W Indjach, jak twierdzą bramini, Każde domostwo ma swego chochlika, Co wszelkie posługi czyni: Zastępuje ogrodnika, Strzelca, lokaja, a nawet się zdarza,
Że, gdy kucharz pijany, zastąpi kucharza. Taki to chochlik skrzydlaty Gdzieś nad Gangesem, przed dawnemi laty,
U rolnika był w służbie; kochał panią, pana,
A ogród nadewszystko. Dnie całe i noce
Szczepił, sadził, podlewał, a każdego rana Znosił dla państwa owoce, Z kwiatów barwne splatał wianki, I przez różne niespodzianki, Pracując skrzętnie i skrycie, Jak mógł, umilał im życie. Tak mu się tam podobało, Że mimo płochość, chochlikom wrodzoną, Byłby w tym domu został wieczność całą, A nawet i dłużej pono. Ale inaczej rozrządziły losy:
Kopali pod nim dołki dobrzy przyjaciele, I król chochlików, za czasu niewiele Wygnał biedaka między Eskimosy, Nad lodowatych oceanów brzegi, Paść renifery i zamiatać śniegi. Zapłakał chochlik na takie bezprawia I, chcąc pożegnać, widomie się zjawia Zdumionym oczom rolnika. «Niesłuszna, rzecze, kara mię spotyka: Nie wiem, za jakie ciężkie przewinienia W krainę lodów jestem przesiedlony. Lecz, nim opuszczczęopuszczę te strony, Spełnię trzy wasze życzenia:
Trzy, nie więcej; przez miesiąc mogę zostać z wami,
A więc dobrze rozważcie, czego żądać chcecie.»
Żądać! cóż łatwiejszego? kogoż na tym świecie
Ziszczeniem żądz wszelakich nadzieja nie mami? Rolnik, po krótkiej z małżonką naradzie, Żąda dostatków. Wnet skarbów bogini Zsyła dostatek w spichrzu, w polu, w sadzie, I hojną dłonią trzosy złota kładzie Do pustej przez lata skrzyni. Dopieroż praca, kłopoty i smutki! Rządzić, doglądać, pisać i rachować;
Chociaż wstają ze świtem, każdy dzień za krótki;
Nie sposób od złodziei skarbów upilnować; Ten i ów magnat pożycza pieniędzy, Król uciążliwe nakłada podatki. «Zabierz, chochliku, wołają, co prędzej Zabierz od nas te dostatki!
Niech wróci złota mierność, zwiastunka spokoju,
Rodzicielka wesela, towarzyszka cnoty!
Żądamy dawnej pracy, w ubóstwie i znoju, Dawnego szczęścia i dawnej prostoty!»
Powraca złota mierność, a z nią dni swobody: Rolnik, szczęśliwy, z chochlikiem i żoną Śmiał się ze swojej przygody;
Lecz widząc, że dwa pierwsze życzenia spełniono, Bez żadnej dla nich korzyści, Z trzeciem mieli dość kłopotu:
A chochlik już skrzydełka otwierał do lotu.
«Mówcie, rzekł: czego chcecie, natychmiast się ziści.
— Więc daj nam skarb, odrzekli, skarb największy w świecie:
Daj nam mądrość prawdziwą; to życzenie trzecie.»