[11]ŚWIĘTO KUPAŁY
Słoneczny Jesse na znak pożegnania
zorzą nakryty do snu się już słania,
a księżyc jak pies prowadzi owczarski
owce na nieba szafirowe barki,
gdzie każda ciszą po niebiosach dzwoni,
skrzy się kamieniem upiętym na skroni.
To noc nadciąga upalna Kupały,
na mchy się słania w uścisku omdlałym...
Nad śpiącym grodem zawzięcie kołują
żagwie złociste błędnych ogni róją.
Noc była tarczy omszałej pokrywą,
gdzie Żywja partję z Marzanną rozgrywa.
[12]
Żywja zwycięzcą, bo dzisiaj Sobótka
to noc miłości i jak oddech krótka.
Ręce się plotą w płateczków ogniwa,
niknąc od ognisk jakby wiatr je zrywał.
Ogień się stawał wielkim słonecznikiem,
kielichem, ludzie jak płatki bezlikie.
Nad rojną Wisłą oparty na kuszach
tłum śledzi wianki, który z prądem rusza.
Chłopcy zaś wianków wypatrują branki,
wieńców z złocieni, zawilców, sasanki.
Czasem prąd wodny wianuszek rozrywa
i błysną jaskry jak iskry z krzesiwa.
Lśnią meteorem rzucane stokrocie,
najdalej płyną wianeczki paprocie,
podobne młynkom, gdy je woda niosła,
listne szypułki użyły za wiosła.
[13]
Młodzież myśliwsko czai się na wodzie,
każdy na wianek swej wybranej godzi,
gdy pierś gołębia i rumiane lico
słodkich rozkoszy dyszą obietnicą.
Gdy nimfy wieniec porywają na dno,
z ust zbladłych wtedy trwożne słowa padną...
Tłum dziewce prawi wyrocznie złowróżbne,
śmierć pono takiej znaczy się za drużbę,
Już księżyc gwiazdy na niebo wymiatał
i w konstelacjach rozstawiał na czatach,
a młódź toczyła nad ogniskiem koło
i pieśń zwierzała gajom i wądołom.