<<< Dane tekstu >>>
Autor Edward John Hardy
Tytuł Świat kobiety
Rozdział Zabawy kobiece.
Wydawca Księgarnia Teodora Paprockiego
Data wyd. 1890
Druk Emil Skiwski
Miejsce wyd. Warszawa
Tłumacz Waleria Marrené
Teresa Prażmowska
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron
ROZDZIAŁ XXVIII.
Zabawy kobiece.

Baw się, Doro, igraj lekko, żwawo,
W gronie dziewcząt skocznym pląsaj tanem;
Obojętną to dla ciebie sprawą,
Czynisz-li to wieczorem lub ranem.
Wśród powietrznych gdy krąży igraszek,
Któż nie wiedzie wzrokiem za jaskółką?
Kto przeszkadza, gdy podniesie ptaszek
Śpiew, co wątłe rozpiera gardziółko?

Spójrzmy na tę młodą Angielkę, wychodzącą w towarzystwie kilku młodych ludzi i panien, równie jak ona skromnie ubranych, ażeby w jakim odległym ogrodzie zabawić się w lawn tennis. Znać na niéj zdrowie. Powiedzieć angielskiéj pannie, iż je tak mało jak ptaszek, nic byłoby wcale komplimentem, ale przymówką.

Max O’Rell w „John Bull i jego wyspa.”

KKassyan opowiada, iż gdy raz ś-ty Jan Ewangelista bawił się z oswojoną kuropatwą, myśliwy zapytał, jakim sposobem człowiek taki jak on może trwonić czas w taki sposób. Ś-ty Jan na to odpowiedział: „Dlaczego nie masz zawsze naciągniętego łuku?” „Bałbym się — odparł myśliwy, — ażeby nie utracił sprężystości i przez to nie stał się bezużytecznym.” „Nie dziw-że się więc — wyrzekł apostoł, — że i ja czasem pozwalam sobie na trochę zabawy, ażeby tém lepiéj potém rozmyślać o rzeczach Boskich.” Nikt rozsądny dziwić się nie będzie, jeśli najmniéj powierzchowna kobieta używa rozrywki. Musimy więc poświęcić słów parę rozrywkom, inaczéj czytelnik poprzednich rozdziałów, które mówią jedynie o zajęciach i obowiązkach kobiet, zamknąćby gotów książkę ze słowami: „Sama praca, żadnéj przyjemności, to zawiele.”
Rozrywka jest tém dla kobiety, czém słońce dla kwiatu, w miarę użyta odświeża i wzmacnia, zbyteczna nudzi i szkodzi. Cała religia, mówi stare kazanie, zamyka się w tém: „Służ Bogu i bądź wesołym.” Ale wesołym być niepodobna, jeśli łuk jest w ciągłém napięciu. Wspomnienia życia pełne są próżnych żalów. Mało kto używał jak był powinien darów losu i piękności świata, na którym żyjemy. Nie umieliśmy cenić i nie cenimy należycie skarbów zdrowia, siły, czasu. Obowiązkiem naszym jest przecież być o tyle szczęśliwymi, o ile to możliwe. Chociaż niektórzy ucząc nas, jak powinniśmy zapominać o sobie, nie dodają, iż powinniśmy także używać tego, co nam dane. Są kobiety, które zawsze w słońcu upatrują czarną plamę, jest to ich własny cień, padający na wszystko; nie należy jednak zarówno wynajdywać sobie krzyżów, jak usuwać się od tych, które nam są zesłane.
Znamy panny, które nie grają, nie śpiewają, nie lubią muzyki, nie czytają, nie jeżdżą konno, nie uczestniczą w żadnéj zabawie i niczém się nie zajmują. Szczęściem, coraz mniéj jest im podobnych, to pewne jednak, że niektóre kobiety bawią się daleko łatwiéj niż inne, a są to te zwykle, co mają czynne ręce i spokojne serce. Próżniaczki zaś, których jedynym celem życia jest zabawa, śmieją się z trudnością, znudzone są sobą i wszystkiém, co je otacza. Możnaby o nicb powiedziéć, iż nie wiedzą, czego chcą, i nie będą zadowolone, aż to otrzymają. Rozrywka jest każdemu potrzebna, ale życie w zabawie ciągłéj męczy zarowno ciało, jak umysł. „Nie dziw — mówił Carlyle, — iż biedne światowe kobiety chwytają się morfiny lub skandalu. Dziw raczéj, że te królowe świata, uderzone którego ranka okropnością swego bytu, nie skończą odrazu za ogólném przyzwoleniem i nie ukażą sędziom śledczym całego wyższego świata powieszonego na podwiązkach i w ten tani i powszedni sposób nie uwolnią się od swego wiekuistego nieprzyjaciela — nudy.” Nuda, „to okropne ziewanie, którego sen rozproszyć nie może,” jest naturalném następstwem życia, poświęconego saméj zabawie; jest ono równie nieznośne, jak to, co jest wszelkiéj rozrywki pozbawione. Dla szczęścia potrzeba umiarkowania, pewnéj dozy pracy i rozrywki. Bez pracy nie może smakować rozrywka, gdyż sama etymologia słowa wskazuje, iż powinna ona po zmęczeniu następować.
Przyjemności pozadomowe były przez czas długi zmonopolizowane przez mężczyzn, kobiety jednak uczyniły bardzo mądrze, biorąc w nich udział, — one bowiem także potrzebują dobrego snu i apetytu, nerwy ich wzmacniają się od ruchu na świeżém powietrzu. Niektóre panny nawet wpadają pod tym względem w inną ostateczność i są zanadto ruchliwe. Kiedy lawn tennis wszedł w modę, lekarze przerazili się, gdyż panie, stanowiące najzyskowniejszą ich klientelę, stały się nagle tak zdrowe, iż przestały potrzebować doktora. Użytek jednak sprowadził nadużycie i z tego nadużycia znów wyrodziły się choroby, które zniweczyły obawy lekarzy. Zbyteczném byłoby wyliczać wszystkie rozrywki pozadomowe, zbawienne, byle tylko używane w miarę. Przechadzki są najkorzystniejsze w towarzystwie, nie trzeba bowiem, by przy nich umysł pracował zbytecznie. Nie trzeba jednak chodzić zbyt wiele. Wiosłowanie i gimnastyka, zwłaszcza pod kierunkiem dobrego nauczyciela, dają zręczność i zdrowie. Polowanie i konna jazda są to rzeczy kosztowne, ale jazda na trycyklu jest zalecana przez lekarskie powagi. Niektóre kobiety wzięły się do strzelania, na cóż jednak zabijać biedne ptaszki, kiedy mogą jedném spojrzeniem zabijać panów stworzenia? Krokiet jest równie jak lawn tennis dla kobiet właściwy, jest-to bardzo urozmaicona gra, ćwicząca oko i rękę.
Z zabaw, odbywających się w domach, najbardziéj zdrowe są tańce i gra w bilard, chociaż mogą się w nich ukrywać pokusy, których każda mądra panna strzedz się powinna. Byłoby rzeczą pożądaną, by zabawy taneczne zaczynały się i kończyły wcześniéj, niepodobna bowiem tańczyć całą noc i miéć nazajutrz umysł świeży, zabawa zaś nie powinna nas czynić niezdolnymi do pracy. Lady Bellairs pisze: „Słyszałam raz, jak radzono młodemu człowiekowi, ażeby, gdy zechce się żenić, zamówił się do domu upodobanéj panny nazajutrz po balu. Jeśli ta ukaże się przy śniadaniu świeża, rzeźwa, uśmiechnięta, zdolna zająć się przygotowaniem posiłku, może być pewny, iż posiada dwa najważniejsze na żonę przymioty: dobre zdrowie i miłe usposobienie. Ale jeżeli na śniadanie nie przyjdzie wcale, lub się na nie spóźni, jeśli będzie źle wyglądała i jadła jakby na żart, lepiéj on zrobi, jeśli gdzieindziéj szukać będzie żony.” Niech więc panny o tém pamiętają i niech się zapytają same siebie po balu, czy wyglądają tak świeżo, jak powinny. Jeśli nie, z pewnością pozostały na balu zbyt długo, zawiele jadły lub tańczyły, słowem popełniły jakieś nadużycie, skoro to, co miało być zdrową rozrywką, przyniosło im uszczerbek.
W imieniu ludzkości protestujemy przeciw temu, by każda panna pewną liczbę godzin grała na fortepianie, bez względu na to, czy muzyka stanowi dla niéj rozrywkę. Mozart mówił, iż potrzeba trzech rzeczy, ażeby grać dobrze, i mówiąc to, pokazywał na głowę, serce i końce palców, dając do zrozumienia, iż rozum, serce i technika składają się na wytworzenie wirtuoza. Skoro młodéj osobie brakuje którego z tych warunków, na cóż ma się męczyć nad fortepianem, — granie będzie dla niéj zawsze rzeczą trudną, a słuchacze gotowi pragnąć, by to było niepodobieństwem.
„Fortepian — pisał Heine — jest narzędziom tortur, przez które dzisiejszy wykwintny świat dręczony jest za swe udawania. Czemuż jednak niewinni także cierpiéć muszą? Niestety, sąsiadki moje przeze drzwi, dwie młode córki Albionu, w téj chwili grają świetne wprawy na dwie lewe ręce.
„Te ostre, twarde tony bez naturalnego spadku, te niemiłosiernie gwałtowne hałasy, to arcy-prozaiczne stukanie, ta mania fortepianowa, zabijają wszelką myśl, wszelkie uczucie, ogłupiają, znieczulają, wprawiają w idyotyzm. Szybkość rąk przesuwających się po klawiaturze i procesya wirtuozów fortepianowych charakteryzuje nasz wiek i świadczy o tryumfie ostatecznym mechaniki nad duszą. Technika, automatyczna dokładność, wcielenie się w drewniany mechanizm, uderzający o struny, są teraz wywyższone i wielbione, jakby najwyższe zdolności człowieka.”
„Nie — mówił człowiek o smutnych oczach, — nigdy nie proszę młodéj kobiety, by co zagrała. Uczyniłem to raz na moje nieszczęście.” „ I cóż nastąpiło?” — spytało pół tuzina ciekawych. „Zagrała — odparł człowiek o smutnych oczach — i dała mi niezapomnianą naukę.”
Wiele tak zwanych zabaw są tak źle użyte, iż zmijają się ze swém przeznaczeniem. Naprzykład najzwyczajniejszą przyjemnością przeciętnych ludzi jest rozmowa, a przecież jakże płaską, zużytą, niepożyteczną, pozbawioną soli dowcipu jest rozmowa wielu z nas. Raz, gdy głuchy biskup Thirlwall przechadzał się ze swoim przyjacielem, ten ostatni wyrzekł: „Jest mokro.” „Hę?” — zapytał biskup. „Jest mokro.” „Hę?” — powtórzył biskup. Dopiero po kilku razach zrozumiał, o co chodziło. „Szczególna rzecz — wyrzekł wówczas, — jak się mało traci na głuchocie.” Wielkiém błogosławieństwem dla otaczających i przyjaciół jest kobieta, która oddaje im towarzyskie usługi i lekkim czyni ciężar życia, gdy zadaje sobie pracy kierować rozmowę ku rzeczom zajmującym, stara się ją ożywić i uczynić przyjemną.
Pewna kobieta zamykała na jakiś czas swój dom w lecie, a potém, zapomocą lekkiego roztworu jodyny, przyciemniała płeć sobie i dzieciom, ażeby uwierzono, iż była w kąpielach morskich. Zapewne było jéj daleko lepiéj w domu, niż gdyby używała przyjemności podróży w głupi, pośpieszny i niewygodny sposób, w jaki się to dziś praktykuje. Podróże za granicę są jedne z najlepszych i najprzyjemniejszych rozrywek, ale wówczas tylko, gdy są dokonane z planem i rozumną metodą.
Gdy potrzeba nam rozrywki, należy unikać tego wszystkiego, do czego nie uczuwamy chęci. Ktoś wyjechał z domu z zamiarem zwiedzenia Francyi; dojechawszy do Dovru, odmienił plan i, siedząc na skałach nadbrzeżnych, przyglądał się jéj przez kanał. „Cóż — pytali go za powrotem przyjaciele, — jak znalazłeś Francuzów?” „Tak, jak sądziłem — odparł, — tylko wydawali mi się oddaleni.” Uważał on, iż nie należy gwałtu zadawać swoim chęciom, skoro postanowił użyć wypoczynku. Czuł, iż potrzeba mu tylko spokoju i zmiany miejsca; znalazłszy jedno i drugie, zaniechał oglądania rzeczy, jakie zamierzał oglądać, bo mu się tego odechciało.
Każdy wie, iż potrzebuje święta i odpoczynku, ale są mężowie, którzy w żonach téj potrzeby nie uwzględniają. Może jednak jest im ona jeszcze niezbędniejszą, skoro stary Tusser mówi:

Wypoczynek mężowi da lato lub zima;
Zajęciom gospodyni końca nigdy niéma!

Wyjmujemy fakt następujący z London Medical Record: „Pani M., mająca lat czterdzieści cztery, matka ośmiorga dzieci, cierpi na ostrą manię. Mąż, zapytany, czy nie może wskazać domyślnéj przyczyny choroby, odparł z żywością, iż nie dostrzega żadnego racyonalnego jéj powodu. „Żona całe życie siedziała w domu, była zawsze zajęta dziećmi, nigdy nie wychodziła, nawet w niedzielę do kościoła, nigdy nie zabawiała się z sąsiadkami, nigdy z nikim nie gawędziła, była najlepszą żoną i matką, pilnującą jedynie domu.” Naczelny lekarz domu waryatów, który ten fakt opisuje, dodaje: „Ten mąż nie mógł lepiéj określić powodu choroby żony, choćby był chciał to uczynić.”
Prawda, że dla matki i żony trudno jest znaléźć czas wolny. Im lepszą jest matką i żoną, tém większa będzie trudność. Sądzi ona, iż nikt nie potrafi tak dobrze zająć się domem, i ma słuszność. Jest pewna, że nikt nie potrafi zastąpić jéj przy dzieciach, i znowu ma słuszność. A jednak potrzebuje odetchnienia i po tygodniowym wypoczynku będzie jeszcze lepszą gospodynią, jeszcze lepszą matką. Dom zaś oceni lepiéj pożytek jéj rządów po tygodniowéj abdykacyi, wzmoże się cześć dzieci, gdy zrozumieją dobrze, czém matka jest dla nich. Jeśli czasem bywa rozdrażnioną — to skutek zmęczenia, jeśli jest smutną i znękaną — to ze zbytku pracy. Niech więc dom swój opuści, niech jedzie tam, gdzie będzie mogła spać spokojnie, nie nasłuchując jedném uchem, czy dzieci przez sen nie kaszlą, — gdzieby siadła do obiadu, nie wiedząc, co podadzą, — gdzie noce jéj będą bez troski, a dnie bez trudów, — gdzie niezgrabstwa służących nie będą jéj irytować, — gdzie nawet słyszéć będzie mogła brzęk tłuczonych naczyń bez przykrości. Taki odpoczynek zdejmie z jéj źrenic znużenie i przywróci im blask pierwotny; przypomni sobie niedbały śmiech młodości, odzyska elastyczność ruchów i żywe rumieńce. Zdolność powrotu do równowagi jest u kobiet prawdziwie zdumiewającą, szkoda tylko, że tak mało mają sposobności, by ją okazywać.
Jedną z najlepszych rozrywek w podobnych razach jest byle jaki koń, na którym można porzucić codzienne szlaki; niechby był najtańszy i najlichszy, wyda się zachwycającym. To tak samo, jak nasza znajomość botaniki, chemii, geologii lub innych nauk przyrodniczych; może ona być bardzo mała, a jednak nadaje niezmierny urok przechadzkom. Jerzy Henryk Lewes, dobrze znany autor i uczony, badał raz przydrożną sadzawkę. Gąsior szklany stał przy nim i w niego składał swoje zdobycze. Chłop irlandzki, wiedząc to, przyszedł go spytać z ironicznym uśmiechem, czy łowi łososie. „Tak jest” — odparł pan Lewes. Ale chłop nie odchodził, i gdy w siatkę uczonego złapała się jakaś muszla, ciekawość jego wzrosła. Przyglądał się żyjątkom, zawartym w gąsiorze i zadawał względem nich pytania, na które odpowiadano mu cierpliwie. „Oh! — rzekł wówczas — jakaż to piękna rzecz umiéć nazwać wszystkie Boskie twory!” Piękna to istotnie wiedza dla matki, odbywającéj z dziećmi przechadzki; wzbudzi ona wielkie poszanowanie w synach, jeśli potrafi odpowiedziéć na ich ciekawe pytania o skorupiaki, jakie znajdywać będą nad morzem. Matka Kanta miała zwyczaj w czasie przechadzek z synem, gdy ten był jeszcze dzieckiem, zwracać jego uwagę na każde piękno w naturze, mówiąc mu o cudnych dziełach Boga, a czyniła to w tak ujmujący sposób, iż przechadzki te były największém szczęściem chłopca, który je zawsze wspominał.
Któregoś dnia przechadzałem się z moim sześcioletnim synkiem nad morzem. Pokazywał mi muszle, morskie zioła i zadawał względem nich mnóstwo pytań, na które nie umiałem odpowiedziéć; wówczas spoglądał na mnie z cichém zdziwieniem, aż wreszcie wyrzekł: „Nigdy w mém życiu nie widziałem tak nieświadomego człowieka.” Nietylko wówczas, ale i w wielu innych razach żałowałem, iż nie nauczyłem się rozpoznawać przedmiotów natury. Gdybyśmy się niemi więcéj zajmowali, tyle przynajmniéj, ile potrzeba, by je rozróżniać i nazywać, byłoby między nami więcéj spokoju i żywości umysłu, czerpalibyśmy więcej przyjemności z otaczającego świata. Nie należy jednak przywiązywać zbytniéj wagi do tak zwanych rozrywek umysłowych, gdyż jest wiele kobiet, które do nich nie mają żadnéj ochoty. Rozrywka zasadza się na tém, ażeby zmienić kierunek myśli i w taki lub w inny sposób odwracać ją od zwykłych zatrudnień. Ta zmiana jest równie niezbędną w ekonomii naszych władz, jak sen, który znów wygładza w umyśle bruzdy, zrządzone troską, za jéj pomocą zachowujemy ich całą potęgę.
Sydney Smith zapytał raz młodéj osoby, czy zastanowiła się kiedy nad tém, w jaki sposób spędza życie? „Jeśli pani żyć będzie, jak to mam nadzieję, lat siedemdziesiąt dwa, oto jak ten czas będzie podzielony: Godzina dziennie, znaczy lat trzy. Przypadnie zatém dwadzieścia siedem lat na sen, dziewięć lat na ubieranie się, dziewięć lat spędzonych przy stole, sześć lat na zabawie z dziećmi, dziewięć lat na przechadzki, rysunek, wizyty, sześć lat na sklepy i zakupy, wreszcie trzy lata na sprzeczki.”
Różne są zdania co do wartości i ścisłości tego podziału. Co do snu, najlepiéj jest, kiedy przychodzi szybko, jest głęboki i nie zostawia ociężałości. Albo spać, albo być zupełnie rozbudzonym. „Kiedy kto się w łóżku przewraca, wstać powinien” — to powiedzenie słuszne, przypisywane księciu Wellingtonowi, maluje całą energię, która tak świetném i długiém uczyniła jego życie.
O ubiorze wypowiedzieliśmy już w jednym z poprzednich rozdziałów całe nasze zdanie. Mówiąc dziewczęciu o latach, które idą na posiłki, dobrze byłoby pamiętać na przysłowie, iż to, co zostawiamy na talerzu, służy nam nieraz lepiéj, niż to, co zjadamy. Sześć lat spędzonych z dziećmi, jest-to niezawodnie czas najlepiéj użyty. Co do spacerów, najlepiéj używać ich w towarzystwie, ażeby o ile możności najwięcéj zapominać o sobie. Rysunek stanowi dobrą wprawę dla oka i ręki; nie jesteśmy równie pewni pożytku wizyt, a plotki i skandale mogą je szkodliwemi uczynić. Zwiedzanie sklepów stanowi bardzo kosztowną rozrywkę, jak o tém dobrze wiedzą ojcowie i mężowie. Trzy lata spędzone na sprzeczkach są niezawodnie latami straconemi. Jedyny sposób uniknienia ich jest nie należéć do żadnéj kliki i strzedz się zbyt gwałtownych zażyłości. Zresztą sprzeczki koleżanek na pensyi mogą być przyrównane do sprzeczek kochanków — wzmacniają łączące je węzły. Jednakże czas i uczucia szafowane na sprzeczki są zupełnie stracone, unikniemy ich poczęści, nie zawiązując zbyt szybko przyjaźni. Powiedzenie „Co łatwo przychodzi, łatwo się traci” można przystosować do zbyt gwałtownych uczuć.



KONIEC.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Edward John Hardy i tłumaczy: Teresa Prażmowska, Waleria Marrené.