Życie Mahometa/Rozdział XXIV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie Mahometa |
Pochodzenie | Koran (wyd. Nowolecki) |
Wydawca | Aleksander Nowolecki |
Data wyd. | 1858 |
Druk | J. Jaworski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Anonimowy |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst Cały zbiór |
Indeks stron |
Wyprawa na Chaibar, oblężenie. Bohaterstwo officerów Mahometa. Walka Alego z Marhabem. Otrucie proroka. Poślubia brankę, Safiję i Omm Habibę wdowę.
Chcąc pocieszyć towarzyszy, prorok obmyślił wyprawę, w któréj zarazem zapał religijny i żądzę łupów zaspokoić mogli.
O pięć dni drogi na północo‑wschód Medyny, leży miasto Chaibar. Mieszkali w nim żydzi zarówno wzbogaceni handlem jak rolnictwem. Chaibar otoczone było łaskami palmowemi i łanami zboża, na żyznych pastwiskach pasły się trzody; warowne zamki strzegły granic kraju; miasto sięgało najdawniejszych czasów; według dziejopisa Abulfedy, Mojżesz przeszedłszy Czerwone morze, wysłał wojsko na Amalekitów zamieszkujących Gatreb (Medynę) i warowny gród Chaibar.
Było to schronienie malkontentów oraz żydów wygnanych przez Mahometa z siedzib.
Siódmego tedy roku Hegiry wyruszył Mahomet na Chaibar z Abu‑Bekerem, Alim‑Omarem, tysiąc dwóchset pieszemi i dwustu jezdnemi. Wojsko miało dwa sztandary, na jednym wyobrażone było słońce, na drugim czarny orzeł; ten później zasłynął jako sztandar Kaleda.
Kroki wojenne rozpoczęte zostały oblężeniem pogranicznych zamków.
Jedne kapitulowały i tych łupy szły jako: „Dar Boży” na własność proroka, drugie silniéj obwarowane trzeba było brać szturmem.
Następnie prorok podsunął się pod Chaibar. Miasto bronione było przekopem, ostrokołem i szańcami; na przepaścistej skale panował nad niem zamek Al‑Kamus, w którym książę Izraelitów Kenana‑Ibn al Rabi skarby swe złożył.
Zbliżając się do miasta miał Mahomet następująca, odmówić modlitwę: „O Allahu! Panie siedmiu niebios, siedmiu ziem, panie szatanów i wichrów! Błagam cię wydaj nam w ręce miasto i jego skarby. Ty nas broń Panie od każdego niebezpieczeństwa.”
Miasto silnie obwarowane, dzielną mające załogę, mężnie odpierało napady muzułmanów. W obozie ich dolegliwie począł się dawać czuć brak żywności, Arabowie, mały jéj zapas zwykli z domów zabierać na wyprawę, przytem żydzi za zbliżeniem nieprzyjaciela spustoszyli zupełnie sąsiednie okolice.
Mahomet sam kierował szturmem, oblężeni pod zasłoną, aproszy ustawili kusze do kruszenia murów; wreszcie zrobiono wyłom w murze, ale silniejszą na deń znaleźli zaporę w piersiach wojowników izraelskich. Abu‑Beker z sztandarem poprowadził mahometan do szturmu; ze stratą odparto go. Drugiéj kolumnie przewodniczył Omar Ibn‑Kattab, ale i ten po uporczywéj do zapadnięcia nocy walce cofnąć się musiał. Trzecim szturmem dowodził Ali, którego prorok w własny miecz Dul Fakar uzbroił, powierzając mu święty sztandar: nazwał go „ulubieńcem Boga i jego proroka, obcym bojaźni, pogromca nieprzyjaciół!”
Musimy tu opisać postać Alego. Średniego wzrostu, krępy i barczysty, olbrzymią miał siłę. Twarz rumianą ożywiał uśmiech brodę miał gęstą; nieustraszonem męstwem zyskał przydomek „Lwa Bożego.”
Historycy pod niebiosa wynoszą cuda męstwa tego bohatera pod murami Chaibaru.
Na sobie miał szkarłatny kaftan i pancerz stalowy. Wdrapawszy się po kupie gruzów na wyłom, zatknął swój sztandar i postanowił nie cofnąć kroku, póki nic zdobędzie miasta. Bój zawrzał straszny, pada Al‑Haret wódz żydowski z ręki Alego. brat Al‑Hareta rzuca się wściekle by go pomścić.
Olbrzymi ten wojownik miał podwójny na sobie pancerz, szyszak z ogromnym djamentem, obwinięty dwoma zawojami, dwa miecze u boku, a trójzębny oszczep w ręku.
Rycerze wzajem urągając zmierzyli się okiem.
„Ja, zawołał żyd, jestem Marhab, zbrojny od stóp do głów, okrutny w boju.“
„Ja zaś, Ali, którego wydając na świat, matka przezwała Al‑Haidar.“ (Lwem drapieżnym).
Marhab wówczas cisnął weń oszczepem, Ali zręcznie odbił cios, a nim przeciwnik zdołał przyjść do siebie, cięciem jednem Dul‑Fakara przeciął mu Ali tarczę, Bzyszak, podwójny turban, i rozplatał głowę na dwoje.
Jak dąb stuletni runął olbrzym na ziemię; przerażeni żydzi cofnęli się do zamku, do którego natychmiast mahometanie przypuścili szturm.
W boju Ali postradawszy tarczę, wystawionym się ujrzał na ciosy nieprzyjaciół; wyrwawszy tedy bramę z zawiasów używał ją do końca walki miasto puklerza. Abu‑Raf sługa Mahometa, stwierdza ten dowód niesłychanéj siły świadectwem swojem. „Później” mówi „oglądałem bramę z siedmioma towarzyszami i w ośmiu poradzić jej nie mogliśmy.”
Po zdobyciu zamku przetrząśnięto każdy sklep i zakątek, szukając skarbów przez księcia Kenanę złożonych.
Gdy go o nie pytano: Na obwarowanie miasta i zaciąg żołnierzy wydałem je, odrzekł Kenana. Jeden jednak z żołnierzy jego zdradził miejsce gdzie je ukryto.
Nienasyceni tem zwycięzcy, porwali na tortury Kenanę, od którego jednak nic się nie dowiedziano. Wreszcie wydano go w ręce brata poległego muzułmanina, który mu ściął głowę jednym zamachem miecza.
W Chaibar ledwie nic padł Mahomet ofiarą zemsty żydowskiéj. Pewnego razu czując się głodnym zasiadł do ćwiartki jagnięcia. Wziąwszy pierwszy kęs w usta, poczuł niezwykły smak mięsa, wyplunął je, ale mimo to natychmiast poczuł boleści.
Towarzysz proroka Baszar, który jadł był tęż samą potrawę, padł na ziemię i w jego oczach w męczarniach wyzionął ducha.
Powstał przestrach i pomięszanie; po pilnem poszukiwaniu wykryto iż jagnię przyrządziła Zeinab, siostrzenica olbrzymiego Marhaba.
Stawiona przed Mahometem przyznała się śmiało do winy.
„Myślałam, ” rzekła „jeśliś prorok to przeczujesz truciznę; jeśli wódz tylko, to skonasz.”
Historycy nie zgadzają się co do losu bohaterki. Według jednych wydano ją w ręce krewnym Baszara; według drugich Mahomet litując się nad jej wdziękami i młodością, przebaczył jéj i odesłał do rodziny.
Między jeńcami była Safija, żona księcia Kenany, niewiasta cudnéj urody. W czasie oblężenia śniło jéj się, iż słońce spuściło się z sklepu niebieskiego na jéj łono. Gdy sen swój opowiedziała mężowi, ten dał jéj policzek mówiąc: „Niewiasto! to słońce to ten wódz Arabski, wróg nasz.”
Sen jéj sprawdził się, bo prorok nawróciwszy ją na Islamizm, pojął ją za żonę, jeszcze przed opuszczeniem Chaibaru. Ślub, odbył się w czasie pochodu wojska do Medyny we wiosce Saba. Całą weselną noc, Abu‑Ajub, jeden z najżarliwszych uczni Mahometa, a zarazem marszałek jego dworu, straż odbywał z gołym mieczem wkoło małżeńskiego namiotu.
Safija jedna z najulubieńszych żon proroka, przeżyła go o czterdzieści lat.
Za powrotem do Medyny uczynił prorok krok głębokiéj polityki, poślubiając Oinm‑Habibę, wdowę Abdalli, a córkę Abu‑Safiana.