne mozoły,
Z losami młodzieńca związane są ściśle,
By wszystkie nauki brać tylko ze szkoły?
[213]
Ja„Ja w domu mój Ojcze pod twoim dozorem
Przy jakim Francuzie co język swój umie,
Mógłbym się ze świata obeznać polorem
A przytém w potrzebnym wykształcić rozumie,
Boć przyznaj Ojczulku, że nie jest przyjemnie
Gdy taki Wacuszek wyśmiewa się ze mnie.”
„Mój synu,” rzekł Ojciec, „dom dobry dla dziatek
W najpierwszym ich pojęć i wrażeń rozkwicie,
Lecz późniéj gdy one już wyszły z rąk Matek,
Potrzebną im szkoła — bo szkoła to życie.
Ona w nich wyrabia hart ducha wytrwały,
Naucza pokory, złe niszczy nałogi,
Skończenie jéj daje przywilej nie mały,
Gdy u stóp wędrowca tkwią ciernie i głogi;
Francyi zaś narzecze, jéj mody, zwyczaje,
Powleka nas blichtrem, lecz umu nie daje.
Wacława rodzina oddawna już w grobie,
Sierota wśród zgubnych przykładów wyrosły,
W kształceniu umysłu zostawion sam sobie,
Szedł gdzie go młodzieńcze popędy uniosły.
Nie znając czém zdrowe i jędrne zasady,
Brać przywykł prąd zachceń za życia osnowę,
Za światło nauki blask złudnéj ogłady,
Za wiedzy oznakę formułki światowe.
On może, wierzaj mi mój synu, być z wiekiem
Czczą lalką w salonie — lecz nigdy człowiekiem.”