<<< Dane tekstu >>>
Autor Wacław Sieroszewski
Tytuł 12 lat w kraju Jakutów
Wydawca Drukarnia Fr. Karpińskiego
Data wyd. 1900
Druk Drukarnia Fr. Karpińskiego
Miejsce wyd. Warszawa
Ilustrator Wacław Sieroszewski
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XVII. Dzieci.
Rys. 137. „Nüster“ 7-letni chłopiec z „Jąży“.

Małżeństwa jakuckie są doóć płodne. Płodność maleje na północy ale i tam przewyższa płodność tunguzów[1]. Na południu płodność Jakutów równa się płodności mieszkańców Rosyi europejskiej (przeciętnie 5,6)[2]. Na północy zmniejsza się nie zdolność rozrodcza osobników ale ilość par płodnych. Jakutka może mieć około dziesięciorga dzieci od jednego mężczyzny. Zdarza się, że mają 20-ro nawet 30-ro dzieci, ale to są wypadki równie rzadkie jak u nas. Na 140 par małżeńskich F. Kohn — znalazł jedną, która miała 30-ro dzieci, jedna 21, jedna 17, 3 po 16 i t. d. Największa ilość małżeństw (34) miała 4 lub 5; 13 miało po jednem dziecku, a 5 wcale. Na 12 par, spisanych przezemnie, jedna miała 22 dzieci, jedna — 20, jedna — 19, Reszta wahała się między 5 i 10-cioma. Według obliczeń Kohna większość waha się między 1 i 7-iorgiem.
Dojrzałość płciowa zaczyna się u jakutów przeciętnie w 15 — 16 roku, a zdolności rozrodcze trwają do 45 lat u kobiet i do 60 u mężczyzn. Znałem jednak wypadki, że zachodziły w ciążę 12 letnie dziewczynki i gdy 60 letnie baby miały doleci. F. Kohn podaje, że początek menstruacyi przypada u jakutek między 16 i 19 rokiem. Z 46 kobiet, które zgodziły się dać mu odpowiedź, jedna dostała ją po raz pierwszy w 11 roku i jedna w 22 roku. Zniknięcie menstruacyi najpowszechniejsze jest między 40 i 45 rokiem, ale F. Kohn zanotował 3 wypadki między 60 i 76 rokiem. Przerwa między menstruacyami wynosi 28—30 dni, reguły trwają 3—4 dni przed pierwszym połogiem i 4—5 do 10 dni po połogu. Jakutki pierwsze dziecko mają najczęściej między 18 i 21 rokiem życia, ostatnie dziecko zwykłe—w 39 roku. Najpóźniejszy poród zanotował F. Kohn w 75 roku, a 9 wypadków między 40 i 56 rokiem. Jakutki wychodzą za mąż bardzo wcześnie, a tracą niewinność często w wieku dziecięcym. Z 53 jakutek, które dały odpowiedzi, jedna przyznała się te została zdeflorowana w 7 roku, 1 w 8, 1 w 10, 6 między 11 i 14 rokiem, 9 w 15-tym, wreszcie jedna w 29 roku. Największa ilość (10) utraciła niewinność w 17 roku. Z 86 pytanych, przez tegoż badacza, jakutek jedna miała dziecko w 9 roku, 2—w 14... najczęściej zachodzą w dążę między 17 i 20 rokiem. Mężczyźni jakuci do późnej starości zachowują zdolności płodne. F. Kohn podaje przykłady 60, 68, 70 nawet 76 letnich starców zdolnych do małżeńskiego pożycia. Jeden jakut miał dzieci w 74, jeden w 68. Jakud twierdzą, że 80—letni starcy mogą jeszcze mieć dzieci; znam osobiście wypadek ojcowstwa w 60 roku. Pierwsze dziecko a mężczyzn przypada przeciętnie na 25 rok życia. Ale mężczyźni jakuccy tracą niewinność wcześniej niż kobiety jakuckie. F. Kohn podaje, że z liczby 77 zbadanych Jakutów: 2-ch — utraciło niewinność w 9 roku, 2 w 12, 3 w 13, 12 w 14, 7 w 16, 11 w 16, 13 w 20 i po jednemu w 21, 22, 23, 25, 27 roku. Większość łączyła się z kobietami między 14—19 rokiem. Bogacze jakuccy bardzo wcześnie żenią swych synów. Widziałem w Bajagantajskim ułusie 14–letniego chłopca, już drugi rok żonatego, ślubu jeszcze mu nie dali, ale ponieważ wypłacił „kałym“ więc żył z żoną, trochę od siebie starszą dziewczyną „po jakucku““ (sachały). Wczesnych małżeństw nie chwalą jednak jakuci, uważając je za mało płodne: „Kto wcześnie żeni się, ten nie będzie miał dużo dzieci. Kto młodo z kobietami poczyna, prędko je kochać przestaje“ (Nam. uł., 1891 r.).
Na 1,000 mężczyn wypada u jakutów 1,040 do 1,050 kobiet. Do lat 5 wśród dzieci przeważa ilość chłopców, w wieka od lat 11 do 30 lat kobiet jest mniej wciąż jeszcze niż mężczyzn w tym wieku, ale od 81 do 50 lat ilość kobiet zaczyna przeważać i procent ich rośnie z wiekiem. Jakuci twierdzą, że płodne kobiety zawsze więcej rodzą chłopców, niż dziewczynek. „Można powiedzieć śmiało, że kobieta, która rodziła naprzykład 18—20 razy, miała w tej liczbie 12—14 chłopców i 5 dziewczynek“ (Nam. uł., 1891 r.). Winę bezpłodności jakuci wkładają wyłącznie na kobiety.
„Niema dzieci—baba winna!“ (Nam. uł., 1890 r.). Bezdzietne kobiety, zawstydzone swą wadą, zachowują się w rodzinach dziwnie pokornie i śmiało. Słyszałem zresztą i bardziej rozumne objaśnienia bezdzietności:, Jeżeli mąż z żoną bardzo różnią się w latach, jeżeli żona o wiele jest starszą od męża — dzieci niema! “ (Nam. uł., 1889 r.). „Jeżeli małżonkowie nie kochają się, będzie mało dzieci albo wcale ich nie będzie: nie przytula się kobieta do mężczyzny, którego nie kocha... Zkądże wezmą się dzieci?!“ (Nam, uł., 1891 r.).
Obfitość dzieci, jak wspomniałem, uważana jest za „błogosławieństwo Boże“. Jakuci, z natury zazdrośni i namiętni, jeżeli nie mają dzieci, patrzą przez szpary na swawolę żony w nadziei, iż im przyniesie potomstwo. Mąż takie „znalezione“ dziecko często bardzo nawet kocha i pieści: „Dziecko jak dziecko... Bierzemy przecie cudze dzieci na wychowanie...“ (Nam. uł., 1890 r.). Jakuci chętnie usynowiają dzieci, biorą je „na termin“ lub na zawsze. W pierwszym wypadku żądają wynagrodzenia, w drugim — sami płacą rodzicom lub rodowi. Wynagrodzenie zresztą nie jest nigdy duże: kilka rubli rocznie lub podarunki. Tylko rodzice, którym dzieci się nie chowały, gdy oddają je obcym „do czasu“, to płacą zwykle za to sute wynagrodzenie: ofiarują krowę na udój, pieniądze i niezliczone gościńce. Jakuci obchodzą się z dziatwą własną i cudzą dość dobrze. Mimo to dzieci strasznie dużo umiera, szczególniej w pierwszych latach: „Mrą te nasze niemowlęta jak muchy... Daremnie tylko męczą się jakuckie kobiety“ przyznają dobrodusznie jakuci (Nam., uł. 1888 r.). Według F. Kohna na 1,000 dzieci umiera chłopców 605, a dziewczynek 510. Największa śmiertelność przypada na pierwsze miesiące (27%) oraz 9 — 12 miesiąc (167%); do 5 lat umiera (88%); od 5 do 10 — (9,4%); od 11 do 12 — (2,4%). Ogromna śmiertelność zależy od nizkiego poziomu ogólnej kultury, nie dopuszczającej staranniejszego pielęgnowania dzieci, nawet u ludzi zamożnych. Obejście z dziećmi wszędzie jednakowe i nadzwyczaj proste. Babka połogowa przyjąwszy niemowlę od położnicy, niesie je natychmiast przed ogień i myje naprędce, polewając wodą z ust — czasem ciepłą, czasem zimną, jak się zdarzy. Po wymyciu, smaruje je masłem lub świeżą śmietanką. Kąpiel i mycie dziecka już się nie powtarza, lub powtarza w bardzo długich przerwach. Kąpiel według jakutów, rozwija skłonność do przeziębienia i nie jest lubiana ani przez małych, ani przez dorosłych, co się łatwo tłomaczy urządzeniem jakuckich mieszkań, gdzie woda na podłodze zamarza. Za to częste smarowanie masłem lub śmietanką uważane jest za bardzo pożyteczne; im częściej tem lepiej. Przy smarowaniu dziecko zlekka przygrzewają u ognia, od czego ciało szybciej tłuszcz wchłania, a członki i całe ciałko starannie prostują, wyginają, zmarszczki wygładzają. „Żeby rączki i nóżki były proste, ciałko czyste“. Niemowlęta spowijają jakuci tylko do snu, szerokim zamszowym powijakiem. Sypiają one w niedużej, podługowatej kołysce, z łubianym daszkiem nad główką. Dziecko nakrywa się z wierzchu futrzaną kołderką i zasznurowywa rzemieniami, przywiązanymi do brzegów kołyski. Pod dziecko podścielają jakuci stare łachmany, a biedni suche, cienkie wiórki lub próchno. Między nogami dziecka wstawiają rurkę drewnianą dla odprowadzenia uryny. Na noc matka stawia kołyskę na łożu koło siebie, z boku. Przez pierwsze trzy dni karmią noworodka nadzwyczaj skąpo. W niektórych miejscowościach wcale nie dają piersi lecz lekką herbatę lub wodę z cukrem, następnie dają ssać przaśne suchary lub coś z mąki... W razie, gdy matka mało ma pokarmu, odrazu przyuczają niemowlę do mleka krowiego i „różka“. Rożek wyrabia się zwykle z krowiego rogu, obcina, wydrąża, przebija i zamiast smoczka, przywiązuje się doń na końcu ucięte, wysuszone wymię krowie. Podczas karmienia, matka leżącemu dziecku wkłada do ust smoczek i podtrzymując do góry rożek, napełnia go w miarę wysączania mleka coraz to nowemi dawkami z ust. Gdy dziecię podrośnie, samo podtrzymuje do góry pełny mleka rożek. Bez rożka nie obchodzi się żadne dziecko jakuckie; dzieci ssą długo. Widziałem pięcioletnich bębnów, którzy spostrzegłszy karmionych braci, wrzeszczeli poty, póki im matka z drugiej piersi nie dała choć trochę possać. Karmią dzieci często, szczególniej w nocy, żeby je uspokoić, za to we dnie, może się jakuckie niemowlę nakrzyczeć do woli. Jurta jest wtedy zwykle pusta i krzykom ich wtórują tylko niemniej żałosne beki cieląt. A niemowlę jakuckie do krzyków ma wiele powodów; gryzą je pasożyty, często zimno mu i mokro, żołądek je boli od skwaśniałego mleka... Matki przyzwyczajają się do ciągłego ich wrzasku i tylko strzegą od „zanoszenia się“, od czego, według pojęć jakuckich dziecko „głupieje“. Jakuci usypiają dzieci kołysaniem, lub w braku kołyski, lekkiemi równomiarowemi uderzeniami po biodrach i boku, co przy akompaniamencie cichego śpiewu działa wybornie. Dość powszechny jest wstrętny sposób (onanizm) używany w celu uspokojenia wyjątkowo kapryśnych chłopców. Często przyzwyczajenie do niego trwa u nieszczęśliwych ofiar przez całe życie. Lecz, o ile przekonałem się z odpowiedzi matek, Jakuci nie rozumieją strasznych skutków nałogu i lekceważą go sobie.

Rys. 138. Kołyska jakucka.
Jakuccy ojcowie nie są bardzo czuli dla nowonarodzonych; w pierwszych miesiącach tylko matki zwracają na nich uwagę, wąchają, całują ich i pieszczą z wielką namiętnością. Nadają im pieszczotliwe przezwiska w rodzaju: maleństwo (aczczigijkan), iskierka (kutai), zuch (kudeja), „tjun“ zdrobniałe „dogorum“ mój przyjaciel, „byraktan“ (przekręcone baraksan — biedaczek), mój ptaszek (cziczachim), sapadło, dyszek (sjurdiakan), „buczij — baczij“ (?...), oraz inne mało zrozumiałe wyrazy, zwykle zapożyczone z dziecięcego słownika. „Gdy bardzo kochają, to zamiast „moje dziecię“ (ogom), mówią „yng eim“. „Co to znaczy, nie wiem, ale to niby kochają, niby wymyślają“... objaśniała mię doświadczona matka (Nam. uł., 1892 r.). Mężczyźni — ojcowie prawie nie biorą niemowląt na ręce. Szczególniej młodzi brzydzą się i wstydzą. Tylko później, gdy dziecię zaczyna siedzieć, rusza się i zdradza błyski świadomości, ojcowie okazują pewne zaciekawienie, biorą je na kolana, mówią do nich i bawią się z niemi. Ale starzy, doświadczeni ojcowie odrazu przywiązują się do dziecięcia, często bardzo namiętnie. Słyszałem nieraz spory rodziców, kto z nich ma położyć na noc koło siebie „balczyr“. „Balczyr“ nazywają jakuci dziecię, które zaczyna siedzieć, co zdarza się w trzecim zwykle miesiącu. Niegdyś w tej porze dziecko dostawało pierwsze imię, drugie imię dawano chłopcu, kiedy „był w stanie naciągnąć łuk“ (Nam. uł., 1891 r.). Półroczne dziecię już pełza, a około roku zaczyna stać i chodzić. Skoro tylko zaczyna samodzielnie podróżować, spuszczają je na podłogę i podwiązują mu króciuchną koszulkę w węzeł na plecach. U biednych pełza ono całymi dniami, nawet w zimie, po zimnej podłodze w kusym kaftaniczku z cielęcej skóry. Na nóżki wkładają mu czasami małe skórzane pończoszki. Pełzające dziecię samo już obowiązane jest troszczyć się o swe przyjemności, musi szukać wrażeń, zabawek i po części... pokarmu. Podnosi więc z ziemi i kładzie do ust rozmaite pożywne i niepożywne okruchy, gryzie węgle, łyka skrawki skóry, kamyki, gwoździe... czego zresztą nie łyka! Od tych przysmaków często dostaje wymiotów, za co przestraszona matka nieraz dobrze je wytrzepie. Zawiera przyjacielskie i blizkie stosunki z psami, które nadzwyczaj chętnie oblizują jego twarzyczkę, rączki i ciałko, pokryte lepkim tłuszczem. Ogromnie lubi kota, wszędzie go ściga, lecz nadaremnie, gdyż koty stale unikają jakutów w tym wieku. Po nad wszystko jednak góruje w dziecku jakuckiem upodobanie do ognia. W zimie nie wychodzi ono prawie wcale z koła ciepła i światła padającego z komina. Oparte rączkami o nizką podstawę ogniska, po całych godzinach wpatruje się w czerwone i złote wężyki, biegnące z sykiem wzdłuż płonących głowni, naśladuje trzask ognia, skwierczenie żywicy, więc pluje, syczy i huka. Blask ognia był napewno pierwszem wrażeniem jakie wpadło do czarnych jego źrenic. Ztąd może ta niezwykła cześć wrodzona i upodobanie do ognia, ztąd głęboka wiara, że dziecię rozumie głos jego, narówni z mową zwierząt, ptaków, wiatru i duchów nim nauczy się mowy ludzkiej, a potem traci tę zdolnść!... (Kołym, uł., 1683 r.). Do dwóch lat dziecię istotnie więcej przebywa z ogniem, zwierzętami i martwymi przedmiotami niż z ludźmi. Dorośli nie mają czasu, a starsze rodzeństwo, zajęte daleko ważniejszemi sprawami, nudzi się z drobiazgiem. W lecie dziecko pozbawione jest zupełnie pieczy; w czasie sianożęcia, zamknięte w pustej izbie, odwiedza rozmaite, niezbadane jeszcze, kryjówki jurty, próbuje nowych rozrywek, woła wniebogłosy o pomoc, o pokarm, aż zaśnie gdzie na podłodze, osłabione krzykiem, płaczem i głodem. Ale nawet, gdy ludzie są w domu, niewiele na dziecko zwracają uwagi i ono w cudowny zaiste sposób unika roztratowania przez bydło, oparzenia przez ludzi lub przywalenia przez sagi, ułożonego za kominem drzewa. Głodne, wciąż kręci się koło ogromnych kotłów i garnków, pełnych gorącej strawy. I wbrew wszystkiemu, dzieci jakuckie nie tyle giną od uszkodzeń zewnętrznych ile od chorób: dysenteryi, przeziębienia, odry, ospy, wreszcie wycieńczenia i robaków. Gdy dorośli z jurty wyjść muszą i lękają się, że dziecko co złego sobie zrobi, wywróci kocioł z wrzątkiem lub pójdzie do bodliwej krowy, wtedy przywiązują je na rzemieniu do słupa jurty. Dziecię może się ruszać i bawić, a odejść nie może. W tym celu pieczołowite matki przyszywają zawsze na plecach skórzanych kaftanów dziecięcych mosiężne kółka.

W latach najmłodszych dzieci jakuckie są odżywiane stosunkowo najlepiej, rodzice sami niedojadają, byle je nakarmić. „Dziecko wymaga pokarmu. Ono słabe, głodu nie znosi... Nietrudno umrzeć maleństwu“... (Nam. uł., 1890 r.). Jeżeli matka sama nie karmi, to na dziecko jakuci przeznaczają „pół krowy“, t. j. połowę udoju od krowy, połowę tego co dostaje dorosły robotnik. W domach zamożnych nawet skąpcy nie żałują dzieciom pokarmu. W miarę jak dzieci podrastają, ilość jedzenia niewiele się zwiększa, a nawet często maleje. Jako, „dodatek“ dają im do wylizania naczynia po starszych. Często można zobaczyć na podłodze pustej jurty jakuckiej duży, wywrócony do góry dnem kocioł do gotowania „soratu“, z pod którego wyglądają tylko rączki i nóżki zagłębionego w przyjemnem zajęciu dzieciaka.
Za to małe dzieci znacznie gorzej bywają ubierane, niż dorastające. W domu do trzech lat większość chodzi goła, lub tylko w króciutkich kaftaniczkach. Następnie stopniowo dostają dzieci: skórzane spodenki, kaftany, obuwia, koszulki, wreszcie czapkę i rękawice. Przyczyną tego jest pogląd, że „małe dziecko wciąż w domu, w cieple... większe muszą wychodzić, trzeba je lepiej ubierać“ (Nam. uł., 1883 r.). W rodzinach zamożnych ubierają dzieci starannie, nawet bogato, skoro zaczynają same chodzić! Szyją im ubrania zupełnie takie jak dla dorosłych, lecz ozdabiają je srebrem, barwnymi kawałkami sukna, paciorkami; dziewczynkom w warkocze wplatają metalowe blaszki, szklane kulki, a w uszach zawieszają ogromne kolczyki. Małe istoty wyglądają w tych ubiorach bardzo zabawnie, naśladując w zupełności ruchy i zachowanie się swych nadętych, pysznych rodziców. W wieku od 5 do 10 lat dzieci jakuckie najmniej różnią się od europejskich, tylko są jakieś senne, ciche i posłuszne. W rodzinie, gdzie ich jest kilkoro, ledwie słyszeć się daje ich obecność, chowają się po kątach lub zasiadłszy w kółko cos majstrują, rozmawiają, kłócą się, opowiadają bajki, zawsze półgłosem, bez krzyku, bez głośnych śpiewów. Wystarcza groźne napomnienie kogoś ze starszych, aby ostatecznie umilkły i rozproszyły się po kątach. Ożywiają się tylko gdy pozostają same, oraz w lesie, w polu, w gajach sosnowych, które szczególniej lubią:
— Tam gładko, czysto... Tam są szyszki... (Nam. uł,, 1888 r.).
„Lubimy chodzić na łąki, gdzie kwiaty i murawa, gdzie jest woda i można się kąpać“... mówili mi chłopcy... (Nam, uł., 1889 r.).
Tam dzieci istotnie, według malowniczego wyrażenia jakutów, „zbierają się tabunami“, dokazują, obmyślają psoty i figle, urządzają polowania, igrzyska, bijatyki, wesela, wesołe uczty z jagód, rybek, korzonków, z ukradzionego w domu jedzenia. Tańczą, odprawiają czary, łapią rybę, upędzają się za ptaszkami i małemi zwierzątkami, z hałasem ścigają ulubionego przez się „burunduka“. We wszystkiem naśladują starszych. Dużych, skombinowanych gier nie znają mali jakuci. Nie znają piłki, klipy, świnki, kręgu i innych powszechnych zabaw. Widziałem tylko jedną dziecięcą grę jakucką, istotnie ładną i samobytną: zabawę „w sokoła i kaczki“. W tym celu na równej polance kładą równolegle dwa drągi w odległości 2—2½ sążni. Mają one wyobrażać „brzegi“; po obu stronach brzegów — „woda“, między nimi — „droga“. Pośrodku jednego z brzegów staje „sokół“, wybrany przez los za pomocą znanego obrachunku na dziwaczne wyrazy, coś w rodzaju „ento—jento—swento—nos“ którego nie zdążyłem zapisać, pozostałe dzieci jako „kaczki“ przelatują po drodze; kogo „sokół“ złapie uważany jest za „nieżywego“ i wychodzi z koła, kto przeskoczył przez kij „brzegów“ do „wody“ też „umiera“. Pościg za „kaczką“ może zwabić sokoła daleko w pole; wtedy to właśnie zaczyna być wesoło, część wystraszona lata po łące z piskiem, a reszta używa sobie ile chce, latając tam i z powrotem po „drodze“. W zabawach dzieci jakuckich znalazłem dużo cech przeszłości. Od nich usłyszałem śpiew starożytny „gardłem“ (chabarganan), który według podań był niegdyś powszechny. Poznałem „wróżbę z ogniem“ z zapalonem łuczywem, „słomiane nóżki“ oraz inne używane i dziś czasami przez szamanów. W dziecinnych „prędkich słowach“ („czabargatył“)[3] zachowały się urywki starożytnych zaklęć i umarłych narzeczy.
Zabawek mają dzieci jakuckie niezmiernie mało. Zazwyczaj są to cylindryczne kawałki wierzbowych gałęzi, upiększone nacięciami z wyrzeźbioną na końcu parą ładnych rogów, które mają wyobrażać bydło: „pstre krowy i woły“. Jest rzeczą godną uwagi, iż widziałem wśród zabawek jakuckich wycięte z drzewa podobizny kaczek, gęsi, ryb, zajęcy, ale konia, niedźwiedzia, wilka lub orła... nie spotykałem. Dziewczynki bawią się lalkami z patyczków, owiniętych w gałganki i futra; starsi chłopcy strzelają z łuków lub budują z pałek jurty, szałasy, sidła...
Krótkie dzieciństwo jakutów upływa więc zimą w odosobnieniu, gdyż rodziny mało mają dzieci blizkich wiekiem, w ciemnych wilgotnych jurtach z psami i cielętami, bok o bok ze starszymi, którzy nie lubią sobie robić z dziećmi ceremonii. Za to, krótkie lato spędzają bardzo wesoło, na ożywionych grach, na słońcu i wolności.
Do pracy Jakuci przyuczają dzieci bardzo wcześnie. Często malec ledwie od ziemi odrósł, już go posyłają po chróst do lasu, po kłosy w pole, każą znosić drzewo do izby, lub czerpać wodę... Dziewczynki, nie umiejące jeszcze igły nawlec, siedzą przy matce, obrębiają lub szyją według jej wskazówek. Dzieci jakuckie wykazują wybitne zdolności rękodzielnicze, ale uwaga ich wyczerpuje się łatwo oraz równie łatwo zniechęcają się i leniwieją, jak ich rodzice. Im są starsze tem częściej trzeba je popędzać, przymuszać do roboty i karać. Co prawda pochodzi to często z przeciążenia robotą; 7—8 letni chłopczyna prowadza nieraz woły w robocie, chodzi na posyłki do sąsiadów, dziewczynki niańczą mniejsze rodzeństwie, noszą wodę, pomagają żąć i pleć w polu, szukają krów lecie, a w zimie pędzą je do przerębli na wodopój, dokąd często cielęta potrzeba ciągnąć na sznurku. W razie, jeżeli te ostatnie wyrwą się, podbiegną ku przerębli, poślizgną się i zachłysną w wodzie, dzieci narażone są na ciężką karę. Chłopców przyuczają rodzice do zajęć męzkich, dziewczynki do żeńskich, chłopcy pracują z ojcem, dziewczęta z matką. Ztąd płynie wczesna pogarda chłopców dla dziewcząt i ich robót, podsycana ciągłymi żartami i uwagami dorosłych. Niema gorszej dla chłopca kary, jak kazać mu niańczyć dziecko. W rodzinach biednych rodzice nie zwracają zresztą uwagi na wpajane przez nich samych przesądy i każą dzieciom robić wszystke, co tylko są w stanie, bez względu na różnicę płci.
Dziesięcioletni wyrostek jakucki jest uważany już jako półczłowiek. Większą część czasu pochłania mu praca, bawić się nie ma kiedy, zresztą i upodobania jego zmieniły się. On woli przypatrywać się grze w karty starszych, albo sam zagrać z rówieśnikami na ustroniu, woli na weselach wystawaćy gdzie rozdają wódkę lub na zebraniach rodowych śledzić z kąta za biegiem spraw, których głębsze albo tajemne znaczenie jest mu znane z gawęd domowych. Zajmują go żywo plotki, pogłoski, nowiny, które starannie rozpowszechnia, wałęsając się z domu do domu. Powierzchowność jego też ulega zmianie, staje się wątłym, długim, cera mu ciemnieje, u wielu, od złego pokarmu, bardzo nabrzmiewa żołądek, a przeciwnie członki wydłużają się i chudną z latami. Zaczyna dbać o swój ubiór. Szczególniej dziewczynki zwracają uwagę na tualetę: myją się, czeszą codzień, lub co parę dni za przykładem starszych. Starsze dzieci biorą udział w modlitwach zbiorowych: co dzień wstając ze snu lub idąc spać modlą się, robią znak krzyża na piersiach i biją pokłony. W stosunkach ze starszymi chłopcy hardzieją a dziewczęta stają się wstydliwe i niezwykle dzikie. W obejściu się z niemi starszych także zachodzą zmiany. W miarę jak wprzęgają ich w jarzmo pracy, coraz częściej koniecznym jest przymus, surowość, co bardzo wpływa na ochłodzenie stosunków z rodzicami. Rzadko można zobaczyć, żeby rodzice pieścili wyrostków. Wogóle pieszczoty nie są w zwyczajach. Członka rodziny — ojca, brata, syna — powracających z dalekiej podróży, witają domownicy tym samym zwykłym, trzykrotnym pocałunkiem, którzy dają im i codzień przed pójściem do snu. Żadnych uścisków i objęć. Uczą się dzieci jakuckie chętnie i pilnie; w gimnazyum w Jakucku, szczególniej w niższych klasach, wyprzedzają dzieci europejskie.

Rys. 139. Zabawka — wół.






  1. Według cyfr oficyalnych co do ilości połogów na pierwszem miejsca wymienić należy ułusy Olokmińskie, następnie: Jakuckie, Wilujskie, Wierchojańskie.
    W 1879 roku było:
    w Olkomińskich..... na 3,993 kob. połogów 293 (7,3%)
    „ Jakuckich...... 59,777 3,328 (5,5%)
    „ Wilujskich...... 27,039 1,605 (5,8%)
    „ Wierchojańskich.... 5,521 205 (4,8%)
    „ Kołymskich...... 1,675 98 (5,8%)

    (Wiadomosti statyst. o Jakuckiej obłasti, 1879 r.).

  2. F. Kohn „Fizyologiczne i biologiczne spostrzeżenia nad Jakutami“, str. 64.
  3. Przytaczam jeden z tych dziwacznych utworów, zapisany przezemnie w Namskim uł.
    Czuo-czuo Czołbon Sama-sama jutrzenka
    Czagyrgany kärgan Ćwierkająca rodzina
    Kyty-kyty-kytałyk Brzeg-brzeg bocian
    Kydaman dżjarik (dżjarü) Rozśpiewany kulik
    Ary darchan Wyspy cześć
    Ajdana dölöhön Szumny głóg
    Chara ynak Czarna krowa
    Changhały kunkułu Juczny?
    Jehan-tiechan ??
    Ätächa-bätächa ??
    Ächäbyj-bäräbyj Zniedźwiedziejemy, zwilczejemy
    Lük—doroguj ??





Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronie autora: Wacław Sieroszewski.