Święta róża
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Święta róża |
Pochodzenie | Poezye Studenta Tom I |
Wydawca | F. A. Brockhaus |
Data wyd. | 1863 |
Miejsce wyd. | Lipsk |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom I |
Indeks stron |
O piękna lilja, co swe śnieżne lica
Wśród chwastów cicho wychyla,
Lecz Chrześciańska piękniejsza dziewica
Cudniejsza co dzień, co chwila;
Ale z dniem każdym bardziej stęskniona
Wśród pogan za życiem ducha,
Chrześcianina, starca, natchniona,
Rad, coraz to chętniej słucha.
Ojciec, pan możny zamków i włości,
Pogańskim Bogom się kłania,
Córka w dziewiczej serca skrytości
Bogu żal duszy odsłania.
«Córko! — rzekł starzec, lirnik tajemny
Przybysz z daleka — ja ciebie
Chrzczę, dając róży miano! — wzajemny
Mistycznej róży duch w niebie!»
Wieczór w ogrodzie zamkowym kaskada,
Z łoskotem leci w doliny,
Ze skał na skały bryzga i spada —
Księżyc mknie w niebios głębiny.
Z zamku wybiegła króle[w]ska dziewica —
Czyż na kochanka spotkanie?
Oddech jej prędki, pobladłe lica —
Czyż gwiazd chce wielbić świtanie?
O nie! — tam w cieniu starzec w czarnej szacie,
Ów lirnik siwy się zbliża,
I w dłoń dziewczęcia w cichym majestacie
Składa drewniany znak krzyża —
I przy kaskadzie stanęła w miłości,
Książęcą córa jedyna,
On rzekł: «chrzczę ciebie — tą wodę w czystości
W imię ojca — ducha — syna —! »
I równa róży, i skromna przed światem
Pod strumień uchyla czoła,
Potem z dziewiczej dumy majestatem
« Jam chrzęści[j]anką! » zawoła —!
I poszedł lirnik w dalekie strony
Wieść o nim ginie — dziewica
Nawiedza chorych ubogie domy
Pod nieobecność rodzica.
Smutna w gwarliwym na zamku tłumie,
Smutniejsza w wielbiących roju,
Miana za dumną — o! biada dumnie!
Lecz ona — w tak skromnym stroju?
Co dzień po uczcie gdy cisza w sali,
Światła gaszą służebnice;
Wtedy — przemyka jak cień w oddali
Różą pomiędzy dziewice!
Ona chleb jada i wodę pije,
A biednym składa mięsiwo,
I jej obiadem pięć sierót żyje
Ich szczęściem — ona — szczęśliwą!
Pogasły światła — śpi zamek cały,
Róża z koszykiem żywności
Mignęła w cieniu, tam chłopczyk mały
I wdowa czeka w tęskności —
Róża jak anioł z zamku zstępuje
Biednych z radością obdziela —
O! dobroczynny tylko uczuje
Jak wzrok jej się rozaniela — !
Lecz raz zdradzoną przez służebnicę
Niosącą w koszu mięsiwo,
Ojciec schodzącą spotkał dziewicę,
I groźnie spytał lękliwą:
«Co niesiesz w koszu? odsłoń w tej chwili!
W mem łonie gniewu wrą burze — »
Zlęknione dziewczę nieśmiało kwili:
Ojcze — mój ojcze — to róże! —
«Nie wierz, szeptnęła Panu służebna
Tam łakocie dla ubogich — »
«Ona skłamała? — biada jej wiana!
Do więzień strącę ją srogich! — »
I wydarł koszyk ze drżącej dłoni
Na czole starca wrą burze,
Odsłania — dziewczę we łzach się płoni,
W koszyku — leżały — róże!
« Biada służebnej! wraz książę zawoła,
Córko! — o przebacz ojcowi,
Jej ścierwo dzisiaj, dziób mego sokoła
Rozniesie — przebacz starcowi! — »
«O nie mój ojcze! nie! to jam winna!
Na twoją starą skroń siwą!
To cud świętości, wiary co słynna
Ojcze! tu było mięsiwo —
Ja chrzęścianka! patrz! cudnej wiary
Ubogim niosłam tę strawę —
A ulęknionej ojcowskiej kary
Cud dały — nieba — łaskawe!»
Podumał starzec — uchylił głowy,
Córka ją łzami zrosiła,
Rzekła słów kilka — o! dzień godowy
Bo łzami — ojca ochrzciła.
A za nim zamek, kraj jego cały,
Wziął chrzest, wziął wsparcie ubogi.
Odtąd dni piękne w zamku świtały
I lirnik wrócił w te progi —
A kiedy róża w dziewiczej wiośnie
Z bladym rumieńcem konała,
Ogień natchnienia w oku jej rośnie
Czoło w aureoli miała. —