Życie i miłostki imperatorowej Katarzyny II/całość
<<< Dane tekstu | ||
Autor | ||
Tytuł | Życie i miłostki imperatorowej Katarzyny II | |
Wydawca | Wydawnictwo „Świt” | |
Data wyd. | 1927 | |
Druk | Drukarnia „Siła“ | |
Miejsce wyd. | Warszawa | |
Źródło | Skany na Commons | |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI | |
| ||
Indeks stron |
Prof. ST. A. WOTOWSKI.
ŻYCIE i MIŁOSTKI
IMPERATOROWEJ
KATARZYNY II.
JEJ WIELCY KOCHANKOWIE:
STANISŁAW AUGUST PONIATOWSKI, ORŁOW,
POTEMKIN, ZUBOW i WIELU INNYCH SŁYNNYCH
FAWORYTÓW.
-:- SAŁTYKOW. -:-
TAJEMNICA POCHODZENIA PAWŁA I-go.
JAK ZOSTAŁ ZAMORDOWANY PIOTR III-ci?
ŚMIERĆ KATARZYNY II.
WYDAWNICTWO i REDAKCJA „ŚWIT”
W WARSZAWIE.
Drukarnia „SIŁA“ Warszawa.
|
Gdy na początku 1744 r. księżna Joanna Anhalt-Zerbst wraz ze swą córką Zofją Augustą Fryderyką składały wizytę w Poczdamie Fryderykowi Wielkiemu, nikt domyślać się nie mógł, jak brzemienne skutki, ten drobny napozór fakt, poza sobą ukrywa. Chodziło ni mniej ni więcej tylko o to, by piętnastoletnią księżniczkę wydać za mąż za Piotra Holsztyńskiego, następcę tronu Rosji.
Małżeństwo wchodziło w plany polityczne Wielkiego Fryca i gorąco namawiał on i dążył do jego zawarcia. Wprawdzie Piotr Holsztyński, siostrzeniec i następca, ówczesnej carycy Elżbiety Piotrówny nie był zbyt pociągający: chudy, o zapadłej piersi, ziemistej cerze, a konopiastych włosach sprawiał raczej komiczne wrażenie. Charakter miał uparty, samowolny i nerwowy. Lecz dla Zofji Fryderyki, mimo wszystko stanowił partję nielada. Toć poza szumnym tytułem, ojciec jej książę Anhalt Zerbst był de facto wassalem zwykłym Fryderyka i jenerałem w pruskiej służbie. Na dworze się nie przelewało, należało raczej oszczędzać i księstwu daleko było do tonów suwerennych panujących.
Też wielkie nastąpiło zdziwienie, gdy dnia pewnego otrzymano zaproszenie od imperatorowej Elżbiety, przybycia do Rosji, z między wierszami wyrażonym zamiarem, iż stać się to ma w celach ewentualnego marjażu. Wprawdzie książe Anhalt-Zerbst wzdrygał się nieco przed wysyłaniem córki do barbarzyńskiego kraju, wprawdzie zapowiadająca się na wielce urodziwą, piętnastoletnia księżniczka (urodz. 21 kwietnia 1729 roku) mało dopasowaną była do przyszłego męża, tem niemniej próżność panowania in spe nad jednem z największych państw Europy, tudzież rady starego Fryca przemogły... i matka wraz z córką wyruszyły w daleką podróż.
Moskowia zraziła nieco, lecz świetny dwór carycy wydał im się krainą z bajki. Nic tak dalece w tem dziwnego niema, gdy się wspomni, iż miała Elżbieta w swej garderobie.. tylko piętnaście tysięcy sukien i tylko... pięć tysięcy obuwia.
Nie było dnia bez gali dworskiej, maskarady czy balu a wszystko inscenizowane z prawdziwie wschodnim przepychem. Mogło to zaimponować nietylko księżniczce Anhalt-Zerbst, przywykłej na ojcowskim dworze liczyć się z każdym wydatkiem, niemal ze sprawieniem nowej sukni.
A dodać należy, że młodziutka księżniczka bynajmniej pozbawioną sprytu nie była. Szybko zadecydowała ona, że Rosja jest wartą nawet głupiego, śmiesznego i nieznośnego męża i na związek wyraziła zgodę. O matce niema co wspominać; była oszołomioną. To też dnia 9 lipca 1744 r. przechodzi na prawosławie (warunek niezbędny, wyznawała katolicyzm) i przy tym akcie, otrzymuje miast Zofji nowe imię — Katarzyny, pod którym odtąd znaną jest, zaś dnia następnego oficjalnie ogłoszone zostają zaręczyny.
Ślub odbywa się dnia 1 sierpnia z należytym przepychem. A gdy po zakończonym festynie, który bez parady, szeregu ogni sztucznych, tudzież ód nadwornych poetów się nie obył — udaje się do swej wspaniałej wielko-książęcej sypialni, rozbiera i kładzie do łóżka... w oczekiwaniu małżonka. Czeka godzinę, może dłużej. Już jest zaniepokojona, gdy do drzwi nieśmiało puka dyżurna dama dworu i melduje, że Jego Wysokość poczuł się nieco zmęczonym i legł ...spać... Zmęczenie to było nieco specyficzne, gdyż Piotr III, jak miał on się później nazywać, miał wielki pociąg do trunków i nie lubił pełnych butelek. Wobec tego oddał im tak należyty honor w dzień ślubu, że musiano nieprzytomnego wynieść do jego apartamentów.... Taką była noc poślubna Katarzyny!
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
W parę tygodni po ślubie stara księżna Anhalt-Zerbst opuściła Rosję. Młoda mężatka pozostała sama... a mąż starał się, jak mógł miodowe miesiące uprzyjemnić. W tym celu sprowadził do małżeńskich pokoi sforę psów i gorliwie zajął się tresurą. Gdy to zajęcie go męczyło, brał do ręki skrzypce i muzykował zawzięcie, że zaś o grze samej nie miał pojęcia, wydawał rozdzierające uszy dźwięki, co już nie było jego winą. Noce też sobie uprzyjemniał. Miał szereg lalek i bawił się niemi długo, gdy zaś uczuwał potrzebę konwersacji opowiadał małżonce o swem powodzeniu u kobiet i przygodach, jakie go spotkały. Przyznał się nawet, że jest szalenie zakochany w pannie Łopuchin i zamierzał się z nią bezwzględnie ożenić, gdyby nie ciotki. Czasem jej opowiadał, że powraca od panny Cari czy innej hofdamy i że bardzo żałuje, ale Katarzyna, pod względem urody nie wytrzymuje z niemi żadnego porównania.
Katarzyna wysłuchiwała tych zwierzeń nader spokojnie, notując je sobie w duszy skrzętnie. Wszak nie po miłość przybyła do Rosji, lecz po zgoła co innego, zaś to „inne“... należało do przyszłości.
Przestała zwracać uwagę na męża, sama zaś zagłębiła się w książkach. Nie wychodziła niemal z przebogatej cesarskiej biblioteki, pracowała, czytała, wchłaniała wiedzę w siebie. Ulubionym jej autorem był Voltair, dla którego kult niemal żywiła.
Tak szły miesiące, lata... i przez ten czas przyznać trzeba iż zdobyła tak potężny zasób wiadomości, że stała się później jedną z rozumniejszych i mądrzejszych kobiet świata. To przyznać jej musi każdy wróg, nawet każdy z nas polaków dla których jest ona synonimem rozbiorów, upokorzenia i przemocy...
Lecz nie jest moim zadaniem czynienia tu historycznych refleksji, zajmuje mnie przyszła caryca z punktu widzenia jej intymnych przeżyć... Czy nie czuła ona wówczas, że jest kobietą, że jeśli jest opuszczoną przez męża, to i jej również nieco sentymentu choćby z innej strony się należy? Zdążyła się wszak była z dzierlatki prawie, przerodzić na ponętną i zmysłową piękność. Czy na lubieżnym a tak lekkim w obyczajach rosyjskim dworze, gdzie stosunek Elżbiety z Razumowskim, był publiczną tajemnicą, nie budziła pożądań?
Na jednym z balów przemówić do niej po raz pierwszy, językiem miłości, ośmielił się urodziwy szambelan Sergjusz Sałtykow. Wprawdzie wyznanie było pełne respektu, nieśmiałe i tak przesłonięte, że zrozumieć je mogła wielka księżna wówczas tylko, gdyby sama zechciała..... lecz zawszeć to było wyznanie. Coby dalej z tego wyszło — niewiadomo, bo wszak pierwszy krok najwięcej kosztuje, gdyby nie zbieg okoliczności i względy polityczne.
W tym czasie, a działo się to po siedmiu latach małżeństwa, wzywa ją do siebie cesarzowa Elżbieta i oświadcza, iż jest wysoce niezadowoloną z dotychczasowej bezpłodności. Potomek być musi dla utrwalenia tronu, dynastji i spokoju Rosji. Jeśli Piotr III nie jest zdolnym do spełnienia obowiązków małżonka, to niech Katarzyna robi co jej się żywnie podoba i powyższe słowa skomentuje, jak jej się podoba... zresztą bliższy sens wytłumaczy zaufana starsza dama dworu p. Czoglikow.
Istotnie po paru dniach przybywa p. Czoglikow i oświadcza, że cesarzowa postanowiła przydzielić Wielkiej Księżnej specjalnego szambelana. Albo Sergjusza Sałtykowa albo Lwa Naryszkina. Do wyboru.
— „Tylko nie tego ostatniego”! — zawołała Następczyni tronu.
— Rozumiem Wasza Wysokość! — skłoniła się głęboko p. Czoglikow.
Czy mam więcej dodawać?
Dnia 20 września 1754 r. grzmot wystrzałów armatnich obwieścił Rosji, iż Piotrowi III narodził się syn. Dynastja i czystość rasy była uratowana!
W pamiętniku Katarzyny, wówczas już prowadziła pamiętnik, czytamy: „Sałtykow jest piękny, jak młody bóg. Nie ma piękniejszego na całym dworze”...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Potomka wkrótce odebrano młodej matce. Cesarzowa Elżbieta sama zamierzała się zająć jego wychowaniem. Otrzymał on na chrzcie imię Pawła i pod tem imieniem później panował nad Rosją. Katarzyna za swe trudy otrzymała w prezencie 100.000 rubli, co jej się bardzo przydało, tudzież dwa pierścienie tak marne, że się wstydziła je nosić. Sergjusza Sałtykowa wydelegowano na czas jakiś do Szwecji. Jeśli imperatorowa w tem miała cel oddalenia od kochanki, to osiągnęła go całkowicie, gdyż po powrocie trzeba było aż paru listów Wielkiej Księżnej, by na wyznaczone spotkanie się stawił. Lecz ona przeszła nad tym zawodem bez zbytniej rozpaczy. Określiwszy pięknego Sergjusza, jako „z urody Apollina a z rozumu pustego dudka” postanowiła, raz zdobywszy doświadczenie, nie odegrywać roli opuszczonej małżonki... i grzeszyć dalej.
Pytanie się nasuwa czy wiedział Piotr III o całej historji? Początkowo, zdaje się, był przekonany, że syn jest jego synem, z czego się niepomiernie przechwalał. Lecz usłużni dworacy otworzyli mu oczy. Najlepszym dowodem, że tak znienawidził on Pawła, iż patrzeć na niego nie mógł a jedną z przyczyn przewrotu, jak później głosiła Katarzyna, było, że zamierzał nawet pozbawić go dziedzictwa tronu.
Teraz przejdziemy do opisu przygody, z całego życia Katarzyny, nas polaków, najbardziej interesującej... Chcę mówić o Stanisławie Auguście Poniatowskim.
W tym to czasie przybył do Petersburga, w orszaku posła angielskiego Williamsa Hanbury’ego, młody magnat polski, Stanisław Poniatowski. Poprzedzała go sława jednego z najwykwintniejszych i najprzystoniejszych kawalerów Europy, człowieka wielce gładkiego o artystycznej kulturze, który dzięki talentom towarzyskim cieszył się ogromnym sukcesem na różnych dworach Europy. Gdy Poniatowski, w nadnewskich salonach, oparłszy się niedbale o kominek, gwarzył o wrażeniach z Paryża a osobistych przeżyciach, nie było ani jednej z pośród pięknych dam, by z uwielbieniem się weń nie wpatrywała a słów jego, niby najsłodszej małmazji, nie piła. Lecz wykwintny a zdawałoby się nieco powierzchowny salonowiec, w głębi duszy tłumił ambicje olbrzymie....
Szybko zorjentował się w sytuacji i od razu ocenił jaką potęgą stać by się dla niego mógł stosunek z Wielką Księżną. Wszak Poniatowscy, mimo majątku i pięknych koligacji, nie byli rodem ani starym, ani możnym. Daleko im było do szeregu królewiąt Rzeczypospolitej, a późniejszemu Stanisławowi Augustowi już wówczas się śniła korona...
Wielką Księżnę, żądną zdobycia, nie długo trzeba było zdobywać. Wykwintny, o wersalskiej ogładzie, Poniatowski, na tle nieco z niemiecka przyciężkiego a trącącego Azją dworu, był meteorem pierwszorzędnej wielkości i zjawiskiem nie lada... Dzięki usłużnemu a zaufanemu przyjacielowi Naryszkinowi, bliższy kontakt zostaje nawiązany i wkrótce Katarzyna często poczyna odwiedzać kochanka, w jego mieszkaniu, w męskim stroju. Lecz miłość jej, może szczera i prawdziwa w pierwszej chwili, zamienia się w szkołę polityki wyższej. Razem snują plany i obliczenia na przyszłość. Wszak za te to chwile później — uczyniła go królem — prawdziwy dar danaid, nie pozbawiony ironji... bo zbyt wielką egoistką była, by mogła być szczerze komu oddaną, a wszelki dar jej, raczej wybrykiem fantazji, niż dowodem prawdziwej przyjaźni... Poniatowskiego stanowisko, jako członka orszaku angielskiego posła, jest dość nieokreślone. Wyjeżdża też on z Petersburga, by szybko tam powrócić, ale już... w charakterze posła polskiego przy carskim dworze. Stosunek z Wielką Księżną trwa nadal, Poniatowski jest z nią niemal nierozłączny, wszyscy o tem wiedzą i traktują jako publiczną tajemnicę. Mimo rozgłosu cesarzowa Elżbieta przymykała na to oczy, nie chcąc widocznie ingerować, dopóki nie wybuchł skandal. Mianowicie Piotr III przyłapał Poniatowskiego w cesarskim ogrodzie w Oranienbaumie, gdy ten do Wielkiej Księżnej się przekradał i wtedy volens nolens, choćby dla zachowania pozorów, musiał poseł polski swe stanowisko w Petersburgu opuścić.
Raz jeszcze jeden potem, gdy był królem, spotkał się Stanisław August z Katarzyną, wówczas potężną carycą, osobiście, lecz w jak odmiennych warunkach!
Imperatorowa zwiedzała prowincje Rosji. Prosił ją Poniatowski, by zezwoliła się odwiedzić, gdy znajdować się będzie z flotyllą na Dnieprze. Zamiary carycy zaczynały być wobec Polski coraz wyraźniejsze a groźne. Może łudził się, biedny, że przy osobistem widzeniu wzruszy, że ze względu na stare wspomnienia, od wielu rzeczy odwiedzie, przekona...
Króla Najjaśniejszej a bezsilnej Rzeczypospolitej Polskiej spotkała flotylla rosyjska z należytemi honorami. Sama groźna imperatorowa wypłynęła na spotkanie i jakie było Stanisława Augusta zdumienie, może radość, gdy po jego ucałowaniu ręki, serdecznie przycisnęła do piersi i parokrotnie ucałowała. Może odżyły wspomnienia? Może i on tak już myślał? Niestety na tem sentyment „Semiramidy północy” się skończył. Fetując swego królewskiego gościa iście po królewsku i wyprawiając dlań szereg uroczystych festynów, jakby umyślnie unikała pozostania sam na sam z byłym kochankiem, by snać pod wpływem przeszłości nie poczynić politycznych ustępstw...
Gdy w 1758 r. ze stosunku z Poniatowskim urodziła się córeczka, Piotr III oświadczył: „Różne cuda chodzą po świecie, ale tym razem nie wiem czy dziecko uznać, i czy jest moje!”
Lecz Katarzyna nie była już nieśmiałą księżniczką. Odparła najspokojniej: „Proszę to udowodnić, a jeśli udowodnionem nie zostanie składam skargę o oszczerstwo!” Piotr III machnął ręką, życząc najdroższej żonie wszystkich djabłów, lecz ona wiedziała doskonale, co ją czeka, o ile zostanie samowładnym panem Rosji. A chwila ta nie była daleka!
Cesarzowa coraz bardziej była źle ze zdrowiem, o tem głośno szeptano przy dworze. Wszak z ciągłego pijaństwa i orgji wyprawianych po różnych pułkach gwardji, ta rosła i dość otyła kobieta uległa atakowi apoplektycznemu, że ledwie ją odratowano i z trudem bełkotała wyrazy.
Gdy umrze, co z Katarzyną się stanie? Walka na śmierć i życie z mężem? Może szereg poniżeń, obelg i banicja z Rosji? Bo kroki nawiązania choćby poprawnych stosunków, Piotr III odsuwał z niechęcią.
Szeptano przy Dworze, że miała mieć miejsce wielka scena. Wielka Księżna rzuciła się do stóp cesarzowej i ze łzami ją błagała, by zechciała zezwolić na powrót do Niemiec, bo dalej nie jest w stanie znosić pogardliwego i poniżającego postępowania męża. Z wielkim trudem udało się cesarzowej podnieconą uspokoić... W tym to okresie czasu, kiedy Katarzyna bezradnie rozglądała się dokoła, nie wiedząc co począć i jaką decyzję powziąść, natrafiła na człowieka, który w jej dziejach i losach miał decydującą rolę odegrać. Był nim Grzegorz Orłow. Gdy po raz pierwszy go ujrzała, poczuła gdyby tok elektryczny, a przez głowę przebiegła myśl, iż on byłby jedynym, któryby pustkę powstałą po wyjeździe Poniatowskiego zapełnić potrafił... Grzegorz Orłow, wraz z czterema swemi braćmi służył w gwardji, sam zaś wybitnie się odznaczył w bitwie pod Zinzendorf. Był okazem świetnie zbudowanego samca. Mało wykształcony, nie cieszył się wielką w armji sympatją. Obawiano się go raczej, gdyż w częstych napadach wściekłości, sprawiał wrażenie szaleńca. Posiadał we wzroku gdyby siłę magnetyzerską, że wszystko się przed nim gięło, lub pokornie ustępowało z drogi. Chętnie mawiał, iż ani kula ani żelazo go się nie ima wobec czego ran i śmierci się nie boi. Chętnie prowokował na bitki, z których wychodził zwycięsko.
Takiego jegomościa kochanką, po wytwornym i europejskim Poniatowskim, stała się z własnej inicjatywy Wielka Księżna. W pokoju Grzegorza nocne odbywały się schadzki, podczas gdy w dzień najściślejsza miała być zachowana tajemnica.
Jeśli do tego dodać, że Orłow w całej Rosji był osławiony jako szuler, pijak i rozpustnik — przyznamy, że wybór, na pierwszy rzut oka był dziwny. A jednak... Jednak, wybór ten był więcej niż mądry i spowodowany bynajmniej nie miłością lub wybujałym erotyzmem. Sekret polegał na tem, że Katarzyna, w swej krytycznej sytuacji, poszukiwała silnego i oddanego mężczyzny, zdecydowanego na wszystko. Że zaś Orłow wraz z braćmi dowodził czterema pułkami gwardji, które potrafił tak sterroryzować, iż były ślepo posłuszne, przez to samo Wielka Księżna zdobywała potężnego sojusznika i obrońcę.
Pozyskawszy Orłowa, Katarzyna jakby formuje swój obóz, swoją partję, starając się pozyskać licznych stronników. A czas najwyższy! Piotr bynajmniej nie ukrywa, iż pragnie się z nią rozwieść... a decydujący moment nastąpił. Dnia 25 grudnia 1762 r. umiera cesarzowa Elżbieta Piotrówna.
Samo wstąpienie Wielkiego Księcia, jako Piotra III na tron odbyło się bez żadnych przeszkód. Lecz wyczuwało się coś nieokreślonego w powietrzu, jakby powątpiewanie czy ten pajacowaty władca potrafi się długo utrzymać przy rządach. Toć Rosja od czasów Piotra Wielkiego była krajem zamachów pałacowych i niemal każdy car czy carowa zostawał obalony lub wstępował na tron przy pomocy rewolucji...
Trzeba przyznać, że Piotr III przez krótkie panowanie uczynił wszystko, aby się ośmieszyć i zdepopularyzować do reszty. Najulubieńszym jego systemem było wydawać ukaz niemożliwy do wypełnienia i odwoływać nazajutrz. Że prócz tego miał kult bałwochwalczy dla Fryderyka pruskiego, małpował on jego „drill“ a to w sposób iście operetkowy i karykaturalny. W ten sposób dopiął tego, że przestano wogóle się z nim liczyć, garstka przychylnych topniała każdego dnia... a Katarzyna nie zasypiała gruszek w popiele.
Przez swych emisarjuszy starała się ona najprzeróżniejszemi sposobami ostatecznie poderwać kredyt Piotra III, przedstawić, jako osobnika wprost niebezpiecznego dla spokoju Rosji. Że tak robiła miała rację, gdyż imperator traktował żonę z nienawiścią, podczas publicznych ceremonji krzyczał na nią „dura“ i bynajmniej nie ukrywał, że pragnie się żenić z Elżbietą Woroncow, najdroższą zaś połowicę zamyśla aresztować i zamknąć w klasztorze. Nawiasem mówiąc szkoda, że przechwalał się tylko, a nie wykonał projektu z powodu słabego charakteru — byłoby to z wielką korzyścią dla niego... i dla Polski!
Podkreślam więc, że w tych warunkach formowane pospiesznie a sprytnie stronnictwo carycy rosło w siłę. Orłowowie agitowali śród wojska, przeciągnięto na swą stronę duchowieństwo z arcybiskupem Nowogrodu na czele, pod pozorem, że Piotr III dla spraw wiary prawosławnej jest nieprzyjazny. Wszystko do przewrotu było gotowe, oczekiwano na przychylny moment. Co najciekawsze, że jedną z najgorliwszych popleczniczek Katarzyny była księżna Woroncow Daszkow, rodzona siostra kochanki cesarza i że wyciągając z niej różne informacje, dopomagała do najszybszego wykonania spisku.
Tymczasem wydarzył się fakt, który zmusił do natychmiastowego a błyskawicznego działania. Dnia pewnego zostaje przypadkowo aresztowany jeden ze spiskowców, pułkownik Passek, gdy po pijanemu opowiada, iż rewolucja już gotowa i on ma polecenie zamordować cara... Biorą go na tortury, zaczyna wszystko wyśpiewywać, wydaje wspólników.
Na szczęście Piotra III w Petersburgu niema. Siedzi z kochanką w Oranienbaumie. Lecz wrócić ma lada dzień, a gdy wróci bomba pęknie..... będzie po wszystkiem!
Katarzyna znajdowała się wówczas w Peterhofie nieświadoma niebezpieczeństwa, na jakie niespodziane aresztowanie wspólnika narażało. Dnia 28 czerwca o g. 6 rano na podwórze pałacu wpada oficer na spienionym koniu. Jest nim Aleksy Orłow, brat Grzegorza. Blada i wystraszona przyjmuje go Katarzyna. Rozmowa prowadzona szeptem trwa parę sekund zaledwie. Ubiera się ona pospiesznie, wsiada do powozu i pędzą w stronę Petersburga. W odległości pięciu wiorst od miasta oczekuje Grzegorz Orłow z szeregiem najwybitniejszych spiskowców. Galopem spieszą przedewszystkiem do koszar Izmajłowskiego pułku. Tam już bębny grają na trwogę i zjawił się z góry zamówiony pop-kapelan. Izmajłowski pułk pierwszy przysięga na wierność carycy. Z tamtąd marsz do następnego Siemionowskiego pułku gwardji... i znów przysięga. Dalej udają się do Kazańskiego Soboru przed którym zgromadził się cały petersburski garnizon, więc: kawalergardzi, preobrażeńcy, konna gwardja. I oni przyjmują nową władczynię z entuzjazmem, witając, jako oswobodzicielkę ojczyzny.
Zapewniwszy sobie pomoc wojska, spieszy Katarzyna do Zimowego Pałacu. Tam zebrał się już Senat i w chwili, gdy ukazuje się ona, powstaje ze wszystkich miejsc, by złożyć hołd... Zamach zorganizowano świetnie!
Natychmiast zostaje wygotowanym manifest, w którym oznajmiono, iż tron Piotrowi III odebranym został, odebranym mu został, gdyż narażał ojczyznę na niebezpieczeństwo, przedewszystkiem zaś zagrażał spokojowi i całości świętej i nienaruszalnej prawosławnej cerkwi... Manifest, przez specjalnych kurjerów zostaje rozesłany po całej Rosji, a entuzjazm powszechny dochodzi do zenitu, gdy Katarzyna w uniformie wojskowym ukazuje się na balkonie i dziękuje tysięcznym tłumom za pomoc przy dokonaniu przewrotu.
W tymże czasie obradująca rada wojenna postanawia, że detronizowany cesarz ma być aresztowanym i że Katarzyna na czele wojsk ma nazajutrz, w tym celu wyruszyć przeciw niemu.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Piotr III bawił z Elżbietą Worońcow w Oranienbaumie. Wybierał się właśnie do Peterhofu, by, pod wpływem kochanki, ostatecznie z Katarzyną się rozmówić i co do jej losu postanowić. Gdy wsiada do powozu, podają mu list. Czyta i drze go ze śmiechem. Było to zawiadomienie o rewolucji, od jednego, z generałów, co jeszcze trwali przy nim, lecz cesarz w swem zaślepieniu nie wierzy.
Dopiero, gdy przybywa do Peterhofu, łuska mu spada z oczu. Pałac jest pusty, nigdzie nikogo... a w tejże chwili zdyszany oficer, przybyły konno, melduje, że cesarzowa na czele 15.000 wojska ciągnie przeciw niemu.
Piotr III chce ratować się ucieczką. Siada na statek i płynie do twierdzy Kronsztadzkiej, która miała jakoby pozostać wierną. Lecz gdy statek jego poznają i przyjmują armatniemi wystrzałami, traci głowę i jak bezwolne dziecko, powraca do Oranienbaumu, by oczekiwać na dalszy bieg wypadków.
A Katarzyna jest coraz bliżej. W mundurze oficerskim preobrażeńskiego pułku, przepasana szarfą Św. Andrzeja maszeruje na czele wojsk. Gdy wyruszała z Petersburga spostrzegła, że przy jej szpadzie brakuje gardy. Wówczas podskoczył młody oficer i podał jej swoją. Tym oficerem był Potemkin!
Piotr III decyduje się na ostateczny krok. Wysyła do żony Izmajłowa proponując, iż dopuści ją do współrządów. Katarzyna przyjmuje wysłańca osobiście a w odpowiedzi dyktuje, utrzymaną w wyrażeniach obraźliwych, formułę zrzeczenia się tronu i poleca oddać do podpisu cesarzowi oraz aresztować go bezzwłocznie.
Gdy Izmajłow powraca, najbliżsi a również przyboczna holsztyńska gwardja cesarza są tak oburzeni, że namawiają do oporu, lub ucieczki. Lecz słabowolny Piotr nie słucha rad, a gdy Izmajłow, widząc bezsilność nagle staje po strony carycy i oznajmia, że go aresztuje, — sam oddaję swą szpadę.
Izmajłow wsadza tę nieszczęsną kukłę do karety i wraz z kochanką Elżbietą Woroncow wiezie do Peterhofu. W Peterhofie Piotr III podpisuje zrzeczenie się tronu i zostaje zamknięty do jednego z oddalonych pokoi. Na chwilę tylko energja się w nim budzi, gdy rozłączają go z Woroncowową, by ją wysłać do Moskwy. On, który tak spokojnie zniósł swe poniżenia i utratę władzy, stawia opór i rozpacza. Uspokaja się dopiero nieco, kiedy mu oznajmiają, że cesarzowa wyznaczyła na miejsce stałego pobytu, zamek Ropczę, znajdujący się w odległości paru godzin drogi od Petersburga i że będzie miał prawo wybrać sobie otoczenie, według własnego uznania.
Katarzyna tryumfowała na całej linji. Zdawało się wszystko jest skończone. A jednak... zawadzał jej Piotr III. Póki żył nie była pewną władzy, nie była pewną, czy przy zmiennych nastrojach rosyjskich, nie wybuchnie rewolucja. Zamordowanie Piotra III było postanowione i stać się ona miała morderczynią, jak później stała się rozpustnicą....
Piotr III, jak wiemy, był osadzony w zamku Ropczy, gdzie pozornie cieszył się względami należnemi swemu stanowisku. Nie tracił nadziei powrotu na tron i usiłował wydać noty protestujące do obcych dworów, prosząc o pomoc i opiekę. Tak trwał ten stan, od czasu przewrotu dni kilkanaście, gdy nagle meldują mu, że z Petersburga przybył Aleksy Orłow i pragnie go widzieć. Zdetronizowany monarcha zadrżał, posłyszawszy znienawidzone nazwisko, uspokoił się jednak nieco, skoro Orłow jął wyłuszczać, iż cesarzowa przysyła go w najlepszych zamiarach, by Piotr sam sobie obrał na dalszy pobyt siedzibę i ułożył tryb życia według własnej fantazji. A gdy dodał, że na przeszkodzie związkowi z Elżbietą Woroncow nikt stawać nie będzie i że zapewne za dni parę zjedzie do Ropczy — zachmurzone oblicze eks cesarza poczęło się rozjaśniać.
Zaprasza nawet Orłowa wraz z towarzyszami, dwoma oficerami, z któremi przybył, na śniadanie. Podczas śniadania melduje pokornie Aleksy, że znając, jak cesarz ceni dobre wina, pozwolił sobie przywieźć butelkę niezrównanego burgunda.
Nalewają kielichy, a gdy Piotr upił parę łyków, naraz pada na podłogę, jak trafiony gromem. Po chwili jednak zrywa się krzycząc: „jestem otruty!”
Albo doza trucizny była zbyt mała, albo cesarz wypił nieznaczną ilość — lecz widocznem jest, że zamach się nie udał. Spiskowcy siedzą jak skamienieli nie wiedząc, co począć.
Na coraz głośniejsze krzyki Piotra, wpada do pokoju Grzegorz Orłow, który oczekiwał na rezultat przed domem, chwyta nieszczęsnego, siłą stara mu się rozchylić usta i wlać reszki trucizny. I to nie pomaga, bo oszalały Piotr gryzie go z taką siłą w palec, iż ten z przekleństwem puszcza ofiarę.
Co robić? krzyki stają się coraz głośniejsze, przed drzwiami pojawiają się domownicy. Czterej oprawcy rzucają się na eks cesarza, powalają na ziemię, starają poduszkami zadławić, by ślad zewnętrzny gwałtu nie pozostał. Lecz i to nie pomaga: Piotr chrypi i wzywa pomocy. Wtedy zimny, jak drapieżny zwierz, Aleksy Orłow bierze serwetę, okręca koło szyji i własnoręcznie dodusza monarchę.
Tak się odbyła scena zamordowania Piotra III, scena oczywiście starannie ukrywana przez rosyjskich historyków, którą obecnie dopiero całkowicie zrekonstruować się udało. Trzeba przyznać, że bolszewicy mieli dobre przykłady i jeśli „załatwiali się” z Mikołajem II, to poprzednio arystokracja, pod egidą caryc, rozprawiała się tak samo. Zwierz zawsze pozostanie zwierzem i nie wiele go zmieni wytworny strój, lub białe rękawiczki...
Oczywiście później usłużnie twierdzono, że Katarzyna absolutnie rąk nie maczała w śmierci męża i że wykonali to z własnej inicjatywy Orłowowie. Posłuchajmy.
Tegoż dnia t. j. 17 lipca 1763 siedziała Katarzyna w gronie dworskich dam i opowiadała pikantną anegdotę, jak ona tylko opowiedzieć umiała. Meldują jej, że przybył Orłow i pragnie w ważnej sprawie ją widzieć. Cesarzowa wychodzi do przyległego pokoju i tam z ust Aleksego słyszy wieść o śmierci męża. Skinęła tylko głową, poczem powróciła do dam dworu, by dokończyć przerwane opowiadanie.. Sądzę, że komentarze są zbyteczne!
W liście do byłego kochanka, Stanisława Poniatowskiego, pisała: „Strach, przeżyty podczas przewrotu, rozwinął w Piotrze chorobę serca, na którą zmarł. Ostatnie dni starałam mu się osłodzić, jak mogłam. Prosił o przysłanie swej metresy, ulubionego psa, murzyna i skrzypiec — te trzy ostatnie życzenia spełniłam. Ponieważ wiedziałam, jak był znienawidzonym śród wojska, obawiałam się czy nie otruli go oficerowie i sama to podejrzenie miałam. Lecz najstaranniejsza sekcja nie wykryła najlżejszych nawet śladów trucizny. Zmarł na udar sercowy nagle i niespodziewanie.”
Nie wszyscy jednak potrafili grać tak świetnie komedję, jak Katarzyna. Najlepsza jej przyjaciółka, ta co najwięcej dopomogła w dniach krytycznych, księżna Woroncow-Daszkow, rodzona siostra kochanki zamordowanego cesarza, która więcej sobie ceniła stosunek z carycą, niżli z siostrą — dowiedziawszy się o śmierci Piotra III, oświadczyła: „Mam nadzieję, że Aleksy Orłow nie będzie na tyle bezczelny, żeby nadal pokazywać się przy dworze. Z trudem mogłabym oddychać tym samym powietrzem, jakim on oddycha!“
Aleksy jednak był tak bezczelny! I pokazywał się w pełnym blasku łaski imperatorowej, obsypany dostojeństwami i zaszczytami. Odezwanie się ks. Woroncow-Daszkow miało ten skutek jedynie, że uczyniło z całej rodziny Orłow — jej wrogów śmiertelnych.
W piękną księżycową noc zwłoki nieszczęsnego Piotra III, specjalnie ucharakteryzowane, o uszminkowanej twarzy, przewieziono z Ropczy do klasztoru Aleksandra Newskiego. Tam je wystawiono na widok publiczny. W parę dni później z ogromnym przepychem i ceremoniałem złożono do grobów cesarskich.
Katarzyna nie miała jednak tyle śmiałości, by pokazać się na pogrzebie męża i podczas uroczystości pogrzebowych była nieobecną.
Jak oczekiwać tego należało, zaraz po wstąpieniu Katarzyny II na tron, deszcz nagród i odznaczeń spadł na jej popleczników. Oczywiście lwia część przypadła Orłowym, specjalnie Grzegorzowi, faworytowi imperatorowej.
Prócz tytułu hrabiowskiego, zostaje on generalnym adjutantem carycy, szefem kawalergardów, kawalerem niebieskiej wstęgi Rosji, w końcu feldmarszałkiem i księciem. On jeden przez długi szereg lat miał prawo wyłącznie nosić na piersi odznaczenie: portret cesarzowej, obsypany brylantami.
Że majątek jego sięgał miljonów — zbytecznem jest dodawać. Podarowano mu siedziby carskie — Ropczę i Gatczino oraz wspaniały pałac w Petersburgu, prócz majątków w Estlandji i Liflandji. Już w pierwszych dniach panowania Katarzyny zarysowała się jego potęga i władza nad monarchinią.
Podczas przyjęcia w Zimowym Pałacu, pod pretekstem zranienia nogi, najspokojniej siada on sobie w pobliżu tronu. Mimo iż znacznie młodszy rangą, siedzi, gdy starzy generałowie wszyscy stoją. Rezultat tego ostentacyjnego postępku był taki, że za następnym razem, przy wejściu Orłowa, wszyscy najwyżsi dygnitarze się ze swych miejsc podnieśli.
Katarzyna bynajmniej nie wstydzi się swego z nim stosunku. Wystawia go na pokaz i snać by podkreślić, przeznacza mu na mieszkanie (mimo podarowanego pałacu) szereg pokoi w Pałacu Zimowym, bezpośrednio stykających się z jej apartamentami.
Jest to stosunek quasi małżeński i caryca wprost odgrywa rolę zakochanej, a nieśmiałej małżonki. Tylko w obecności Grzegorza Orłowa, czuje się pewną i bezpieczną. Ile razy godzinami wyczekiwała, wypatrując z niepokojem przez okno, na powrót faworyta, który nawet na dni parę tajemniczo przepadał. Katarzyna nawet wiedzieć tego nie chce, co szepcą przy dworze. A jest publiczną tajemnicą — hulaka Orłow od czasu do czasu musi się zatopić w dzikiej orgji, w pijaństwie i najcyniczniejszej, najbrudniejszej rozpuście.
Drżała na samą myśl, że wargi ukochanego dotykać inną kobietę mogą... drżała, lecz wolała o tem nie wiedzieć.
Oczywiście i Aleksy Orłow nie pozostał bez nagrody. Prócz tytułu hrabiowskiego otrzymuje rangę generał lejtenanta, adjutanta cesarzowej, szereg najwyższych orderów rosyjskich, a w 1772 r. podczas wojny z Turcją — naczelne dowództwo nad całą flotą rosyjską. Ponieważ, o służbie morskiej nie miał najlżejszego pojęcia, wszelkie przedsięwzięcia w tej dziedzinie kosztowały tylko niezliczoną ilość milionów, nie przynosząc pozytywnego rezultatu.
Pozostali dwaj bracia Grzegorza — Iwan i Włodzimierz, wielce w spisku pomocni, również otrzymali hojne nagrody.
Władza Grzegorza Orłowa była równą władzy panującego, lecz miał on nienasycone ambicje. Pragnął pójść jeszcze wyżej, zamierzał poślubić Katarzynę II. Było to najgorętszem pragnieniem jednocześnie carycy, która kochanka ubóstwiała. Kroki przedwstępne robili bardzo sprytnie, bo organizowali całe delegacje, w imieniu ludu rosyjskiego błagające o to małżeństwo, jak o zbawienie ojczyzny. Miało się odnieść wrażenie, iż naród domaga się związku — oni zaś ulegają powszechnej woli. Sprawa niemal była przesądzona, gdy nastąpiła rzecz niezwykła. Senat stale powolny wobec Katarzyny II, nagle zaprotestował. W jego imieniu kanclerz Panin oświadczył, iż pani Orłow cesarzową rosyjską być nie może. Projekt marjażu odłożono, czem faworyt nie martwił się zbytnio, będąc zadowolony ze stanowiska cesarza, caryca zaś by go udobruchać, przygotowała dlań po cichu patent na tytuł książęcy, którego chwilowo nie ogłaszano.
Ślepe przywiązanie imperatorowej do Orłowa nie było pozbawione podstawy. Był jedynym człowiekiem na którego niezwykłą wierność i oddanie liczyć mogła. Dzięki nieprzeciętnej odwadze i energji ratował ją w najtrudniejszych sytuacjach i dzięki tylko stanowczości Grzegorza stłumiono w zarodku trzy spiski, wynikłe na początku panowania Katarzyny II. Z czasem jednak stosunek wzajemny począł się psuć.
W gruncie pozostał Grzegorz Orłow tem, czem był — niewykształconym, ordynarnym brutalem. Bezceremonialność, jaką ujawniał w stosunku do cesarzowej zdumiewała wszystkich. Nie liczył się z monarchinią zupełnie, dopuszczał uchybień tak jaskrawych, że żadna szanująca kobieta nie pozwoliłaby na to swemu kochankowi.
Po dziesięciu latach quasi małżeńskiego pożycia, stosunek począł ciążyć Katarzynie, lecz jak się pozbyć Orłowa?
A więc... gdy w 1770 r. wybuchła w Moskwie zaraza, szerząca wielkie spustoszenia, poczęła mu tłomaczyć iż gdyby udał się tam osobiście, pozyskałby dozgonną wdzięczność ludu rosyjskiego. Potrafiła tak podrażnić ambicję, że Orłow zgodził się chętnie. Udaje się, otoczony olbrzymim orszakiem do Moskwy i tam istotnie, dzięki zabiegom przywiezionych, najlepszych lekarzy, zaraza ustaje. Jak tryumfator powrócił Grzegorz do Petersburga, gdzie bito medale na jego cześć i wystawiono na przyjęcie tryumfalną bramę.
Pozornie jest u szczytu potęgi a w zaślepieniu nie przeczuwa machinacji wrogów, którym chętnie teraz ucha nadstawia Katarzyna; pracujących nad jego upadkiem.
W 1772 r. zostaje delegowany Grzegorz Orłow do Walachji, by tam w imieniu carycy zawrzeć z Turcją pokój. Jedzie, znów otoczony carskim przepychem, lecz tym razem podejrzewa. Zbyt często proponują mu wyjazdy. Staje się coś nieoczekiwanego...
Nagle znika z festynu, urządzonego na jego cześć w Foksari, bierze skromny pojazd i niezatrzymując spieszy do Petersburga. Sądzi, że przybędzie niepostrzeżenie, lecz... i jego pilnowano dobrze. Na rogatce miejskiej zatrzymują wszechwładnego faworyta i straż oświadcza, że w żadnym razie go nie przepuści, gdyż musi odbyć kwarantannę. Orłow pieni się i wysyła gońca do cesarzowej. Otrzymuje odpowiedź, uprzejmą, ale oziębłą. Pisze Katarzyna, że doskonale rozumie, jak przykrem jest podporządkowywać się kwarantannie i dla tego radzi, by udał się na pewien czas do swego pałacu w Gatczynie. Był to rozkaz, wyrażony w formie prośby, Grzegorz Orłow, chcąc nie chcąc, wściekły, musiał mu się poddać.
Cóż zaszło podczas nieobecności faworyta na dworze? Katarzyna II nagle zdobyła się na odwagę, ostatecznego zerwania z uciążliwym kochankiem. Zaś na tą decyzję niemało wpłynęła obecność młodego oficera Aleksandra Wasilczykowa.
Młody szlachcic, Aleksander Wasilczykow, był oficerem konnej gwardji, gdy go poznała Katarzyna. Odznaczał się urodą i wielkim dowcipem, a snać konwersację potrafił prowadzić więcej niż zajmująco, bo w parę dni później cesarzowa poleciła mu zająć apartamenty w Zimowym Pałacu, opróżnione przez Orłowa. Wkrótce otrzymał tytuł szambelana, order Aleksandra Newskiego, a grenadjerzy, jako warta honorowa, stali dzień i noc przy wejściu do jego pokoi.
Lecz nowy stosunek miłosny przesłonięty był chmurami. Mimo wszystko, Katarzyna drżała przed Orłowem i bała się zemsty. Uczuwała przed nim taki lęk, że gdy tylko rozmowa zbaczała na jego osobę, zmieniała się kompletnie i zatracała całą swą energję, odwagę, i siłę charakteru. Gdy razu pewnego Panin usiłował ją uspokajać, odparła „Pan go nie zna. Gotów mnie zamordować i wielkiego księcia!“ Musiała z praktyki pamiętać widocznie napady wściekłości Grzegorza, podczas których przypominał dzikie zwierzę. Kazała też podrabiać specjalne rygle do swej sypialnej komnaty, a przed tą musiał całą noc stać kamerdyner z nabitemi pistoletami.
Obawa przed zdetronizowanym faworytem poszła aż tak daleko, że cały dwór uznał za wskazane, by wstąpić z nim w pertraktacje, byle się uchronić przed jego wściekłością.
Cesarzowa posłała mu miljon rubli, który, jak twierdziła była mu winną i żądała by złożył wszystkie swe godności, oddał portret Katarzyny i wyjechał w podróż zagranicę. Gotowa nawet jest płacić mu roczną pensję 150 tys. rb. oraz dać 100 tys. na wybudowanie rezydencji poza granicami kraju, lub w którym z odległych majątków. Gdyby się jednak Orłow na te propozycje nie zgodził zostanie internowany w swoim zamku Ropczy, w tym samym, w którym zamordowano Piotra III.
Orłow w odpowiedzi, powyłamywał brylanty z oprawy portretu Katarzyny i je tylko odesłał, oświadczając, że sam wizerunek może oddać jedynie osobiście carowej. Co się tyczy złożenia piastowanych godności, to zwracał uwagę, iż mogą mu zostać odebrane, ale przez specjalny ukaz. Sam złożyć ich nie myśli. Nakoniec w sprawie zamierzonej podróży, oznajmiał, iż owszem odbyć ją pragnie... ale po skończonej kwarantannie... do Petersburga.
Rzeczywiście, pewnego dnia, jak gdyby nic nie zaszło pojawił się najspokojniej w sypialni Katarzyny.
Katarzyna na jego widok mało nie zemdlała. Nastąpiła burzliwa rozmowa... zakończona zupełnem pogodzeniem kochanków. Na przeprosiny Grzegorz Orłow otrzymał tytuł książęcy, nowy majątek z 6000 chłopami oraz wspaniały serwis srebrny paryski, który kosztował 250.000 rubli.
Wasilczykow, oczywiście, jak niepyszny opuścił dwór. Orłow ze swej strony ofiarował carycy dar, na który nawet ona nie mogła sobie pozwolić mimo, iż pożądała go oddawna. Ofiarował jej niebywałej wielkości brylant, który później przez długie lata zdobił berło carów rosyjskich. Dziś zapewne cieszą się nim bolszewicy.
Mimo jednak tak tryumfalnego powrotu, mimo nowych promieni łaski jakie na niego spadały, mimo że Wasilczykow zdawna był zapomnianym, Grzegorz Orłow nie czuł się pewnie... Katarzyna nie była tą samą!
Wolał też wycofać się sam, w pełni chwały. Dobrowolnie wyjechał za granicę, gdzie przebywał sporo czasu... a w końcu się ożenił. Dzięki żonie trzymał się od petersburskiego dworu zdaleka... od czasu do czasu tylko wywoływał niebywałe burze i sensacje swemi niepohamowanemi krytykami postępków Katarzyny, co mu oczywiście uchodziło na sucho.
Zmarł Orłow w 1783 r. w jednym ze swych majątków. Wraz z jego śmiercią poczęły blednąc gwiazdy jego braci, którzy tracili wpływy, wypierani przez coraz to nowych faworytów.
Z licznych amantów Katarzyny paru jeno zdołało utrzymać dłużej względy kapryśnej monarchini, paru jeno wywarło na nią i na jej politykę wpływ istotny. Pierwszym był Orłow — drugim Potemkin, który posiadł nad carową władzę wyższą jeszcze od swego poprzednika i tę władzę potrafił utrzymać do końca. I on nosił imię Grzegorza a był to człowiek tak dziwaczny, że niejednokrotnie historycy później zadawali sobie pytanie czy był to genjusz czy obłąkaniec, ów „prince des Tenebres“ — książe ciemności, jak go przezywano.
Nie uprzedzajmy wypadków. Zdawałoby się, że oswobodzona od tyranicznego Orłowa, mogła teraz imperatorowa swobodnie odetchnąć. Lecz inne chmury jęły się gromadzić nad jej głową. Typowem zawsze było u ludu rosyjskiego zamiłowanie do przewrotów, specjalnie do popierania samozwańców. Też o ile rozchodziła się wieść, że jakiś car zamordowanym został, momentalnie szerzono plotkę, że tak nie jest, że zdążył się uratować i bawi w ukryciu śród narodu, by, gdy moment nadejdzie, odzyskać swe prawa. I po śmierci Piotra III to samo miało miejsce — pojawia się szereg pretendentów, głoszących, iż są szczęśliwie zbiegłym od morderców cesarzem. Najgroźniejszym z nich jest Pugaczow, który zgromadziwszy całe tłumy oberwańców, brodiagów i bandytów, jak gdyby przedsmak dzisiejszych bolszewików, gromi carskie wojska, zdobywa miasta i ciągnie w zwycięskim pochodzie na Moskwę.
Katarzynę ogarnia przerażenie. Niema mężczyzny, który dopomógłby radą. Poczyna być jej żal Grzegorza Orłowa; ten swą energją napewno opanowałby sytuację.
Nagle pewnego dnia do jej gabinetu wpada młody oficer:
— „Niech żyje carowa! Buntownik został zwyciężony.“ Oficerem tym, składającym meldunek był Grzegorz Potemkin. W dalszym ciągu melduje: „Pugaczowa rozbito, ujęto i wiozą go, zamkniętego w żelaznej klatce.” Cesarzowa odetchnęła. Cały dwór i senat spieszą złożyć gratulacje: raz jeszcze matuszka Rossija została uratowana. Wzrok imperatorowej przez chwilę tylko spoczął na przynoszącym wieść, lecz ta chwila wystarczała... pojął, że otrzyma nagrodę.
Grzegorz Potemkin był synem dymisjonowanego majora, rodzina zaś jego, polskiego pochodzenia, osiadła na stałe w Rosji, nie odznaczyła się dotychczas niczem. Urodzony w 1736 r. w Smoleńsku otrzymał więcej niż skromne wychowanie i początkowo miał się poświęcić stanowi duchownemu, później zaś odkrył w sobie talenty wojskowe i wstąpił po pułku gwardji konnej w Petersburgu.
Na szersze horyzonty Potemkin wypływa podczas zamachu stanu 1762 r. Opowiadają niektórzy historycy, że w pamiętną noc 30 czerwca, gdy Katarzyna w wojskowem ubraniu, na koniu, ciągnęła na czele wojsk do Oranienbaumu, Potemkin znajdować się miał w jej świcie a posłyszawszy, że cesarzowa nie ma gardy przy szpadzie, szybko zerwawszy swoją, Katarzynie ją podał. Opowiadają biografowie, że w on czas miała imperatorowa po raz pierwszy zwrócić uwagę na rosłego, a dzielnego kawalerzystę, sowicie wynagrodzić i awansować na porucznika.
Fakt faktem, że wkrótce po zamachu Potemkin bywa przy dworze już w charakterze szambelana, kocha się na zabój w Katarzynie i jest przez nią mile widziany. Chce wersja, że Potemkin miał tak świetnie naśladować głosy a między innemi i Katarzyny, że śmieszył carową do łez, dzięki czemu stał się jednym z uczestników grona, osób najbardziej zaufanych.
O tej fazie życia Potemkina kursuje massę plotek, lecz trudno jest coś konkretnego ustalić — między innemi opowiadają, że Grzegorz Orłow zazdrosny o niego i rosnącą sympatję carycy — miał wywołać sprzeczkę, obić Potemkina a nawet wybić mu lewe oko, wskutek czego Potemkina później nazywano „cyklopem“.
Co w tem prawdy niewiadomo — ale faktem jest, że dzięki Orłowowi, Potemkina usunięto od dworu i zesłano do jakiegoś prowincjonalnego garnizonu.
W czasie wojny tureckiej a również działań przeciw buntownikom nie odznaczył się on niczem specjalnie, wyprosił tylko u głównodowodzącego feldmarszałka Rumiancowa, by ten pozwolił o zwycięstwie, wieść zawieźć do stolicy.
W tym czasie, jak wiemy, gwiazda Orłowów ostatecznie zgasła. Nie potrafił również przykuć na dłużej Katarzyny, Wasilczykow, który ją zanudzał ciągłemi prośbami o pieniądze. To też razu pewnego, gdy po czarownie spędzonej miłosnej nocy z carycą, powrócił on, pełen najróżowszych nadziei, do swych apartamentów, zastał rozkaz natychmiastowego wyjazdu na czas nieograniczony do majątku.
Trzeba przyznać, postępowała monarchini zawsze podstępnie i przewrotnie i nawet kochanek mógł ją utrzymać wyłącznie strachem, lub terrorem. Wprawdzie Wasilczykow zrewanżował się cesarzowej, po otrzymanym rozkazie, dając do zrozumienia zachowaniem, iż uważał ją tylko za złotodajne źródło.
Potemkin miał wolne pole do działania... ale jak działać? Nagle towarzystwo dworskie zaskoczone zostaje wieścią, że młody ten, błyszczący kawaler zamierza wstąpić do klasztoru Aleksandra Newskiego i całkowicie zrywa ze świeckiem życiem.
Nawet Katarzynę uderza niespodziewana wieść, a gdy paru przyjaciół kandydata do klasztoru, po cichu, zakomunikować się ośmiela, że rozpaczna decyzja została powziętą na skutek szaleńczej miłości do niej, imperatorowej, miłości beznadziejnej — czuje się wielce wzruszoną. Upływa parę dni... i Potemkin miast klasztornej celi... z odpowiednim ceremoniałem — zajmuje pokoje w Zimowym Pałacu, opróżnione po ostatnim faworycie. Grzegorz Potemkin zwyciężył! Wkrótce okazuje się, że jeśli daleko mu było co do pewności siebie, energji, a nawet urody Orłowa — to przerasta on pod względem sprytu i rozumu poprzednika. Właściwie nie chodziło mu tyle o stanowisko faworyta, co o to, by być niekoronowanym cesarzem do końca — to osiągnął w zupełności! Gdy po upływie dwóch lat miłosnego stosunku czuje, że kapryśna i niestała Katarzyna chętnie by szukała... nowych wrażeń... usuwa się, jako kochanek sam... ale pod warunkiem, że tylko z jego ręki będzie przyjmowała kochanków. Staje się czemś w rodzaju rajfura, stara się, by zmieniała amantów jaknajczęściej, by nie przywiązała się do żadnego, by sycili tylko zwierzęcą chęć prostytutki na tronie — wszystko to oczywiście za cenę niepodzielnych rządów Rosją.
Od tej pory istotnie jest wszechwładny. Katarzyna ma cały dom publiczny męski, on włada nad państwem. Jaki zaś wpływ posiadł na carycę to przytoczę fakt, że gdy w 1780 r. został jej przedstawiony Łanskoj i wielce jej się spodobał — z porady samej Katarzyny, objął przy niej swe stanowisko nie wcześniej, aż otrzymał na to zezwolenie Potemkina i opłacił mu się zwykłym haraczem 100.000 rubli!
Przed Potemkinem Katarzyna bodaj więcej drżała, niż przed Orłowem. Nie był on tak gwałtowny, lecz za to posiadał iście mongolską chytrość, przewrotność, i przebiegłość, a opanowawszy nie serce, a sekrety carycy, umiał niemi znakomicie szantażować.
Historja dalszego życia Potemkina jest właściwie historją Rosji. Wielokrotnie zachodzono w głowę, jak człowiek tak mało inteligenty i zgoła nieprzygotowany mógł rządzić państwem. Orłow miewał tylko kaprysy, którym ulegano — lecz nie rządził, Potemkin — był suwerennym władcą w istocie, podczas gdy Katarzyna tonęła śród lubieżnych orgji.
Obsypany wszystkiemi zagranicznemi orderami, dyktował swą wolę obcym mocarstwom. Przyznać jednak trzeba, że był to człowiek niepospolitych zdolności a bystry umysł obejmował wszystko z łatwością nadzwyczajną. Myśl jego była tak ruchliwa i skacząca, że jak pisał jeden z posłów zagranicznych „choć księcia nieraz po całych dniach widuję, nigdy jednak 5 minut nad jednym przedmiotem zatrzymać go nie mogłem“. Jeśli interes mocno go obchodził, nie było wysilenia do którego nie byłby zdolny — atoli gdy ciekawość swą nasycił, wpadał w osowiałość i martwość, z której nic go wydobyć nie mogło. Wówczas po tygodniach całych przesiadywał w domu, wyciągnięty na sofie, w nocnem ubraniu, z gołą szyją, z bosemi nogami, zachmurzony, milczący. Te to kolejne wznoszenie się i opadanie, ta fantastyczność i kapryśność, właściwa słowiańskiej naturze, dziwiły francuzów i anglików; zrozumieć go nie mogli i poczytywali go często za obłąkańca.
Najdowcipniejszy pamiętnikarz XVIII w. książe de Ligne tak kreśli portret:
„Na pozór leniuch — pracuje bezustannie; nie ma stołu innego niźli swe kolana, innego grzebienia prócz swych paznokci, zawsze leży — a nie śpi, ani w dzień ani w nocy, boi się nim niebezpieczeństwo nastąpi, cieszy, gdy już nastąpiło, męczy się pośród uciech, czegoś ciągle pragnie — a wszystko go wkrótce znudzi... woli dawać aniżeli płacić długi, rozprawia o teologji z jenerałami a o strategji z biskupami... Takim jest Potemkin. Co ten cały mich mach znaczy? Według mnie — kończy de Ligne — jest to genjusz, istny portret Arcybiadesa“. Stale, w polityce, potrafił łechtać próżność Katarzyny i pchać ją w coraz to nowe antrepryzy, które właściwie jemu dogadzały. Pakował Rosję w wojny najstraszliwsze a potem najspokojniej kazał sobie składać hołdy za zwycięstwa odniesione przez zasłużonych jenerałów.
Gdy w końcu po przeciągającej się wojnie, Krym ostatecznie został wcielony, kazał on sobie wraz z tytułem książęcym, nadać przydomek „Taurydskiego“ — od Taurydy, początkowej nazwy kraju.
Potem chcąc udowodnić Katarzynie jak wielkich rzeczy dopiął, dopuścił się największej farsy, jaka się kiedykolwiek przydarzyła w dziejach historji.
Namówił Katarzynę, iż winna zwiedzić Rosję, szczególnie kresy i przekonać się, jak pod jego rządami kultura zakwitła a dobrobyt się rozwinął. Istotnie odbyła się podróż „Semiramidy Północy“, jak cesarzową wówczas nazywano, z niebywałym przepychem i splendorem, a do towarzystwa został zaproszony arcyksiąże Józef, następca tronu austryjackiego oraz szereg zagranicznych książąt.
Wizytacja wypadła świetnie. Wszędzie zdala widniały nowowybudowane wsie, lud przyjmujący matuszkę carycę był kulturalny, czysty, trzeźwy, porządnie ubrany... i z zapałem wiwatował na cześć imperatorowej. Tak prezentowali się nawet kirgizi, tatarzy, kałmucy. Katarzyna II była rozpromieniona, goście nie mieli słów zachwytu. Na pół barbarzyński kraj pod rządami Potemkina zamienił się w Europę!
Był to istny cud!
W istocie zaś sekret polegał na tem, że większość wsi wprost została namalowana na płótnie, jak dekoracje teatralne i że w nocy szybko ...przesuwano je z miejsca na miejsce. „Wiwatujący lud“ — to również byli statyści odpowiednio ucharakteryzowani i przygotowani. Ze pojawiali się oni stale, choć ciągle w innych kostjumach, wprost zrozumieć nie można, jak Katarzyna II, lub goście nie odkryli zagadki i nie poznali się szybko na „sprytnym kawale“. Potemkin tryumfował a „wsie potemkinowskie“ przeszły do historji!
Śmierć Potemkina która nastąpiła w 1791 r., była godną żywota, jaki pędził. Zmarł nagle w drodze, gdy jechał z Mołdawji w okolicę Oskakowa. Zgon nie nastąpił na skutek otrucia, a spowodowany był brudną chorobą, w jaką przez rozpustne i hulaszcze życie popadł.
Został uroczyście pochowany w swej rezydencji w Chersoniu, lecz gdy syn Katarzyny II, Paweł I doszedł do władzy — kazał zwłoki Potemkina, którego nienawidził — ten go bowiem stale traktował z góry i pogardliwie — wykopać i jak zdechłego psa wrzucić do rowu. Zapewne i Katarzyna II odetchnęła po śmierci wszechwładnego księcia Taurydy, gdyż czuła, że jego władza przerastała jej władzę. Lecz nie dawała tego poznać po sobie; przeciwnie kazała wystawić pomnik w Chersońskiej katedrze oraz bić medale na jego pamiątkę. Twierdzą, że Potemkin kosztował Rosję 50 miljonów rubli. O ile przyjąć pod uwagę olbrzymie dobra jakie pozostawił oraz wschodni przepych jakim się otaczał — ta suma nie wyda się przesadzoną.
Katarzyna zachowywała jakie takie pozory aż do śmierci Grzegorza Orłowa, jak gdyby go się wstydząc. Dopiero po śmierci, szczególniej przy uprzejmej pomocy Potemkina, przestaje się krępować zupełnie i faworytyzm zamienia się jakby w instytucję oficjalną, w sankcjonowaną rozpustę.
A ów cynizm rozpusty nie gorszył w Rosji nikogo, nie dziwił; skandal jawny i całą ścisłością urzędową uregulowany — nie odejmował nic ze czci, powiedzmy więcej z ubóstwienia, które oddawano carowej — jej wszystko było wolno, rozkosze jej były święte.
Przepych dworu, sława monarchini, jej zwycięstw, jej mądrości, a nawet sama jej lubieżność — stawały się środkami atrakcji. Nie jeden oficerek, nie jeden młodzian, poczynający swój zawód, roił sobie, że byle się dostać do Petersburga — może spodoba się Katarzynie i osiągnie najwyższy szczebel fortuny i władzy. Zazdroszczono szczęśliwym i dla siebie się podobnego szczęścia spodziewano.
Jak nam jeden z pamiętnikarzy wspomina — pewien oficerek, uginający się pod brzemieniem długów, książe Kantemir, przez kilka tygodni usiłował napróżno zwrócić uwagę cesarzowej. Dwa razy, udając pomyłkę wszedł do jej apartamentów — gdzie jednak nie zastał nikogo, za trzecim udało mu się ujrzeć cesarzowę. Bez namysłu upadł jej do nóg i począł błagać, aby nie odpychała go od siebie. Lecz cesarzowa czy że była kim zajęta, czy nie lubiła oświadczyn gwałtownych, zadzwoniła bez namysłu i wydała rozkaz aresztowania śmiałka. Niefortunnego amanta przeprowadzono do jego wuja hr. Czernyszowa, któremu Katarzyna poleciła, aby nauczył siostrzeńca rozumu.
Takie oświadczyny raptowne nie wchodziły w program — stanowisko faworyta można było osiągnąć przeważnie za pomocą intryg — jak w ostatnich latach jedynie z zezwolenia wszechpotężnego Potemkina. Czasem tworzyły się nawet partje, wystawiające swych kandydatów i zwalczające się zaciekle.
Był nawet specjalny ceremonjał dworski, wskazujący na wstąpienie w pełnienie obowiązków przez nowego wybrańca. Mianowicie podczas przyjęcia wieczornego, spostrzegano nagle, że cesarzowa wpatruje się w jakiegoś oficerka, przedstawionego wczoraj i nie wyróżniającego się dotąd z pośród tłumu dworzan. Następnego dnia dowiadywano się, że młodzieńca powołano na stanowisko adjutanta pałacowego. Był to nieomylny znak dla otoczenia. Rankiem młody człowiek otrzymywał króciutkie zaproszenie, aby przybył do dworu. Tu przedewszystkiem prezentowano go nadwornemu lekarzowi anglikowi Rogersonowi, w dalszym ciągu młodzieniec udawał się po instrukcje do hr. de Bruce, później oddawano go w niezawodne ręce panny Protasow, której „delikatne“ funkcje trudno, w granicach przyzwoitości, bliżej określić.
Po odbyciu tego ceremonjału, otaksowaniu wartości raczej nowego wybrańca, wprowadzano go do przeznaczonych na ten cel apartamentów, urządzonych z bajecznym przepychem. Zaledwie otworzył biurko, znajdował w nim — pierwszy podarunek — sto tysięcy rubli w złocie, ów przedsmak przyszłych darów, co odtąd obsypywać go miały.
Wieczorem podczas przyjęcia dworskiego, wsparta po raz pierwszy na ramieniu nowego faworyta, ukazywała się cesarzowa. Zazwyczaj Katarzyna siadała do gry w karty i punktualnie o dziesiątej przerywała grę, poczem żegnała towarzystwo, udając się do swych apartamentów. Po chwili znikał i nowy faworyt, w ślad za monarchinią.
Od tej pory wybraniec nie opuszcza już pałacu, wychodząc za jego progi wyłącznie w towarzystwie cesarzowej. Od tej pory jest jakby ptakiem, więzionym w klatce; klatka ta, co prawda piękna, złota — ale surowo strzeżona. Cesarzowa pomna paru zdrad i zawodów jakich doznała roztacza nad nim najściślejszą kontrolę, każdy krok nowego faworyta jest pilnowanym. Nie wolno mu przyjmować żadnych wizyt, nie może również oddawać ich nikomu.
Tak faworyt Mamonow raz tylko jeden otrzymuje pozwolenie udania się na obiad do posła francuskiego hr. de Segur.
Lecz Katarzyna już jest niespokojną — gdy poseł i zaproszeni goście od obiadu wstają, widzą przez okno powóz imperatorowej, w którym jeździ wolno pod oknami, tam i z powrotem. W tem śledzeniu, oczekiwaniu znać cały niepokój na chwilę opuszczonej kochanki.
I nic dziwnego. Częstokroć Katarzyna z powodu swych konfliktów sercowych czuła się nieszczęśliwą, jak najpospolitsza jej poddanka. Ten sam Mamonow porzucił ją wkrótce, by się ożenić z jedną z dam dworu, innego zaś amanta jej Korsakowa, schwytała w objęcia hr. Bruce. Ale nie zapominajmy, że Katarzyna brała nowych faworytów mając i 60 lat! Wprawdzie na różnicę wieku i swą misję imperatorowa patrzyła dość oryginalnie.
Gdy towarzyszem jej stał się Zubow, — M. Sałtykow, który zawsze otwarcie rozmawiał z cesarzową, zwracał jej uwagę na wielki przedział, jaki istnieje między 63 l. kobietą a 23 l. młodzieńcem.
— Cóż z tego — brzmiała odpowiedź — oddaję wszelkie usługi państwu, wychowuję bowiem dlań utalentowanych, młodych ludzi. W te słowa wierzyła szczerze a troskliwość z jaką wtajemniczała swych ulubieńców w sprawy pierwszorzędnej wagi miała istotnie coś pokrewnego z tkliwością macierzyńską.
Nie dość na tem. W okresie czasu między detronizacją faworyta, a mianowaniem drugiego następował w sprawach państwa rodzaj bezkrólewia, a kwestje osobiste przysłaniały sobą wszystkie inne zdarzenia. Zresztą tego rodzaju bezkrólewia trwały krótko, najwyżej jedną dobę — na otwarty wakans oczekiwał cały legjon.
Nawiasem mówiąc, na korzyść Katarzyny przemawiała ta okoliczność, że dobierała ona faworytów nie tylko w zmysłowych celach. Mimo swych zalet umysłowych i stałości charakteru, rozumiała ona, że to nie jest wystarczającem, by módz sprostać zadaniu. Monarchini odczuwała potrzebę męskiego rozumu i woli, choćby te zdolności były niższe niż jej rozum i wola. W jednym z listów pisze do Potemkina, iż doznaje wrażenia jakby z powodu przedłużającej się jego nieobecności nie miała zupełnie rąk.
Gdyby przy sobie nie miała Orłowa, Potemkina a pod koniec Zubowa — może nigdy do takiej potęgi nie byłaby doszła, jak doszła.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Liczby ani porządku wszystkich kolejno po sobie następujących faworytów — niemal niema możności zrachować. Ze specjalnym zamiłowaniem zajmowali się tą sprawą niemieccy uczeni i poświęcali jej grube tomy. Z buchalterską ścisłością i dokładnością spisywali ich rangi, pensje, ordery, wartość dusz chłopskich i djamentów, podarowanych przez carową.
Postaram się najgłośniejszych wymienić.
Działo się to jeszcze w okresie czasu, gdy Potemkin nie zrezygnował z dość problematycznego zaszczytu kochanka carowej. Dnia pewnego wzywa ona do siebie hrabiego Rumiancewa i poleca by przysłał jej dwóch młodych ludzi, nadających się na sekretarzy osobistych.
Hr. Rumiancew deleguje Zawadowskiego i Bezborodkę, zatrudnionych w jego kancelarji.
ZAWADOWSKI syn skromnego popa, dzięki usilnej pracy ze służącego niemal doszedł był do stanowiska sekretarza hrabiego. Szybko potrafił zdobyć łaski monarchini. Mimo iż nie pierwszej młodości, był bardzo przystojnym mężczyzną, ułożenie miał miłe i taktowne. Aby wszechpotężnego Potemkina nie urazić postanowiła Katarzyna możliwie taić stosunek. Dlatego zatrzymano Bezborodkę i awansował on wraz ze swym szczęśliwym kolegą jednocześnie ze stopnia na stopień, by nie zwracać uwagi. Dopiero gdy Potemkin wycofał się sam z miłosnego związku, występuje Zawadowski jako oficjalny amant. Zajmuje opróżnione po Potemkinie apartamenta w Pałacu i mimo, że nadal pełni obowiązki sekretarza — otrzymuje rangę generał majora.
Zawadowski był taktowny, lecz niezbyt przewidujący. Dał się wciągnąć w intrygi przez co sam spowodował swój upadek. Jako pupil Rumiancewa — a ten zaprzyjaźniony był z Orłowemi — począł wraz z niemi dążyć do upadku Potemkina. Jednooki cyklop chytry i przebiegły, jak lis, momentalnie na machinacjach się poznał i obawiając się faworyta jako narzędzia innych, oddalił od dworu.
Katarzyna jednak, która zdążyła do niego się przywiązać, załagodziła jakoś sytuację i Zawadowski powrócił na nowo. Zawadowski był istotnie przywiązany do monarchini — ona też wierzyła mu ślepo i on jedynie miał prawo w Radzie Państwa krytykować jej zarządzenia. Po za Potemkinem był jedynym człowiekiem, który po zerwaniu miłosnego — zachował przyjacielski stosunek. Po opuszczeniu apartamentów intymnych w Zimowym Pałacu, pozostał w stolicy, bywał na dworze i powierzano mu najtajniejsze misje. Był człowiekiem prawego charakteru i potrafił sobie pozyskać takie uznanie, że nawet Paweł I i Aleksander I później odnosili się do niego z wielkim szacunkiem.
ZORICZ. Po Zawadowskim, Potemkin dla wszelkiej pewności, począł wyszukiwać własną kreaturę. Wynalazł niejakiego Zoricza, młodego oficerka, który niedawno przybył do Petersburga i zwrócił się do niego o protekcję. Ponieważ Zoricz fizycznie odpowiadał typowi, jaki się mógł podobać Katarzynie, Potemkin zrobił go swym adjutantem, przybrał w piękny mundur huzarski i zaprowadził na dwór. Oczywiście skutek nastąpił spodziewany. Nikt z równą zręcznością, jak Zoricz nie potrafił wyciągać od Katarzyny podarków i pieniędzy. W przeciągu 11 miesięcznego swego panowania — gdyż tylko tyle ono trwało — zdążył otrzymać pół miljona rubli w gotówce, dwa tysiące chłopów, nie licząc brylantów, ocenionych na dwieście tysięcy.
Nic dziwnego, że od tak nieoczekiwanej fortuny zakręciło się oficerkowi w głowie, zdawało mu się, że na wszystko pozwolić sobie może i począł dawnego swego opiekuna a protektora Potemkina traktować lekceważąco. Potemkin zbyt był wówczas silny, by się obawiać jego wpływów. Nie zazdrościł mu również sum, wycyganianych od Katarzyny. Sam robił to lepiej i na większą skalę. Postanowił jednak dać przykład głośny, że wszystko musi być tak, jak on chce a faworyt najwyżej jego pionkiem; jednem słowem przykład taki, żeby drugiemu do głowy nawet nie przyszło mu się sprzeciwiać.
Poczyna więc tłomaczyć Katarzynie, że Zoricz jest beznadziejnie pusty i głupi, kompromituje się ona wprost, zadając z takim osobnikiem. Nadmieniał, że uważałby za bardzo wskazaną zmianę adjutanta... a Katarzyna, jak zwykle, zgodziła się na jego zdanie.
Rozmowa ma miejsce w Carskim Siole. Cesarzowa, która przed chwilą rozstała się z Zoriczem, siada i piszę doń list, rozkazując wyjechać natychmiast do swych majątków. Tak samo, jak postąpiła przed tem z Wasilczykowem. Zoricz, gdy otrzymał epistołę, rzucił się jak nieprzytomny do apartamentów carycy. Lecz straż go nie chce przepuścić. Wtedy pędzi do Potemkina i proponuje zupełną uległość, ale książe Taurydzki tylko się śmieje i powiada, że pobyt na wsi jest wskazany dla zdrowia...
Z konieczności musiał Zoricz opuścić dwór, zabierając na pociechę swe skarby. Osiadł w swym majątku Szkłow w Liflandji, gdzie usiłował pędzić żywot udzielnego księcia. Nie starczyła na to jego fortuna i umarł obarczony długami.
Zoricz nie był genjuszem, lecz nie był takim głupcem za jakiego go chciał przedstawić Potemkin. Z natury dowcipny, utalentowany i wesoły był duszą dworu. Jednocześnie jednak odznaczał się chciwością, próżnością i pychą, co go ostatecznie zgubiło.
KORSAKOW, który nastąpił w kolei faworytów ma swą specjalną historję. Uchodził on na dworze za człowieka, który jeszcze nigdy nie miał nic bliższego z niewiastą. Zainteresowało to wysoce taką mistrzynię miłości, jak Katarzynę i podnieciło silnie. Też pewnego wieczoru ofiarowała mu piękny bukiet białych róż, wcale niedwuznacznie wyrażając swą wolę. Korsakow dostąpił łaski — ale fama o jego niewinności okazała się silnie przesadzoną, gdyż przyłapała go Katarzyna we własnej sypialni w objęciach hr. de Bruce — wobec czego oburzona przegoniła natychmiast, bez dalszych ceremonji.
O stopniu wykształcenia Korsakowa świadczy następująca anegdota. Korsakow słyszał, że każdy magnat posiada bibljotekę. Gdy popadł w fawory i zdawało mu się, że jest ważną figurą — i jemu się zachciało księgozbioru. Wzywa więc księgarza i poleca, by mu takowy w przeciągu doby dostarczył. Gdy zaś księgarz się pyta jakie dzieła sobie życzy do bibljoteki — Korsakow odpowiada: „Wszystko jedno! Tak jak u cesarzowej. Duże książki na górze a małe na dole“!
ŁANSKOJ. Po Korsakowie sympatja Katarzyny skłania się w stronę bufonowatego błazenka Strachowa, ale już po upływie czterech miesięcy miejsce tego zajmuje Lewaszow, po jeszcze krótszych rządach Lewaszowa — Łanskoj. W tym wypadku zda się naprawdę przemówiło serce Katarzyny — a nie tylko zmysły.
Jak wspomniałem otrzymał Łanskoj stanowisko faworyta, mimo że się Katarzynie bardzo podobał, nie prędzej niż się opłacił Potemkinowi zwykłym haraczem 100,000 rubli.
Zawsze jednakowo w pięćdziesięcioletniej Katarzynie zakochany, zawsze miły i słodki, zawsze jej umysł odgadujący, z nikim się nie wiązał, do niczego się nie wtrącał i jak mówi jeden z niemieckich historyków „oddał się wyłącznie swej służbie i żył wyłącznie dla swego obowiązku”. Zabiegali o jego względy i Józef II austryjacki i pruski Fryderyk Wilhelm i Gustaw III szwedzki — ale nie dał się nigdy wciągnąć w politykę. A zyskał był u ubóstwianej monarchini takie zaufanie — że gdyby chciał, mógł nawet Potemkina wywrócić i rzeczywiście książe począł go się obawiać. Lecz Łanskoj był cichy, spokojny i nie pożądał ani zaszczytów ani władzy. A rangi i zaszczyty spadały nań pierwej, niż miał czas o nich pomyśleć. Z gwardzisty w ciągu trzech lat został jenerałem dywizji, generał adjutantem, szefem kilku pułków, otrzymał 5 wielkich wstęg rosyjskich i zagranicznych, a prócz wielkiej ilości djamentów pozostawił po sobie majątek wartości 8 milionów rubli. Katarzyna przyznawała, że takiej wierności, takiego poświęcenia nie spotkała drugi raz w swem życiu... i niewiadomo gdzieby się zatrzymały jej łaski, gdyby nie katastrofa. Łanskoj był słabego zdrowia i zmarł nagle w 27 r. życia, (1784 r.) utrudzony swą służbą.[1] Po jego śmierci cesarzowa przez 8 miesięcy nie mogła utulić się w swym żalu — zbrzydziła sobie i interesa i politykę, poczuła nawet wstręt do dworu, nie chciała zajrzeć do Carskiego Sioła, gdzie ze zmarłym parę miesięcy co rok przebywała i sprowadziwszy do siebie jego siostrę, z nią razem resztę lata na wsi przepędziła.
Wszyscy przyjaciele i wierni słudzy monarchini poczytywali sobie za obowiązek prosić ją, aby nie zamykała w swem sercu przystępu dla uciechy i raczyła przybrać sobie do boku towarzysza — przytem czynili oczywiście zabiegi, by wybór padł na kogoś bliskiego.
Długo wzbraniała się Katarzyna, lecz natura ma swe prawa — pojawił się piękny Jermołow i... stało się, co się stać miało. Jermołow dostąpił swej wysokiej godności z poręki oczywiście Potemkina. Ale Potemkinowi wielu protegowanych odpłacało się niewdzięcznością. To samo nastąpiło i w wypadku Jermołowa — tylko w nieco innym sensie. Jermołow był niezwykle prawą i szczerą naturą. Gdy nieco bliżej się z aparatem państwowym zapoznał, uderzyły go olbrzymie nadużycia, jakie Potemkin na każdym kroku popełniał i zakomunikował Katarzynie, że jego zdaniem, Potemkin nie tylko nie powinien piastować wysokich dostojeństw, ale powinien zostać pociągniętym do odpowiedzialności.
Potemkin poczuł, że sprawa staje się wyraźnie niebezpieczną i dla tego oświadczył wprost cesarzowej, by wybierała między nim a Jermołowem. Katarzyna czuła, że Jermołow ma rację i ciężko jej było się z nim rozstawać...... lecz bała się wypowiedzieć wojnę wszechpotężnemu księciu. Dlatego po długim wahaniu wybrała Potemkina... a Jermołow otrzymał rozkaz udania się w dłuższą podróż zagranicę.
Po powrocie zamieszkał w Moskwie, która była jakby przytułkiem wszystkich zdymisjonowanych faworytów.
Z pośród plejady amantów carycy był jedynym, który nigdy swego stanowiska nie wykorzystał dla osobistych celów. —
Mamonow. Już w dniu wyjazdu Jermołowa przedstawionym został Aleksander Mamonow, pochodzący ze starej rosyjskiej szlachty.
Mamonow był człowiekiem olbrzymich ambicji i swe stanowisko kochanka jął wykorzystywać w kierunku wtajemniczenia się szczegółowego we wszystkie interesy państwowe. Gdy mu się to udało, począł wtrącać się do rządów i ze swemi radami występować. Rady nie były głupie — przyjmowała je czasem Katarzyna i Mamonow tak rósł w siłę.... że znowu począł go się obawiać Potemkin. Parokrotnie usiłował go wygryźć — daremnie, bo cesarzowa coraz bardziej polegała na zdaniu Mamonowa i była do niego przywiązaną. Już była mowa o tem, że Mamonow obejmie stanowisko wicekanclerza — gdy nastąpił upadek. Katarzyna nie była młoda, miała koło sześćdziesiątki — faworyt zaś młody. Czy to z tego powodu, czy też romans zainscenizował przewrotny Potemkin, lecz Mamonow nawiązuje stosunek ze śliczną księżniczką Szczerbatow... i jej wdzięki przywiązują go coraz bardziej. Gdy Katarzyna chwyta miłosną parę na gorącym uczynku i obsypuje wymówkami — oświadcza najspokojniej, że woli księżniczkę, niźli carową. Katarzyna w tej chwili wezwała popa i kazała dać ślub parze, co zdaje się nie wchodziło w ich widoki... i wysłała do Moskwy.
Jeśli leciwa cesarzowa sama nie czuła, że nie może urodą pociągnąć nikogo — to wieść tę usłyszała z ust Mamonowa. Mimo, że odczuć musiała ją boleśnie, jak każda kobieta, — nie zraziła się bynajmniej do dalszych miłosnych awantur.
Wybrała sobie małego niepozornego oficerka za partnera — Zubowa.
PLATON ZUBOW był w istocie mało pociągający. Lecz może dla tego wybrała go monarchini, by tem łatwiej utrzymać. Zubow jest ostatnim kochankiem i po śmierci Potemkina zajmuje miejsce tegoż t. j. w imieniu Katarzyny rządził wszechwładnie Rosją.
Wojna ze Szwecją i Turcją — przedewszystkiem zaś wywołanie zamieszek w Polsce i wojna z nami — były jego dziełem; chytremu i przewrotnemu łotrowi zawdzięczamy ostateczny podział.
Prócz tego szlachetnego czynu maczał on swe ręce i w bezprawnem zagarnięciu Kurlandji i w zamordowaniu Gustawa III Szwedzkiego.
Katarzyna miała doń zaufanie zupełne i jak to się często zdarza przy „ostatnich miłościach“ — ulegała we wszystkiem.
Zubow pozostał faworytem aż po dzień śmierci imperatorowej. Był na tyle przebiegły, iż przewidując zgon, starał się wedrzeć w łaski następcy tronu, nielubianego przez carową i odgrywającego na dworze drugorzędną rolę.
Snać musiało mu się to udać, bo po śmierci cesarzowej oświadczył Paweł: „Przyjaciele mej matki są niemi przyjaciółmi“!
Ale prędko widocznie dobry stosunek się zepsuł, bo wkrótce wyjechał zagranicę na stały pobyt i osiedlił w Niemczech, skąd przygotowywał zamach, zakończony zamordowaniem Pawła I.
W tym względzie zachodzi podobieństwo pomiędzy pierwszym kochankiem Katarzyny a ostatnim. Grzegorz Orłow przy udziale swych braci pozbawił tronu jej męża Piotra III zaś Platon Zubow, również przy udziale braci — syna. Obaj doszli do najwyższych zaszczytów, obaj otrzymali tytuły hrabiowskie, później książęce i obaj jedynie mieli prawo nosić na piersi portret cesarzowej obsypany brylantami. Różnili się jedynie co do wyglądu: Orłow był rosłym mężczyzną, atletą — Zubow — niemal niepozornym karzełkiem. Koła dworskie nawiązując do jego imienia Platon — podrwiwały, iż cesarzowa może z nim uprawiać tylko miłość platoniczną.
Tacy byli najwybitniejsi kochankowie Katarzyny, których nazwiska przeszły do historji...
Prócz nich istniał jeszcze legion. Zdarzało się, że na jedną noc sprowadzano monarchini rosłego, prostego żołnierza, obdarzonego niezwykłemi zdolnościami fizycznemi — i ten wypełniwszy swój obowiązek, powracał nazajutrz do pułku, jako oficer... lecz carycy nie oglądał więcej... chyba, że się jej bardzo przypodobał.
Badania współczesnych lekarzy wysuwają hypotezę, że cierpiała, specjalnie pod koniec życia Katarzyna, — na chorobę polegającą na nienasyconym pociągu płciowym.
Rzućmy okiem retrospektywnie na historję Katarzyny. Mimo całego wstrętu, całej nienawiści jaką budzić w nas musi jej imię, każdy bezstronny historyk przyzna, że od czasów starożytnych, żadna kobieta, żadna monarchini, nie potrafiła dojść do takiej potęgi i sławy, jak imperatorowa.
Panowała i wszystko jej się udawało, wszystkie jej marzenia spełniały się, potrafiła rozbudzić na pół azjatycki, barbarzyński rosyjski lud, tchnąć weń nowego ducha i stworzyć nową potęgę, co odtąd, jak polip, miała powisnąć nad narodami całej Europy. Dymem kadzideł i sławy otoczona, porównywana przez poetów do Semiramidy Północy, przez filozofów do światła nowego, co od północy spłynęło, przyjaciółka Voltair’a, Diderot’a, Grimma, Zimmermana, otoczona takim blaskiem potęgi, jak żaden z jej poprzedników, panowała Katarzyna na tronie carów, jak ikona czczona przez miljony swych poddanych, a dokoła jej jęto tworzyć mity i legendy...
Życia nierządnego nie wstydziła się wcale — a naród równą czcią otaczał chwilowego wybrańca dopóki — ten trwał przy pełnieniu swych słodkich, lecz ciężkich obowiązków. I jak w swej bałwochwalczej czci dla imperatorowej nie wstydził się słynny Suworow, największy bohater Rosji, padać przed Katarzyną na kolana, ilekroć wchodził do jej gabinetu, tak i nie wstydził się jenerał Kutuzow — codziennie przyrządzać młodzikowi Zubowowi kawę, by jeno pozyskać względy faworyta.
Mimowoli nasuwa się uwaga Kalinki (Walerjan Kalinka „Szkice historyczne“) „szczególne to zaprawdę było społeczeństwo, a jak odmienne od polskiego. W Rosji sława i wiekopomne zasługi nie znaczyły nic wobec majestatu rozpustnej carowej — w Polsce powaga tronu, siła rządu i całość państwa znikały wobec fantazji rozhukanego szlachcica“.
Czy ta uwaga nie dałaby się dostosować i do dzisiejszych czasów.
Jak umarła Katarzyna II?
Dnia 4 listopada 1796 roku pracowała ona jeszcze cały ranek wraz z Zubowem. Następnie faworyt ją opuścił i pozostała sama. Gdy przez parę godzin żaden odgłos nie dochodził z jej gabinetu, zaniepokojone otoczenie zajrzało do wewnątrz.
Z przerażeniem ujrzano monarchinię rozciągniętą, bez ruchu, na podłodze. Uległa atakowi paralitycznemu. Ułożono ją na materacu i co rychlej zawezwano lekarzy. Ci zastosowali zwykłe środki, puszczenie krwi, okłady. Lecz nic nie pomagało. Cesarzowa była sparaliżowana, na ratunek żadnej nadziei, pozostawały zaledwie godziny do życia.
Co rychlej zawezwano następcę tronu W. Ks. Pawła, przebywającego w Gatczynie — zaś faworyt Zubow pakował manatki, by w razie katastrofy wraz z brylantami umknąć chyłkiem.
Przybył Wielki Książe i na agonję matki spoglądał bez wzruszenia. Wiemy jak zły stosunek ich łączył.
Męczyła się imperatorowa około 36 godzin. Potem rozległ się rozdzierający krzyk ...i tej, którą zwano Katarzyną Wielką pośród żywych już nie było...
Wedle mody XVIII w. sama ułożyła sobie napis na swój grób, następującej treści:
„Tu spoczywa Katarzyna II, urodzona w Szczecinie 21 kwietnia 1729 r.[2] Mając czternaście lat wyjechała do Rosji, by Piotra III poślubić. Pragnęła służyć małżonkowi, Elżbiecie i narodowi. Żadnej okoliczności nie pominęła, by celu dopiąć. Lecz niestety... przez lat osiemnaście osamotniona — pustkę wypełniać musiała czytaniem licznych ksiąg. Gdy wstąpiła na rosyjski tron, pragnęła tylko dobra i szczęścia poddanych. Przebaczała łatwo, nikogo nie nienawidziła. Była przystępną, szczodrą i wesołego usposobienia, miała duszę republikańską i dobre serce. Praca była dlań rozkoszą a radowała ją sztuka.”
W tem epitafium Katarzyny widzimy silny wpływ filozofji francuskiej... lecz zdaje się pod względem prawdy wiele pozostawia do życzenia...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Jeszcze słów parę pragnąłbym dorzucić, które zapewne zainteresują czytelnika.
Jako jeden z głównych powodów detronizacji Piotra III, podawała swego czasu Katarzyna II okoliczność, iż był on zaciekłym wrogiem swego syna.
Zdawałoby się, że po takim oświadczeniu, troskliwa matka winna się była zająć starannem wychowaniem. Tymczasem... Gdy Paweł ma lat piętnaście sama podsuwa mu kochankę i jest zachwycona, gdy ze związku rodzi się dziecko, bowiem ma to świadczyć o płodności następcy i o tem, że dynastja zostanie utrzymaną. Gdy Paweł żeni się po raz pierwszy z Natalją Aleksiejewną, Katarzynę bynajmniej nie zraża, że ta osoba ma kochanka. Więcej, dopomaga nawet intrydze po ślubie... i uważa, że wszystko jest w porządku. Ciężko osądzić czy była to jakaś nienawiść ukryta do syna czy ostateczny cynizm. Stosunek staje na stopie wrogiej jawnie, równie z dziwacznych powodów.
Katarzyna nie może pojąć, że druga żona Pawła — Marja Teodorówna może mu być wierną. Gdy następczyni tronu swem pod każdym względem bez zarzutu zachowaniem, odcina się od rozpustnego petersburskiego dworu — cesarzowa wprost ją prześladuje drwinami i żartami. W ślad za nią, oczywiście, reszta dworaków.
Od tej pory datuje nieubłagana nienawiść Pawła do matki. Bardzo być może, że gdyby śmierć cesarzowej nie nastąpiła nagle, nie byłby on nigdy wstąpił na rosyjski tron — bo Katarzyna nosiła się z zamiarem naznaczenia wnuka swego — Aleksandra, jako następcy. Istniał nawet, podobno, tajny dokument tej treści, który nie ujrzał światła dzięki sparaliżowaniu carycy i zniszczony został, natychmiast po objęciu rządów przez Pawła.
Dziwić się nie będziemy teraz, że Paweł I z taką nienawiścią odnosił się do wszystkich zarządzeń swej matki i często wbrew zdrowej logice prowadził politykę wręcz odmienną. Specjalnie wrogo oczywiście odnosił się do byłych faworytów — jednemu Zubowowi udało się ujść cało.
Szczątki Potemkina kazał wyrzucić do rowu, a ponieważ z żyjących pozostał tylko Aleksy Orłow zawezwał go do siebie.
W jakim nastroju musiał iść do cesarza Aleksy łatwo się domyśleć. Rozmowa miała miejsce przy zamkniętych drzwiach i podobno opuścił gabinet kulejąc. Czy Paweł I posunął się tak daleko, by bić starego człowieka — niewiadomo — lecz wymyślił zemstę straszliwą.
Zarządził z wielką pompą przeniesienie zwłok Piotra III z klasztoru Aleksandra Newskiego do grobowców w Zimowym Pałacu, a przy tej ceremonji tuż za trumną musiał postępować Aleksy Orłow, morderca, dźwigając koronę, tę, którą symbolicznie zabitemu zrabował. —
Tak się mścił Paweł I.
Niestety i on padł zaduszony przez zbirów działających z ramienia Aleksandra I i Zubowa — jak gdyby nieszczęsny tron rosyjski musiał być wiecznie zroszony krwią swych władców...
A ostatnim z szeregu ofiar był Mikołaj II !