[215]XCIV.
Krzaczek róży.
Lubiła kwiatki Karolcia bardzo.
Zawsze nosiła je z sobą,
Bo czyż są takie dzieci co gardzą
Cudną przyrody ozdobą?
I miała także różne doniczki
Na oknie swojéj komnaty,
A w nich hortensye, lilije, gwoździczki
I maki barwne w szkarłaty.
Lecz nadewszystkie kwiatki co miała,
Nad krasę skarbów swych całą,
Jedną szczególnie różę kochała,
Królowe kwiatów wspaniałą.
Była to róża śliczna i rzadka,
Stulistny wieniec ją składał:
Słowem takiego jak ona kwiatka
Nie każdy ogród posiadał.
Pewnego razu Karolcia mała
Stanęła we drzwiach wesoło,
Lecz gdy na lube kwiatki spojrzała,
Rozpacz zmroczyła jéj czoło;
Jak nie rozpaczać, powiedzcie sami,
Kiedy pieszczotka kochana,
Ów krzaczek róży wraz z kwiateczkami
Legła wpół, wiatrem złamana.
[216]
Zdradliwy wicher okno otworzył,
Wionął na piękną różyczkę,
Na ziemię słaby krzaczek położył,
Potrzaskał w cząstki doniczkę.
Płakała Linka, widział łzy Władek,
I mówił do swéj siostrzyczki:
„Czasami bywa taki wypadek
Że się zrastają różyczki.”
Ona tymczasem łezki wciąż roni,
Bo ciężki trapi ją smutek...
Przeszła godzina, on wrócił do niéj:
„Patrz, zobacz pracy méj skutek.
Skleiłem krzaczek, łodyga cała
Rośnie w doniczce z swym kwiatem.”
A choć dziewczynka wierzyć nie chciała,
Poszła na górę za bratem.
Patrzy, o dziwy — róża jéj rośnie
Z ponętną krasy ułudą,
Więc uśmiechnięta krzyknie radośnie:
„Braciszku drogi — to cudo!”
Ale zebrawszy myśli po trosze
Rzecze: „braciszku jedyny,
Tyś za swe skrzętnie zebrane grosze
Kupił różyczkę dla Liny.”
I na jéj licach rumieniec błogi
Zachwytem szczęścia promieni:
„Jakżeś ty dobry braciszku drogi,
Jak siostra serce twe ceni!”
A Ojciec powie: „błogosławieństwo
Nieba wśród progów téj chatki,
Gdzie się tak czule kocha rodzeństwo,
Gdzie się miłują tak dziatki!”