Życie i poezja Owidjusza/całość
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie i poezja Owidjusza |
Pochodzenie | Przemiany Życie i poezja Owidjusza |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1933 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI
Cała publikacja |
Indeks stron |
ŻYCIE I POEZJA OWIDJUSZA
PRZEZ
KAZIMIERZA MORAWSKIEGO
|
Kiedy cesarz August po obaleniu ustroju dawnej rzeczypospolitej rzymskiej zawładnął miastem i państwem, literatura rzymska bynajmniej nie zmilkła, ani nie zaniknęła wśród łoskotu walącego się ustroju politycznego, który zbudowany w r. 509 przed Chr., odtąd aż do cesarstwa, t. j. do roku 31 przed Chr., trwał statecznie i obok ciężkich niebezpieczeństw zaznał także wiele dni chwały i świetności. Literatura zmieniła się za Augusta, ale nie zaniemiała, owszem weszła w okres nowej bujności i twórczości. Stała się ona teraz na ogół bardziej pokojową, mniej polityczną, skoro jeden człowiek swą przeważną wolą i władzą stłumił walki i rozterki wewnętrzne; godziła się nawet zupełnie przeważnie z nową formą rządu, bo ten rząd zapewniał ludziom zmęczonym i znękanym tyloletniemi zamieszkami ostatnich dwóch wieków rzeczy pospolitej wytchnienie i pokój. Pax Romana, pokój na całym państwa obszarze był hasłem cesarstwa; wobec dumnych i opornych miano chwytać za broń, a ci oporni znajdowali się tylko poza granicami państwa. Na ogół więc dla samego imperium nastały pogodniejsze, lepsze czasy. Płużono też sobie w tym pokoju, który przynosił ulgę. Mogła stąd nawet powstać z czasem i wyrodzić się pewna bierność, zasklepienie się w ciasnym widnokręgu, pewne wyjałowienie dusz, nurzających się w używaniu dobrodziejstw i rozkoszy pokoju i nowej kultury. Ale na razie tego niebezpieczeństwa nie widziano, a wielkość i potęga Rzymu i państwa wyrywała z serc ludzi okrzyki podziwu dla »majestatu« ogromnego politycznego tworu, którym było rzymskie cesarstwo. Po zagarnięciu władzy przez cesarza zamierały powoli dawne ambicje, ludzie zaś usuwali się i usuwani bywali od wpływu i udziału w rządach, które panujący miał odtąd sprawować wraz z nie bardzo licznym senatem. Cofano się tedy w zacisze swych domów i do wnętrza swej duszy; literatura umiała teraz daleko więcej opowiadać o własnych osobistych przeżyciach, a z biegiem czasu zaczęła się coraz bardziej ograniczać do uczuć i wyznań indywidualnych. Cesarz August i jego następcy popierali te literackie zajęcia; odrywały one ludzi od publicznych spraw i przełomów, i zapowiadały upust pewnym aspiracjom estetycznym i idealnym, które w niczem się nie sprzeciwiały hasłom i kierunkom polityki rządzących. Wolno więc było literatom nawet tęsknić za minioną przeszłością, podziwiać cnoty i stawić niektórych ludzi dawnej republiki. Toż cesarze chcieli odradzać społeczeństwo, szczególnie August, a w tej dążności głosy, wielbiące sławetne czyny dawnych stuleci, mogły im być przydatnemi. Taki romantyzm zamierzał wskrzeszać cnoty zamierzchłych wieków. Dlatego śpiewał on z lubością o prostocie starego Rzymu i przodków, ich męstwie, poświęcaniu się za ojczyznę i nawet w obronie wolności. Nie wzbraniano o tem pięknie deklamować, a władza miała przeświadczenie, że wielbienie to wolności... w słowie znajdzie swe pełne zadowolenie i poza słowa nie przejdzie do czynu. Te wycieczki w przeszłość odrywały nadto umysły podobnie od teraźniejszości, jak wogóle czyniły to literackie zajęcia. Stróże więc nowych porządków patrzeli na nie ze spokojem. Przytem był to po części czysto literacki, z wzorów przejęty kierunek. Od czasów bowiem hellenistycznych zagnieździł się wśród uczonych badaczy i uczonych poetów zwyczaj dociekania porządków i przyczyn rozmaitych obrzędów, zwyczajów, instytucyj. Prąd ten zwano aitiologicznym od greckiego wyrazu aitia, t. j., przyczyna. Augustowska literatura podjęła ten kierunek z tem większą skwapliwością, iż grunt dlań w Rzymie był przygotowanym przez badania największego uczonego rzymskiego ze schyłku rzeczypospolitej — Terencjusza Warrona. Cesarstwo dbało o to, aby uświęcone formy utwierdzać, podtrzymywać, uprawniać do istnienia wykazywaniem starodawnego ich początku. Mniejsza o to, że duch z nich dawno uleciał; o wskrzeszenie treści i ducha zamarłego we formach mniej się troszczono.
Na tych więc dwóch motywach, wielbieniu starożytności i morałach stąd się nasuwających, a z drugiej strony na sławieniu błogości chwili obecnej, którą wyzyskać należało dla osobistego szczęścia i rozkoszy, osnuwali poeci augustowskiej epoki swoje pieśni. Jedni szli w bardziej patrjotycznym kierunku, drudzy znów osobistym, zasklepiającym się w pragnieniach i wyznaniach indywidualnych, a niejeden z poetów owej doby oddawał cesarzowi, co było cesarskiem, ale przytem śpiewał i marzył także o swych najskrytszych przeżyciach, palił dwie świece, jedną na ołtarzu wyniosłym, drugą na swoim domowym, którego patronką najczęściej była Wenera. Wergiljusz jest przedewszystkiem bardem patrjotyzmu ówczesnego, najwierniejszym wyznawcą nowych haseł odrodzenia, u Horacjusza tymczasem widzimy równowagę między dwoma natchnieniami ówczesnej poezji; późniejsi zato, młodsi poeci augustowskiej epoki zacieśniają coraz bardziej zakres swoich pieśni do opiewania indywidualnych wrażeń, przeżyć i miłosnych rozkoszy i zawodów. A chociaż Owidjusz, najmłodszy z tych poetów i jedyny, który przeżył Augusta, zbaczał niekiedy na t. z. aitiologiczną poezję, to czynił on to jedynie wskutek pobudek niezupełnie doskonałych, a mianowicie z tego powodu, że ten kierunek poezji był modnym, a prócz tego nadarzał sposobność do rozwinięcia talentu opowiadania, którym celował poeta. Zresztą boginią jego była Wenus, prawdziwem powołaniem pieśń miłosna, hasłem używanie żywota. Doprowadził on też tę poezję miłosną wskutek jej nadużywania do pewnego ogrania, przesytu, nieomal bankructwa. Nieszczęścia, które tem uwielbianiem nadmiernem miłości na siebie ściągnął, pogrążyły go w końcu życia w klęski, wśród których żalić się tylko umiał i płakać. Schyłek też panowania Augusta, któremu w początkach wtórzyły wesołe i pogodne pieśni, zasępiał się stopniowo, a Owidjusza żale i treny przedzgonne poświadczają nie tylko jego tragedję osobistą, lecz i to, że pierwotna augustowskiej epoki promienność niepowrotnie minęła.
Jeżeli augustowskie czasy są epoką, w której poezja szczególniej się wzmogła i dosięgła pod względem formalnym doskonałości, to ostatnim wyrazem tej zewnętrznej doskonałości był niewątpliwie niedościgniony mistrz słowa i wiersza, Owidjusz. Urodził się on w Sulmonie, mieście środkowej Italji, w r. 43, wśród końcowych drgawek rzeczypospolitej. Wychowanie otrzymał w Rzymie. Retoryka i nauki retorów nęciły go od pierwszej młodości, przejął się on uwielbieniem dla piękna, dźwięczności słowa, dla zręcznego frazesu. Ta retoryka miała odtąd krasić wszystkie jego utwory; jeżeli poezja rzymska zawsze z retoryką bliskie zachowywała stosunki, to Owidjusz przyczynił się walnie do zacieśnienia tego związku, do zapewnienia retoryce takich praw, że aż na tem cierpieć musiała niekiedy poezja. Czciciel słowa, Owidjusz nie czuł się powołanym do czynu, ani do służby publicznej. Zakosztowawszy życia publicznego na niższych jedynie urzędach, porzucił on wnet te zajęcia, aby się poświęcić zupełnie poezji i używać wolności, która nierzadko wśród wesołego grona »dobrych towarzyszów« w swywolę się zamieniała. Zabawy, uczucia, hasła własne i swoich druhów znalazły tedy odgłos w jego licznych erotycznych utworach, które może zaczął pisać w r. 23 przed Chr., jako młodzieniec dwudziestoletni, i uprawiał odtąd prawie wyłącznie przez ćwierć wieku aż do roku 2 po Chr. Następnie zamierzył on na wyższy
wznieść się poziom; po r. 2 po Chr. postanowił na podaniach mitologicznych i legendach, które się uczepiły początków rozmaitych rzymskich obrzędów i instytucyj, wykazać swój talent opowieści i pofolgować swej niezrównanej biegłości w opowiadaniu. W latach 2—8 po Chr. powstawały tedy jego poematy mitologiczne i aitiologiczne. Dawniejszy bard miłości w nich nie zmilknął. Bo łatwem było przedewszystkiem takie baśnie i podania dobrać, które zawierały dużo erotycznego żywiołu, a Owidjusz skrzętnie też i teraz tego rodzaju osnowy wyszukiwał. Był jeszcze w pełni tych zajęć, kiedy cios niespodziany srodze go obudził wśród cudnych rojeń i marzeń. Ciężkie jakieś przewinienie ściągnęło nań gniew Augusta i spowodowało jego relegację z Rzymu. Jakiego rodzaju było to przewinienie, rzeczą jest dla nas niejasną. Autor mówi raz, że dwa przestępstwa pogrążyły go w nieszczęście, carmen et error, pieśń i błąd. Z rozmaitych uniewinnień jego możnaby wysnuć wniosek, że skazano go za jego »Sztukę kochania«, która niewątpliwie gorszyła współczesnych. Ale poemat ten ukazał się około roku 1 przed Chr., a wygnanie nastąpiło 8 lat później. Cóż było tedy bezpośrednią jego przyczyną? Owidjusz wspomina raz zagadkowo, że oczy jego widziały coś karygodnego że na wzroku jego zaciążyła wina... Może być, że Owidjusz wplątał się w jakiś skandal rodziny i pałacu cesarskiego i jako uczestnik i świadek tego zdarzenia pociągniętym został do odpowiedzialności. Tyle wiemy, że kara dosięgła go sroga i dotkliwa. Schyłek życia ubiegł odtąd pieszczochowi stolicy na dalekim wschodzie, w mieście Tomi, dzisiejszem Konstantsa w Dobrudży, wśród dzikich szczepów Tracji, zwanych Dakami lub Getami. Nieznużony był odtąd w prośbach, błaganiach o łaskę; elegja za elegją szła do Rzymu, żebrząc u książąt i wielkich tego świata zmiłowania i wyzwolenia. Przeżył jednak Owidjusz ciągle wygnany cesarza Augusta († 14) i umarł wreszcie na dalekim wschodzie za Tyberjusza w r. 17 lub 18. Już w szesnastym wieku twierdził pisarz polski, że poeta rzymski zmarł na sarmackiej ziemi, a bajkę, że Owidjusz stał się Polakiem i w Polsce grób znalazł, powtarzano jeszcze w siedmnastem stuleciu.
Trzy więc epoki rozróżniliśmy w twórczości Owidjusza, erotyczną, baśniową czyli epicką, a wreszcie płaczliwie-elegijną. Z pierwszej epoki mamy trzy księgi jego elegij p. t. Amores, czyli zbiór wierszy miłosnych, pełnych jaskrawej swywoli. Powagi w tych wierszach niema ani źdźbła, bo żadne serdeczniejsze przywiązanie ich nie uszlachetniło. Przelotne sentymenta chwili znalazły w nich swój wyraz wymowny; z kwiatka do kwiatka motylkuje ten człowiek niestateczny, zmieniający co chwilę bohdanki, istny desultor amoris. Zamiast miłości występuje pożądanie, a liryka, która u nas lubuje się w półtonach i półcieniach, wypowiada i dopowiada tu wszystko, nurza się w pełni i jasności. — Retoryka i retoryczne wykształcenie skłoniły go następnie do napisania zbioru listów miłosnych, w których rozmaite niewiasty mitologji wyznają przed umiłowanymi bohaterami swe uczucia i skarżą się na zdradę lub obojętność kochanków. Do tego przystąpiło 6 listów, które zawierają korespondencję miłosną między Parisem i Heleną, Hero i Leandrem, Akontiusem i Cydippą. Są to także niewątpliwie Owidjusza utwory. Wszystkie te listy, zwane także Heroidami, są deklamacjami, opowieściami lirycznemi, w których pisarz uczucia augustowskiej epoki przenosi na postacie baśni i podań. Wśród listów miłosnych heroid jest list Medei do Jazona. Przedmiot ten natchnął Owidjusza w epoce erotycznej twórczości do wyjątkowej dramatycznej próby. Tragedja jego Medea, przedstawiająca demoniczną miłość, zazdrość i zemstę czarodziejki z Kolchidy na wiarołomnym kochanku, nie zachowała się nam, a była zapewne podobnie retoryczną, jak późniejsze deklamacyjne tragedje Seneki filozofa.
Potem zabrał się Owidjusz do teorji miłości. Usus, praktykę miał za sobą, to mogło wytworzyć teorję i sztukę. Napisał tedy w pierwszym rzędzie mały poemat o kosmetyce twarzy — de medicamine faciei, wtłaczający w powagę i nastrój dydaktyczny fryzjerskie iście natchnienia; panie rzymskie potrzebujące ratunku w kosmetykach, szukałyby ich niewątpliwie raczej u aptekarzy, niż w dystychach figlarnych Owidjusza. — Po tym figliku przyszło bardziej obszerne dzieło, poemat: Ars amatoria, o sztuce kochania. Chciał więc jej uczyć współczesnych Owidjusz. Ale ta sztuka dziwaczna chce nam raczej przedstawiać rozmaite sztuczki, zasadzki, wybiegi miłostek, a nie o wzniosłej miłości rozprawiać. Trzy księgi podają z kolei wskazówki naprzód mężczyznom, następnie kobietom, zakon życia dla tych bezczynnych, inertes, którzyby plonów kultury z błogiem uczuciem wyłącznie używać chcieli, nie zakłócając sobie swobody ani myślą o wielkich hasłach społecznych i politycznych Augusta, ani troską o przyszłość narodu. Forma poważna, dydaktyczna, kłóci się z treści błahością. Jest w tem jakiś nastrój parodji, którą autor droczy czytelnika. Humor znaczy się w zręcznych zwrotach, rozsianych po całym poemacie. Przedewszystkiem w tym utworze poznać możemy w całej pełni panowanie Owidjusza nad językiem, który nagina do wszelkich myśli i odcieni myśli, do udanej powagi i rzeczywistej ironji, z którym igra, jak tylko skończony wirtuoz igrać potrafi. Igrał on także z moralnością i to się zemściło na wielkim żartownisiu augustowskiej epoki. — Retoryczne ćwiczenia skłoniły go do napisania następnie przepisów zaradczych przeciw rozpanoszeniu się miłości. W szkole retorycznej kazano młodzieńcom jeden i ten sam temat dwustronnie oświecać, z przeciwnych stanowisk raz go sławić, innym razem potępiać. Owidjusz przeciwstawiał więc swej sztuce teraz lekarstwo na miłość, Remedia amoris. Ten sam uśmiech, który swywolił dotąd motylkując, towarzyszył tym leczniczym receptom; niektóre rady wydają się poważnemi, inne zakrawają na dowcipy wiecznie żartobliwego poety. Zaleca on tedy jako antydot na miłość zajęcia, pobyt na wsi, omijanie pokus i teatrów, wystrzeganie się książek rozwiązłych; a z drugiej strony przepisuje figlarnie zmienność w sentymentach, rozdrabnianie swych uczuć, a więc wybijanie klina klinem i t. p. zaradcze środki. Sztuczkami kleił romanse i również sztuczkami chciałby je rozklejać. W każdym razie całym tym szeregiem utworów zyskał sobie poeta tytuł »barda miłości«, którym za dni szczęścia się chełpił.
Przyszła z kolei wyższa faza jego twórczości. Zabrał się tedy poeta do większych zadań, w których zamierzył uprzywilejować baśń i opowieść. Usiłowania Augusta do odnawiania religji i moda poezji aitiologicznej skłoniła go do opiewania rzymskiego kalendarza, jego świąt, uroczystości i obrzędów. Można było z tem łączyć naukę, tłómaczyć mity, a z dawnych podań wyprowadzać istniejące obrzędy czy instytucje. Kalendarz rzymski był właśnie w tej epoce przedmiotem znacznego interesu, doznał nowego uładzenia i różnych przeobrażeń. Uczony gramatyk Verrius Flaccus zajmował się tą pracą w latach 4—6 po Chr. Z tego samego interesu wypłynął kalendarzowy poemat Owidjusza, jego Fasti, opiewający początki (causae, origo) świąt rzymskich. Założył on ten poemat odpowiednio do liczby miesięcy na 12 ksiąg; skończył jednak tylko sześć, które posiadamy, bo wygnanie w r. 8 przerwało wątek tej pracy. Następnie na wygnaniu zamierzył on przerobić, a może uzupełnić nieskończony poemat. Pierwotny rzut poświęcony był Augustowi, teraz zwrócił się poeta do wschodzącej gwiazdy Germanika, syna pasierba Augusta, Drususa, i temu księciu poświęcił swój utwór; dedykację tę posiadamy. Praca jednak nie postąpiła daleko. Pierwszą księgę Fastów czytamy w tej drugiej redakcji, resztę zaś książek w pierwszym rzucie, poświęconym Augustowi, i tylko w jednem dalszych ksiąg miejscu spotykamy ślad dorywczo rzuconego na papier dodatku. Rzecz jest spisana w dystychach jak erotyczne utwory; opisy różnych baśni, podań ożywiły przedmiot nie bardzo się nadający do poezji, nad którą lekki poeta mozolił się z mniejszem lub większem powodzeniem.
Szczęśliwszym był wybór osnowy dla drugiego większego poematu, do którego poeta zastosował inną miarę wierszową, heksameter. Wiara w Metamorfozy czyli przemiany była tak starą, jak greckie podania. Fantazja grecka nie znała nigdy granic niewzruszonych między światem organicznym i nieorganicznym, między ludźmi a państwem zwierząt, wreszcie między płcią jedną a drugą. Cuda przemościły przedziały między temi światami i różnicami i wytworzyły płynne granice. W naszych przenośniach żyją też jeszcze przeżytki tej wiary; wszak u nas toną ludzie i roztapiają się we łzach, a w świecie baśni starożytnej zrozpaczona kochanka zamieniała się w źródło. My kamieniejemy z żałości i wobec ciosów niespodzianych wpadamy w osłupienie; metamorfozy przekształcały zbolałą osobę w głaz i skałę. Strach i groza, potrzeba obrony uskrzydla nam nogi, uzbraja nam ciała w siły ducha lub dzikiego zwierza; starożytne podania zamieniały ludzi w ptaki lub zwierzęta. Bogowie nadto Homera i starożytności wcielali się co chwila w rozmaite postacie zwierzęce, aby się zbliżyć niepostrzeżenie do ziemian lub ziemianek, albo też niepostrzeżenie od nich się oddalić. Lotną też była granica między ziemią i niebem, a niejedna istota ludzka zawisła całą istotą lub częścią swego ciała na stropie niebieskim w postaci gwiazdy. Ten więc cudowny świat podań nęcił zawsze poetów, szczególnie zaś od epoki hellenistycznej, która z lubością opiewała znane lub mniej znane metamorfozy. Hellenistyczna epoka była czasem rozkwitu tego rodzaju poezji. Uczone badania przyczyniły się do ruchu w tej dziedzinie, a przytem wpłynęło na tę twórczość zespolenie kultury wschodu i zachodu, które było znamieniem i cechą aleksandryjskiego okresu. Wschód ze swoją bujną fantazją był przecie po wszystkie czasy macierzą cudnych i czarujących opowieści. Do rzymskiej zaś poezji i baśni wcześnie także weszły te podania; przyjaciel Wergilego, Aemilius Macer napisał był osobny poemat o przemianach ludzi w ptaki, a uczony epoki augustowskiej, Hyginus zajmował się wyjaśnieniami niejednej przemiany. Wielkiego mistrza opowieści, Owidjusza skusił więc ten przedmiot. Postanowił on przeto zasób baśni tego rodzaju zebrać w jednym poemacie i napisać rzecz ciągłą, która by podania ludzkości, w jakimkolwiek związku spojone, nanizała na jednem paśmie od początku świata aż do czasów poety. Ład jednak wprowadzić do tych luźnych bajek było nie łatwem, bo baśń, opowiadająca przeważnie słowami: »był raz« urąga wszelkiej chronologji. A mimo tego usiłował Owidjusz około 250 przemian, które przedstawia, wtłoczyć w jakiś porządek; a więc zaczął od początku świata, opisując z kolei potop i pożar stworzenia i pierwotne bunty ludzi przeciw bogom i różne wybryki bogów przeciw porządkom boskim i ludzkim, a w to wszystko wplecione opowieści o miłościach, przemianach; z pomocą tej rzekomej, często sztucznej, zawsze zaś urojonej chronologji doprowadza on rzecz swoją do wojny trojańskiej i upadku Troi. W następnych księgach końcowych śpiewał o początkach Rzymu, wplatając baśnie, które się zrodziły na ziemi italskiej i wreszcie, aby dopłynąć do celu zamierzonego, t. j. swoich czasów, zakończył wszystko wniebowzięciem duszy Cezara między gwiazdy i życzeniami na przyszłość Augusta szczęśliwą. Na 15 ksiąg rozłożył poeta te opowieści; naprzód przedstawił podania fantazji greckiej, od 13 księgi począwszy, dodał wiązkę italskich gadek, zasiloną w swem ubóstwie ustępami z greckiego świata, np. wykładem nauki Pitagorasa o dusz wędrówce. Ugrupować to w jakimkolwiek porządku było zadaniem trudnem, Owidjusz jednak sztukami i sztuczkami wiązał pojedyncze opowieści w ciąg pozorny. Czasem lokalne lub do jednego bohatera odnoszące się będzie razem zestawiał, czasem znów jednej osobie kazał opowiadać kilka podań, niekiedy wreszcie gronu całemu iść w zawody o lepsze szeregiem opowieści. — Bogowie tu grają równą rolę, jak ludzie, ludzie boską miewają siłę i cudowność, bogowie zaś, bardzo ludzcy, mają przywary, słabość śmiertelników. Poeta traktuje ich często z ironicznym uśmiechem, zamienia w komiczne postacie operetki. Ale nad wszystkiem czar rozlany przez mistrza w opowiadaniu, niesłychane bogactwo obrazowości i barw, a dowcip krasi obficie i ożywia te księgi. Autor umiał z aleksandryjskich poetów, prócz tego z uczonego Warrona pełno szczegółów, zajmujących w wysokim stopniu czytelnika, wyłowić. To też ta księga przemawia już od szeregu stuleci do wyobraźni starszych i młodych, więzi swą treścią i podnieca wyobraźnię, pieści językiem, który się układa pod ręką arcymistrza i w coraz odmienne nastroje nas przenosi. Metamorfozy Owidjusza stanęły wśród arcydzieł światowej literatury.
Tragedja osobista z r. 8 po Chr. obcięła poecie skrzydła. Odtąd w dzikiem i samotnem wygnaniu Muza mu nie dopisywała, jak dotąd; co najwięcej znajdował dosyć natchnienia na ciągłe żale i skargi, wreszcie na pochlebstwa wobec wielkich, których łaski żebrał. I ten wesoły, swywolny śpiewak stawał się teraz jednostajnym, a niekiedy nawet przynudnym. Żale — Tristia — wypełniły naprzód 5 ksiąg; wśród tych elegij mamy utwory ciekawe, żeby tylko wspomnieć 4, 10, w których poeta przedstawił swój życiorys czytelnikowi. — Potem powstały Listy z Pontu — Epistulae ex Ponto — pisane do rzymskich przyjaciół i znajomych w księgach czterech. Natchnienia w nich podobne, jak w Tristia, lecz siła ich zwątlała jeszcze bardziej wskutek powtarzania i ogrania tych samych myśli, uczuć i motywów. — Obok skarg napisał Owidjusz utwór dystychiczny Ibis; kiedyś Kallimach w utworze, nazwą ptaka Ibisa opatrzonym, wysmagał swego rywala Apolloniosa. Owidjusza Ibis jest także wyklinaniem nienazwanego wroga rzymskiego szeregiem nie kończących się złorzeczeń, litanją coraz silniejszych gróźb i inwektyw. W dziwacznym tym utworze życzy przeciwnikowi wreszcie poeta, żeby tego samego, co on sam, zaznał losu.
Wśród strzał, co Geta i Sarmata miota,
Niechbyś żył i tam dokonał żywota!
Zakres talentu Owidjusza był dosyć ciasnym. W dwóch miarach wypowiadał on wyłącznie swe poetyckie natchnienia, w dwuwierszu elegji lub w heksametrze. Opiewał miłosne własne lub innych przeżycia, albo też opowiadał baśnie, w których miłość przeważną odgrywała rolę i była najczęściej osią, około której cały obracał się wątek. Obniżył on wiele pojęć i uczuć; bogów ściągnął z wysokiego majestatu na ludzki poziom, miłość z wyżyn wielebnych i głębi serca na stopień galanterji lub pożądania, patrjotyzm wreszcie spospolitował błogiem lecz egoistycznem uczuciem, że osobnikowi tak dobrze dziś na świecie się dzieje. Ale czarowi jego opowiadania i języka ulegać zawsze będziemy, a bogactwem jego barw i obrazów zawsze się zachwycać. W tym kierunku był panem niedoścignionym. Starożytni podziwiali jego wszechwładzę i mistrzostwo na tem polu, mówili jednak, że nad treścią i formą panował bezwzględnie, niej umiał natomiast panować nad sobą. Niepowściągliwość pewna myśli, słowa, uczucia często się rzeczywiście u niego zaznacza. Z raz poczętą myślą, utoczonym zręcznie frazesem igra ten poeta, jak prawdziwy rozrzutnik, trwoniciel wyrazów, obraca je na wszystkie sposoby i w obrazach o nowych kształtach i zabarwieniach przed nami mienić im się każe. Wiersz i wyrazy płynęły mu ze zbyt wielką łatwością i tej łatwości nadużywał on zbyt często. Dlatego w Owidjuszu tyle miejsc, zwrotów podobnych do siebie, tyle powtórzeń, plagjatów popełnianych na własnej osobie. Znać w tem wpływ retorycznej szkoły, która jedną myśl w coraz to odmienne, zręczniejsze ubierać nakazywała frazesy, aby deklamujący swych współuczniów lub nawet siebie samego udatnemi powiedzeniami przewyższał i pokonywał. Na poklask doraźny i bezpośredni polowano, w zawodach retorów i pogoń za nimi stwierdzamy częstokrotnie we wierszach Owidjusza. Ludziom on śpiewał, nie sobie; nie ma też jego poezja serdecznej głębi ani ciepła, ale błyskotliwością swej myśli i blaskami swego słowa wraża się podziśdzień w nasze oczy, uszy i uwagę i skarbi te poklaski, których poeta od współczesnych w pierwszym rzędzie wyglądał. Więc usłyszawszy jedną bajeczkę, prosimy wnet o drugą, choćbyśmy ją znali i choćby była do tamtej podobną.
Mówiliśmy, że Owidjusz był bardzo czytanym i podziwianym w następnych stuleciach, zarówno w średnich wiekach jak w nowoczesnej epoce. Stąd poszło że komentarze do jego utworów się mnożyły, a poeci chętnie naśladowali jego opowieści i obrazy. — W Polsce popularność poety podsycała jeszcze legenda o węzłach, które rzekomo Owidjusza z Polakami łączyły. Ponieważ w miejscu wygnania Owidjusza nad morzem Czarnem, w Tomi i jego okolicach, mieszkał szczep, zwany także niekiedy Sarmatami, a Sarmatów uważano za przodków Polaków, wysnuto stąd wnioski, że Owidjusz, obcując tam z barbarzyńcami, wyuczył się polskiego języka i w Polsce grób znalazł. Odtąd bajka tą żyła i utrzymywała się długo. — Przekłady Owidjusza na polski język pojawiały się często, począwszy od wieku szesnastego. Przegląd ich dał prof. Sinko (Wiązanka wierszy Owidjusza, Lwów) a według niego powtarzamy bibljograficzne szczegóły. W 16 wieku tłumaczył Malcher Kurzelowczyk Remedia amoris p. t. Przeciwko płomienistej miłości ksiąg dwoje; wiek 17 przynosi Przeobrażenia w przekładzie Jakóba Żebrowskiego, Kraków 1636, Przemiany Walerjana Otfinowskiego Kraków, 1638; Rozmowy listowe, albo raczej wzajemną Heroin greckich z kawalerami korespondencję przetłumaczoną przez Wojciecha Stanisława Chrościńskiego Warszawa 1695; w w. 18 ukazują się Elegje miłosne, przełożone przez Benedykta Hulewicza, Warszawa 1791; wreszcie w w. 19 wydaje Jacek Przybylski »Wiersze na wygnaniu pisane« (Tristia, Listy z Pontu, Ibisa) Kraków 1802, a Bruno Kiciński Przemiany w Warszawie 1825. Mickiewicz jako nauczyciel w Kownie czytał i objaśniał Owidjusza, podziwiał go i naśladował częstokrotnie, a nawet próbował przekładać początek 1 elegji IV księgi Tristium.