Życie za życie/List III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życie za życie |
Podtytuł | Powieść |
Wydawca | Redakcja „Mód Paryzkich“ |
Data wyd. | 1822 |
Druk | Władysław Szulc i S-ka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
List twój nie zadziwił mnie wcale, bo znam ciebie nie od dzisiaj, znam rzutność i porywczość natury twojej wiem że ile razy opanuje cię myśl jaka, poświęcasz jej wszystko, ze ślepem zapomnieniem namiętności. Nie pierwszy to raz celem jedynym życia twego była ona. Widziałam cię w chwilach podobnych i podziwiałam, tak jest, podziwiałam. Uczucie każde podnosi się, przetwarza na starożytnego półboga. Ja wierzę iż ktokolwiek jest ona, oprzeć ci się nie potrafi; posiadasz narzucającą się władzę, mógłbyś świat zwyciężyć, gdybyś zapragnął. Ja wiem że nie śmiałabym stanąć na drodze twojej. Porwany huraganem namiętności, stajesz się strasznym jak szaleniec który przestaje pojmować granice możliwości.
Ileż razy widziałam cię w chwilach podobnych. Ale czy cel wart był kiedy zachodów twoich? Czy był kiedy stosunek pomiędzy siłą pragnień twoich, a tem coś zdobywał? Natura twoja jest bogatą i rozrzutną w miarę bogactwa swego; szafujesz sercem, bo ci go nigdy nie zbrakło. Ludzie powiedzieć mogą o tobie, że wiodłeś życie szalone. Ja wiem że nie wyobraźnia lub zmysły rządziły tobą, że zawsze śród fałszerzy uczuć, śród malowanych lic, czół wytartych, kłamanych uśmiechów, stawałeś do gry życia z prawdą na ustach, z miłością w sercu i w zamian za liczmany, płaciłeś czystem złotem, zbyt szczodry by go skąpić, zbyt dumny by udawać. Ale gdyś przejrzał w sercach i myślach otaczających cię ludzi, odwracałeś oczy ze wstrętem i bólem i zwracając się do mnie, płakałeś krwawemi łzami zawodu.
Kto inny byłby zmarnował się i przeżył podobnym życiem, kto inny byłby zubożał duchem; ty wychodziłeś z tych chwil próby i zwątpienia niezachwiany, silniejszy jeszcze do zapasów z losem; z atmosfery brudu wynosiłeś czyste serce i nieskalaną młodzieńczą wiarę, a dla zdradzających cię miałeś tylko uśmiech litości. Takim znałam cię zawsze, Edwardzie, i nieraz kładłam rękę na piersi twojej i próbowałam czy bicia jej nie osłabły. Pierś twoja była silną, niewyczerpaną, za każdym razem uderzała jednako.
Takim byłeś dotąd, Edwardzie, i nieraz spoglądałam na ciebie trwożna i dumna razem. Ostatnie lata nie odmieniły cię, jak widzę.
Dziś znowu list twój brzmi nutą zapału i miłości, znowu serce twoje, nie znające, nie cierpiące próżni, z całą siłą uczucia zwraca się do kobiety. Nakreśliłeś o niej słów kilka, ale z właściwą sobie bystrością nakreśliłeś je po mistrzowsku; widzę ją nieledwie i rozumiem. Idalia to anioł. Anioł, rzadkie to wprawdzie zjawisko w dzisiejszym świecie i trzeba może szukać aż wśród gór zapadłych ostatniego potomka tej rasy średniowiecznej; ale stawiam tutaj pytanie, czy anioł stworzony jest do rzeczywistego życia? czy może uszczęśliwić człowieka, w zamian być szczęśliwym i zadość uczynić warunkom bytu? Co do mnie, wyznaję w pokorze ducha, iż lękam się podobnych istot. Chciałabym wprawdzie widzieć tę dziewczynę, w białej szacie spływającą po gruzach ze szczytu starej baszty, wypowiadającą jak sybilla marzenia swoje ale tylko jako piękny obraz i nic więcej. Omijałabym zawsze Idalią z daleka i nie chciałabym drogi mojej krzyżować z jej drogą, a pokochać ją lękałabym się, jak istotę odmiennej natury, która z człowiekiem z krwi i ciała nie ma nic wspólnego, która nie może zrozumieć potrzeb, żądz i uczuć jego, ani wzajem być zrozumianą.
Wiem że słowa moje próżnemi zostaną. Należysz do ludzi którzy nie cofają się nigdy przed cierpieniem, których pociąga niebezpieczeństwo i walka. Wiem że kobieta którą kochasz, staje się dla ciebie zawsze typem doskonałości, do której ogół stosowaćby się powinien. Wiem o tem, a jednakże to piszę, bo wolałabym już widzieć serce twoje w rękach owej czarnookiej Heleny, niż tej istoty z mgły i słońca.
Nie wiem jakie dalej prowadzić cię będą losy, gdzie cię zaniosą burze uczuć? ale chciałabym zobaczyć cię znowu i widzieć wolnym od tej namiętności budzącej się zaledwie, którą może rozwiało już drugie spotkanie z tą kobietą i która w trwożnych oczach moich przesadzonych nabiera rozmiarów.