<<< Dane tekstu >>>
Autor Urke-Nachalnik
Tytuł Żywe grobowce
Wydawca Towarzystwo Wydawnicze „Rój“
Data wyd. 1934
Druk Drukarnia Księgarni Polskiej B. Połonieckiego
Miejsce wyd. Warszawa
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


V.

Upłynęło jako tako czternaście dni po rozprawie. Znów zaprowadzono nas do sądu. Antek także tam przybył, już jako wolny obywatel Polski. Podał nam kiełbasę i papierosy, i lusterko, które dobrze schowałem. Dał nam też nieznacznie do zrozumienia, że gotów jest w każdej chwili pomóc nam do ucieczki, jeśli zajdzie tego potrzeba.
Jeden z policjantów zauważył jego tajemnicze znaki i nie dał mu się zbliżyć do nas. W pewnej chwili, wykorzystując moment, Antek szepnął mi do ucha:
— Pamiętaj, w niedzielę podam ci wałówkę i „skoki“.
Policjant zauważył to i odpędził go, grożąc, że go aresztuje, jeśli jeszcze raz zbliży się do nas.
Po ogłoszeniu wyroków zapytano nas, czy nie apelujemy. Nikt z nas nie myślał apelować, jednakże widząc, że ja za nam ową Elci apeluję, oni także podali apelację. Picia bowiem uparcie twierdziła, że apelacja mnie zwolni. Chcąc ją więc pocieszyć, zgodziłem się, wiedząc zgóry, że apelacja tyle mi pomoże, co sześć lat więzienia do poprawy.
Z sądu szedłem dość wesoło. Przyczyniła się do tego Elcia, która zapewniała mnie, że nie zapomni o mnie. Dla więźnia jest to bardzo wiele, gdy ma kogoś na wolności, aby mu podał kawałek chleba. A reszta — jakoś tam będzie.
Niedziela. Zawołano mnie do kancelarji i przy mnie rozpakowano do rewizji dwie paczki z pożywieniem. Zdziwiłem się wielce widząc, że rewizję tę przeprowadza starszy dozorca, krając wszystko na drobne kawałeczki. Przeglądano każdy papierek. Masło roztopili, poczem mieszali nożem, czy nic tam nie ukryto. Ciepłe buty, które, jak zmiarkowałem, podał mi Antek, opukano i oglądano ze wszystkich stron. Pewnie ktoś „zakapował“ mnie, — pomyślałem, — że chcę uciekać i dlatego tak „hipiszują“.
Po zrewidowaniu, kiedy nic nie znaleziono, starszy zbliżył się do mnie i zawołał:
— Słuchajcie, co wam powiem. My i tak już wszystko wiemy. Gdzie są ukryte skoki, o których mówił Antek, że w niedzielę wam poda? Jeśli nie powiecie, gdzie to jest schowane, to skonfiskuję paczki, które wam dziś podano.
Zmiarkowałem odrazu, co się tu dzieje. Podszedłem więc do butów, które tam leżały i biorąc jeden w rękę, rzekłem:
— To jest to, czego pan starszy szuka.
— Ty nie bądź taki mądry, — złościł się pan starszy. — To są buty, a nie „skoki“. Co ty myślisz, że ja jestem głupi i nie wiem, co to są „skoki? Napewno planujesz już ucieczkę. Powiedz lepiej, gdzie skoki są schowane.
— Ależ panie starszy, złodzieje nazywają buty skokami. A mój wspólnik obiecał mi w sądzie, że dziś poda mi skoki, aby mi było ciepło siedzieć w celi.
Pan starszy z niedowierzaniem zrobił wielkie oczy.
— Więc mówisz, mądralo, że buty to skoki. Zaraz się przekonam, czy mówisz prawdę. Jeśli nie, to ja cię nauczę, jak kpić z władzy.
Zaraz też zjawił się inspektor policyjny, którego więźniowie zdążyli już ochrzcić, nadając mu odpowiednie przezwisko. Przezwano go gwizdałą, bo stale chodził po korytarzach i celach, i gwizdał. Gwizdała wysłuchał, co tu zaszło, poczem gwizdnął, wołając dozorcę. Dozorca ten otrzymał rozkaz sprowadzić natychmiast kilku zawodowych złodziei.
Po chwili przyprowadzono siedmiu więźniów, których Gwizdała rozkazał po jednemu wprowadzać do siebie.
— Powiedz ty mi, jak dawno jesteś złodziejem, — zwrócił się Gwizdała do pierwszego więźnia.
— O, panie inspektorze, kradnę już od dziecka, bo moja matka i ojciec także kradli od dzieciństwa.
Więzień wypowiedział to dumnie, jakby szczycąc się tem, ale jednocześnie można było wyczuć żal, że tem jest.
Inspektor uśmiechnął się ironicznie i zagadnął:
— Jak jesteś starym złodziejem, to pewnie znasz żargon złodziejski, co?
— Pewnie, że znam.
— Powiedz ty mi, jak się nazywają buty po waszemu?
— O, panie inspektorze. Tego powiedzieć nie mogę. „Kapusiem“ nie chcę być.
Gwizdała począł gwizdać, patrząc przytem badawczo na więźnia, i zawołał:
— Ja wiem, że jesteście porządnym złodziejem. Nie chcę też, byście zostali kapusiem; ale powiedzcie mi to jedno słowo. Jak buty nazywają się w języku złodziejskim?
Więzień, znany mi z widzenia, patrzał na mnie. Widać we mnie szukał pomocy, — co ma robić, mówić, czy nie. Zrozumiał, że tu chodzi o mnie.
— Czy mogę mówić, panie inspektorze?
— Proszę.
— Ty się nie bój i powiedz prawdę. Tu nic takiego niema.
— Po złodziejsku dawniej nazywano buty — „skoki“, a teraz „powstańcy“ nazywają je „deptaki“, — objaśnił przybyły poważnie.
— Dobrze, możecie już iść do celi.
Więzień ukłonił się inspektorowi i zawołał:
— Panie inspektorze, mam prośbę. Czy mogę prosić?
Trzeba wiedzieć, że więźniowie z pojedyńczych cel zawsze mają jakąś prośbę. Dlatego też wykorzystują każdą sposobność, gdy tylko zostają zawezwani do kancelarji. A gdy który przysłuży się czem jeszcze wyższej władzy, w tedy jest pewny, że prośba jego zostanie uwzględniona. Prośby wówczas sypią się jedna za drugą. Podobne prośby jednakże nie przekraczają możliwości ich uwzględnienia. Więzień zwykle prosi o trochę więcej „dolewki“, lub o własną ciepłą bieliznę, czy o dłuższy spacer, list dodatkowy do najbliższych, osobiste widzenie z rodziną, przeniesienie na ogólną celę, materjały piśmienne i t. p.
Inspektor jednak tym razem zabronił mu prosić o cokolwiek i rozkazał natręta odprowadzić do celi.
Reszta więźniów odrazu powiedziała, że buty nazywają się „skoki“. Tylko jeden z nich o tem nie wiedział i dobrze się zawstydził.
Rezultat był taki, że oddano mi skoki i całe jedzenie. Tylko starszy dozorca groził mi palcem, że wystrychnąłem go na dudka w oczach inspektora, który dopiero musiał tę zawikłaną sprawę wyświetlać.
Życie w więzieniu stało się normalne. Trzy razy dziennie dawano nam jeść, albo raczej pić. Spaceru pół godziny dziennie, z rękoma — postaremu — założonemi wtył. Ulgę dano tylko tym, co chcieli wykonywać ćwiczenia wojskowe i gimnastyczne. Podobne ćwiczenia odbywały się codziennie w godzinach porannych. Instruktorami byli trzej podoficerowie z Galicji, skazani przez sąd wojskowy na kilkuletnie więzienie za udział w napadzie z bronią w ręku.
Ja chętnie brałem udział w podobnych ćwiczeniach. Wszystkim tym więźniom, którzy się ćwiczyli, pan naczelnik dodawał pół godziny spaceru. Nieraz pan naczelnik, jako człowiek wojskowy, lubił przyglądać się, a nawet sam niekiedy podawał komendę.
Naczelnik starał się uczynić co tylko było w jego — mocy dla ulżenia nam. Był to człowiek bardzo szlachetny i dobrego serca; rzadko kiedy naczelnik więzienia zalety te posiada. Dlatego też więźniowie nie mieli żalu, że swoich słów i obiecanek, jakie nam dawał, że wszystkich zwolni, nie dotrzymał. Każdy rozumiał, że gdyby to zależało od niego, dawnoby to uczynił.
Pomocnicy pana naczelnika także byli godni pochwały. Najlepszy z nich był pan inspektor Czekałło i pan Roczkowski. Byli to ludzie sprawiedliwi i wyrozumiali dla więźnia. Wiedzieli, kiedy więźnia ukarać, a kiedy pogłaskać.
Bywało nieraz wieczorem, przy rozdawaniu dodatkowych porcyj zupy za pracę, że pan Czekałło sam pilnował, by rozdawano rzetelnie. Trzeba tu zaznaczyć, że po więzieniach jedzenie rozdaje tak zwany korytarzowy. Korytarzowy ten ma zawsze swoje kombinacje ze znajomymi więźniami. O ile go więc nikt nie przypilnuje, najlepsze z kotła daje zawsze tym więźniom, którzy otrzymują dużą wałówkę z domu: wie on, że przy takim i on coś skorzysta.
Wówczas też pan naczelnik, przekonawszy się, że panowie korytarzowi za bardzo okradają najbiedniejszych, wydał rozporządzenie, by przymknąć korytarzowych, a do rozdawania jedzenia codziennie pokolei wypuszczać innych więźniów, aby to załatwili.
Po celach wywieszono też przepisy, aby więźniowie wiedzieli, jak się mają zachowywać i nie przekraczali praw, jakie tu panują. Za przekroczenie przepisów groziły srogie kary.
Uważam, że warto umieścić tu te przepisy, które doskonale pamiętam.

PRZEPISY DLA WIĘŹNIÓW.
 1   Każdy więzień obowiązany jest bezwzględnie stosować się do przepisów, regulujących życie w więzieniu. Ścisłe wypełnianie tych przepisów ułatwi mu znacznie pobyt w więzieniu i da mu prawo do ulg, które przysługują za dobre i nieskazitelne prowadzenie się. Natomiast wszelkie przekroczenie tych przepisów pociągnie za sobą kary dyscyplinarne.
 2.  Każdy więzień obowiązany jest spełnić niezwłocznie i bez wahania wszelkie rozkazy i rozporządzenia władzy więziennej. Najbliższym przedstawicielem władzy jest dla więźniów postawiony nad nim dozorca. Władzę dalszą stanowi: starszy dozorca, inspektor, naczelnik oraz urzędnicy nadzoru zwierzchniego i Ministerstwa Sprawiedliwości. Spotykając swego zwierzchnika, więzień winien ustąpić mu z drogi, gdy zwierzchnik wchodzi do celi.
 3.  Prośby i podania należy składać swemu dozorcy oddziałowemu, który je przedstawi władzy wyższej. Bezpośrednie zwracanie się do władzy wyższej jest wzbronione za wyjątkiem wypadku, gdy zwierzchnik obchodzi cele, lub kiedy z powodu doznanej niesprawiedliwości lub krzywdy, więzień chce podać skargę na samego dozorcę. Fałszywe lub nieuzasadnione skargi jak również fałszywe zeznania będą surowo karane.
 4.  Rano na sygnał do wstawania, więzień obowiązany jest natychmiast wstać, zasłać pościel, umyć się i uczesać, oczyścić ub ranie i ubrać się, robiąc to wszystko prędko, lecz porządnie i dokładnie. Wieczorem przy układaniu się do snu, należy również umyć się, umieścić zdjęte z siebie ubranie na przeznaczonem do tego miejscu i położyć się do łóżka rozebranym.
 5.  W stosunkach wzajemnych więźniowie powinni być zgodni i uczynni. Nie wolno rozpoczynać bójek i kłótni, nie wolno też przeszkadzać innym w odmawianiu modlitw lub z tego powodu ich wyszydzać.
 6.  W celach i pomieszczeniach więziennych powinna panować cisza, wzorowy porządek i czystość. Nie wolno śpiewać, gwizdać, krzyczeć, głośno rozmawiać lub w inny sposób hałasować. Nie wolno też robić nieporządku, przesuwać ławek lub stołów, stawać na nich aby wyglądać przez okno lub leżeć na łóżku w porze dziennej. Najsurowiej jest wzbronione pluć na podłogę lub w jakikolwiek inny sposób zanieczyszczać lokal więzienny. Wzbronione jest również pisanie i rysowanie na ścianach i przedmiotach znajdujących się w celach więziennych.
 7.  Gra w karty, kości oraz wszelkie gry za wyjątkiem tych, które będą dozwolone przez Naczelnika więzienia, jak również używanie alkoholu lub tytoniu, są więźniom wzbronione.
 8.  Więźniowie dla zachowania swego własnego zdrowia, powinni utrzymywać ciało, bieliznę i ubranie w jak największej czystości. O każdej chorobie swojej lub sąsiada więzień obowiązany jest natychmiast zameldować władzy. Udanie choroby będzie surowo karane.
 9.  Każdy więzień obowiązany jest podczas pobytu w więzieniu zająć się pracą, która mu przez Naczelnika więzienia zostanie wyznaczoną. Pilny więzień może nauczyć się w więzieniu rzemiosł, by potem po zwolnieniu łatwiej zarobić uczciwie na życie. Za pracę więźniowie będą wynagradzani. Wynagrodzenie będzie stopniowo zwiększane, w zależności od sprawowania się i pilności więźnia.
10.  Każdy więzień stosownie do wskazówek Naczelnika więzienia powinien uczęszczać do szkoły więziennej, gdzie go nauczą czytać i pisać i gdzie będzie mógł otrzymać najniezbędniejsze i pożyteczne dla siebie wiadomości. Również może więzień korzystać za zezwoleniem władzy w razie dobrego prowadzenia się z książek bibljoteki więziennej.
11.  Każdy więzień obowiązany jest wystrzegać się wszelkiego nieumyślnego lub umyślnego uszkodzenia lub zanieczyszczenia pomieszczeń więziennych lub znajdujących się w nich przedmiotów. Również jest on obowiązany z całą starannością obchodzić się ze swą odzieżą, pościelą, materjałami pracy i narzędziami. Za wszelkie tego rodzaju uszkodzenia winny, oprócz kary dyscyplinarnej, będzie zmuszony zapłacić odszkodowanie, które będzie ściągane przedewszystkiem z zarobków za pracę więzienną.
12.  Prowadzenie interesów, szczególnie wszelki handel, zaciąganie i udzielanie pożyczek, dawanie i przyjmowanie podarków bez zezwolenia władzy, jako też wogóle posiadanie jakichkolwiek bądź przedmiotów poza wyznaczonemi do użytku więźnia lub pozostawionemi mu przez władzę więzienną, w szczególności zaś posiadanie pieniędzy, broni, materjałów piśmiennych i t. p., jest pod surową karą wzbronione.
13.  Więźniowi wolno jest od rodziny lub osób znajomych otrzymywać takie tylko artykuły spożywcze i w takiej ilości, na jaką zezwoli Naczelnik więzienia.
14.  Więźniowi nie wolno bez zezwolenia opuścić lub zmienić wyznaczonego mu pomieszczenia. Prowadzeni więźniowie w drodze obowiązani są trzymać się porządku, jaki im został wyznaczony.
15.  Wszelkie tajne porozumienia się między sobą, pukanie przez ścianę, używanie umówionych znaków, potajemne zmowy, a nawet składanie zbiorowych próśb lub skarg, jest bezwarunkowo wzbronione.
16.  Widywanie się z rodziną i osobami postronnemi, wysyłanie i odbieranie listów, jak również wszelkich posyłek jedzenia lub innych przedmiotów bez wiedzy i zezwolenia zarządu więzienia jest wzbronione. Każdy więzień po przyjęciu go do więzienia ma prawo listownie zakomunikować rodzinie lub osobom bliskim o miejscu swego pobytu, pozatem ma prawo utrzymywać i wysyłać po jednym liście na cztery tygodnie. W wypadkach ważnych więźniom przysługuje prawo wysyłania podań do sądów, władz prokuratorskich, do obrońcy i władz zwierzchniego nadzoru więziennego.
17.  Więźniowie śledczy wolni są od pracy przymusowej, mogą być oni jednak za zezwoleniem Naczelnika więzienia zatrudnieni według własnego wyboru. Przysługuje im również prawo korzystania z własnego ubrania, pożywienia i pościeli, o ile to nie sprzeciwia się porządkowi więziennemu i będzie zezwolone przez Naczelnika więzienia. Ulgi powyższe mogą być jednak cofnięte jako kara za złe sprawowanie się lub niestosowanie się do obowiązujących w więzieniu przepisów.



Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Icek Boruch Farbarowicz.