Życiorys łgorza
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Życiorys łgorza |
Pochodzenie | O Panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł |
Wydawca | Hieronim Derdowski |
Data wyd. | 1934 |
Druk | Hieronim Derdowski |
Miejsce wyd. | Pelplin |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI |
Indeks stron |
Jarosz Derdowski, urodzony dnia 10 marca 1852 r. w Wielu, pow. chojnickim, nie znalazł szczęścia w kraju rodzinnym. Podobnie jak Ceynowa, który zmarł poza granicami Kaszub, Derdowski zakończył swój niespokojny żywot za oceanem w Stanach Zjednoczonych, dokąd go zaprowadził los i pogoń za kawałkiem chleba codziennego.
Derdowski pochodził z warstwy gburskiej. Ojciec jego był właścicielem kilkusetmorgowego gospodarstwa rolnego. Naturę miał żywą. Nie zaznał nigdzie i nigdy spokoju. Już w latach młodzieńczych tułał się po różnych gimnazjach niemieckich, prześladowany za to, że czuł i myślał po polsku. Gorąca jego natura buntowała się przeciw naporowi germanizacyjnemu. Był uczniem bardzo zdolnym i rokował jaknajlepsze nadzieje.
Lecz nagle w roku 1868 opuszcza gimnazjum w Braniewie i wyrusza do Włoch z zamiarem walczenia w obronie papieża w szeregach generała francuskiego Lamorciere’a. Z tym wojskiem po jego odwołaniu poszedł do Paryża i tu wyuczył się gorzelnictwa. Po dwóch latach wrócił w strony ojczyste i chciał ukończyć gimnazjum, ale jego usiłowania spełzły na niczem, gdyż nigdzie go nie przyjęto. Przyjął tedy posadę nauczyciela domowego początkowo w Liszkowie pod Inowrocławiem a później w Kobysewie pod Kartuzami.
Z niewiadomych narazie przyczyn wyrusza rychło powtórnie w daleki świat. Zwiedza Niemcy, Austrję, Węgry, Turcję i Rzym. Skrajna nędza gniotła go coraz więcej i silniej. Zrozpaczony, napisał z Rzymu list do ojca, dołączając podrobione świadectwo swego skonu, z żądaniem przesłania pieniędzy pod pewnym adresem na koszty pogrzebu. Był to ostatni sposób ratunku, jak później mawiał, opowiadając to swoim znajomym jako żart. I był to prawdziwie kaszubski „fif“, kiedy opłakiwany nieboszczyk wrócił do ojczystych pieleszy w chwili, gdy rodzeństwo wybierało się do kościoła dla wysłuchania żałobnej mszy świętej, zamówionej za spokój jego duszy.
Musiało mu się powodzić nieszczególnie, kiedy po różnych wędrówkach zawitał do śp. Danielewskiego, wydającego wówczas w Toruniu swego „Przyjaciela“. Derdowski przyszedł doń w stanie biednego wędrowczyka, proszącego o wsparcie. Danielewski odrazu poznał się na wartości przybysza, i przyjął go do redakcji swego pisma. Tu pod okiem „majstra“ obudziła się w Derdowskim dusza poetycka. Tu też napisał swoje pierwsze i najlepsze dziełko: „O Panu Czorlińscim, co do Pucka po sece jachoł“. Utwór ten to prawdziwa epopea szczepowa, napisany jest z wielkim talentem, i wskutek tego zrobił silne wrażenie. Prasa warszawska nie szczędziła mu pochwał.
Derdowski opuszcza Toruń, zwiedza Warszawę, a nie znalazłszy tam zatrudnienia, wyjeżdża do Petersburga, gdzie pracując przez pewien czas z Wilhelmem Bogusławskim, ma możność rozszerzenia i pogłębienia swoich wiadomości o Słowianach zachodnio-północnych a w szczególności o Kaszubach.
Nie bawił jednak długo w Rosji, a zwiedziwszy po drodze Lwów i Kraków wrócił do Torunia, aby znów pracować w wydawnictwie „Przyjaciela“. Przeżycia swoje w Warszawie i Petersburgu utrwalił wierszem po polsku, zatytułowanym: „Walek na jarmarku“, gdzie mówi o sobie, że „nie miał nigdzie chroniącego dachu“... i „po długiem tułaniu powrócił zimą w latowem ubraniu“. W roku 1885 napisał gwarą kaszubską nowe łgarstwo p. t. „Kaszube pod Widnem“, zaś w dwa lata później pierwszy zeszyt „Jaśka z Knieji“.
W roku 1885 Heruś Derda, jak sam się żartobliwie nazywał, nagle opuszcza starą Europę z niewiadomych dotychczas przyczyn i osiada w Winonie, w Stanie Minesota, jako redaktor i wydawca „Wiarusa“. Winona była osadą czysto kaszubską, a okolica Winony roiła się w tych czasach od osadników, pochodzących z pod Pucka i Wejherowa.
Heruś nie był jednak zadowolony z losu swego. Praca dziennikarska nie odpowiadała jego powołaniu, jak sam mawiał, zwłaszcza od roku 1892, gdy zaczął chorować. Tam też za oceanem zabrała go śmierć w sile wieku dnia 19 sierpnia 1902 roku, a zwłoki jego pogrzebano na polskim cmentarzu.
Najważniejszem dziełem Derdowskiego, które zdobyło mu odrazu rozgłos, a które bezsprzecznie najlepiej mu się udało, jest jego poemat humorystyczny o Czorlińscim. Treść i duch są iście ludowe. Są to dziwne przygody pana Czorlińsciego, opisywane niezwykłym swojskim humorem. Czorlińsciego nazwaćby można pomorskim Panem Tadeuszem. Brak w tej epopei opisu wielkiego morza, autor nie daje nam obrazu swoich ludzi przy pracy, i to, jak zauważa Adolf Nowaczyński, jest punktem stycznym z Panem Tadeuszem, który znalazł tyle miejsca na fety i bankiety, nie znalazł go zaś na opis pracy. Jest to epopea humorystyczna o takim sobie francie, wesołku, jest doskonałym, rodzajowym opisem obyczajowości kaszubskiej, jest zobrazowaniem tego szarego, przyziemnego, przymorskiego życia, ozłoconego kapitalnym humorem. Może kiedyś i Pan Czorlińsci doczeka się jakiegoś Chodowieckiego czy Andriollego, któryby utrwalił obrazeczki i karykaturki ołówkiem czy piórkiem.
Tło całego poematu stanowi piękny krajobraz kaszubski. Akcja rozpoczyna się w nadzwyczaj malowniczej i urozmaiconej okolicy Kartuz, zwanej ogólnie Kaszubską Szwajcarją. Okolica pokryta wzgórzami morenowemi, porosłemi gęstwą lasów mieszanych lub liściastych. A wśród tych wzgórzy labirynt rozlewających się jezior, powiązanych siecią strumieni. Sam powiat kartuski liczy stokilkadziesiąt jezior, nieco mniej powiaty wejherowski i chojnicki. Obfitość ryb nadaje ich wodom znaczenie gospodarcze i jest podstawą bytu kaszubskich rybaków.
Znana z piękności jest tu okolica Kartuz i starego Chmielna, a przedewszystkiem dolina Raduni, która naprzemian to wąskim i stromościennym przeciska się wąwozem, to rozlewa się w szeroką płań jeziora, to znów wije się leniwym biegiem wśród łąk po równem dnie wklęsłych kotlin.
Kraj istotnie snaży — ale ubogi.
W Kaszubach południowych przeważają piaszczyste równiny, obrosłe wrzosem i karłowatemi chójkami. Tu niektóre miejsca już tylko czmyru warte. Największem jeziorem jest tu jezioro Wzdzydzkie.
Najwyższemi górami na Kaszubach i wogóle na Pomorzu są Góry Szymbarskie, znane dziś lepiej pod nazwą Wieżyca, wysokości 300 metrów, po nich następują Chełmice pod Wielem, wysokości 213 metrów. Znaczną wysokość ma także stercząca sama jedna z pośród piaszczyzny Łysa Góra pod Gostomiem, w pow. kościerskim.
Kraj od wieków zaniedbany. Przez cały wiek 19 rząd pruski ze względów politycznych nic tu nie uczynił dla podniesienia bytu materjalnego mieszkańców. W połowie ubiegłego stulecia handel zbożowy i bławatny znajdował się w ręku żydów, niemal każda wioska miały swego żyda. Przemysłu domowego wśród ludu wiejskiego niemal że nie było. Według J. Karnowskiego — Mestwin 1927 — kołowrotek był powszechnie używany w okolicy Brus. Przędzę oddawano do fabryki tkackiej do Jastrowa. Robienie w krosnach znane było wtenczas tylko pewnym jednostkom. Więzenie zaś było rzadką umiejętnością, więźli raczej mężczyźni, mianowicie owczarze.
Odżywienie się było więcej niż skromne. Poseł kaszubski Thokarski powiedział w roku 1881 w sejmie pruskim, że biedny lud kaszubski wcale mięsa nie jada, chleb bardzo rzadko, żyje tylko żurem, kartoflami, brukwią i kapustą. Bydło, masło i mleko itd. sprzedawać musi w mieście żydom i Niemcom, aby miał na sól i podatki.
O starych ubiorach kaszubskich mało wiemy. Niemieccy autorzy jak Lorek i Tetzner podawają dokładny opis ubiorów Słowińców z nad jeziora łebskiego. Wiemy tylko, że mężczyźni nosili długie granatowe sukmany, zapinane na haczyki, z czerwonemi wyłogami u rękawów, a na głowie „czapuzę“ z owczej skóry.
Mieszkania i zagrody kaszubów były aż do najnowszych czasów drewniane. Domy miały z frontu lub szczytu t. zw. podcienia.
O charakterze Kaszubów Derdowski sam mówi, że
Męstwo, chytrosc i upartosc, fife i wekręte
Jesz Kaszube do dzys po nim (Świętopełku) mają w spodku wzęte.
A Wôś Budzysz charakter Kaszubów kreśli w następujących dwuwierszach
Pytôsz sę jaciê téż cnotè kjitną w kaszebsci zémni
Po ledzach nie wydzysz nick? zazdrzê w sądowê akta.
Wzorowô panuje trzézwosc piszesz o naszym ludze
Prôwda trzézwymi są, pic ciedé nimają zaco.
Bezsporną jest miłość Kaszuby do kraju ojczystego. Mówi Derdowski
A jo z duszą i ze sercem Polok jem, jak oni
Me Kaszube, jesz strzeżeme Polsci morsciech granic,
A w Warszawie naszy braco, mają naju za nic.
Ta nuta żalu przebija się również w utworach powojennych pisarzy kaszubskich
Mniemc rozkozoł nąm stulec gębę i fest sztrófe
Płacec — sztojre — podatci: Prze tem żec jak grófe
Na pióskach. Mieszkać w wozach Drzymałe i grzybci
Suszec. Zbierać po chojnach szeszcie. Wędzec rybci.
Bulewci z mleciem — naju to pieczyń choc w swięto.
Urząd — zoróbk rządowy — dówno nąm odjęto.
Za to w Polsce żec będzem szczęsliwie, jak w raju.
Wolni od podatków umarli będą. A wej z naju
Ustalą fąnkcynarów z miotłami na sztrase
Za wemiotacze. — Abo dozorców na gase. —
Do inszych kategorów nie zdrze nós sę dodac
Głepich kaszebów, co nie umią po polsku godac. —
Sami pojedzą mniąsko — nąm dadzą le gnote.
Dziś stosunki kulturalne wśród Kaszubów znacznie się polepszyły, zwłaszcza od kiedy zaczął się rozwijać przemysł domowy — hafty, plecionki, garncarstwo i inne — zapoczątkowany przez Gulgowskich w Wdzydzach w pierwszych latach bież. wieku. Znikli z wiosek kaszubskich żydzi, a handel w miastach przeszedł w ręce polskie. Wogóle dusza kaszubska ulega pewnej przemianie. Pod tym względem twórczość Derdowskiego nabiera dla nas wartości dokumentu. Zachowała i utrwaliła w „Panu Czorlińscim“ w formie artystycznej obraz życia ludu kaszubskiego z ubiegłego wieku przed zawieruchą wojenną.
Akcja rozgrywa się na Kaszubach północnych. Towarzysząc Czorlińsciemu, poznajemy niemal całe Kaszuby aż do ostatniego krańca. Droga prowadzi do Kartuz, następnie przez Strzepcz, Kętrzyno, Rozłazino, Słupsk, Słowno do Conowa czyli aż nad morze do Pomrów albo jak obecnie mówimy do Pomorskiej. Czorlińsci wraca inną drogą przez Słupsk, Dąbrowę, Główczyce, Izbice nad jeziorem Łebskiem, gdzie zapoznajemy się z Kabatkami, wymierającym szczepem kaszubskim. Dalej droga idzie przez Żarnowiec nad jeziorem tegoż imienia i Krokowę do Pucka. W Pucku Czorlińsci wydobywa z morza wielkiego węgorza, więzionego przez miasto na łańcuchu, jedzie wodą do Jastarni, ale burza zanosi go aż do zatoki gdańskiej. Nie chcąc jednak ku wielkiej radości bufków gdańskich „kuszac“ Krzysztofa, co stoi na Długim Rynku — jako że po raz pierwszy przybywał do Gdańska — wysiada w Jelitkowie, zwiedza klasztor oliwski, następnie idzie pieszo przez Gdynię, Pierwoszyno, Mechelinkę, Rzucewo do Pucka, skąd już razem ze swoją białką wracają do Chmielna.
Poznajemy się z wierzeniami, bajkami i przesądami ludu kaszubskiego. Widzimy więc wierutnego Smętka z Łesej Gore w jego żewem cele, chternemu nad łeseną widać rodzie — uosobienie „djachła“. Widzimy „morę, co webjego ledzy dusec każdego wieczora“, a dalej słyszymy o ludziach co „z florem na świat przyszli a ciede umiarle, zawde wieszczy bele i zaczęni krew wepijac z onech, co jesz żyją, a czasem z żeco wesuszele całą famniliją“. Słyszymy opowiadanie, co helsci Chałupianie w roku 1836 z czarownicą westworzele — rzecz zresztą autentyczna. W tym bowiem roku za namową pewnego przybłędy padła ofiarą sfanatyzowanych mieszkańców i została utopiona pewna staruszka nazwiskiem Ceynowa, podejrzana, że jest czarownicą. Sprawców ukarano surowem więzieniem, a niedawno, bo przed kilkunastu laty umarł ostatni z zabójców.
Poemat nastraja również uczuciowo, wywołując w czytelniku „zwidy“ przeszłości, gdy Czorlińska śpiewa żabince w kolebce
Ziuziu, ziuziu corulenku
Zabjele cy ojca w renku
Zabjele go ze drudzimi
Toporami żelaznymi.
A w Raduni krwawo woda
Szkoda ojca, żeco szkoda.
Kaszubi byli zawsze gorąco przywiązani do wspólnej matki ojczyzny. Uczucie to i przywiązanie uwydatnia się u Czorlińsciego, gdy słucha w skupieniu opowiadania braciszka Leona w klasztorze oliwskim, a szczególnie gdy śpiewa swemu konikowi marsza kaszebsciego z refrenem
Nigde do zgubę
Nie przyńdą Kaszube
Marsz, marsz za wrodziem
Me trzemąme z Bodziem.
Składniki podstawowe gwary kaszubskiej stanowią:
Dopiero przy uwzględnieniu tych wszystkich zasad odczujemy piękno gwary kaszubskiej. Aby uprzystępnić czytanie swojego poematu Polakom, Derdowski pogwałcił zasady gwary kaszubskiej, przez co znacznie obniżył wartość poematu pod względem językowym. Z bogatego zasobu słownika kaszubskiego mało czerpał.
Derdowski wziął za podstawę pomorskiego języka literackiego gwarę swojej wsi rodzinnej, mieszając ją z innemi gwarami i zaprawiając ją niemało polskim językiem literackim, w budowie wiersza zaś stosował akcentuację wyłącznie polską. Wskutek tego pisma jego nie robią wrażenia oryginalnej mowy kaszubskiej, łatwo je jednak czytać i rozumieć. Derdowski uważał kaszubszczyznę za mowę wypaczoną, jak zresztą inni mu rówieśni, a pragnął, żeby Kaszubi jaknajrychlej nauczyli się mówić tak, jak mówią w Warszawie. W języku Derdowskiego znajdujemy dużo wyrazów, zapożyczonych z języka niemieckiego jak szaseja, bydowac, sztel, szpos, weląci, fertych, doch, byńdle, sztreja, szemel, trepe, żagowac i inne. Kaszubszczyzna przedwojenna wogóle była zalana germanizmami. Stało się to pod wpływem szkoły niemieckiej, i wskutek utraty łączności duchowej z językiem polskim. Nawet obecni pisarze kaszubscy, piszący w Gryfie, używają całkiem już niepotrzebnie jeszcze bardzo dużo wyrazów niemieckich jak tasza, buten, medech, richtich, priz, forwac i wiele wiele innych. Czas byłoby z tem skończyć.
Gwary polskie i kaszubskie, jak twierdzą zgodnie uczeni językoznawcy polscy, są resztkami jednego, niegdyś wielkie obszary obejmującego języka polsko-pomorskiego wzgl. pomorsko-polskiego, rozłożonego w dorzeczach Odry i Wisły. Centrum gałęzi pomorskiej znajdowało się przy ujściu Odry, ośrodek zaś gałęzi polskiej znajdował się w Wielkopolsce i na Kujawach.
Kaszubscy literaci używają dzisiaj niemal już ogólnie pisowni znormalizowanej, odmiennej od pisowni polskiej, ponieważ język kaszubski posiada kilka dźwięków, obcych językowi polskiemu. W szczególności
Inne charakterystyczne formy jak jic, przyńc, stojic, bojic zachodzą również w starej polszczyźnie, to samo odnosi się do wyrazów jak „wiodro, gweśny, zdrzec, uzdrzec“.
Niektóre zmiany fonetyczne jak wymawianie polskiego a jak długie o ustaliło się dopiero w 16 wieku — bocąn, pąn. Jeszcze w 14 wieku, gdy ustalano nazwy miejscowe w języku niemieckim, wymawiano pan, bocan. Również na początku czasów historycznych były w użyciu dźwięki ć i dź. Nie było również przydechu ł przed samogłoską o w wieku 13-tym. Przydech ten przyszedł z zachodu i utrwalony został w dokumentach dopiero poraz pierwszy w r. 1329. Wogóle w wieku 13 i 14 język kaszubski różnił się od polskiego mniej niż dzisiaj, wobec czego zagadnienie, jakiego języka używano na dworze książąt pomorskich, traci na aktualności.
Gwary kaszubskie w wielu wypadkach w swych cechach głosowych, jak pisze prof. Rudnicki, są konsekwentniejsze od gwar polskich i w ten sposób przeciwstawiają się im jako całość, upoważniając nawet do sławnego wyrażenia się śp. prof. Baudouin de Courtenay, że kaszubszczyzna jest bardziej polska, niż polszczyzna sama. Na tej podstawie możnaby twierdzić, że punktem wyjścia przemian głosowych dla całego terenu językowego polskiego było właśnie wybrzeże morskie i że skutkiem tego im dalej od tego wybrzeża, tem dane przemiany głosowe są mniej konsekwentne, mniej powszechnie przeprowadzone. Na podstawie przemian, wymienionych wyżej pod 1) 2) 4) i 6) możnaby twierdzić, pisze wym. prof. Rudnicki, że w okresie tych zmian okręgi, gdzie mówiono dialektami kaszubskiemi (pomorskiemi), były centrem cywilizacyjnem dla całej Polski i dlatego one są punktem wyjścia tych przemian. W zakresie politycznym odpowiadałby temu fakt, że państwo polskie zostało zbudowane przez Pomorzan i Wielkopolan, a następnie rozszerzyło się na resztę Polski.
Możnaby jeszcze wskazać na to, że kaszubszczyzna używa staropolskiej formy podwójnej — „dzesz wa jidzeta wa dwaji? — co wa robjiła, wa jesta człowieka zabjeła“. Pozatem zachodzą skróty swoiste jak mdze — (będzie), puj — (chodź), pujma, pucma, biej — (biegaj), wej — (patrz). Bardzo często Kaszuba używa słowa le, będącego skrótem polskiego ale, a więc — wej le, puj le sa (chodź tu), zdrze le — (popatrz no)
Kaszuba wymawia bardzo szybko i to zwiększa trudność zrozumienia go. Ponadto akcent kaszubski jest inny od polskiego. W kaszubszczyźnie południowej akcent spoczywa stale na pierwszej zgłosce lub przechodzi nawet na poprzedzający przyimek lub negację nie np. na stodole, nie wetrzymo, po podłodze, (samogłoski, na których spoczywa akcent uwidatniono tłustym drukiem). W kaszubszczyźnie północnej akcent jest ruchomy. Zadowolimy się tu tylko kilku wskazówkami.
W pracy nad budową, nad bogactwem wyrażeń języka polskiego nie uczestniczyła dotychczas kaszubszczyzna. Przeszkodziła temu nietylko odrębność językowa Kaszub, ale i brak zainteresowania się Kaszubami a szczególnie brak zrozumienia tej sprawy przez samych Kaszubów. Lecz praca nad kształtowaniem języka nie jest nigdy skończona, dopóki język żyje. Dziś, gdy oczy wszystkich zwrócone są ku morzu, nadchodzi czas, gdy ze skarbca języka kaszubskiego pisarze czerpać będą pełnemi garściami, aby wzbogacić nim język polski. Obowiązkiem naszym jest zaznaczyć swoją obecność w języku naszemi wyrazami pomorskiemi. Niechaj wrócą Lechici nad Bałtyk nie tylko, aby wypocząć „na snażej płaskoci z utropu dnia, zdrząc na płań wód“, ale niech wrócą jak do pragniazda własnej kultury, aby rozszerzyć Polskę, włączając skarby duchowe tej przymorskiej ziemi, jej zabytki językowe do wspólnego skarbca kultury polskiej.
Poeta kaszubski doczekał się pomnika w swojej wiosce rodzinnej, jego imieniem nazwano tworzący się przymorski park w Hallerowie, w którym stanąć ma niebawem drugi okazalszy pomnik. Należałoby jeszcze — tak nam wanoży się udba — postawić pomnik Mareszce, uczącej swoją Zabinkę polskiego pacierza, tej nieznanej belnej matce pomorskiej, która Polsce uratowała dostęp do morza. Ten pomnik wprasza się. Polska spłaciłaby w ten sposób dług wdzięczności wobec matki pomorskiej.