Świat kobiety/VI
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Świat kobiety |
Rozdział | Nauczanie jest pracą kobiecą |
Wydawca | Księgarnia Teodora Paprockiego |
Data wyd. | 1890 |
Druk | Emil Skiwski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Waleria Marrené Teresa Prażmowska |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Jeśli cenimy należycie ludzi, przyczyniających się do dobra kraju, powinniśmy na pierwszém miejscu postawić tych, co nauczają dzieci, którzy pracą swą kształtują potomność i od których zasad w wielkiéj mierze dobro powszechne zależy.
Jeden ze znanych profesorów zapytał raz córkę bogatego piwowara, który miał całą armię robotników, czy zrobiła co kiedykolwiek dla rąk ojcowskich. Odparła po namyśle, iż nie uczyniła tego nigdy, ale własne wyciera zwykle co wieczór, udając się na spoczynek, mięszaniną z gliceryny i słodu. Tego rodzaju kobiety zaniedbują swoje obowiązki, — ile razy bowiem leży w ich możności nauczać i oświecać, czynić to powinny. Jest to ich wydział społeczny, one zapomocą swego współczucia, taktu, cierpliwości, mogą osiągnąć w tym względzie stokroć lepsze rezultaty, niż mężczyźni.
Kobieta, która ciężko pracowała nad nauczaniem i uobyczajeniem mieszkańców rozległéj wioski, w ten sposób odzywa się do innych niewiast, przedstawiając, jak ważne skutki działalność ich miéć może: „Jeśli — mówi — otworzycie szkoły dla chłopców, możecie uzyskać od nich stokroć więcéj, niż mężczyzna. Z powodu waszéj płci możecie być dla nich rodzajem sumienia. Możecie wpłynąć na nich, ażeby nigdy nie mówili, ani czynili rzeczy, o których wiedzą, żebyście ich zganiły. Zapomocą miłości i szacunku, jaki dla was miéć będą, możecie ich zmusić do szacunku dla innych przez miłość dla was.“
Każda kobieta, która to przeczyta, powinna zapytać saméj siebie, czy kiedykolwiek poświęciła część swego czasu na uczenie czytania biednych dzieci lub téż szycia biednych dziewczynek. Dzieci te rzadko są inteligentne, przyjemne, uobyczajone, czasem nawet bywają brudne, obdarte, wstrętne, ale oddziaływać na nie jest właśnie obowiązkiem tych, co są do tego powołane samą płcią swoją. Obowiązkiem kobiet wykształconych, które nie potrzebują na chleb zarabiać, jest zwiedzanie szkółek i ochron, nauczanie w szkołach wieczornych i niedzielnych. W swoim „Liście do dziewcząt“ Ruskin daje im następujące mądre i bogobojne nauki: „Tak, jak wszystko, co posiadacie, jest Boskie, tak Boskiém powinno być także wszystko, czém jesteście; powinnyście więc pracować skromnie i spokojnie, myśląc zawsze o tém, że Bóg wysłał was, abyście swoje zadanie spełniły. W każdéj zaś wolnéj chwili pamiętajcie o tém, co wam daléj czynić wypada. Ani się niecierpliwcie, ani opuszczajcie. Nie noście białych krzyżów, szat czarnych, szczególnych odznaczeń. Nikt nie ma prawa nosić podobnego munduru, jak gdyby więcéj był obowiązany, niż każdy inny, służyć Bogu, ale starajcie się o to, ażebyście w każdym dniu życia zrobiły wszystko dobre, będące w waszéj mocy. Powtarzam: zrobiły, nie zaś mówiły. Pomagajcie waszym koleżankom, ale nie prawcie im o waszych religijnych uczuciach; służcie ubogim — bez kazań, które młodym nie przystoją. W wielu razach są oni lepszymi chrześcianami od was, choć sami o tém nie wiedzą; a jeśli już kto ma występować z kazaniem, niechże oni to uczynią. Starajcie się o przyjaźń ubogich, jeśli tylko są zacni, — jakbyście się starali o przyjaźń ludzi zacnych, gdy są bogaci. Współczujcie z nimi, pracujcie z nimi, a jeśli nie jesteście pewne, że sprawiacie im przyjemność swą obecnością, to trzymajcie się zresztą zdaleka. Co do materyalnéj pomocy, tę zostawcie starszym i mędrszym od siebie, i, jak ateńskie dziewice w uroczystości swéj bogini, bądźcie zadowolone zaszczytem niesienia koszyka. Jakże nauczającém jest życie dziewczęcia czy kobiety, która te zasady w czyn wprowadza!”
Niektórzy znajdują, iż doświadczone kobiety z większym pożytkiem niż młode dziewczęta zajmować się mogą zwiedzaniem szkółek, ale nikt nie zaprzeczy, że w szkółkach niedzielnych te ostatnie mogą najlepiéj zużytkować swą zdolność nauczycielską. Żywe, miłe, uprzejme dziewczęta prędzéj mogą wpływać na dzieci, niż poważniejsze osoby; ich bujna wyobraźnia łatwiej dobierze malowniczych wyrażeń dla biblijnych legend, które wrażą je w pamięć dziatwy; ich świeżość umysłu przemoże nudę i obojętność, rozjaśni ociężałe inteligencje i dokaże tego, czegoby nieraz nie potrafił kto inny. Starsi chłopcy przez samo zbliżenie do nauczycielki płci żeńskiéj nabierają delikatności, wpływa na nich jéj głos, jéj obejście, a to odbije się w ich późniejszém życiu, uszlachetni ich ognisko, uszlachetni obyczaje w ten sposób, że staną się łagodniejszymi dla sióstr, żon i córek. Gdy się raz przyzwyczają ulegać łagodnéj przemocy, wstydzić się będą grubiańskich wyrazów i czynów w obecności nauczycielki. Jeśli nasze dziewczęta potrzebują pracy, któraby spożytkowała wszystkie szlachetne przymioty umysłu i serca,
niech się przygotowują do tego zawodu.
Tak samo, jak obowiązkiem kobiety jest być panią domu i żoną w pierwotném tych słów znaczeniu, to jest myśléć o pożywieniu i odzieniu domowników, tak jest również jéj obowiązkiem kierować i nauczać dzieci i dorosłych, o ile to jest możliwe. Najpożyteczniejszą może być ona jako nauczycielka. Jeśli ta, co kołysze dziecię, rządzi światem, o ileż więcéj czynić to może ta, co kieruje pierwszemi latami wzrastających pokoleń. Rabini żydowscy mieli tak głębokie poczucie ważności nauczania, iż opowiadali, jako raz najwyżsi kapłani i faryzeusze daremnie modlili się o deszcz w czasie posuchy; wreszcie powstał człowiek pokorny i biednie ubrany, i zaledwie modlić się zaczął, niebo pokryło się ciemnemi chmurami i deszcz upadł. „Kto jesteś — zapytali, — ty, któremu Bóg odpowiedział w ten sposób?” —„Jestem nauczycielem małych dzieci.”
Do niedawna nauczycielstwo było jedynym zawodem, dostępnym dla wykształconych dziewcząt. Dziś nawet, gdy tyle innych otwarło się przed niemi, do niego zwracają się najchętniéj i może najwięcéj mają w niém powodzenia.
„Uczyć — mówiła młoda, entuzyastyczna nauczycielka — jest to dla mnie największa misya. Zasiewać w młode umysły ziarna przyszłéj wiedzy, pielęgnować je, gdy wzrastają i rozwijają się, to szczęście, z żadném inném niedające się porównać. Praca moja nigdy mnie nie męczy, o niéj tylko myślę...” — „Bardzo mnie to martwi — odparł młody człowiek, do którego zwracała te słowa, — że pani tak jest przywiązana do swego zawodu. Miałem nadzieję, iż kiedyś będę mógł... właściwie dziś nawet z tém przyszedłem... nie śmiem jednak mówić wobec tak wyraźnego powołania...” — Dokończ pan — wyrzekła miękko młoda dziewczyna, — jestem może trochę zbyt zapalona? Lękać się trzeba, by wiele panien mniéj było w istocie przywiązanych do swego powołania, niż to mówią, a nawet niż to sobie wyobrażają. Jeśli nauczycielstwo jest tylko sposobem zarobku, naturalnie, wkrótce nużą się swą robotą i mają gorzkie poczucie zawodu. Każda panna myśli, że nauczać potrafi, — przecież jest to... wielka omyłka. Miéć wiedzę, a umieć jéj udzielać — są to dwie rzeczy zupełnie odrębne. Wykształcić dziecię, rozwinąć możliwie najwyżéj jego zdolność — jest to zadanie, które może być tylko udziałem specyalnie obdarzonéj jednostki. Żaden zapas wiadomości nie zdoła zastąpić w nauczycielu braku powagi, sprawiedliwości, cierpliwości oraz zajmującego wykładu. Potrzeba mu tyle przynajmniéj wyobraźni, ażeby zrozumieć trudność, jakiéj uczeń doświadcza, oraz jéj powody. Niedość powtórzyć dane już tłumaczenia, trzeba rozświetlić przedmiot z punktu widzenia dziecka i postawić się na tym punkcie; tu więc trzeba wielkiéj pomysłowości, ażeby się do niego zastosować. Jeżeli kto, ucząc dziecko, niecierpliwi się jego brakiem pojętności, niech spróbuje, jeśli tego nigdy wprzódy nie robił, pisać lewą ręką i niech pamięta, że umysł dziecka podobnym jest do niewyrobionéj ręki.
Czyż potrzeba przypominać, jak wiele nauczyciel powinien miéć wrodzonéj sympatyi do wieku dziecięciego, ażeby go rozumiéć? Są jednak tacy, co zdają się zupełnie niezdolni powrócić myślą do własnéj młodości, robią oni na uczniach wrażenie, że urodzili się już dorosłymi. Dziecię odczuwa, gdy nie jest rozumiane, lub źle rozumiane, i nie ma odwagi wyznać dręczących je trudności. Kto nie bada ludzkiéj natury, nie może być dobrym nauczycielem. Zasada, przyjęta przez kapelanów przy więzieniach wojskowych, może być również przystosowaną do dzieci. „Należy zapomocą wszelkich możliwych środkow, a szczególniéj wzbudzeniem zaufania, poznać charakter i usposobienie więźniów.” Dawni Jezuici, którzy byli mistrzami w sztuce wychowawczéj, zwykli byli spisywać potajemnie uwagi nad każdym uczniem — a następne pokolenie, przeglądając te spisy, mogło dopiero ocenić ich prawdziwość, stwierdzoną późniejszém życiem.
Inny jeszcze zwyczaj panował u Jezuitów, — podajemy go dla tych, którzy sądzą, iż nauczanie małych dzieci nie wymaga wielkiéj zdolności i wiedzy. Najlepsi nauczyciele w ich szkołach przeznaczani byli do niższych klas. Kiedy bowiem z dobrą wolą, pamięcią i rozumem każdy może posiąść potrzebną wiedzę do wyższego wykładu, niektórzy tylko mają odpowiednie przymioty, ażeby właściwie postępować z dziećmi, rozwijać ich umysł i kształcić charakter. Wychowywanie i nauczanie dzieci stanowi najwyższy stopień nauczycielstwa — bo im gorszy materyał, tém trudniejsza nad nim praca.
Żywość wykładu jest tu niezbędnym warunkiem powodzenia. Nauczycielka, skarżąc się na nieuwagę uczniów, powinna zadać saméj sobie pytanie: Czy rzeczywiście była zajmującą? Nauczycielka nie powinna być nigdy martwym znakiem zapytania. Powinna raczéj pobudzać umysł, nasuwać odpowiedzi, nie zaś je błąkać. Powinna rozumiéć, kiedy uczniowie ich potrzebują, i nie zadawać bezpotrzebnych. Najlepiej jest, gdy pytania czynią same dzieci. Dobra nauczycielka o ile możności najmniéj daje im gotowych myśli — pobudza je do myślenia, bo wie, iż przysłowie: „co łatwo przychodzi, łatwo odchodzi“ stosuje się równie do wiedzy, jak do majątku. Wypływa ztąd, że nauczycielka potrzebuje ciągle uczyć się i kształcić, ażeby jéj umysł nie zmartwiał, a tém samem nie utracił zdolności do budzenia życia. Ten, kto chce dobrze wykładać, nigdy nie jest zadowolony z posiadanéj wiedzy, ale ciągle pracuje umysłowo i zasila swą inteligencyę w godzinach odpoczynku.
W nagrodę przekona się każdy, jak wiele sam korzysta w ten sposób. Łacińskie przysłowie mówi: „Kto chce być mądrym — niech czyta, jeszcze mędrszym — niech się uczy, najmędrszym — niech naucza.” Moralne korzyści nie będą mniejszemi od naukowych.
Nad kapryśnemi dziećmi ster utrzymać zdoła,
W ich radości dla siebie szczęście czerpać będzie.
Słodycz, miłość, nadzieję weźmie za narzędzie,
Lecz wprzód niechaj w jéj sercu zakwitnie ich szkoła.
Bo jako stary Atlas, co dźwigał na grzbiecie
Świata ciężar ogromny: niebo, gwiazdy, ziemię —
Tak ona dźwigać musi na podobnym świecie —
Słodyczą i miłością — wychowania brzemię.
Jeśli się nad niém dobrze zastanowimy, dojdziemy do przekonania, iż powołanie nauczycielskie jest jedném z najwyższych i najświętszych, a tém samém musimy oburzać się na sposób, w jaki ogół obchodzi się z guwernantkami. Mówiąc o wychowaniu dziewcząt, Ruskin odzywa się w te słowa: „Cóż dziewczątko ma sądzić o ważności swego postępowania i swéj umysłowéj strony, skoro powierzacie jéj wykształcenie osobie, z którą matki pozwalają służbie obchodzić się z mniejszem uszanowaniem niż z szafarką, — jakby umysł dziecka był rzeczą mniéj ważną, niż konserwy i korzenie, — osobie, którą same jakby z łaski przypuszczają do swego towarzystwa?”
Nauczanie jest jedną z form najwyższego powołania kobiet na świecie, a tém powołaniem jest: wywierać wpływ dobroczynny. Nie należy ani na chwilę zapominać o téj potędze, złożonej w rękach niewieścich, ale, przeciwnie, utrzymywać i cenić ten dar Boski w taki sposób, ażeby kiedyś usłyszeć błogosławione wyrazy: „Dobrze odrobiłaś swe zadanie, wierna służebnico.”