Życie i miłostki imperatorowej Katarzyny II/Rozdział IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie i miłostki imperatorowej Katarzyny II |
Wydawca | Wydawnictwo „Świt” |
Data wyd. | 1927 |
Druk | Drukarnia „Siła“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Piotr III, jak wiemy, był osadzony w zamku Ropczy, gdzie pozornie cieszył się względami należnemi swemu stanowisku. Nie tracił nadziei powrotu na tron i usiłował wydać noty protestujące do obcych dworów, prosząc o pomoc i opiekę. Tak trwał ten stan, od czasu przewrotu dni kilkanaście, gdy nagle meldują mu, że z Petersburga przybył Aleksy Orłow i pragnie go widzieć. Zdetronizowany monarcha zadrżał, posłyszawszy znienawidzone nazwisko, uspokoił się jednak nieco, skoro Orłow jął wyłuszczać, iż cesarzowa przysyła go w najlepszych zamiarach, by Piotr sam sobie obrał na dalszy pobyt siedzibę i ułożył tryb życia według własnej fantazji. A gdy dodał, że na przeszkodzie związkowi z Elżbietą Woroncow nikt stawać nie będzie i że zapewne za dni parę zjedzie do Ropczy — zachmurzone oblicze eks cesarza poczęło się rozjaśniać.
Zaprasza nawet Orłowa wraz z towarzyszami, dwoma oficerami, z któremi przybył, na śniadanie. Podczas śniadania melduje pokornie Aleksy, że znając, jak cesarz ceni dobre wina, pozwolił sobie przywieźć butelkę niezrównanego burgunda.
Nalewają kielichy, a gdy Piotr upił parę łyków, naraz pada na podłogę, jak trafiony gromem. Po chwili jednak zrywa się krzycząc: „jestem otruty!”
Albo doza trucizny była zbyt mała, albo cesarz wypił nieznaczną ilość — lecz widocznem jest, że zamach się nie udał. Spiskowcy siedzą jak skamienieli nie wiedząc, co począć.
Na coraz głośniejsze krzyki Piotra, wpada do pokoju Grzegorz Orłow, który oczekiwał na rezultat przed domem, chwyta nieszczęsnego, siłą stara mu się rozchylić usta i wlać reszki trucizny. I to nie pomaga, bo oszalały Piotr gryzie go z taką siłą w palec, iż ten z przekleństwem puszcza ofiarę.
Co robić? krzyki stają się coraz głośniejsze, przed drzwiami pojawiają się domownicy. Czterej oprawcy rzucają się na eks cesarza, powalają na ziemię, starają poduszkami zadławić, by ślad zewnętrzny gwałtu nie pozostał. Lecz i to nie pomaga: Piotr chrypi i wzywa pomocy. Wtedy zimny, jak drapieżny zwierz, Aleksy Orłow bierze serwetę, okręca koło szyji i własnoręcznie dodusza monarchę.
Tak się odbyła scena zamordowania Piotra III, scena oczywiście starannie ukrywana przez rosyjskich historyków, którą obecnie dopiero całkowicie zrekonstruować się udało. Trzeba przyznać, że bolszewicy mieli dobre przykłady i jeśli „załatwiali się” z Mikołajem II, to poprzednio arystokracja, pod egidą caryc, rozprawiała się tak samo. Zwierz zawsze pozostanie zwierzem i nie wiele go zmieni wytworny strój, lub białe rękawiczki...
Oczywiście później usłużnie twierdzono, że Katarzyna absolutnie rąk nie maczała w śmierci męża i że wykonali to z własnej inicjatywy Orłowowie. Posłuchajmy.
Tegoż dnia t. j. 17 lipca 1763 siedziała Katarzyna w gronie dworskich dam i opowiadała pikantną anegdotę, jak ona tylko opowiedzieć umiała. Meldują jej, że przybył Orłow i pragnie w ważnej sprawie ją widzieć. Cesarzowa wychodzi do przyległego pokoju i tam z ust Aleksego słyszy wieść o śmierci męża. Skinęła tylko głową, poczem powróciła do dam dworu, by dokończyć przerwane opowiadanie.. Sądzę, że komentarze są zbyteczne!
W liście do byłego kochanka, Stanisława Poniatowskiego, pisała: „Strach, przeżyty podczas przewrotu, rozwinął w Piotrze chorobę serca, na którą zmarł. Ostatnie dni starałam mu się osłodzić, jak mogłam. Prosił o przysłanie swej metresy, ulubionego psa, murzyna i skrzypiec — te trzy ostatnie życzenia spełniłam. Ponieważ wiedziałam, jak był znienawidzonym śród wojska, obawiałam się czy nie otruli go oficerowie i sama to podejrzenie miałam. Lecz najstaranniejsza sekcja nie wykryła najlżejszych nawet śladów trucizny. Zmarł na udar sercowy nagle i niespodziewanie.”
Nie wszyscy jednak potrafili grać tak świetnie komedję, jak Katarzyna. Najlepsza jej przyjaciółka, ta co najwięcej dopomogła w dniach krytycznych, księżna Woroncow-Daszkow, rodzona siostra kochanki zamordowanego cesarza, która więcej sobie ceniła stosunek z carycą, niżli z siostrą — dowiedziawszy się o śmierci Piotra III, oświadczyła: „Mam nadzieję, że Aleksy Orłow nie będzie na tyle bezczelny, żeby nadal pokazywać się przy dworze. Z trudem mogłabym oddychać tym samym powietrzem, jakim on oddycha!“
Aleksy jednak był tak bezczelny! I pokazywał się w pełnym blasku łaski imperatorowej, obsypany dostojeństwami i zaszczytami. Odezwanie się ks. Woroncow-Daszkow miało ten skutek jedynie, że uczyniło z całej rodziny Orłow — jej wrogów śmiertelnych.
W piękną księżycową noc zwłoki nieszczęsnego Piotra III, specjalnie ucharakteryzowane, o uszminkowanej twarzy, przewieziono z Ropczy do klasztoru Aleksandra Newskiego. Tam je wystawiono na widok publiczny. W parę dni później z ogromnym przepychem i ceremoniałem złożono do grobów cesarskich.
Katarzyna nie miała jednak tyle śmiałości, by pokazać się na pogrzebie męża i podczas uroczystości pogrzebowych była nieobecną.