<<< Dane tekstu >>>
Autor Kazimierz Morawski
Tytuł Życie i poezja Owidjusza
Pochodzenie Przemiany
Życie i poezja Owidjusza
Wydawca Gebethner i Wolff
Data wyd. 1933
Druk W. L. Anczyc i Spółka
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Cała publikacja
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron

5.

Tragedja osobista z r. 8 po Chr. obcięła poecie skrzydła. Odtąd w dzikiem i samotnem wygnaniu Muza mu nie dopisywała, jak dotąd; co najwięcej znajdował dosyć natchnienia na ciągłe żale i skargi, wreszcie na pochlebstwa wobec wielkich, których łaski żebrał. I ten wesoły, swywolny śpiewak stawał się teraz jednostajnym, a niekiedy nawet przynudnym. Żale — Tristia — wypełniły naprzód 5 ksiąg; wśród tych elegij mamy utwory ciekawe, żeby tylko wspomnieć 4, 10, w których poeta przedstawił swój życiorys czytelnikowi. — Potem powstały Listy z Pontu — Epistulae ex Ponto — pisane do rzymskich przyjaciół i znajomych w księgach czterech. Natchnienia w nich podobne, jak w Tristia, lecz siła ich zwątlała jeszcze bardziej wskutek powtarzania i ogrania tych samych myśli, uczuć i motywów. — Obok skarg napisał Owidjusz utwór dystychiczny Ibis; kiedyś Kallimach w utworze, nazwą ptaka Ibisa opatrzonym, wysmagał swego rywala Apolloniosa. Owidjusza Ibis jest także wyklinaniem nienazwanego wroga rzymskiego szeregiem nie kończących się złorzeczeń, litanją coraz silniejszych gróźb i inwektyw. W dziwacznym tym utworze życzy przeciwnikowi wreszcie poeta, żeby tego samego, co on sam, zaznał losu.

Wśród strzał, co Geta i Sarmata miota,
Niechbyś żył i tam dokonał żywota!

W swobodniejszej chwili wygnańczego żywota spróbował Owidjusz na innej, niewinniejszej treści dawnego twórczego talentu. Mamy więc fragment poematu o rybach, Halieutica, do którego rybne bogactwo Morza Czarnego zapewne poetę natchnęło. Utwór ten nie przydał jednak zdobnego liścia do wieńca jego poetyckiego, a świadczy chyba o zamieraniu werwy i talentu w zręcznym i swobodnym niegdyś poecie.

Zakres talentu Owidjusza był dosyć ciasnym. W dwóch miarach wypowiadał on wyłącznie swe poetyckie natchnienia, w dwuwierszu elegji lub w heksametrze. Opiewał miłosne własne lub innych przeżycia, albo też opowiadał baśnie, w których miłość przeważną odgrywała rolę i była najczęściej osią, około której cały obracał się wątek. Obniżył on wiele pojęć i uczuć; bogów ściągnął z wysokiego majestatu na ludzki poziom, miłość z wyżyn wielebnych i głębi serca na stopień galanterji lub pożądania, patrjotyzm wreszcie spospolitował błogiem lecz egoistycznem uczuciem, że osobnikowi tak dobrze dziś na świecie się dzieje. Ale czarowi jego opowiadania i języka ulegać zawsze będziemy, a bogactwem jego barw i obrazów zawsze się zachwycać. W tym kierunku był panem niedoścignionym. Starożytni podziwiali jego wszechwładzę i mistrzostwo na tem polu, mówili jednak, że nad treścią i formą panował bezwzględnie, niej umiał natomiast panować nad sobą. Niepowściągliwość pewna myśli, słowa, uczucia często się rzeczywiście u niego zaznacza. Z raz poczętą myślą, utoczonym zręcznie frazesem igra ten poeta, jak prawdziwy rozrzutnik, trwoniciel wyrazów, obraca je na wszystkie sposoby i w obrazach o nowych kształtach i zabarwieniach przed nami mienić im się każe. Wiersz i wyrazy płynęły mu ze zbyt wielką łatwością i tej łatwości nadużywał on zbyt często. Dlatego w Owidjuszu tyle miejsc, zwrotów podobnych do siebie, tyle powtórzeń, plagjatów popełnianych na własnej osobie. Znać w tem wpływ retorycznej szkoły, która jedną myśl w coraz to odmienne, zręczniejsze ubierać nakazywała frazesy, aby deklamujący swych współuczniów lub nawet siebie samego udatnemi powiedzeniami przewyższał i pokonywał. Na poklask doraźny i bezpośredni polowano, w zawodach retorów i pogoń za nimi stwierdzamy częstokrotnie we wierszach Owidjusza. Ludziom on śpiewał, nie sobie; nie ma też jego poezja serdecznej głębi ani ciepła, ale błyskotliwością swej myśli i blaskami swego słowa wraża się podziśdzień w nasze oczy, uszy i uwagę i skarbi te poklaski, których poeta od współczesnych w pierwszym rzędzie wyglądał. Więc usłyszawszy jedną bajeczkę, prosimy wnet o drugą, choćbyśmy ją znali i choćby była do tamtej podobną.

Kazimierz Morawski.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Kazimierz Morawski.