Adam Mickiewicz: jego historjozoficzne i społeczne poglądy/I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Adam Mickiewicz: jego historjozoficzne i społeczne poglądy |
Pochodzenie | Rocznik Towarzystwa Przyjaciół Nauk Poznańskiego T.27 zeszyt 1/2 s. 1-96 |
Data wyd. | 1900 |
Druk | Drukarnia Dziennika Poznańskiego |
Miejsce wyd. | Poznań |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Mickiewicz — kurs literat. sł. II.
By zgłębić umysł potężny, zrozumieć go i wszystko, co w nim było prawdy, piękna i wielkości przyswoić sobie i innym, dwa do tego mamy sposoby, obydwa równie potrzebne, nawzajem się uzupełniające, wzajem oddziałujące na siebie. Obok prac wielkich i obszernych dążących do objęcia całości i do stworzenia całokształtu takiego umysłu, mamy prace drobniejsze, monografie, które jedną tylko właściwość jego, albo jedną fazę przejściową chcą wyjaśnić, lub jeden tylko utwór rozebrać i ocenić. Tam te, zmierzające wprost do ostatecznego kresu, jaki sobie krytyka literacka stawiać powinna, dają często monografiom wytyczne i wskazują im drogę, te zaś są nieraz częściami składowemi, podkładem tamtych, z nich i na nich powstają dopiero owe dzieła, mające nam dać harmonijną całość. Otóż obok prac tak wielkich i tak szeroko założonych, jak dwutomowe prace Chmielowskiego i Kallenbacha o Adamie Mickiewiczu, mamy poważną liczbę studji mniejszych Mickiewicza dotyczących, jako to o przewodniej idei w „Dziadach,“ o „Konradzie Wallenrodzie,“ o „Księgach Pielgrzymstwa,“ o czci Mickiewicza do Najświętszej Panny, o jego poglądach estetyczno-krytycznych i filozoficznych i wiele jeszcze innych prac szczegółowych, wyszłych z pod piór sumiennych i dzielnych pracowników. Ci ostatni śledzą niejako jedną tylko strunę w duszy Mickiewicza i w jej wsłuchują się dźwięki, tam ci zbierają zaś struny wszystkie razem, na raz we wszystkie uderzają, by z nich pełną i czystą harmonią jedna ozwała się nuta, w niej — dusza Mickiewicza. Im więcej odnajdziemy i wyśledzimy w nim strun, tem pełniejszą, potężniejszą będzie owa harmonia.
Nad społecznemi poglądami Adama Mickiewicza stosunkowo mało dotąd się zastanawiano, ta strona umysłowości jego dotąd najmniej może jest znaną; a przecież historjozoficzne i społeczne pojęcia człowieka, to te, w których wyrażają się jego poglądy na świat i ludzi, na stosunek wzajemny do siebie ludzi i narodów, na rozwój ludzkości, na porządek świata, a zatem poglądy, z których sobie wprawdzie ludzie często i sprawy niezdają, a które jednak stanowią najistotniejszą pono i najżywotniejszą część każdego umysłu. Czyż nie warto, czyż nie trzeba wyświetlić — wedle silł — pytania, jakiemi były owe poglądy Mickiewicza, „duchowego wodza naszego?“ Tak go nazwał głęboki jego znawca i krytyk w najnowszem, poważnem swem dziele, czcią i miłością synowską owianem, którem na stuletnią narodzin jego rocznicę naród nasz obdarzył.
O społecznych poglądach Mickiewicza pisali dotąd:
1) pan Teodor Kalkstein. Adam Mickiewicz, Eine historisch-socialpolitische Studie. In. Diss. zur Erlangung der Doctorwürde bei der staatswirtschaftl. Facultät der L. M. Universität zu München, eingereicht von Th. v. Kalkstein — Pelplin 1874.
2) pan Dr. H. Biegeleisen: Socjologia A. Mickiewicza w Prawdzie 1885. Nr. 1—5, pracy tej dostać ni przejrzyć nie mogłem.
3) pan Dr. H. Biegeleisen: Mickiewicz jako rewolucjonista; we lwowskiem czasopiśmie „Ruch“ 1887. Str. 19—22. 51—53. 83—87.
4) prof. Dr. W . Nehring: O społecznych poglądach A. Mickiewicza w Pamiętniku Towarzystwa literackiego imienia A. Mickiewicza tom VI str. 45—62.
Każda z tych prac ma swoje zalety: pan Kalkstein w cennem swem studjum zebrał po raz pierwszy obfity materjał, pan Biegeleisen w pracy swej o Mickiewicza jako o rewolucjoniście opowiedział zajmująco, choć w sposób więcej dziennikarski niż naukowy, zewnętrzną działalność Mickiewicza w r. 1848 i 49. Prof. Nehring, stanąwszy głównie na gruncie przez Kalksteina przygotowanym, dorzucił nieco materjału źródłowego i starał się dać kilka wskazówek tym, którzyby w przyszłości chcieli się podjąć tego „hazardu“ i poemat społecznych poglądów Mickiewicza chcieli przekształcić na jakikolwiek system. To choć niewyraźne pragnienie stworzenia z pojęć Mickiewiczowskich jakiegoś systemu, któryby ze systemami Zachodu porównać można, przejął prof. Nehring od p. Kalksteina. Ten ostatni, jakeśmy już mówili, zasłużył się głównie tem, że zebrał materjał, który w r. 1874 miał do dyspozycji; jednakże na sposób zużycia tego materjału przez p. Kalksteina nie możemy się pisać. Właśnie w skutek tego dążenia do jakiegoś systemu brał p. Kalkstein orzeczenia Mickiewicza z najróżniejszych czasów i zestawiał je razem; przedewszystkiem nie możemy się zgodzić na to, by rojenia Mickiewicza z czasów mistycyzmu i towiańszczyzny brać za wyraz jego istotnych poglądów społecznych i stawiać je na równi z orzeczeniami z lat wcześniejszych lub późniejszych. Surowy materjał należało wziąć nieco pod rozbiór krytyczny i wnikać więcej w umysł Mickiewicza. Lecz uchybienie to pana Kalksteina, szczególnie też to szukanie jakiegoś systemu wypływało z charakteru i celu jego pracy; pisał on ją dla Zachodu, który znał swoje systemy społeczne i mógł być ciekawy stosunku Mickiewicza do nich, zrozumienie zaś Mickiewicza jako wielkiego poety mogło być politykom i socjologom Zachodu obojętne. Tak widocznie rozumiał pan Kalkstein swoje zadanie i z tego wychodząc stanowiska umiejętnie je rozwiązał, — chociaż pracą swą do zrozumienia Mickiewicza mało się przyczynił.
Mickiewicz był genialnym poetą, w tem jego wielkość i jako takiemu potomność pomniki stawia. Tak samo, jak nie żądamy od niego systemów filozoficznych ani estetycznych, tak też nie możemy żądać od niego polityczno-społecznych systemów. W ogólności praca nad każdym wielkim indywidualnym umysłem dąży do tego, by zaciekając się w ten umysł, pokazać „czystą treść człowieka;“ studjum nad społecznemi poglądami Mickiewicza zatem winno wziąć sobie za główne zadanie, orzeczenia jego ująć w całość, wykazać wewnętrzny ich związek i na tej zasadzie starać się we wnętrze jego zajrzyć. Oznaczenie stosunku Mickiewiczowskich pojęć społecznych do obcych poglądów, chociaż konieczne, schodzi przecież na plan drugi. Uważaliśmy za niezbędne powiązać poglądy społeczne z historjozoficznemi, bo rzecz jasna, ile te ostatnie w każdym historycznie kształconym umyśle na wyrobienie sądów społecznych wpływają.
Pracę naszę dzielimy na trzy części; za źródła do niej posłużą nam:
Księgi narodu i Pielgrzymstwa Polskiego,
Artykuły z „Pielgrzyma“ i inne z tego czasu — do części pierwszej,
Pierwsze wieki historji polskiej,
Prelekcje paryskie, — do części drugiej
Artykuły z „Trybuny ludów“ — do części trzeciej.
Uzupełnieniem tych głównych źródeł będą poezje i korespondencje poety.
Chcąc mnie sądzić, nie ze mną trzeba być, lecz we mnie.
W połowie 1831 roku był Mickiewicz po raz pierwszy w Paryżu; właściwy cel jego ówczesnej wyprawy do stolicy Francji i sposób zatrudnienia się w czasie dwumiesięcznego pobytu tamże, nie są nam dostatecznie znane. Po dłuższych podróżach we Włoszech, gdzie świetne pamiątki przeszłości, niebo i krajobrazy południowe, ożywcze ciepło uczuć miłosnych i religijne wrażenia serce i umysł jego zajmowały, znalazł się naraz w otoczeniu zupełnie różnem i odmiennem, które zgoła inaczej na niego oddziaływać musiało. Aby zrozumieć choć w części wrażenie, jakie Paryż na poecie naszym zrobił, trzeba abyśmy sobie ówcżesne życie Francji i Paryża uprzytomnili.
Rok właśnie mijał od czasu rewolucji lipcowej, w której Paryż, strącił był z tronu po raz drugi starą dynastją, z wściekłością rzucił się na nią, przekleństwa i złorzeczenia na nią miotał i na raz po upływie zaledwie dni kilku ogromną większością głosów członka tejże rodziny na tron dziedziczny powołał. Jakżeż się to stać mogło po tak gwałtownym wybuchu i rozigraniu się namiętności? — Francja żyła od lat czterdziestu w ciągłej przemianie i przetwarzaniu się społeczeństwa i warstw jego. Rewolucja z r. 1789 znosząc wszelkie przywileje, zburzyła dawny odwieczny porządek społeczny Francyi i w miejsce dotychczasowego społeczeństwa, opartego na nadanym przywileju, wytworzyła w lat kilkanaście nowe klasy społeczne, których różnicę już nie przywilej ani dziedziczne prawo, a w czasie rewolucji nabyty majątek stanowił. W krótkim czasie dokonał się zupełny przewrót; w skutek nowego podziału własności rozwinęła się ogólna, szeroko rozgałęziona gospodarka krajowa, towarzystwo francuskie zmieniło najzupełniej i fizjonomią swą i istotę. Gdyby król Ludwik święty był zmartwychwstał przed rokiem 1789 nie byłby po tylu wiekach znalazł Francji tak zmienionej jak ją znalazł Ludwik XVIII wracając po kilkunastoletniem wygnaniu na tron dziedziczny Burbonów. Z zajęciem tronu przezeń rozpoczęła się epoka reakcji, czasy tak zwanych restauracji. Już w istocie królestwa tego leżało pewne przeciwieństwo, z niem ziarno przyszłych walk i zarodek jego upadku: bo Ludwik XVIII był zarazem następcą Ludwika Świętego i następcą Napoleona; panowanie jego i Karola X musiało z natury swej dążyć do połączenia dwóch przeciwnych sobie pierwiastków, żądań starej przedrewolucyjnej szlachty, która mimo rewolucji i wygnania „n’a rien appris, n’a rien oublié“ i żądań arystokracji nowej, która doszedłszy do znaczenia chciała utrwalić je, zapewniając sobie wpływ na sprawy państwa. Panowanie Ludwika XVIII i Karola X da się streścić temi słowy: była to ciągła walka, ciągle ścieranie się społeczeństwa starego, feudalnego ze społeczeństwem nowem, industryjnem. Wśród tych dwóch żywiołów stał tron, a zaprowadzenie harmonii wśród nich wychodzących z przeciwnych sobie stanowisk było niemożliwem. Skoro Karol X stanął wyraźnie jako przedstawiciel i obrońca żądań szlacheckich, wybuchła przeciw niemu rewolucja; wszystko, cokolwiek szlachetnego z tych nowych ludzi mogło się z nią połączyć, podniosło się przeciwko królowi, — zarówno i męty społeczeństwa. Paryż porwał za broń, w trzy dni król zdetronizowany, system feudalny złamany, rewolucja skończona. Zdawało się wówczas, że monarchja francuska minęła bezpowrotnie; skądże w dni kilka nowy Burbon Louis-Philippe d’Orleans zasiadł na tronie, wolą narodu nań powołany? Któż go na nim osadził? Ci sami, którzy broniąc się przeciw feudalizmowi rewolucją przed kilku dniami wywołali, ci nowi ludzie, świeżo powstała burżoazja; ujrzeli się bowiem naraz zaskoczeni niebezpieczeństwem straszniejszem jak wszelkie reakcyjne dążenia. Rewolucja lipcowa wywiodła na jaw nowy element społeczny i dała mu poczucie całości i wspólnych interesów; tym elementem był stan roboczy, który dotąd mimo rewolucji w nadziejach swych polepszenia bytu był zawiedzionym, a teraz podniósł i poczuł się, grożąc zagładą burżoazji; monarchja była jedynym ratunkiem dla niej wobec ewentualnego zamachu, jaki ci wydziedziczeni na zbogaconych gotowi byli zrobić. To jest myśl i przyczyna, która zrodziła monarchją lipcową. Rzecz jasna, burżoazja nie zdawała sobie tak dalece sprawy z tego, co się działo, broniła się pod wpływem bezpośredniego uczucia niebezpieczeństwa i popędu samozachowawczego. Oto jest, pominąwszy wszystkie walki, okropności i krwawe nadużycia nerw ruchu rewolucyjnego, który z pierwotnie politycznego coraz bardziej w społeczny się przetwarzał.
W chwili, w której Mickiewicz w rok po wybuchu lipcowym do Paryża przybył, stały na widowni walki, prócz drobnych koterji, trzy główne partje: stara szlachta feudalna, żądająca dawnych swych praw i przywilejów i powrotu dawnej linii Burbonów na tron, tak zwani legitymiści; dalej bogata burżoazja, broniąca nabytych praw i majątków wobec szlachty i republikanów, początkowo stojąca, wierna sobie i królowi, przy tronie Ludwika Filipa; w końcu republikanie, stronnicy rządu bez króla; z nimi i za nimi stał cały stan roboczy, jeszcze w partją nie zorganizowany. Ponad wszystkimi siedział Ludwik Filip, król bardzo mądry, sprytny i wytrwały, mający ten jedynie cel na oku, by kosztem wszystkich trzech partji utrwalić panowanie dynastji swej we Francyi i zyskać jej uznanie za granicą, gdzie uchodziła za nieprawą (illégitime).
Po tak gwałtownych, z błyskawiczną niemal szybkością dokonujących się głębokich zmianach, walka wzajemna wśród partji i partji z ministerjum królewskiem toczyła się wrzawliwie i zajadle w izbie deputowanych, w prasie codziennej i w literaturze. Dość przejrzyć artykuły ówczesne dzienników [takich, jak Le Siecle, Le Constitutionnel Le Courrier, Le Temps, La Quotidienne, Gazette de Erance, National, Journal du Peuple, L’Avenir i innych, by odczuć roznamiętuiony ton walki z mównicy poselskiej i redakcji staczanej. Gazety te, reprezentujące partje, stawiają je nam przed oczy i wykazują różnice ich kierunków; słyszymy w nich nie już indywidua mówiące, a głosy warstw i partji, zdania i zasady utarte, stałe hasła, od których odstąpić już nie wolno, których się zawsze jako broni na przeciwnika używa.
Niezbędnem uzupełnieniem tych artykułów dziennikarskich, są broszury publicystyczne, traktujące mniejwięcej dokładnie i rozumowo poszczególne kwestje i interesa swych partji. W gazetach występują niejako partje całe, tutaj wypowiadają osobistości przekonania swe i wyciskają na nich piętno indywidualnej swej myśli; broszury te wszystkie, prawdziwe płody chwilowej potrzeby, tchną jakiemś świeżem, pierwotnem życiem; właśnie ten rok 1831 wielce był obfity w takie broszury, których autorami pisarze tej miary, co Jouffroy, Lamartine, Chateaubriand, Briqueville, Cabet, Thiers, Potter i znany ze swych prac o Polsce Salvandy.[1]
W tych broszurach rozprawiających o formach rządu, o ustroju państwowym wyrażają się życzenia partji wyraźnie ukonstytuowanych, mających swoję reprezentacją. Lecz prócz tego ruchu, w istocie swej politycznego, nurtował wewnętrzne życie Francji o wiele głębszy prąd natury społecznej; w nim zlewały się dążenia i zamiary polepszenia doli i uobywatelnienia ludu roboczego, wytwarzającego się wówczas dopiero w klasę, z której nie daleka przyszłość „proletarjatu stworzy i tem mianem ją nazwie. Dążenia te reprezentowały wtenczas dwie szkoły, Saint-Simonistów i Pourierystów, obiedwie nazwą socjalizmu objęte. Socjalizm, jako teorja i jako zjawisko historyczne powstał równocześnie z proletarjatem, jest wynikiem rozłomu powstającego między proletarjatem a kapitalistami. Pierwszym socjalistą-teoretykiem był Saint-Simon; znaczenie jego polega na tem, że pierwszy zwrócił uwagę na kontrast istniejący pomiędzy pojęciem proklamowanej przez rewolucją wolności a rzeczywistym stanem zależności, w jakiej się w tem nowem industryjnem społeczeństwie robotnicy, pracobiorcy wobec chlebodawców, swych kapitalistów znaleźli; on pierwszy zauważył, że w miejsce dawnego podziału na uprzywilejowanych i nieuprzywilejowanych coraz to wyraźniej zarysowuje się podział na bogatych i ubogich, posiadających i wydziedziczonych; on pierwszy pojął dwie te klasy w ich różnem, indywidualnem życiu i ich sprzeczne ze sobą interesa: dla tego jest pierwszym socjalistą. Żądając zamiast równości w obec prawa (égalité en droit) równości zupełnej dla wszystkich (égalitć parfaite) powstał przeciwko egoizmowi liberalistów i burżoazji. Teraz leżał on od lat kilku w grobie, lecz dzieło jego prowadzili dalej dwaj jego uczniowie Bazard i Enfantin. Bazard, prosty i szczery, już przed wybuchem rewolucji lipcowej w publicznych wykładach wśród mnóstwa słuchaczy powstawał przeciwko wyzyskowi klas roboczych i żądał „une amólioration constante de la classe la plus nombreuse et la plus pauvre“. Enfautin, ambitny i fantasta chciał na nowej przez siebie objawionej religii nowe zbudować społeczeństwo. W połowie 1831 roku, a więc właśnie w czasie bytności Mickiewicza w Paryżu Saint-Simonizm stał na szczycie rozwoju i znaczenia; dwaj ci mężowie działając zgodnie zdołali zaprzątnąć sobą i głośnemi wówczas swemi wykładami wielu ludzi i wiele poważnych umysłów. Pod koniec tegoż roku, jak wiadomo przy kwestji emancypacji kobiet nastąpił wśród nich rozłam i odtąd Saint-Simonizm, jako szkoła, coraz bardziej upadał i przycichał.
Równocześnie ze Saint-Simonem i uczniami jego żył i działał we Francji Charles Fourier, mistrz i twórca drugiej socjalistycznej szkoły. Wprawdzie w czasie, o którym mówimy, już był on ogłosił główne swe dzieła, lecz dotąd na niego i prace jego nie zwracano uwagi. Fourier sam, pełen wiary głębokiej w prawdę tego, co nauczał, zmarł osamotniony i wyśmiany, lecz i on znalazł krzewiciela teorji swej a był nim Victor Considćrant, niejako Bazard Furjeryzmu. Szkoła ta dopiero po upadku Saint-Simonistów rozwijać się zaczęła, w czasie pobytu Mickiewicza w Paryżu Furieryzm był prawie ogółowi nie znanym, umysłów nie zaprzątał. Chcąc więc rzucić okiem na społeczny i umysłowy ruch, jaki Mickiewicz w r. 1831 zastał, możemy chwilowo na tej pobieżnej wzmiance o Furjerystach poprzestać. O nich, jako i o powstałym później komunizmie będzie poniżej mowa. Chwilowo ruch ten był zaledwie w zawiązku, a Lamennais, późniejszy prorok komunizmu religijnego był dotąd jednym z najgorliwszych szermierzy kościoła katolickiego i najdzielniejszym obrońcą jego ideałów. Natchniony kapłan, sławny autor kilku dzieł, w których potrzebę i konieczność wiary i religii w życiu narodów wykazywał i przeciwko kościołowi francuskiemu i swobodom gallikańskim powstając, więcej niemal był zagorzałym papistą niż Francuzem, począł właśnie wydawać czasopismo swe l’Avenir. Chciał w niem pogodzić młodą rewolucyjną Francyą ze Rzymem i z wiarą odwieczną i chwilowo był jeszcze przedstawicielem dążeń czysto kościelnych i religijnych.
Takiemi były partje, prądy i walki w Paryżu, który wtenczas, jak zawsze, niby serce kraju całego, żył i bił tętnem życia całej Francji. Mickiewicz przyjeżdżając z Włoszech znalazł się naraz wśród ludzi toczących walkę stronniczą, zażartą, o hasła i interesa poecie naszemu obce; trudno mu pewno było w krótkim czasie walkę tę zrozumieć, po za wrzawą jej do właściwych pierwiastków ją sprowadzić i znaczenie jej ocenić. Wprawdzie przypuszczać możemy, że w czasie rozruchów lipcowych, kiedy oczy Europy były na Paryż zwrócone, Mickiewicz będąc właśnie w rozpolitykowanej Genewie w gazetach obserwował to, co się działo w Paryżu; w liście wysłanym w sierpniu do pani Ankwiczowej, bawiącej w czasie wybuchu rewolucji w Paryżu, tak pisze: „Mogłażbyś pani się nie domyśleć, że my tu czytamy gazety i nie odgadnąć, co się dzieje w mojem sercu przy tem czytaniu.“ Więc chociaż, jak z listu tego wynika, czytywał wówczas dzienniki, to główną tego przyczyną, zdaje się, była obawa, czy czasem Ankwiczom nie przydarzyło się wśród rozruchów jakie nieszczęście; tak bowiem dalej pisze: „Gdybym przynajmniej wiedział, na której ulicy mieszkaliście państwo, możebym porównawszy z historyą tych bitew był spokojniejszy.“ (Koresp. II. 149. wyd. trzecie). Śledził przeto zewnętrzny bieg wypadków, lecz serce i umysł jego zgoła czem innem były zajęte.
Tem trudniej było mu po przyjeździe do Paryża pojąć to, co się w okół niego działo, zrozumieć istotę tego, co wokół siebie widział i słyszał. Odstręczały go już zewnętrzne objawy tej walki pełnej dzikiego gwaru i namiętności. „Francja, podług mnie, — pisał kilka miesięcy później z Drezna do Eelewela, — są to Ateny za czasów Demostenesa; będą wrzeszczeć, odmieniać mówców i wodzów, ale się nie uleczą, bo rak toczy ich serca.“ (Kor. I. 94). Otóż to właśnie zestawienie ówczesnej Francji z Atenami za czasów Demostenesa pozwala nam wnioskować, że poeta, słysząc owe wrzaski, widząc odmianę mówców i wodzów, nie starał się po za tą zewnętrzną dekoracją dopatrzyć się istoty rzeczy, bo nie byłby porównywał rewolucyjnego ruchu Francyi z tak różną w gruncie rzeczy walką Ateńczyków za czasów Filipa Macedońskiego. Walka Francuzów, wyłącznie wewnętrzna, toczyła się wśród warstw, z których każda chciała na drugiej jak największe wymódz dla siebie ustępstwa i korzyści, sobie zapewnić możny wpływ na sprawy państwa; — w starożytnych zaś Atenach o to głównie chodziło Demostenesowi, by nie wpuścić Filipa do kraju, ojczyzny pod jarzmo zaborcy nie oddać; w obec tego głównego niebezpieczeństwa to drugie, że Filip mógł wraz znieść demokracją a monarchiczne zaprowadzić rządy, schodziło zupełnie na plan dalszy. Walka w Atenach była więc przeważnie rzeczą patrjotyzmu i polityki zewnętrznej, we Francji, po rewolucji lipcowej, rozgrywała się walka społeczna wród Francuzów. — Niestety nie wiemy zgoła, jak poeta spędził te dwa miesiące w Paryżu, czem je sobie wypełnił; wiemy tyle tylko, że zawarł wtenczas znajomość ze wspomnianym powyżej księdzem de Lamennais, którego religijne dzieła już mu były znane. Myśl Mickiewicza kierowała się wówczas na wschód, gdzie naród jego toczył krwawą walkę o niepodległość; nie miał on pewno ani dosyć spokoju, ani ochoty, by badać ruch Paryża, którym się począł „brzydzić jak piekłem.“ W obecnem usposobieniu swem był zaś tem wdzięczniejszy za życzliwość, jaką Lamennais Polsce okazywał i tem wrażliwszym, na wpływ jaki ten Da niego wywierał; niebawem będzie pisał o nim do Lelewela: „jest to jeden Francuz, który szczerze płakał nad nami, jego łzy były jedyne, którem widział w Paryżu.“ O stosunku umysłowym, w jakim ci dwaj mężowie, stali do siebie, będziemy mieli sposobność mówienia obszerniej, tymczasem powiemy tyle, że obcując teraz z nim mógł się nasz poeta tylko utwierdzić w nastroju religijnym, ze Rzymu wywiezionym.
W początku sierpnia wyjechał Mickiewicz z Paryża, spędził kilka miesięcy w Poznańskiem i po upadku powstania udał się do Drezna. Przyjechał tam z żalem, „że Bóg nie pozwolił mu być uczestnikiem jakimkolwiek w tak wielkiem i płodnem na przyszłość dziele“ a żyjąc tą tylko nadzieją, „że bezczynnie ręki na piersiach nie złoży.“ Nadzieja ta wytworzyła silne i mocne postanowienie, to zaś podziałało ożywczo na twórczość poetycką, podnosząc ją do wyżyn geniuszom jedynie dostępnym: napisał trzecią część „Dziadów“ a uważał poemat ten za „kontynuacją wojny, którą teraz, kiedy miecze schowane, dalej trzeba piórami prowadzić.“ (Kor. I. 94, 97).
Wchłonął w siebie nieszczęścia i klęski ojczyzny, ciałem połknął jej duszę i szedł do Boga żądać dla narodu szczęścia, ale zarazem, tak jak dawniej ludzkości całe gromy przenikał z końca do końca, tak i teraz myślą sięgnął po za Polski granice, objął znowu ludzkość całą, wgarnął w siebie jej męki i byt zagadkowy i już nie tylko jako Polak, ale jako człowiek stanął przed Bogiem, nowy Prometeusz, Faust słowiański i wymódz chciał na Bogu zagadkę bytu i szczęścia tajemnicę. W improwizacji stanął u zenitu potęgi twórczej swej własnej i słowiańskiego geniuszu wogóle, — i dał nam w niej zarazem swoje osobiste wyznanie społeczne: walkę o szczęście i lepszą dolę przeniósł ze świata zewnętrznego, materjalnego, ze świata walk i kłótni, we wnętrze człowieka, w duszę jego i stosunek jego do Boga. To przekonanie, że stamtąd winno wyjść odrodzenie i szczęście dla ludzkości, wypowiedziane po raz pierwszy w improwizacji, w najwyższem natężeniu ducha, będzie podstawowem w Mickiewicza poglądach, jakichkolwiek one zmian w dalszym swym rozwoju doznają.
W takiem będąc usposobieniu i takie przekonanie na dnie duszy nosząc, musiał, przypominając sobie walkę partji paryskich uczuć pogardę i wstręt do tych ludzi, kłócących sie o formę rządu, o konstytucją, do tych partji, z których każda, jak zawsze we walkach politycznych i społecznych, własnych przedewszystkiem korzyści, własnego dobra ziemskiego dochodzi. Wtenczas to pisał z Drezna do Lelewela, że się Paryżem brzydzi jak piekłem, a „stronnictwa francuskie ma za zgraję egoistów zdemoralizowanych i że nic na nich nie liczy,“ nie więcej ufał dyplomacji, która dotąd pono jeszcze żadnego narodu nie wskrzesiła. „Ja sam mam tylko nadzieję w Panu Bogu,“ tak pisze, to znowu: „myślałbym tylko, że naszemu dążeniu należałoby nadawać charakter religijno-moralny, różny od finansowego liberalizmu Francuzów i że na katolicyzmie trzeba grunt położyć“. Nie wierzył więc ani we Francją, ani w partje jej, ani w jej dyplomatykę; poczęta się zaś budzić w nim wiara w ten naród, z którego przed Bogiem pieśń żywą chciał stworzyć. „Ja pokładam wielkie nadzieje w naszym narodzie... Może nasz naród jest powołany opowiadać ludom Ewangelią narodowości, moralności i religii, wzgardy dla budżetów, jedynej zasady teraźniejszej polityki prawdziwie celniczej.[2] Te myśli, w których widzimy pierwsze zawiązki messjanizmu, Mickiewicz niezadługo podejmie i rozprowadzi w księgach Narodu Polskiego i Pielgrzymstwa, może już teraz w Dreźnie naszkicowanych.
Pod koniec Czerwca 1832 r. opuścił Drezno, w Sierpniu przybył po raz drugi do Paryża; w grudniu tegoż roku wydał tamże Księgi Narodu Polskiego i księgi Pielgrzymstwa Polskiego.[3]
„Królowie stali się źli i szatan wstąpił w nich.“ „Królowie chcieli być jako ojcowie dzicy w lasach mieszkający, którzy dzieci swe zaprzęgają do wozów jako zwierzęta i przedają kupcom za niewolniki.“ „Królowie wyrzekłszy się Chrystusa porobili nowe bogi, bałwany i postawili je przed obliczem narodów i kazali im kłaniać się i bić się za nie.“
Jeżeli w ogólności „szatan był wstąpił w królów,“ to już ci, którzy umęczyli „naród sprawiedliwy,“ była to „trójca szatańska, przeciwna trójcy bożej i była niejako pośmiewiskiem i przedrzeźnianiem wszystkiego, co jest święte.“ Ta „trójca,“ to w każdym razie główna przyczyna, dla której Mickiewicz talią nienawiścią dla królów płonął; z niej przeniósł on to uczucie na królów wogóle. A królowie u niego, to nie tylko wrogowie wolności, ale sprawcy wszystkiego zła i niesprawiedliwości na ziemi. Oni pobudzali i wyzyskiwali złe namiętności ludzi, by mieć ich w swej władzy i by nie mogła wolność i sprawiedliwość zapanować wśród ludzi. Pojęcia takie możemy jedynie skonstatować jako właściwie Mickiewiczowi; o ile są one wytworem wyobraźni poetyckiej, obrażonych uczuć patrjotycznych i namiętności usuwają się zupełnie z pod sądu krytyki i historji.
Myśl trzecia, że Polska przyniesie ludom wolność wywołała apoteozę narodu polskiego, który był „od początku do końca wierny Bogu przodków swoich11 i stanęła na gruncie messjanizmu. W „księgach“ wyznał poeta po raz pierwszy publicznie wiarę swą w messjaniczne posłannictwo Polski, wiarę, którą już w owym liście do Lelewela jakeśmy widzieli, zaznaczał. Porównał w nich Polskę z Chrystusem; wyraził to nie tylko w przeprowadzeniu myśli, ale i w zewnętrznej formie, używając o Polsce i Chrystusie tych samych niemal zwrotów:
„Umęczyli tedy najświętszego i najniewinniejszego z ludzi, złożyli w grobie i wykrzyknęli: „niema już Sprawiedliwości i Prawdy na ziemi.“
„I umęczono naród polski i złożono w grobie, a królowie wy krzyknęli: zabiliśmy i pochowaliśmy Wolność.“
„Ale wykrzyknęli głupio: bo nie wiedzieli, iż popełniwszy zbrodnię największą, już dopełnili miary nieprawości swych; i skończyła się potęga ich wtenczas, kiedy najwięcej cieszyli się.“
„A wykrzyknęli głupio: bo popełniając ostatnią zbrodnię, dopełnili miary nieprawości swych i kończyła się potęga ich wtenczas, kiedy się najwięcej cieszyli.“
Jednem słowem w księgach Narodu Polskiego stawił Mickiewicz naród polski niemal na równi z Chrystusem: jak Chrystus przyniósł ludzkości zbawienie przed dziewiętnastu wiekami, tak je Polska miała przynieść w naszych czasach.
Przywykliśmy od dawna robić Mickiewiczowi zarzut z messjanicznych jego wierzeń, za grzech wielki mu je poczytywać, ze względu na zgubne skutki, jakie to postawienie narodu na najwyższym piedestale na nas, już i tak bardzo skłonnych do przeceniania się, wywołać musiało.[4] Ani słowa, by wierzyć dzisiaj w messjaniczne posłannictwo Polski, na to więcej nieco potrzeba niż prostoty dziecięcej, niezbędnej zresztą przy każdej wierze. Dziś chyba wszyscy dalecy jesteśmy od jakiegokolwiek uznania idei messjanicznej; chodzić nam przecież winno o zrozumienie tego szczególnego stanowiska i pojęcia. Trudno miarę dzisiejszych czasów przykładać do pierwszej połowy naszego stulecia. Dzisiaj głoszą takie hasła: „nie znamy żadnych praw, ani moralnych, ani społecznych, nie znamy żadnych względów!“ Mickiewicz zaś i ze współczesnych jego wielu wierzyło w to, że wolność i sprawiedliwość są kresem i jedynem prawem ludzkości; czyż ich za to winić? To przekonanie, że ludzkość dąży do wolności było wówczas ogólne niemal w Europie, wyznawane przez wielu we Francji i w Niemczech, a głównym jego przedstawicielem i twórcą w teorji nikt inny, jak Hegel.
Hegel, o którym poniżej będzie jeszcze mowa, — teorji tej swej dowodził systematycznie i za pomocą djalektyki i za pomocą zdarzeń historycznych, — a wiara w nią leżała niejako w powietrzu; Europa od lat czterdziestu patrzała na rewolucje, żyła niemal pod znakiem rewolucji, a ich hasłem i krzykiem bojowym będzie zawsze „wolność“ tak więc ta wiara w ruch do wolności, gnieździła się wówczas w głowach i sercach nie tylko polskich, u Polaków zaś musiała tem bardziej się przyjąć i ze względu na naszę przeszłość i na nasze ówczesne wyjątkowe położenie. Idea polskiego messjanizmu opiera się w pierwszej linii na niej; drugą zaś jego tezą, jest to przekonanie że Polska z wszystkich narodów najwięcej wolną była, najbliższą była ideału, do którego ludzkość dąży i dla tego śmierć czasową z ręki królów poniosła. Myśl tę Mickiewicz w „księgach Narodu“ wypowiedział z większą jeszcze stanowczością, jak ową pierwszą o wolności jako kresie ludów; nie rozumował nad nią, nie podlegała w umyśle jego żadnej wątpliwości.
„I stała się liczba braci wielka jako naród i w żadnym narodzie nie było tylu ludzi wolnych i bracią nazywających się, jako w Polsce.“
„I rzekła nakoniec Polska: ktokolwiek przyjdzie do mnie, będzie wolny i równy, gdyż ja jestem Wolność.“
„Ale królowie posłyszawszy o tem, zatrwożyli się w sercach swych i rzekli: wypędziliśmy z ziemi wolność, a oto powraca w osobie narodu sprawiedliwego, który nie kłania się bałwanom naszym. Pójdźmy, zabijmy naród ten. I uknowali miedzy sobą zdradę.“
Te sądy, że ludzkości kresem jest wolność i że Polska, najbliższa kiedyś tego kresu, dla wolności już ofiarę czasową złożyła z bytu swego, stały w umyśle Mickiewicza niewzruszenie; z tych dwóch jego artykułów wiary, jako premiss, wynikał sam ze siebie z logiczną niemal koniecznością ten trzeci: Przez Polskę ludzkość dojdzie do wolności; ten stanowiący istotę i treść messjanizmu.
Messjanizm jest głównie rzeczą uczucia, przecież rozumowaniem jak widzimy, da się także poprzeć, w sposób, który umysły nie sceptyczne, skłonne do dogmatyzmu mógł zadowolić; tem się w części tłumaczy przyjęcie i rozprzestrzenienie się jego nie tylko wśród Polaków, ale i wśród obcych, Niemców, szczególnie Francuzów; tem się też pewno tłumaczy silne wrażenie, jakie „Księgi“ na obcych wywarły; przełożono je na niemiecki i francuski język, Lamennais nazwał je księgą ludzkości całej i uległ na czas pewien ich wpływowi.
W Księgach Narodu Polskiego wyjawił Mickiewicz jak pojmował syntetycznie dzieje ludzkości, dał nam w nich swój historjozoficzny pogląd na przeszłość i przyszłość narodów, i dla tego mają one dla nas — pominąwszy zupełnie ich wartość literacką i naukową, — jakąkolwiek ona jest, — wielkie znaczenie, jako wyraz najistotniejszych przekonań poety.
„Księgi Pielgrzymstwa“ są dalszym ciągiem „Ksiąg Narodu“; właściwiej powiemy tak: Księgi Narodu Polskiego są gruntem, podstawą na której Księgi Pielgrzymstwa powstały. W Księgach Narodu wypowiedział Mickiewicz swój pogląd na przeszłość i przyszłość narodów, w księgach Pielgrzymstwa zaś daje rady i nauki, któremi tę przepowiedzianą przezeń przyszłość sprowadzić i spełnienie jej przyspieszyć. Księgi Narodu Polskiego mają więc przeważnie teoretyczne, Księgi Pielgrzymstwa zaś praktyczne znaczenie. Przepowiedzianą przez poetę przyszłością jest ta: „Naród zmartwychwstanie i uwolni wszystkie ludy Europy z niewoli.“ Wielkie, messjaniczne posłannictwo przyznał Mickiewicz narodowi polskiemu. By zaś naród tej missji stał się godnym i by ją ziścił, dał mu rady i wskazówki, bo dusza narodu „pielgrzymując po otchłani zbłądzić może i byłby odwleczony powrót jej do ciała i zmartwychwstania.“ Od tego chronić go mają te nauki i przypowieści. Ze zaś najżywotniejszą częścią jego, „duszą Narodu Polskiego jest pielgrzymstwo Polskie“ skierowane są te Księgi głównie do Pielgrzymstwa, które „uczyniło ślub wędrówki do ziemi świętej, ojczyzny wolnej, ślubowało wędrować póty, aż ją znajdzie.“ Na drogę więc, jako wiatyk, daje mu „Chrześcianin Pielgrzym“ Ewangelią Chrystusa i te „nauki i przypowieści.“ Ten jest myślowy związek między księgami Narodu i Pielgrzymstwa.
Księgi Pielgrzymstwa Polskiego są wiązanką dwudziestu kilku przypowieści, z których każda zawiera w sobie treść moralną. Czyniąc im poważne zarzuty, przyznaje ogólnie krytyka, że „niektóre przypowieści są prześliczne“ i powinnyby „paść na dno duszy i wyrosnąć na stałe, niezłomne przekonania.“ Mniej, zdaje się, zwrócono dotąd na to uwagę, że przypowieści te, z których każda stanowi pewną całość dla siebie, zewnętrznie bardzo luźnie ze sobą powiązane, dają się przecież wszystkie sprowadzić do głównej myśli, na dnie tych „ksiąg Pielgrzymstwa“ spowitej; przypowieści te, to ogniwa tej jednej myśli, która je wszystkie w łańcuch wiąże i spaja. Ową przewodnią ideą jest ta, którą Mickiewicz zaraz w pierwszej przypowieści wygłasza:
„Z wiarą i miłością wypłynie statek pielgrzymski polski“ — a którą w myśl Mickiewicza uzupełnić możemy — i spełni posłannictwo swe, zawiedzie ludy do wolności i sprawiedliwości.
Mickiewicz rozwodzi się nad tem, co czynić i jak czynić, by naród wiarę i miłość zachował, za ich pomocą missją swą spełnił; to jest głównym przedmiotem Ksiąg Pielgrzymstwa; przy tem utwierdza się jeszcze w tej zasadniczej tutaj prawdzie, że naród polski jest powołany do zaprowadzenia wolności na ziemi. Dwie te myśli są nieodłączne od siebie, stanowią niejako myśl jedną, ta druga jest warunkiem pierwszej. Dla tego pyta Mickiewicz zaraz w początku przypowieści drugiej: „Dla czego dane jest narodowi waszemu dziedzictwo przyszłej wolności świata?“ i mówi dalej w sposób obrazowy, przypowieściom właściwy:
„Wiecie, iż człowiek, który ma kilku krewnych nie zapisuje dziedzictwa temu, który jest silniejszy, ani temu, który jest najprzemyślniejszy, ani temu, który najsmaczniej jada i najlepiej pija,
„Ale temu, który go najwięcej kocha i mieszka przy nim, kiedy inni biegaja za kuchnią, zyskiem i zabawą.“
W Księgach Narodu polskiego Mickiewicz był wygłosiły że naród polski najwięcej ze wszyskich narodów kochał wolność, bo kiedy inne ludy różne sobie tworząc bałwany i cielce mówiły: ojcem moim jest Okręt, a matką moją Para, albo: ojcem moim jest Ląd, a matką moja Bursa, albo: ojcem moim jest Warsztat, a matką moja Knajpa, tedy rzekła Polska: „Ktokolwiek przyjdzie do mnie, będzie wolny i równy, gdyż ja jestem Wolność.“ Na tej to zasadzie odpowiada poeta na powyższe pytanie:
„Otóż i waszemu narodowi dla tego zapisane jest dziedzictwo wolności. A „kto idzie za wolnością, niech opuści ojczyznę i odważy życie swoje“, przeto wy, jako ci „ludzie poczciwi11 którzy widząc ogień w mieście, wybiegli z domów swych i ratowali bliskie sąsiady, ogień despotyzmu gasicie w mieście owem, którew jest Europa (V II) i wyszliście po za granice własne jako owi mądrzy gospodarze, którzy tę pili zwierza w gnieździe jego i zebrali cały lud i polowali cały rok (V III) i jako ów gajowy chrześcianin, który w obronie żydów-karczmarzy rzucił się na rozbójnika; (XV) nie zaś jako ludzie owego powiatu we Włoszech, którzy lenili się iść daleko, by osuszyć bagno, gniazdo zarazy i pomarli w łożach swych. (IX). Bo wy nie jesteście tylko dziedzicami wolności, ale i żołnierzami, których sobie Królowa Wolność obrała, i dla tego spotykają was i ugaszcząją i śpiewają wam pieśni wasze, bo czują, że wy wojujecie za wolność świata, (XX I) że wy jesteście: Bracia — Wiara — Żołnierze. (XXIV).
Do tych to pielgrzymów polskich, dziedziców i żołnierzy Wolności zwraca Mickiewicz przytoczone już wyżej słowa: „Więc z wiarą i miłością wypłynie statek pielgrzymski polski.“ Lecz wiara wasza winna nie dopuszczać utyskiwania i narzekania i powątpiewania, by zaś Bóg, niedowiarstwem waszem obrażony, nie przedłużył pielgrzymki narodu; winna wyrastać na mocnem przekonaniu w zmartwychwstanie Polski i w dobroć sprawy waszej; a „żołnierz, który walczy bez wiary w dobroć sprawy swojej, zwierzem jest, a dowódzca, który prowadzi w bój bez wiary w sprawę swoję, rozbójnikiem jest (XVII) wy zaś jesteście: Bracia — Wiara — Żołnierze.
Nad miłością, jako potrzebą i dźwignią społeczną znacznie obszerniej niż nad wiarą rozwiódł się poeta: Będąc wśród cudzoziemców, czcicieli Mocy, Równowagi, Koła i Interesu, wy bądźcie czcicielami miłości i zgody; nie wyszukujcie ustawicznie w przeszłości błędów i grzechów; nie krzyczcie: oto na tym człowieku taka plama jest, muszę ją pokazać, oto ten człowiek popełnił taki a taki występek (X). Nie bądźcie jako owi rozbitkowie na brzegu cudzym, którzy radząc nad budową okrętu nowego, zgodzić się nie mogli i wszczynali kłótnie, (XI) lecz bądźcie, jako owi podróżni, którzy w kraju nieznanym w jamę wpadłszy zgodnie uczynili ze siebie drabinę, nie bacząc kto pan, kto sługa i przewodnika najpierw wysadzili i potem czekali w milczeniu, posilając się pokarmem, który mieli w sakwach, obdzielając każdego według głodu jego. (XVI). Że zaś bez pokory nie ma zgody, więc wy nachylcie się i skłońcie się do zgody, jako nachylić trzeba drzew wierzchołki, by je módz związać. (XII). Nie rozróżniajcie się między sobą, mówiąc: ja jestem ze starej służby, a ty jesteś z nowej służby, ja byłem pod Grochowem i Ostrołęką, a ty pod Ostrołęką tylko, ja byłem żołnierzem, a ty powstańcem, ja Litwin, a ty Mazur. Litwin i Mazur bracia są: czyż kłócą się bracia o to, iż jednemu na imię Władysław, drugiemu Witowt? nazwisko ich jedne jest, nazwisko Polaków. (XII). Nie spierajcie się o zasługi wasze i o pierwszeństwo, o znaki, lecz jako ten żołnierz mówił, który z rannego towarzysza tarcz sobie uczyniwszy, stanął na murze, tak i wy mówcie: „A ten kto zasłania, równy temu, kto walczy i tarcz ma równą cenę, jak miecz.“ (XIII). „Niech każdy składa talent swój Ojczyźnie, jako dar w skarbonę, tajemnie i nie mówiąc, wiele złożył. Zasługa dla Ojczyzny, jest jako ziarno; kto obnosi to ziarno w ręku i wszystkim pokazuje, wołając: oto jest ziarno wielkie, tedy wysuszy je i nic z niego nie otrzyma. Dawajcie tedy talent wasz nie dla chluby, ale z czystej miłości ojczyzny (XIV) jako jednej matki synowie, którzy poznają się wszyscy, i usiędą na kolanach matki, a ona wszystkich zarówno uściśnic (X) bo wy jesteście Bracia — Wiara — Żołnierze.
W tem nabierzmowaniu pielgrzymów polskich na Braci —
Wiarę — Żołnierzy wyrażony jest cel, dla którego Mickiewicz „Księgi“ napisał. W tych trzech słowach ostatniej nauki: Bracia — Wiara — Żołnierze streszczoną jest ponownie myśl przewodnia Ksiąg, ta sama, którą Mickiewicz w pierwszej nauce wypowiedział: Z wiarą i miłością wypłynie statek pielgrzymski polski, — z tą tylko różnicą, że pielgrzymów na żołnierzy pasował.
Tę samą myśl, wyrażającą potrzebę wiary i miłości w odrodzeniu i życiu narodów, wypowiada Mickiewicz negatywnie, kiedy mówi: „A bez wiary i miłości ludy wojenne i potężne zabłądzą i rozbiją się.“ W księgach Pielgrzymstwa, nie mniej jak w Księgach Narodu Polskiego, przeciwstawia Mickiewicz naród polski narodom obcym i zawsze w przekonaniu jego obce narody, to czciciele Mocy i Równowagi, Koła i Interesu, to bałwochwalcy, którzy pozbyli się Wiary i miłości; zaś naród polski, to jeden naród, który „nie kłaniał się nowemu bałwanowi i nie miał w mowie swojej wyrazu na ochrzcenie go po polsku równie jak na ochrzcenie czcicieli jego, którzy nazywają się z francuska egoistami“, to naród, który zachował wiarę i miłość. To przekonanie, choć jeszcze nie tak stanowczo i nie tak ogólnie wyrażone w owym liście do Lelewela, w którym pisał, „że oba stronnictwa francuskie ma za zgraję egoistów zdemoralizowanych“, a „może nasz naród powołany opowiadać ludom Ewangelią narodowości, moralności i religii“, — to przekonanie dojrzało w nim tymczasem i ustaliło się w nim w prawdę niezbitą i leży na dnie tylu a tylu orzeczeń „Księg Pielgrzymstwa“ mianowicie tych, w których narody obce swojemu narodowi przeciwstawia:
„Zaprawdę powiadam wam, iż cała Europa musi nauczyć się od Was, kogo nazwać mądrym. (IV).
„Pamiętajcie, że jesteście wpośród cudzoziemców, jako trzoda wśród wilków i jako obóz w kraju nieprzyjacielskim. (X).
„Nie wszyscy jesteście równie dobrzy, ale gorszy z was lepszy jest niż dobry cudzoziemiec, bo każdy z was ma ducha poświęcenia się. (X).
„Jesteście w ziemi cudzej, śród bezprawia XVI.
„Jesteście wśród cudzoziemców, jako Apostołowie wśród bałwochwalców XVIII.
To przekonanie musiało naturalnym biegiem myśli i uczucia wywołać wyidealizowanie narodu polskiego z jednej, a zasądzenie i potępienie innych narodów z drugiej strony. Tem się tłumaczą bezwzględne i niesprawiedliwe sądy, których się twórca „Ksiąg“ dopuścił i które ściągają na niego ciężkie zarzuty krytyków, a które przecież mimo całą ich bezwględność tak łatwo zrozumieć i wytłomaczyć właśnie tą silną wiarą w prawdę przekonań, które głosił.[5]
Kładąc tak stanowczy nacisk na znaczenie wiary i miłości, tych głównych cnót chrześciańskich, stanął Mickiewicz z góry na stanowisku chrześciańskiem i kościoła, a stanowisko to swoje jeszcze kilkakroć w Księgach Pielgrzymstwa zaznaczał:[6]
„Albowiem cywilizacja, prawdziwie godna człowieka musi być chrześciańska.
„A ojca (to jest kościół chrześciański) słuchać trzeba (V).
„Zaprawdę powiadam wam: nie wy macie się uczyć cywilizacji od cudzoziemców, ale macie uczyć ich prawdziwej cywilizacji chrześciańskiej (VI).
„Przetoż wy zaczynajcie radę i zmowę, obyczajem przodków, idąc na mszę i do kommunii; a co wtenczas uradzicie, mądre będzie. (XII).
I tu znowu przypomina nam się to, co pisał do Lelewela: „myślałbym tylko, że naszemu dążeniu należałoby nadawać charakter religijno-moralny, różny od finansowego liberalizmu Francuzów, i że na katolicyźmie trzeba grunt położyć.“ (Koresp. I.94).
Z tem przejęciem się chrześciaństwem i katolicyzmem, z tem skierowaniem ducha do Boga, do ideału, poza sferę pragnień codziennych i dążeń egoistycznych łączyło się, z niego wypływa uczucie obojętności i pogardy dla wszystkiego co ziemskie, co blichtrem oko i umysł łudzi, dla dóbr i nauki świata tego, dla rozumu i naukowych teorji, dla modnej cywilizacji:
„Ubodzy i nędzarze współdziedzicami moimi są.“
„Prostaczkowie współuczniami mymi są.“ (III).
„W pielgrzymstwie waszem, aza nie więcej wam pomagali że bracy niż książęta; a w bitwach i więzieniach i ubóstwie, aza nie więcej was nakarmił pacież, aniżeli nauka Voltaira i Hegla, które są jako trucizna, i nauka Guizota i Cousina, którzy są jako młyny puste.“ (IV).
„W bałwochwalczem pomięszaniu języków nazywano cywilizacją modne i wykwintne ubiory, smaczną kuchnią, wygodne karczmy, piękne teatra i szerokie drogi. Toć nie tylko chrześcianin, ale poganin rzymski, gdyby powstał z grobu i obaczył ludzi, których teraz nazywają cywilizowanymi, tedy obruszył by się gniewem“.... (V).
„Jeśli tedy posłyszycie liberalistów swarzących się o dwie Izby, i o Izbę dziedziczną i o Izbę wybieralną, i o sposób wybierania i o zapłatę dla króla i o wolność druku: nie dziwujcie się mądrości ich, jest to mądrość starego zakonu. Są to Faryzeusze i Sadyceusze, którzy kłócą się o tref i o koszer, a nie rozumieją, co jest kochać i umrzeć za prawdę.“ (XVIII).
„Niektórzy z was rozprawiają o arystokracji i demokracji i o innych rzeczach starego zakonu; ci bracia mylą się jako pierwsi Chrześcianie, którzy rozprawiali o obrzezaniu i umywaniu rąk.“
„Zasiewajcie więc miłość ojczyzny i ducha poświęcenia się, a bądźcie pewni, iż wyrośnie Rzeczpospolita wielka i piękna“ (XIX).
„Zaprawdę, powiadam wam: nie badajcie, jaki będzie rząd w Polsce, dosyć wam wiedzieć, iż będzie lepszy niż wszystkie, o których wiecie; a nie pytajcie o jej granicach, bo większe będą niż kiedykolwiek.
„A każdy z was w duszy swej ma ziarno przyszłych praw i miarę przyszłych granic. O ile powiększycie i polepszycie duszę waszę, o tyle polepszycie prawa wasze i powiększycie granice.“ (XX). — Staraliśmy się schwycić watek myśli, która się przez wszystkie przypowieści snuje, która, pozrywany, tak że trudno go rozmotać i związać, wieści te łączy i w jedno pasmo wije. Oto owo pasmo: Polacy są dziedzicami i rycerzami wolności, spełnią swoję służbę, bo mają wiarę i miłość, bo są chrześcianami w prostocie ducha i pogardzie dla świata; przez nich Wolność i Chrześciaństwo zapanuje na świecie.
Mickiewicz czekał przyjścia wolności; wolność, nie było to w umyśle jego jakieś ściśle określone pojęcie, lecz szeroka idea, głębokie uczucie; chciał nasamprzód wolności politycznej dla narodu swego, potem dla wszystkich narodów ogólnej wolności, jakiegoś położenia, w którem jeden nie będzie krępował ani gnębił drugiego, w którem nie będzie królów ani wojen, w którem narody nie będą zazdrościły sobie „handlu książek i handlu wina i bawełny“, lecz wiedzieć będą, iż nauka i dostatek do jednego domu należą, do wolnych ludów należą“, w którem porty i morza i lady będą dziedzictwem ludów wolnych.“ Mógł przez to rozumieć tylko jakąś ogólną konfederacją europejską, która wszystkie narody w całość, w jedną wielką społeczność zwiąże, zaprowadzi wolność i sprawiedliwość, czyli prawdziwe chrześciaństwo. W jaki sposób wolność taka ma zapanować, o to w poetycznem swem uczuciu i parciu nie pytał; lecz zdało mu się, że panowanie i królestwo jej już się zbliża, a w gorącem pragnieniu widział już wolność siedzącą na stolicy świata i sądzącą narody. Głód wolności był w nim tak silny, że przytłumił w nim na chwilę miłości pragnienie i zobaczył wolność, jako srogiego sędziego, który mścić się będzie na wszystkich wrogach i krzywdzicielach swoich i narodu swego wybranego i posyłać ich będzie na najcięższą karę w niewolę, kędy będzie świst knuta i chrzęst ukazów i w głód taki, że „będą obrzynać uszy bliźnim żywym i uszy samym sobie i piec i jeść; Bo zasłużyli, aby byli bez uszu, jako są szelmowie“ (XXI, XXIII). Poczucie klęski własnego narodu i żądza lepszej przyszłości doszły w nim do takiej potęgi, że wyrzekając się miłości, zaprzeczył na chwilę sam sobie, wolności pragnął, choćby miała być okupiona wojną powszechna, którą poprzednio potępiał, a teraz modlił się do Boga:
„O wojnę powszechną za wolność ludów — Prosimy Cię Panie!“ Jak widzimy, nie trudno wykazać brak konsekwencji i ścisłości pojęć w księgach Pielgrzymstwa. Lecz nie myśli wyrozumowane i logicznie uzasadnione to były, któremi żył w ówczas nasz wieszcz, a uczucia szczerze i głęboko odczute, któremi żyła i dyszała dusza jego: wolności, wiary i miłości królestwa bożego pragnienie. Te uczucia nurtowały w nim zdawna, a teraz odezwały się z żywiołową potegą, urągając mocom świata tego, a choćby prawdzie historycznej, jak huragan, który rzuca się na najsilniejsze drzewa.
Rdzeniem tych uczuć i myśli, źródłem ich była miłość Ojczyzny i ból nad ciężką jej dolą; niemi przejęty uniósł się nienawiścią i gniewem w obec wrogów, lecz gorycz ta mowy i uczuć jego, była to, jak sam mówi „gorycz wyssana ze krwi i z łez mej ojczyzny.“ I tutaj mógł Mickiewicz powiedzieć: „Ja i ojczyzna — to jedno“ to też kończąc „księgi Pielgrzymsta“ stanął znowu przed Bogiem, jak Konrad w Improwizacji, poczuł się jednem z ojczyzną i „wzniósł ku Bogu ręce bezbronne z różnych końców świata“ zawolal do niego naraz „z głębi kopalni sybiryjskich i ze śniegów kamezackich i ze stepów Algieru i z Francji ziemi cudzej“ głosem już nie hardym, jak niegdyś, a pokornym i skruszonym: „Panie Boże Wszechmogący! Zlituj się nad ojczyzną naszą i nad nami!“
A że patrzał „na ojczyznę biedną, jak syn na ojca wplecionego w koło“ i czuł w sobie „cierpienia całego narodu,“ więc i tutaj modlić się począł:
Przez męczeństwo dwudziestu tysięcy,
Przez męczeństwo trzydziestu tysięcy,
Przez męczeństwo młodzieńców Litwy,
Przez męczeństwo obywateli Oszmiany
Przez męczeństwo żołnierzy zamordowanych,
Przez męczeństwo żołnierzy zaknutowanych,
Przez krew wszystkich żołnierzy poległych za Wiarę i Wolność,
Przez rany, łzy i cierpienia wszystkich niewolników, wygnańców i pielgrzymów Polskich — Wybaw nas Panie!
Czytamy te modlitwy wzruszające do glębi i czujemy, że je mógł wylać ze siebie tylko ten, z czyjego serca wyrwał się w tymże czasie krzyk:
„Nazywam się Milion, bo za miliony kocham i cierpię katusze!“
Te są księgi Narodu i Pielgrzymstwa Polskiego...
Zatrzymaliśmy się przy nich dłużej, aby wyłuszczyć ziarna myśli, które pod łupiną przypowieści w nich ukryte; było to dla nas nieodzownem, bo myśli te, wszystkie społecznej treści, stanowiły w owym czasie spoleczne Credo wieszcza. Tutaj raz jeszcze je zestawiamy:
Kresem ludzkości jest wolność i nieodłączna od niej sprawiedliwość, czyli prawdziwe chrześciaństwo, oparte na wierze i miłości.
Naród polski, — jako ten naród, który był najbardziej wolny i sprawiedliwy, — zawiedzie ludzkość w tę przyszłość wolną i sprawiedliwą, odrodziwszy nasamprzód samego siebie w duchu z wiary i miłości, bo odrodzenie, polepszenie doli, reforma każda z ducha wyjść i w ducha skierowaną być winna.
Gruntem dążeń społecznych Mickiewicza było więc chrześciaństwo, punktem wyjścia naród polski, kresem ludzkość cała; dla niej marzył on jakiś stan, w którym się narody zleją w jedną całość, bez różnicy narodowości i granic.[7] Obok tych w „Księgach“ głównych idei wpłynęły w nie jeszcze i inne, po części dalsze konsekwencje tych głównych, po części zaś zawiązki myśli nowych, które dopiero później szerzej rozwinął.
Jako konsekwencją bezwzględnego uznania wiary, religii, uczucia, uważać trzeba lekceważenie rozumu i teorji naukowych, które poprawę stosunków społecznych wyrozumować by chciały. Szczególnie przebija w nim pogarda dla rozumu indywidualnego, dla uczonych i filozofów, dla ludzi „przemyślnych“ którzy tak mówią, jak nauczyli się w szkole.“ Poprzednio podaliśmy już różne wyrażenia się tej myśli, tutaj zwrócimy uwagę raz jeszcze na następną:
„A każdy z was w duszy swej ma ziarno przyszłych praw i miarę przyszłych granic. O ile powiększycie i polepszycie dusze wasze, o tyle polepszycie prawa wasze i powiększycie granice.“
W tych słowach leży nie prosty jakiś morał, ale prócz żądania reformy z wewnątrz i pogardy dla teorji o demokracji i arystokracji, coś więcej jeszcze, a mianowicie ta głęboka prawda społeczna, że naród każdy, tem jest dzielniejszy i bogatszy, im więcej ma jednostek zdrowych i silnych umysłowo i moralnie, im więcej ma ludzi „o duszach powiększonych,“ że miara rozwinięcia się jednostek jest miarą rozwinięcia się społeczeństwa, a więc to pojęcie, któreśmy „induwidualizmem“ nazywać przywykli. Tutaj spotykamy pierwsze wyrażenie się
jego u Mickiewicza; będziemy później śledzili o ile Mickiewicz ten pogląd wyraźniej wypowiedział i w jakim kierunku go rozwinął.
Bardzo silną jest w „Księgach“ niechęć, nienawiść do królów, rządów, urzędów, jednem słowem do istniejącej władzy; z tą niechęcią stoi w związku, poruszona już powyżej przypowieść XXIII, w której poeta rządzców i mędrków francuskich i angielskich mszczącemu się ludowi na pastwę oddaje.
Przypowieść ta, sprzeczna myślą, jakeśmy widzieli, z myślami „Ksiąg“ — nie ma też nic wspólnego z naukami dla Pielgrzymstwa przeznaczonemi; słyszymy w niej natomiast wyraźniejsze echo ówczesnych walk paryskich, odzywa się w niej znane hasło i żądanie „souveraineté du people.“ Ów młot-lud, który kuć i bić będzie, to utarte z dawna u Francuzów obrazowe pojęcie; pierwszy raz użył go pono już w r. 1614 deputowany Miron na owem sławnem zebraniu stanów jeneralnych, na którem jakoby wieki przeszłe i przyszłe wraz się odezwały, kiedy mówiąc o ucisku ludu, tak powiedział: Il est it craindre que d ’enclume, qu’il est il ne devienne marteau;“ słowa te żyły i żyją w pamięci ludzkiej i ów lud-młot powracał zawsze jak widmo straszne. W przypowieści XXIII mamy wyraźne echo tego porównania, chociaż je nasz poeta wprowadzając obcy dyspotyzm jako kowadło, stósownie do potrzeby swej przerobił.
Na tem kończymy rozbiór społecznych myśli zawartych w „Księgach Narodu“ i „Pielgrzymstwa Polskiego.“ Księgi te, prawdopodobnie już w Dreźnie naszkicowane, w Paryżu wykończone wydał poeta tamże pod koniec r. 1882. Niebawem rozpocznie on czynność swą publicystyczną, pisując artykuły do czasopisma „Pielgrzym polski.“ Zanim do tych artykułów przejdziemy, zastanówmy się nad wygłoszonym w listopadzie 1832 na posiedzeniu Towarzystwa litewskiego i ziem ruskich odczycie „O Duchu Narodowym“ i nad napisanemi nieco później „Myślami o Sejmie Polskim.“[8]
W odczycie „O Duchu Narodowym“ wyszedł Mickiewicz z wypowiedzianego już w „Księgach“ przekonania, że ówczesny świat ma się ku zachodowi. „Nie podobna odgadnąć,“ pisze, „jak długo trwać będzie teraźniejszy porządek społeczny, ale niechybny jest jego upadek; upadek może jeszcze całkowitszy, niż ruina państwa Rzymskiego“ i stawia zaraz pytanie: „Jaki tedy nowy wylęże się stan Europy? Do jakiego porządku dążymy? i daje mniejwięcej następującą odpowiedź: nowego stanu, nowego porządku społecznego nie zbudują teorje zachodu, bo one są zestarzałe, spróchniałe i nieprzydatne do zastósowania; trudno z nich wlać życie w ten organizm społeczny, który ma powstać i żyć w przeszłości. Więc chyba zebrać najtęższe rozumy, ludzi światłych i uczonych, biegłych w polityce i tym polecić, aby na zasadzie tylko rozumu konstytucją ułożyli; lecz i to na nic się nie zda, bo tutaj potrzebaby zgody, a rozum pojedyńczego człowieka im tęższy, tem trudniejszy do zgodzenia się z drugim, sam dla siebie tworzy system i szkołę. Zatem wniosek: rozum i systemy Zachodu zbawienia nie przyniosą. Zwróćmy się przeto na Wschód, do naszej ojczyzny. Szukajmy, czyli nie ma w niej żywiołu jakiego, na którymby brakło Europie zachodniej, czy nie ma jakich uczuć, na których rozum moglibyśmy oprzeć, uczuć, któreby mogły związać ludzi na każdem miejscu i w każdym czasie. To uczucie, powszechne Polsce, widzi Mickiewicz, w Chrześciaństwie; obrona krzyża, a z nią obrona wolności, była, jakby w człowieku indywidualnym, zasadą wszystkich działań Polski. Z tej to zasady żywotnej Polski, z jej „ducha narodowego“ mają wypłynąć instytucje polityczne, które przyniosą zbawienie Zachodowi i Wschodowi i stworzą nowy porządek społeczny. W odczycie swym Mickiewicz tych „instytucji politycznych“ bliżej nie określił; pytanie, jakie to mają być te instytucje pozostawił bez odpowiedzi. Dla tego przypuszcza P. Chmielowski II. 157, że odczyt ten nie jest zupełnym; trudno nam dzisiaj o tem rozstrzygać. Zdaje się przecież, że odpowiedź tę dał Mickiewicz w napisanych niebawem, bo pewno w styczniu 1833 „myślach o sejmie polskim,“ które dotychczas osobno zupełnie traktowano, a które z powyższym odczytem w ścisłym, myślowym związku stoją, są niejako ciągiem dalszym odczytu. Ten „Sejm polski“ to jest właśnie owa instytucja, która weźmie „Chrystyanizm za prawo,“ która „wpłynie z ducha narodu polskiego,“ to „arka naszych praw i naszych tradycji.“
Pokrewieństwo idei odczytu z myślami o sejmie polskim aż zbyt widoczne i tutaj jak tam jest podstawą, źródłem rozumowań i nadziei ta „mocna wiara, iż żyjemy w czasach wielkich odmian porządku europejskiego,“ że wszystkie zasady, na których opierała się budowa średnich wieków są podkopane. „Stoi gmach jeszcze, jak dom podkopany w fundamentach, ale za pierwszym powiewem wiatru upadnie. Ta grożąca odmiana, niewiadoma gabinetom, jak potop złym ludziom skazanym na śmierć, objawia się w różnych symptomatach, każdemu kto czuje i myśli, kto wierzy w Opatrzność...“
...Kiedy nastąpi burza, za rok czy za lat sto, dla mnie obojętne pytanie; czuję, że nastąpić musi.“ (VI, 72). Otóż mający się ukonstytuować sejm polski to ta siła, która będąc „prawą władzą narodu polskiego,[9] będzie zarazem władzę moralną europejską“ i kamień węgielny do nowej budowy położy. On podniesie opozycją przeciwko nieprzyjaciołom swym rządom i izbom, które nie są wyrazem woli narodów, on będzie reprezentował wolę ludów, jako podstawę tej przyszłej budowy i na niej prawa będzie stanowił i potępi wszystkie „wojny o granice, o handle, o porty,“ wszystkie ludy jako dzieci w jedną rodzinę zjednoczy i ziści panowanie wolności na ziemi. Poeta takie żywiąc nadzieje i takie rojąc programy stał konsekwentnie na gruncie messjanizmu, który już w „Księgach“ tak był otwarcie wyznał. Tutaj posunął się jednakże o krok dalej bo kiedy w „Księgach“ nie pytał jeszcze o praktyczny sposób, którym żądania te spełnić, teraz proponuje sejm polski jako polityczny organ internacjonalny, którego dążeniem i żądaniem będzie szczęśliwą tę przyszłość, wolność powszechną narodom sprowadzić.
Myśl jakiegoś międzynarodowego ciała, któreby się odrodzeniem społeczeństwa zajęło, nie była w owym czasie ani wyłączną własnością Mickiewicza, ani też myślą nową. Już kilkanaście lat temu przedstawiał Saint-Simon w dziele swem „Réorganisation de la société européenne“ (1814) narody europejskie jako jedną stanowiące całość i dla tej całości żądał reprezentacji, wspólnego organu, któryby radził nad poprawą społecznych stosunków i któryby stanął obok Kongresu Wiedeńskiego, mającego uregulować polityczne narodów stosunki. Wprawdzie ze Saint-Simonem ma Mickiewicz i to wspólne, że obydwaj kładli nacisk na religią, jako potężny czynnik społeczny, — dość jednakowoż zwrócić uwagę na zresztą zupełnie różne obydwóch stanowisko, by zrozumieć, jak zgoła co innego mieli na myśli Saint-Simon a Mickiewicz, mówiąc o takiej internacjonalnej reprezentacji. Socjalista francuski, pierwszy który w rozwoju ludzkości, w całej jej historji upatrywał tylko rozwój i zmianę materjalnych jej stosunków, i nasz ideolog-poeta sprowadzający życie narodów do kilku idei, uczuć wyrażających się w ich życiu, — jakżeż różnie musieli pojmować znaczenie i zadania takiego ciała mającego radzić nad wspólnemi narodów interesami. Prócz zewnętrznego pojęcia reprezentacji międzynarodowej świadczącej nasamprzód tylko o dążeniu do reformy socjalnej i o chęci wyjścia poza własne rogatki graniczne, postulat Saint-Simona z żądaniem Mickiewicza nie mają nic wspólnego. U Mickiewicza powstało to żądanie, jakeśmy już nadmienili, na gruncie messjanizmu; sejm polski, to praktyczne zastósowanie tej idei, on ma ideę w czyn i w życie wprowadzić.
Kiedy projekt sejmu upadł, poeta nasz myśli swej przecież nie zaniechał jeszcze zupełnie. W dzienniku polskim po francusku redagowanym począł upatrywać narzędzie do szerzenia idei o przyszłej wolności ludów; wystarcza przejrzeć myśli, które w dzienniku tym chciał rozwijać „politycznie,“ by się przekonać, że nie tyle o obronę wyłącznie polskich interesów mu chodziło, ile o rozszerzanie idei messjanicznych (patrz VI, 69).
Obszerniej niż w tych artykułach rozprowadził myśli swoje w nieco późniejszych, drukowanych w pierwszej połowie 1833 r. (w lutym i od kwietnia do czerwca) w „Pielgrzymie Polskim,“[10] Niektóre z tych idei już dobrze nam znane z Ksiąg, inne zaś, tam leżące dopiero w za
wiązku, wypowiedział tutaj dobitniej i szerzej rozwinął.
Messjanizm, który dotąd głównie z własnego wywodził uczucia i przekonania, poczyna opierać na uczuciu i rozumowaniu obcych: „Dodam jeszcze, że massy ludu w całej Europie czuły instynktem, że sprawa polska jest europejską. To uczucie niektórzy pisarze w Niemczech szczególniej wyrozumowali. Dowodzą oni, iż zmarwychwstanie Polski jest hasłem nowego porządku politycznego, jak zmartwychwstanie Chrystusa; nas uważają za apostołów. Jeżeli uczujemy to wielkie powołanie i przelejemy je w rodaków, jeżeli z tego stanowiska na Europę działać zaczniemy, nabierze sprawa nasza nowej ważności w oczach ludów.
(O Projekcie dzienn. frc. VI, 68/69.)
To równanie sprawy polskiej ze sprawą europejską, wynikające koniecznie z messjanizmu, częściej spotykamy. Jest ono osnową artykułu „o partyi polskiej“ w którym między innemi tak pisze (VI 7—11).
„Dla czegóż imię Polski stało się tak popularne? Bo do imienia Polski przywiązane jest wyobrażenie nie tylko wolności i równości, ale poświęcenie się za wolność powszechną. Tego wyobrażenia nie zawiera w sobie dotąd żadne znajome nazwisko partji.“[11]
Podobne myśli wypowiada także w owym „Projekcie dziennika francuskiego.“
„Jest nadzieja, że potem wyjdzie z tego chaosu stan Europy nowej pod jakąbądź formą, stan oparty na zasadach zgodniejszych z religią i ludzkością. Nie wierząc w tę lepszą przyszłość, trudno jest wierzyć i w Polskę; a bez tej wiary trudno jest cokolwiek przedsięwziąć“ (VI, 67) i nieco niżej:
„Chcieć poprawić stan narodu polskiego niezależnie od stanu Europy całej, jest to działać wbrew interesom tegoż narodu“ (VI, 69.)
Jak widzimy, stanowisko zasadnicze messjanizmu pozostało to samo, co w księgach; stąd też i dalsze myśli ze stanowiska tego wypływające, wyrażone już w „księgach,“ odnajdujemy i tutaj. W pierwszej linii pogardy swej dla naukowych teorji, dla wyrozumowanych reform nie może dość często wygłaszać:
„Krzyczeli despoci przeciw abstrakcjom politycznym, myśląc, że one wolność wprowadzają; czas, aby przyjaciele wolności odezwali się przeciwko nim: bo podobne teorje o formach, ubiorach istot, których czczy teoretycy nie upłodzą, są tylko przechwałkami starych politycznych niedołęgów, dowodem ich niemocy, są to paplania zepsutych starców przeszłego wieku, którzy na łożu podagry i chiragry o rozpuście ustawicznie rozprawiają.“ (O bezpolitykowcach i t. d. VI, 30).
W artykule „o dążeniu ludów ku nowemu systemowi podatkowania“ tak pisze:
„Grubo ekonomiści popisali o podatkowaniu... Nic wszakże nowego nie wymyślili,“ a pod koniec tegoż artykułu: „kończymy wnioskiem, że jak we wszystkich prawie zadaniach towarzyskich, tak i w systemie podatkowania oderwana teorja nic nie wynalazła; że w starem tylko, trupiem ciele, gmera, (VI 44 i 49.)
W „Gazetce Szawelskiej“ przekpiewa i ironizuje teoretyczne rozprawy i politycznych mędrków, wprowadzając Wielkiego Bakalarza, który wprawdzie popisał dzieła takie, jak: „konstytucja czysto-oderwana rozumowa,“ — „o stosunkach między konstytucjami najucywilizowańszych narodów z prawami polskiemi“ — „prawa powszechne dla świata,“ ale się nakoniec przekonał, że był bardzo głupi, bo nie umiał rozstrzygnąć sprawy o wołu między obywatelem Ickiem i obywatelem Jankiem i stąd go z urzędu podsędka zrzucono (VI 56). Potępiając i lekceważąc teorje musiał i lekceważyć tę siłę, która teorje stwarza i płodzi, a więc rozum indywidualny; nie mniej gardził zwykłym rozsądkiem jednostek, a kładł tem większy nacisk na rozum i rozsądek jakiś powszechny, narodowy, który w pojęciu jego był niemal tem samem, co uczucie:
„Rozsądek, — czyli wzgląd na okoliczności zmienne życia codziennego, nie jest trybunałem na sądzenie spraw dotyczących się wieków i pokoleń; rozsądek polityczny jest często w sprzeczności z rozumem narodowym z rozumem rodu ludzkiego. W czasach, kiedy umysły chore na sofisterją, pozwalają sobie o wszystkiem rozprawiać na prawo i lewo, rozum rodu ludzkiego, wygnany z książek i rozmów, chowa się w ostatnim szańcu w sercach ludzi czujących. Wskazówką tych ludzi jest uczucie powinności.“ (O ludziach rozsądnych i ludziach szalonych VI, 35).
„Słyszę nieraz, iż nierozsądkiem byłoby, marząc dalekie nadzieje, gardzić środkami nasuwającemi się codziennie. Zawsze byłem przekonany, że rozsądek bardzo potrzebny w życiu prywatnem i na codzienne potrzeby wystarczający, niedołężny jest i zgubny kiedy wyrokuje o środkach tyczących się sprawy narodów. Bo rozsądek liczy pożytki na miesiące i lata, a życie narodów obejmuje wieki. Na drodze więc politycznej uczucie tylko ludzi poruszać, a powinność kierować powinna: te tylko nigdy nie mylą. Tylko rozsądek wielki całej potomności kroki patrjotów może rozumieć i wytłumaczyć (VI, 66.)
Temu to „rozumowi rodu ludzkiego,“ „rozsądkowi wielkiemu całej potomności,“ „powszechnemu uczuciu“ przypisuje ogromne społeczne znaczenie; głównem zadaniem polityki jest „zazieranie ciągłe w serca i myśli mass narodowych,“ w których się wyraża „duch czasu i potrzeba czasu.“
„Jeżeli duchem czasu nazywa się dążenie mass ludu, dla czego dumni politycy myśl swoję z tych mass wyrywają i zamiast przyglądania się ruchowi ogółu, zasklepiają się w swoim pojedyńczym rozumie?“
Tem samem przyznaje Mickiewicz pierwszorzędny wpływ ludowi, wielkiej massie; pisze się na „Souveraineté du peuple,“ którą w „Księgach“ z lekka zanaczył:
„Właśnie pierwszym warunkiem politycznego działania jest zazierać ciągle w serca i w myśli mass narodowych.“ (Konstyt. trzec. maja V I.24).
„Było to powszechnem narodowem narzekaniem, że nie znaleźliśmy w rewolucji człowieka, któryby wolę mass odgadnął i oczekiwaniom ich zadość uczynił. O takiego człowieka Polska wołała, wygląda go dotąd i w przyszłości przeczuwa.“ (O przyszłym wielkim człowieku. VI.30).
Otóż żąda, by formy rządu i prawa jedynie z wolą mass stanowiono. Już w odczycie swym o „Duchu Narodowym“ tak był powiedział:
„Zresztą zgodzono się, iż należy formy rządu i prawa stosować do potrzeb i woli mass, bo te potrzeby i ta wola nie w jednej głowie, nie w jednem wylęgły się sercu, ale są wypadkiem pracy i życia, wieków i pokoleń. (V 29).“
Jako przykłady takich konstytucji podaje „konstytucyą“ powstańców na Litwie i konstytucją trzeciego maja. Pierwsza była wyczytana „nie w kartach i księgach“, ale „tam, gdzieby należało szukać praw mających obowiązywać przyszłość, w sercach ludu, w potrzebach czasu. (VI.11) Konstytucja trzeciego maja zaś, to prawo, „które zgłębiać, którego duchem przejmować się należy. Bo to prawo nie wypadło z głowy pojedynczego mędrka, z ust kilku rozprawiaczy, ale wyjęte było z serca wielkiej massy; nie czerni się tylko na papierze, ale żyje dotąd w pamięci, w życzeniach pokoleń.44 (VI.25/ 26.)
Wierzył, że prawo, o ile będzie zgodne z wolą i życzeniami ludu, mass, nie napotka na opór i marzył o jakimś idealnym ustroju społecznym, w którym nawet nakładanie podatków nie od rządu, nie od większości, ale od woli osobistej zależeć będzie, w którym każdy wedle możności i dobrej chęci będzie poświęcał dochody dla dobra powszechnego, w którym nie będzie potrzeba „ani zbirów do mierzenia ziemi i liczenia dochodu, ani kosztów niezmiernych na kadaster, ani tylu darmozjadów, poborców.“ (VI.16). Przyznawał wprawdzie, że egoizm stawi wielką temu przeszkodę, a my w obec tych rojeń jego dodać tylko możemy to, co on o „politykach“ mówił, że „ułożywszy pewną formę rządu, która jemu się zdaje najwłaściwszą, bierze ludzi jak ar chitekt cegły i według planu swego dom wystawia.“
Przez lud, wielką massę nie rozumiał Mickiewicz jednej wyłącznie klassy społecznej, ale rozumiał w ogóle społeczeństwo, całość narodu w przeciwstawieniu do władzy, do prawodawców z urzędu. Nie chodziło mu bowiem o wysłuchanie życzeń jednej warstwy, o zadowolenie „ducha czasu“, „potrzeb czasu“, które nie w jednej części społeczeństwa, a w społeczeństwie całem leżą. Temu to społeczeństwu całemu, wielkiej masie w przeciwstawieniu do królów i rządu, do dumnych polityków, przyznawał władzę nadawania praw i konstytucji. Zaprzeczył zatem, — co chyba w obec stanowiska jego w Księgach zbytecznem dodawać — pojęciu monarchii „z bożej łaski“ a uważał ją jedynie jako pełnomocnika ludu i z woli ludu, któremu przyznał, jakeśmy już mówili, niezależność. Dając massie ogromne znaczenie, nie zaprzeczał wpływowi, jaki jednostka, silna indywidualna wola na rozwój mass może wywrzeć; czynił jednakże tę jednostkę zależną od mass i uważał ją głównie za rzecznika tychże i za narzędzie, przez które massy działają.
„Kto będzie umiał zgadnąć wolę mass, temu naród w Polsce da władzę wielką, tem silniej działać będzie, im lepiej wyrażać zdoła myśl narodu polskiego.
(Konstyt. trzec. maja VI.28).
„Można jednak przewidywać tyle tylko,, że odrodzona Polska najbliżej będzie reprezentowaną przez jednego człowieka, który potrzebę jej zrozumie, który w jej sprawie najwięcej zasług położy....
(O projekcie dz. fr. VI71).
Widząc więc w królach i prawodawcach i rządach jedynie wykonawców woli ludu, stanowczą musiał podnieść opozycją przeciwko istniejącym wtenczas rządom, które wprawdzie „niegdyś pomagały wzrostowi narodów“, a teraz „cisną je i dławią i są narzędziami nieszczęścia narodów. Refleksje ogólno ludzkie zlewały się tutaj z pokrzywdzonem uczuciem Polaka:
„Królowie już mają tylko pół życia. Skończy się zapewne na tem, że wszyscy uciekną do Petersburga, powszechnego szpitala królewszczyzny europejskiej.
(Co nam wróżą, wypadki na wsch. VI.18).
„Mnie się zdaje, że królowie i gabinety i w ogólności wszystkie klassy teraz rządzące Europą tyle na sobie dźwigają zbrodni, tak są zatwardziałe w przesądach starych, tak oślepione: że można je uważać za zamknięte w szpitalach nieuleczonych. Darmo byłoby czas i leki trwonić.“
„Instynktem czują rządy, że Polska sprawa jest śmiertelnym dla nich symptomem. Czują to mocniej jeszcze ludy. Między Polską i rządami nie ma i być nie może przymierza... Jeśli rządy nas tolerują, albo za nami się odzywają, czynią to ulegając opinii i czując coraz mocniej swoję słabość. Z ich więc słabnieniem będziemy coraz wolniejsi; z ich upadkiem tylko wystąpimy czynnie i z własną myślą na teatr działania. Nieprzyjaciele starego porządku w Europie są naszymi jedynymi sprzymierzeńcami“.
„Z równem przekonaniem, z jakiem wierzę w zmartwychwstanie Polski, nie wierzę nigdy, aby królowie ściągnęli rękę do odwalenia kamienia z jej grobu.“
(O projekcie dzienn. frc. 65 i 66.)
Powstając w ogólności przeciw królom i rządom, tem bezwzględniej najeżdżał na caryzm rossyjski, jako główną twierdzę królów i gabinetów, na Mikołaja „jako widomą głowę ich kościoła.“
„Tak tedy despotyzm rossyjski, prawdziwy zły duch Europy ma tę łatwość szatańską przybierania różnych kształtów, najsprzeczniejszych, aby łudzić, oszukiwać i pociągać miłość własną i głupstwo. (O dzienn. kat. frc. VI.1).
„Despotyzm bywał często ciemnością tylko bierną, niedostatkiem światła: Caryzm jest ciemnością czynną, jest prawdziwym szatanem
politycznym.
(O partji polskiej VI.11).
Lecz opozycji tej nie chował w głębi serca, a chciał ją realizować i w czyn wprowadzać:
„Pielgrzym polski nie pochlebiając sobie, iżby mógł zwalczać żywioły, wie przynajmniej, gdzie ma płynąć, skąd wiatru czekać: czeka wiatru przeciwnego wszystkim monarchiom europejskim, wszystkim bez wyjątku rządom, w kierunku tego wiatru ile możności radzi politykować. Ale politykę, działaniem nazywamy tylko czyny, albo słowa i myśli, które rodzą czyny. (VI29).
„Zabawna kłótnia: czy centralizować władzę przyszłą! Dość wiedzieć jaka jest teraźniejsza; jeśli zła, to ją zwalić; jeśli dobra to ją ile możności natężać. Oto na dziś cała zagadka. (VI20.)
„Nie przyznaję szlachetnych i wielkich celów republikanom francuskim, ale oni jedni mogą z gruntu wywrócić teraźniejszy porządek, rozpocząć wojnę i wyrwać nas do działania. Jest nadzieja, że potem wyjdzie z tego choasu stan Europy nowy, pod jakąbadź forma, stan oparty na zasadach zgodniejszych z religią i ludzkością. VI67.
Staraniem naszem było połączyć te artykuły w przeciągu kilku miesięcy pisane, wykazać wewnętrzny ich związek myślowy. Piotr Chmielowski, pisząc o tych artykulach, tak kończy swój referat: Jednym nie podobala się religijna barwa jego artykulów, innym ich rewolucyjność, opozycja względem wszystkich istniejących rządów, innym jeszcze lekceważenie dla form i nauk politycznych, a wszystkim to, że do żadnej partji należeć nie chciał, a sam nie miał dosyć siły do stworzenia jeszcze jednej.“ (II.172). Otóż uważaliśmy za konieczne pogodzić ze sobą te róžne, na oko sprzeczne ze sobą momenta, wykazać jak jeden się z drugiego rozwijal i że myśli te mogly wypłynąć w jednym i tym samym czasie z jednego umyslu, który przecież pozostawał w zgodzie ze samym sobą. W tych artykułach nie przedstawia nam się oczywiście Mickiewicz jako wielki polityk, we właściwem slowa znaczeniu. Lecz nikt rozsądny nie będzie żądał od niego ścisłych programatów politycznych, któreby mialy pochwytny cel i z pełną świadomością do niego dażyly. Niemožliwość dania takich programatów leżała i w umyśle poety i we warunkach w jakich się Polska, szczególnie emigracja paryska znajdowała. Tem samem, że Mickiewicz takich programatów, w jakie zresztą emigracja obfitowała, nie dawał, że je uważał za „liczmany i puste orzechy“, dał dowód pewnej dojrzałości politycznej. Posługiwał się wprawdzie często ogólnikami i abstrakcjami takiemi, jak „duch czasu, potrzeby czasu, wola mass, wielki rozsądek całej potomności“; ale cóż mógl dać tym ludziom pędzącym żywot o setki mil od kraju, zawieszonym niejako w powietrzu? Za temi abstrakcjami zas krylo się przecież zdrowe ziarno i jedrna myśl społeczna, jedyna jaka emigracji mogla byé dźwignią i zachować ich godność od skazy, myśl o potrzebie moralności spolecznej nie mniej jak osobistej, żądanie, by wszystkie ich postępki pochodziły z czystego źródła, z chęci służenia sprawie ojczystej i używały tylko czystej broni, gardząc nienawiścią osobistą, kłamstwem i potwarzą. (VI.42). Nabierzmował emigrantów na rycerzy wolności, by tem podnieść każdego w jego własnych oczach; nie gromił, nawet i tych nie, o których pisze do przyjaciela, że są „głupi solennie, krzykliwi i niedołężni“, a w natchnieniu stawił wszystkim wysoki cel przed oczy, by ich tem uszlachetnić. I w tem przebija owa myśl z „ksiąg“: o ile powiększycie i polepszycie dusze wasze, o tyle polepszycie prawa wasze i powiększycie granice.
Że poeta nasz poza tym ogólnym i szeroko pojętym ideałem umiał także trzeźwo na rzeczy patrzyć i bardzo szczegółowe a praktyczne dawać wskazówki, tam gdzie to było możliwe, (nie tak wykluczone jak wśród emigracji) snadno to widać z listu „Do przyjaciół galicyjskich“ w tymże czasie pisanego, a odnalezionego w jego papierach pośmiertnych. Zadziwiającem niemal, że ten sam człowiek mógł patrzyć gdzieś w daleką przyszłość i snuć obrazy, które pewno zawsze jak fata morgana przed ludzkością uciekać będą, — a przytem bystrem okiem i spokojnym sądem obejmować i oceniać położenie. W owym liście tak pisze:
„W teraźniejszym stanie Europy, lubo między monarchami cząstkowe nieporozumienia zajść mogą, nic z nich Polska rokować sobie nie powinna. Przy zawarciu traktatów Polskę monarchowie zawsze poświęcą jako wynagrodzenie lub zamianę. Żaden monarcha Polski wskrzeszać nie myśli, bo interes narodu polskiego nadto wiele porusza pytań i nadto ściśle łączy się z interesem rewolucji. Nie pierwej tedy interes Polski przed sąd Europy wytoczony będzie, aż rewolucja pomięsza teraźniejszy układ polityczny i utworzy gdziekolwieii nowe państwo lub rząd rewolucyjny. (VI.28).
Mówiąc dalej o ewentualnem w kraju powstaniu, któreby z rewolucją europejską współdziałać miało, tak kończy:
„Co się tyczy pomocy zagranicznej nie tylko powstańcy oczekiwać jej nie powinni, ale obiecującym takową pomoc nie wierzyć. Cały rachunek opierać należy na siłach własnych, albo na pomocy bliskiej, sąsiedniej, naprzykład Węgrów dla Galicji, Inflant dla Litwy... Pomoc z zagranicy w ludziach lub w broni tak jest teraz niepewna, z tylu połączona trudnościami, że ją z rejestru środków powstań wymazać należy...“
Zdaniem jego obywatele galicyjscy „głównie działanie swoje zamknąć powinni wewnątrz kraju11, temu to działaniu daje poeta szczegógółowe a cenne, prawdziwie złote rady, które do dzisiaj nic jeszcze z żywotności swej nie utraciły. „Sprawa Polski jest sprawą wolności i równości“, z tego wychodząc założenia, żąda więc, by do pracy narodowej wszystkie klassy społeczne przypuszczać i zachęcać, protegować i wspierać wszystkiego stanu ludzi, w których jest tylko miłość Polski, a szczególnem staraniem otoczyć chłopów i ile tylko można, byt ich poprawiać. Nie wzywał wprawdzie w onym czasie obywateli do zupełnego zniesienia pańszczyzny, czy to ze względu na usposobienie szlachty czy rządów rozbiorczych, ale radził, by chłopom znanym z zapału dla sprawy narodowej własność nadawać i od czynszów ich uwalniać, domy budować, bydło kupować, a nie mniej pamiętać o ich umysłowym i duchowym rozwoju; rozrzucać, ile możności, po kraju pisma, króre krzepią ducha narodowego. Co do wyboru tych książek i rozszerzania ich wśród ludzi, daje mądre i dowcipne wskazówki; nie mniej o praktycznym zmyśle świadczą rady dane towarzystwu, któreby się tą akcją zajęło. Na podniesienie moralnego poziomu ludu, kładł wielki nacisk, wiedząc, że nikt zrobić nie zdoła „dobrych chłopów z kiepskich ludzi.“
Z tych rad i wskazówek wieje miłość kraju i narodu całego i to dążenie, by do pracy narodowej wszystkie warstwy powołać: „książę, hrabia, chłop i żyd równie są nam potrzebni, każdego z nich trzeba przerobić na Polaka.“
Na mocy artykułów „Pielgrzyma“ i listu tego do „przyjaciół galicyjskich“ oznaczyć możemy stosunek Mickiewicza w r. 1833 do stronnictw politycznych arystokratów, demokratów, republikanów. Wiadoma rzecz, że on sam do żadnego stronnictwa się nie zaliczał, Bohdan Zaleski, skrajny demokrata, zarzucał mu „humory szlacheckie“; lecz inna rzecz sympatyzowanie z tą lub ową partją, inna rzecz „humory“ a inna rzecz przekonanie polityczne na dnie duszy leżące. Otóż to właśnie przekonanie będziemy się starali na zasadzie artykułów wybadać. Gdybyśmy mieli tylko artykuł o „partji polskiej“ moglibyśmy, sądząc powierzchownie, wziąć go za krańcowego demokratę i republikanina; ale i tu wniknąwszy bliżej w ducha tego artykułu powiedzieć musimy tak: Mickiewicz był demokratą i, republikaninem wobec wszystkich rządów obcych, jako przedstawiciela tej polityki, która Polskę o śmierć polityczną przyprawiła. Jako Polak „naturalny demokrata i republikanin chciał walczyć przeciwko rządom za wolność powszechną, przedewszystkiem za wolność Polski. Czy wolność tę wywalczywszy byłby nadal w Polsce republikaninem, w zwykłem słowa tego znaczeniu, to jest stronnikiem rządu bez króla, o tem powątpiewać wolno, a nawet winno się temu zaprzeczyć, mając przed oczyma te jego słowa: „Massy (miał tu na myśli massy narodu polskiego) czują potrzebę silnego rządu. Czyli ten rząd będzie monarchią, czy dyktaturą, czy z tytułem króla lub z innym jakim: można jednak przewidywać tyle tylko, że odrodzona Polka najbliżej będzie reprezentowaną przez jednego człowieka, który jej potrzebę zrozumie itd. (O projekcie dz. frc. V I. 70/71). Na gruncie polskim więc Mickiewicz republikaninem stanowczym nie był. Czy był demokratą? Jeżeli przez demokracją chcielibyśmy pojmować, (jak to często we fałszywem zrozumieniu togo słowa się dzieje) rządy wyłączne ludu, jako jednej oddzielnej warstwy, to i temu wyraźnie zaprzeczyć trzeba; takim demokratą Mickiewicz nie był: „Książę, hrabia, chłop i żyd równie są nam potrzebni.“[12] Jeżeli zaś przez demokracją rozumieć będziemy właściwe jej znaczenie, to jest taki ustrój państwowy i społeczny w którym wszyscy są sobie równi i mają zastrzeżony równy wpływ na sprawy państwa, taki ustrój, w którym państwo — choć w idei — w każdym żyje obywatelu i przez każdego, tak rozumiejąc demokracją, orzec możemy: Mickiewicz był demokratą, — o ile takie pojęcie demokracji jest zgodne z monarchią, której, jak widzieliśmy, Mickiewicz nie wykluczał. Czy pojęcie takie a przedewszystkiem zastosowanie pojęcia tego w praktyce zgodne jest z monarchią, tej teoretycznej kwestji nie będziemy tutaj roztrząsali; Mickiewicz godził w idei rząd reprezentowany przez jednego człowieka, monarchę czy dyktatora z demokracją, z „wolą mass“; stwierdzenie tego faktu niech nam wystarczy.
Zbytecznem chyba dodawać, że poeta pojęć politycznych w umyśle swym ściśle nie określał; pisząc artykuły nie zaciekał się w teorje o arystokracji i demokracji, któremi tak gardził i sam się przyznaje, że kłótni tych dwóch partji „nigdy dobrze zrozumieć nie mógł“, że mu się zdają być „skutkiem tylko niechęci osobistych.“ (VI 59/60). Niechże pamiętają o tem ci wszyscy, którzy w walce swej partyjnej, z tej lub owej strony, chcą go gwałtem poniżyć i pod swoję zaciągnąć chorągiewkę. Należał on i należy do całego narodu, nie zaś do żadnej partji. Z artykułów jego politycznych w „Pielgrzymie“ niemniej jak w Improwizacji słychać ten głos miłością nabrzmiały: „Ja kocham cały naród!
Niektórzy z niezwykłą jakąś przyjemnością dają Mickiewiczowi miano rewolucjonisty i najchętniej wyzyskali by go w skrajnych swych celach; inni znowu nie chcą go tak nazwać z obawy, by mu ujmy nie uczynili. Tamci czynią niesłusznie i bodaj nie stosowano do nich tych słów poety, że gotowi są „das Erhabene in den Staub zu ziehen“, — ci zaś postępują śmiesznie. Bądźmy otwarci i szczerzy.
Mickiewicz podnosił hardą opozycją przeciwko rządom, przeciwko staremu porządkowi, uznawał go za zły, chciał go burzyć i zwalić, a na miejscu jego postawić inny lepszy, „zgodniejszy z religią i ludzkością.“ Był więc rewolucjonistą z przekonania a w pełnem słowa tego znaczeniu. Rewolucjonizm jego w tym czasie nie był tylko żądaniem równych praw politycznych, ani równej doli społecznej i towarzyskiej, dopuszczenia wszystkich do dóbr świata tego, ale był to bunt przeciwko wszystkiemu, co złe, brudne, niegodziwe, pragnienie prawdy i sprawiedliwości, bunt, który się modli: Święć się imię Twoje, przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja! Takim rewolucjonistą był Mickiewicz i dla tego słusznie jego rewolucjonizm religijnym nazwano. Marzył on o szczęśliwych wiekach, w których się narody zleją w jedno, „aby służyły Panu“, aby służyły prawdzie, pięknu i dobru, w których nie będzie różnicy między moralnością osobistą a moralnością powszechną, polityką, w których „opinia będzie policją“, a „sumienie żandarmem“, w których na miłości wzajemnej oparta wolność zapanuje. Idealizując Polskę, tego Messjasza narodów, wyobrażał sobie, że takie anielskie stosunki już w Polsce były kiedyś i dla tego, pisząc „Pana Tadeusza“ przez usta Wojskiego tak powiedział:
Ach wy nie pamiętacie tego państwo młodzi,
Jak wśród naszej burzliwej szlachty samowładnej,
Zbrojnej nie trzeba było policji żadnej:
Dopóki wiara kwitła, szanowano prawa,
Była wolność z porządkiem i z dostatkiem sława!
M innych krajach jak słyszę trzyma urząd drabów,
Policjantów różnych, żandarmów, konstabów.
Ale jeśli miecz tylko bezpieczeństwa strzeże,
Żeby w tych krajach była wolność — nie uwierzę!
(Pieśń XII).
Rozbiór „Pana Tadeusza“ jako arcydzieła poezji, nie wchodzi z natury rzeczy w zakres naszej pracy; bo nikt pewno nie będzie na serjo upatrywał w „Panu Tadeuszu“ wyraźnej tendencji politycznej, zamiaru robienia propagandy jakiej partyjnej idei i żądał, byśmy z tego stanowiska poemat nasz narodowy roztrząsali.[13] Inna rzecz jednakże, czy myśl społeczna, Mickiewiczowi właściwa nie wpłynęła sama przez tę w ten poemat podniosły i nie wyraziła się w nim choć nie zbyt dobitnie, ale zawsze tyle, że ją wysłyszeć i wyczuć możemy:
Głównym żywiołem w „Panu Tadeuszu“ jest bezwątpienia szlachta, przedstawiciele gminu szlacheckiego. Obok nich widzimy postacie takie jak hrabiego, członka arystokracji, widzimy, chociaż na uboczu, chłopstwo (Księga IV w karczmie u Jankiela i księga XII) widzimy także żyda. Nie wiem, czy to przypadkowem tylko, że poeta charakteryzując hrabię, tak o nim w jednem miejscu mówi:
„Jest to dziwak, fantastyk trochę, ale młody,
„Poczciwy, dobry Polak; potrzebny nam taki. (VI. 278/9)
to zaś, że jest „dobrym Polakiem“ ma go niejako z dziwactw jego rozgrzeszać. Mówiąc zaś o Jankielu, powiada raz, że miał „sławę {{Roz|dobrego Polaka“ (IV264) a w innem miejscu, że to „Żyd poczciwy, ojczyznę jako Polak kochał“ (XII.759). W księdze dwunastej zaś każe Tadeuszowi zrobić chłopów wolnymi i wznieść ich zdrowie temi słowy:
„Zdrowie spółobywateli, wolnych, równych Polaków.“
Mimowoli przypomina nam się tutaj to, co mniejwięcej równocześnie pisał do „przyjaciół galicyjskich“: książę, hrabia, chłop i żyd równie są nam potrzebni, każdego z nich trzeba przerobić na Polaka.
Myśl ta, że do wspólnej pracy narodowej winni się wszyscy zespolić, odzywa się w Panu Tadeuszu raz pierwszy w owej scenie w karczmie u Jankiela (księga IV ). Siedzi tam razem drobna szlachta, chłopstwo, wśród nich ksiądz Robak. Pierwotnie, kłóci się szlachta o to, kto z nich lepszy szlachcic, czy ten co z kniaziów, czy ten co z tatarskich hrabiów; lecz skoro Robak, by uśmierzyć powstałą zwadę wspomniał Dąbrowskiego, który pono idzie na Litwę, obudził wspólne wszystkim nadzieje i wzniecił ogólny zapał:
Jakby myśl z myślą, wyraz sam zbiegł się z wyrazem,
Wszyscy jedynogłośnie, jak na dane hasło
Krzyknęli: „Dąbrowskiego!“ wszystko razem wrzasło,
Wszystko się uścisnęło: chłop z tatarskim hrabią,
Mitra z krzyżem, Poraje z Gryfem i Korabią.
Tę samą myśl, lecz nierównie podnioślej wyraził poeta w koncercie Jankiela. Jankiel gra, a grą swą przechodzi historją Polski od
czasu sejmu czteroletniego aż do utworzenia legionów włoskich; od początku do końca gry jego słuchacze dziwią się i durnieją; lecz każda z melodji, które wygrywa inne na tych, inne na owych robi wrażenie. Raz dźwięki trzeciego maja wzbudzają w dziewkach i chłopcach tańca ochotę, a starców unoszą w przeszłości lata szczęśliwe, to znowu pod wrażeniem strasznej i groźnej muzyki drżą wieśniaczki, przypominając sobie rzeź Pragi, to znowu żałosna piosenka o żołnierzu tułaczu skupia starych wojaków i przywodzi im na myśl długie ich wędrówki lata. Dotąd słuchacze nie stanowią jednej całości, występują cząstkowe ich grupy, ale kiedy ze strun
znana piosenka ku niebu wionęła
Marsz tryumfalny: jeszcze Polska nie zginęła!
to na dźwięk tej pieśni: Wszyscy klasnęli i wszyscy „Marsz Dąbrowski“ chórem okrzyknęli.“
Potęga tej pieśni i nadzieja w nią zaklęta zlała wszystkich młodych i starych, wieśniaczki, kmiotków i wojaków i wszystkich, którzy jej słuchali w jeden zgodny chór i na raz serca wszystkich jednem zabiły tętnem i jednem zadrgały uczuciem.
Tę to myśl o potrzebie zespolenia uczuć i sił w dążeniu do wspólnego kresu wsnuł nasz wieszcz w swój poemat. Nie sądzę zgoła, aby pisząc „Pana Tadeusza11 był chciał i zamierzał właśnie tę myśl wygłosić; wierzył jednakże w żywotność jej i nieraz, jakeśmy widzieli, ją wyznawał; mogła więc ona, nawet bez pełnej świadomości twórcy wniknąć w poemat, który jest nietylko jakoby pomnikiem na grobie starej Polski, ale zarazem niewyczerpanem ogniskiem sił na przyszłość.
Jeżeli teraz obejmiemy jednym rzutem oka treść tego, co pisał od czasu Improwizacji i listu do Lelewela aż do napisania ostatniego artykułu w Pielgrzymie, zauważymy w tych wszystkich płodach jego ducha jeden wspólny wszystkim ton, jedno zgodne dążenie, świadczące o tem, że myśli te nie powstawały w nim pod wpływem chwilowego wrażenia lub usposobienia przejściowego, a były wynikiem przekonań, które istotę i dobytek ducha jego stanowiły. Obracał się już teraz więcej niż od roku w śród Francuzów i Polaków rozpolitykowanych, kłócących się o formy rządu, o taką lub inną konstytucją, o porządek społeczny, o coraz to nowe programaty polityczne, które szczęście narodom i ludzkości przynieść mają, — nie widzimy dotąd, ażeby on był coś z tych teoretycznych rozpraw przejął, żeby był je sobie przyswoił. Nie znajdujemy tym czasem nigdzie śladu głębszego zajęcia sie
naukami społecznemi, które wtenczas właśnie zdobywały sobie coraz to wyraźniej prawo obywatelstwa wśród umiejętności; zbyt silny był w nim wstręt do teorji, które i tak szczęścia nie wyrozumują. Trwał na swojem stanowisku; i on chciał ludzkość uszczęśliwić, ale szczęście to upatrywał w uszlachetnieniu dusz i charakterów, wierząc, „że reszta sama się przez się znajdzie.“ Nie widzimy także, aby był się już rozpatrzył w owczesnem położeniu Francji, któreśmy na w stępie szkicowali, i spokojnym sądem je oceniał. Tylko w dwóch artykułach rozwodzi się nieco (V 28 — 32 i VI 5) nad stosunkami francuskiemi, ale i z tych ustępów nie widać, aby był sprowadzał położenie Francji do jej społecznych i politycznych elementów i kłótnie tamtejsze nie tak wyłącznie z polskiego stanowiska pojmował.
Skłonny zaś do mistycyzmu rozczytywał się w dziełach Saint-Martina, Baadera i Kernera[14], lektura tych dzieł, wśród mistyków i okultystów do dziś jeszcze cenionych mogła wprawdzie umysł jego zaprzątnąć, ale nie mogła w żadnym razie zaostrzyć jego wzroku na objawy życia społecznego, które, by je zrozumieć, wymagają właśnie spokojnej obserwacji warunków realnych codziennego, materjalnego życia i spokojniejszego jeszcze sądu, aby poza zewnętrznemi objawami istoty rzeczy dociec. Obracał on się w zbyt odrębnem kole myśli i pojęć; możemy zastósować do niego tutaj te słowa, które Słowacki w innym sensie o nim i o sobie wyrzekł: on, a politycy paryscy to „dwa na słońcach swych przeciwne bogi.“
Nie sądźmy jednakże, aby poeta nasz w tych swoich dążeniach stał zgoła odosobniony; przeciwnie właśnie w głównych myślach i pojęciach swych miał on za towarzyszy mężów, którzy umysłem wysoko ponad przeciętną wyrastali miarę.
Messjanizm był, jak wiadomo, wówczas w Polsce powszechnym; jednym z najpierwszych, jeżeli nie pierwszym, który go wyraźnie sformułował był Kazimirz Brodziński; z nim stał Mickiewicz w bliskim umysłowym stosunku.[15] Professor Kallenbach, idąc za wskazówką prof. Tarnowskiego, dowiódł już (II 98/99) związku pomiędzy „Księgami“ a „Mową o narodowości Polaków ;41 możemy tymczasem na cennych jego uwagach poprzestać.
Mówiliśmy już powyżej o przyjaźni, jaka łączyła Mickiewicza z księdzem de Lamennais; szerzej rozwiódł się nad powinowactwem duchowem tych dwóch mężów, nad podobieństwem i różnicami istniejącemi między nimi, także Kallenbach. (II 110 — 115.) Do bystrych jego spostrzeżeń możemy chyba tylko to dodać, że Lamennais jest jedynym Francuzem, którego wpływ w tym czasie znać na Mickiewiczu. Ślady tego wpływu znaleść można, nie tylko w korespondencjach, ale i w dziełach Lamennais’go, publikowanych przed rokiem 1830, nad któremi Mickiewicz „medytował“ w Rzymie.
„{{Roz|Réflexions sur l’Etat de l’Eglise en France“ pisane w r. 1808, w duchu na wskroś religijnym, a w tym praktycznym celu, by podnieść życie religijne Francji, zawiera ustęp taki: (Oeuvres V. 68/69. Paris 1844.)
„On parle des siecles des barbaries; mais s’il se commettait de grands crimes, ou voyait de grandes expiations; il regnait dans tous les rangs de la societe une franchise, une loyaute, une droiture et tout ensemble un esprit de desinteressement et de sacrifice, qui plus d une fois sauva l’E tat dans les circonstances desesperees. La plupart de nobles, il est vrai, ne savaient pas ecrire leur nom en bas d’un contrat, mais leur parole etoit sacree;[16] ils ne dissertaient point sur la morale, mais ils la pratiquaient avec simplicite; et en quoi done, apres tout, etaient-ils si barbares ces siecles qui donnerent la naissance ii la chevalerie, et ou la religion et l’honneur fondaient de concert la civilisation, et affranchissaient l’Europe de la barbarie musulmane? La science etait morte; je le veux; mais la conscience etait vivante, et les plus sublimes vertus ennoblissaient cette ignorance, qu’on oppose avec tout le dedain aux orgueilleuses lumieres de notre siecle. Eh quoi! n’y a-t-il donc que les physiciens et les chemistes qui ne soient pas des barbares? Il semble aujourd’hui que la perfection de l’homme consiste uniquement a connaitre les proprietes de la matiere.
Widzimy tu lekceważenie i krytykę modnej cywilizacji, nauk ścisłych, a uznanie dla ducha prostoty i poświęcenia się. Ustęp podobnej treści, krytykujący filozofią w obec religii, znajdujemy w „Essai
sur l’in difference“ i t. d. (1817— 23).
„Il est tres certain que la philosophie, loin de nous rendre heureux, est incompatible avec le bonheur parce qu’ a la place de la verite infinie, que desire notre intelligence, elle ne lui presente que des erreurs, des incertitudes et des doutes; et qu’a la place du bien infini ou notre coeur respire, elle ne lui offre, que des plaisirs fugitifs et trompeurs, incapables de la satisfaire...“ etc. (Oeuvres I 265).
W dziele „de la religion dans ses rapports avec l’ordre politique
et civil“ z r. 1825/6, znajdują się takie ustępy:
„Il est impossible de separer les questions politiques des questions religieuses; leur etroite liaison oblige de les traiter ensemble; c’est une necessite independante des passions et des interets personnels, par lesquels on cherche trop au jourd’hui a tout expliquer .“ (V 138.)
„Jamais avant le dix-huitieme siecle il n’exista de societe publique systematiquement athee, de legislation qui se combattit elle
meme en renversant la base des devoirs; qui depouillant l’homme de sa grandeur, et le ravalant au rang des brutes, ne lui montrat dans la naissance qu’un accroissement de l’espece dans le mariage qu’un bail a vie, dans la mort que le neant. Voila ou nous sommes venus a force de lumieres ; voila ce que nous appelons avec complaisance, le progres de la civilisation.“ (V, 145.)
„La civilisation noouvelle, civilisation par ecrit, qui compte deja pres de douze annees d’existence et de traverses.“
(V. 193.)
„La philosophie de nos jours a bien vu que la souverainete de la raison individuelle , qu’elle appelle aussi liberte de conscience, n etait qu’un principe de destruction, qui devait, par son effet propre renverser peu a peu toutes les vyritys et toutes les croyances. (V, 215.)
„Le lien social prend ses replis dans un ordre plus eleve que l’ordre politique.“ (V, 300.)
Sądzę, że ustępy te wymownie świadczą o tem, jak bardzo na serjo trzeba brać Mickiewicza orzeczenie z r. 1830, że „medytuje nad dziełami l’abbé Lamennais.“ (Koresp. IV. 114.) W przedmowie do dzieła: Des progres de la revolution et de la guerre contre l’eglise z r. 1829 czytamy, co następuje:
„Que la France et l’Europe s’acheminent vers de revolutions nouvelles, c’est maintenant ce que chacun voit. Rien ne saurait demeurer tel qu’il est; tout chancelle, tout penche; conturbatae sunt gentes et inclinata sunt regna.“
U Mickiewicza spotykaliśmy się nie mniej z tem zdaniem, że „wszystkie zasady, na których opierała się budowa średnich wieków są podkopane.“ Takie i tym podobne myśli w dziełach Lamennais’go znajdując, Mickiewicz przyswajał je sobie, tem łatwiej im bardziej one odpowiadały jego własnym przekonaniom i religijnemu nastrojowi, jaki go w Rzymie ogarniał. Zanim znał francuskiego teologa osobiście, był mu już bliski duchem; stosunek ten umysłowy stał się jeszcze bliższym, kiedy poznawszy go, już za pierwszej bytności swej w Paryżu widział sympatją jego dla Polski i łzy, które nad nią ronił. Owoc tego zagłębiania się w dzieła Lamennais’go i obcowania z nim widzimy częściowo w „Księgach“ i w artykułach „Pielgrzyma.“ Indywidualność Mickiewicza była jednak zbyt wydatną i silną, aby zgoła uledz wpływowi obcemu; indywidualności tych dwóch mężów zda się równoważyły się nawzajem; wiadomo bowiem, że niezadługo Lamennais, pisząc swoje „Paroles d’un croyant,“ był zupełnie pod wrażeniem Mickiewicza i jego ksiąg.[17]
Z messjanizmem i ideałem religijnym, skłaniającym się ku rewolucji, szło w parze żądanie sprawiedliwości w polityce i w międzynarodowych stosunkach. Z tego żądania zaś wypływała niechęć do przedstawicieli starej polityki, a więc do rządów, gabinetów, dyplomacji. Chociaż niechęć ta była wynikiem własnych pojęć i dążeń społecznych poety, przecież znalazł on dla niej i teoretyczne niejako uzasadnienie w dziele księcia Adama Czartoryskiego: „Essai sur la diplomatie,“ które dwa razy wspomina pisząc o projekcie dziennika francuskiego.[18] Autor tego dzieła, największy mąż stanu Polski porozbiorowej, podniósł w niem z całym zasobem politycznego do świadczenia, głębokiej erudycji, djalektyki i siły, jaką daje wiara w dobro sprawy, stanowczą i spokojną opozycją przeciwko egoistycznej dyplomacji i polityce „interesu“ — i napisał polskiego Anti-Macchiavella. Skądże się dzieje, pyta zaraz we wstępie, że żądamy aby człowiek pojedynczy sprawiedliwością i moralnością wobec bliźniego się rządził, a uznajemy za słuszne, aby w stosunkach wzajemnych narodów, w dyplomacji i polityce wyłącznie egoizm i interes panował? — i daje na pytanie swe odpowiedź, że naród każdy w obec drugiego stanowi indywiduum, i to indywiduum bezwzględnie samolubne i niemoralne:
„Comment Fopinion publique a-t-elle pu tolerer et souvent approuver une deviation aussi flagrante des idees óternelles de jus tice et de morale? je n’en vois qu’une raison: c’est que chaque societe, chaque nation se transforme en un individu, et que cet individu soi disant morale est tout ce qui existe de plus egoiste et de plus immoral envers ses semblambles. (str. 9.)
Książę Adam, skonstatowawszy fakt, nie daje jego tłumaczenia, nie powiada dla czego tak jest, dowodzi natomiast niesłuszności jego i wykazuje zgubne skutki, jakie niemoralność w polityce musi na charaktery jednostek, na obniżenie moralności u ogółu wywierać i stawia żądanie, by i w dziedzinie polityki i dyplomacji te same zapanowały prawidła, które obowiązują pojedyńczych ludzi w ich wzajemnych stosunkach. Sąd jego jest objektywny i spokojny: początkowo nie poznasz wcale, że to Polak pisze przeciwko tej dyplomacji, z której rąk krzywdy doznał i że z nią walcząc, walczy o swoje prawa narodowe; dopiero gdy mu przyszło mówić o podziałach Polski, odezwała się w nim polska dusza, i przemówił ten, którego Słowacki charakteryzuje tem i słowy: „Z serc i lica — Jam jednego znał szlachcica — kraj ich cały nie znał więcej. — Jeden tylko, serca męką — Zamiarami, choć nie skutkiem — Wielkim, cichym, dumnym smutkiem...“ Tym „wielkim, cichym, dumnym smutkiem przewidywał książę Adam, że i wnukowie wnuków jego nie doczekają się ziszczenia tych dążeń, że głos jego jest za słaby i za samotny, by choć nadzieję takiej przyszłości wzniecić, a jednak napisał dzieło, które chlubą jemu i narodowi będzie, choć go i dziś fachowi politycy nie wspominają.
Poniżej podaję kilka myśli z dzieła tego wziętych, którym po krewne spotykamy u Mickiewicza:
„Qui suscite les guerres injustes et sanglantes, si ce n’est cette diplomatie tortueuse, qui voit sans s’emouvoir les iniquites les plus revoltantes? Spectatrice impassible des massacres et des destructions, qui se passent sous ses yeux, elle continue froidement ses calculs et s’etudie d ’avance a profiter de ces resultats.
Elle est plus funeste, que la guerre qu'elle attise. L'ésprit guerrier est capable de développer les plus nobles qualités; l'esprit diplomatique n'est qu'avidité, méfiance est envie. (20.)
„L’ennemie acharnée du genre humain et la cause principale de ses malheurs.“ 64.
„Cétte école fameuse de politique, dont l’abominable théorie a été publiée par Macchiavel. 68.
„Lorsqu’ il n’yavait pas moyen de remonter aux principes du droit et de la morale, encore valait-il mieux que les interêts de l'Europe fussent confiés à des hommes d'Etat formalistes, qui dissertaient gravement sur une virgule, et se disputaient un ponce de terrain, qu'à ces ministres de nos jours, qui traitent les affaires d'Etat comme leur obligés à plus de bonne foi envers les nations, qu'envers leurs maîtresses. (79.)
—„La civilisation se partage en deux branches, la civilisation matérielle qui soumet le savoir à l'impulsion de tous les interêts, et la civilisation morale, qui les juge et les reprime. La première fait des progrès qui ont de quoi effrayer l'imagination; si elle continue sa marche précipitée, tout pourrait bien devenir calcul, poids, mesure, rouage, et des machines suffiront à tout. — L'homme an milieu des machines ne deviendra-t-il pas une machine?“ — „Que deviendront le courage, le devouement, l'héroisme si les moyens de destruction parviennent à ce degré de perfectionnement horrible que les progrès toujours croissants des sciences physiques peuvent leur donner, et à quelles mains ces chine?" moyens seront-ils confiés? 115/116.
— „Il n’y a ni honte, ni honneur ni remords pour les crimes gouvernements, quelque odieux qu'ils soient.“ 118.
— „Le christianisme a nivelé toutes les vanités humaines et n'a reconnu d'autres supériorités que celles de la bonté et de l'oubli commis
par les de soi-même.“ 131.
— „Fraternité universelle, l'idéal de la société naturelle, véritable cité de Dieu, dans laquelle sous la legislation éternelle les
hommes rempliraient spontanément les préceptes de la justice et de la morale par bienveillance et par charité". 132.
— „Le devoir aimer son prochain et de faire le bien reste toujurs absolu.“ 135.
„La plus grande transgression que puisse commettre un être moral c'est de vouloir s'approprier son semblable. L'on ne tue pas une nation à moins de l'exterminer; mais lui ôter son indépendance, c'est commettre un assassinat moral, en infligeant à la victime le tourment d'une agonie sans fin.“ 173.
Dzielo takie jak „Essai sur la diplomatie“ nie mogło na Mickiewiczu wrażenia nie wywrzeć; tem bardziej że wyszlo z pod pióra księcia Adama, w którym mial dawniej przelożonego, później przyjaciela, a w którym pewno zawsze widzial wielkiego męża stanu, powagę w rzeczach polityki. To też prócz glównej myśli o potępienia godnej polityce i prócz niechęci gabinetów spotykamy w nich te same sądy o prawdziwej cywilizacji, o względnym wpływie nauk ścisłych na umysły, o poświęceniu się społecznem i inne tym podobne. W dalszym ciągu pracy swej będziemy mówili o sądzie Mickiewicza o Macchiavellim, o dziejowem znaczeniu traktatu Westfalskiego, tutaj zwrócimy uwagę na to, że i owe pojęcia „interesu,“ „równowagi europejskiej,“ „zaokrąglenia kraju“ które są w „Księgach“ cielcami narodom przez królów zrobionemi, znalazł w „Essai“ skrytykowane i osądzone równie ostro. Zgadzali się więc dwaj ci mężowie w żądaniu sprawiedliwości i moralności jako regulatora stosunków międzynarodowych i stąd wypłynęła ostra ich krytyka polityki, dyplomacji i niechęć do dyplomatów, przedstawicieli rządów bezprawia.
Słuszność mają Czartoryski i Mickiewicz żądając, by sprawiedliwość narodami rządziła. Lecz po za tą sprawiedliwością i niesprawiedliwością dyplomatów, liczącą się na miesiące i lata, jest i sprawiedliwość wieków i pokoleń, która narodami włada i prawa im swoje nadaje, bez względu na chęci gabinetów i polityków, chyba za narzędzia je biorąc. T a to wielka nemezys dziejowa mści się dzisiaj sprawiedliwie na nas za to, żeśmy przed wiekami oddali „państwo“ w ręce i wyłączne posiadanie jednej warstwy, żeśmy ideę państwową poświęcili dla dobra jednej części społecznej, żeśmy tem samem zgwałcili pierwsze prawo żywotne każdego narodu, nakazujące w równowadze utrzymywać: państwo, jako wspólną uosobioną wolę wszystkich i społeczeństwo, jako poszczególną wolę różnych, nieraz przeciwnych sobie warstw. W alka w dążeniu do tej harmonii stwarza z narodu silny i zdrowy organizm, energii pełen i daje mu prawo życia i siły. Chociaż to bolesne i niemal straszne, może jednak tak najlepiej, że zdrowiu, sile i energii świat i przyszłość należy. Za to, żeśmy harmonią ową zakłócili i zabili tem samem własną siłę społeczną, za to karze nas dziś sprawiedliwie opatrzność dziejowa. A była w narodzie świadomość tego, co się dzieje, były głosy wołające do poprawy, do reformy, jako ten w przyszłość patrzącego kaznodziei proroka, który widząc lejącą się „krew abo pot żywych poddanych“ onych „robaczków nędznych“ z których wszyscy żyli“ tak wołał:
„Będziecie nietylko bez pana krwi swojej i bez wybierania jego, ale też bez ojczyzny i królestwa swego, wygnańcy wszędzie nędzni, wzgardzeni i ubodzy włóczęgowie, które popychać nogami, tam gdzie was pierwej ważono, będą.“
A, że głosu tego nikt nie słuchał, straszna jego groźba stała się straszniejszą jeszcze prawdą i dokonuje się dziś na nas wieków sprawiedliwość...
Zaznaczywszy bliskie nieraz powinowacto myśli Mickiewicza z Brodzińskim, księdzem de Lamennais, księciem Czartoryskim, chciałbym jeszcze nadmienić, że nie byłyby te myśli tak się u niego przyjęły, gdyby nie były odpowiadały własnym jego sądom i przekonaniom. Czytał on tych autorów a myśli zgodne ze swemi przyjmował, stapiał w sobie, na własność przerabiał, a potem snuł je ze siebie, „jak jedwabnik nić z piersi swej snuje, lał je z serca, jak źródło wodę z wnętrza leje.“
- ↑ By dać pojęcie o niesłychanie ożywionym ruchu piśmienniczym, zwracam tutaj uwagę na kilka takich broszur wielce charakterystycznych; wszystkie one wyszły w roku 1831.
A. de Jouffroy: Avertissem ents aux souvarains sur les dangers actuels de l’Europe. A. de Lamartine: Sur la politique rationnelle. Chateaubriand: De la restauration et de la monarchie elective. — De la nouvelle proposition relative an banissement de Charles X etc. Briqueville: Lettre a Monsieur de Chateaubriand. Cabet: Peril de la situation presents. Thiers: La monarchie de 1830. Potter: de la revolution a faire. Salvandy: Seize mois, ou la revolution et les revolutionnaires. - ↑ Koresp. I str. 93, 94, 97, 99, 100.
- ↑ Porównaj co o »Księgach« pisali:
Chmielowski II, 145 — 155. Kallenbach II, 95 — 100. Tarnowski. Pam. Tow. lit. A. M. III, 64 i nstęp. - ↑ Na dość bezwzględne osądzenie »Messjanizmu« wpłynęło bez wątpienia nie dosyć ścisłe wyrażanie się i mięszanie pojęć. Mówi się i pisze zazwyczaj mistycyzm, messjanizm, towiańszczyzna tak, jak gdyby te trzy pojęcia były sobie równe i jedną a tę samą rzecz oznaczały. O istocie messjanizmu jako o kardynalnem pojęciu historjozoficznem Mickiewicza, mówimy u góry; tutaj dodajemy tyle tylko, że messjanizm sam w sobie nie ma z mistycyzmem i towiańszczyzną nic wspólnego, co najwyżej możemy go uważać za objaw umysłu podlegającego uczuciu skłonnego do mistycyzmu, chociaż mamy mistyków, którym się ani śniło być meśsjanistami, a i messjanistów którzy dalecy byli od mistycyzmu, a od Towiańszczyzny jeszcze dalej. Krasiński, jak wiadomo, był messjanistą, a ani na chwilę nie był Towiańszczykiem. Mickiewicz był messjanistą wtenczas, kiedy jeszcze Towiańskiego nie znał, później poznawszy go, był mistykiem i messjanistą, lecz ten messjanizm swój późniejszy, — jak to poniżej wykażemy — na zgoła innych opierał zasadach niż messjanizm pierwotny.
- ↑ Jednym z najczęstszych zarzutów jest ten, że M. chwalił zbytnio emigracją i przyznawał jej cnoty, których nie miała. Bez wątpienia, na pochwały te emigranci wszyscy nie zasługiwali, ale pytamy, czy M. gromjąc i karząc tę „różną drobną szuję“ byłby tem na nich wpłynął i zrobił z nich zacnych ludzi? M. pisząc księgi patrzał na emigracją jako na „duszę narodu Polskiego“, jako na „Braci — Wiarę — Żołnierzy“, którzy spełnić mają missją dziejową. Tacy pp. Czyńscy, Pułascy i tutti quanti ginęli mu w takich chwilach z oczu; może ich nie znał jeszcze wcale, a jeżeli znał to świadczy to jedynie o wysokim ducha jego nastroju, że tak zupełnie o nich zapomniał i wszystkich pielgrzymów chciał uczyć „kochać i umrzeć za prawdę“ i do wszystkich się odezwał nie tylko: „Zasiewajcie więc miłość ojczyzny i ducha poświęcenia się“ ale sądząc, że już go posiedli, i w te słowa: „Gorszy z was lepszy jest, niż dobry cudzoziemiec, bo każdy z was ma ducha poświęcenia się.“ — Jest to w każdym razie pięknym i wzniosłym rysem jego charakteru, że i później, kiedy poznał tych „całych łajdaków“ najcięźszym zarzutem, jaki im publicznie uczynił, jest ten, że kłamią w dobrej wierze i w czystych zamiarach; we wstępie do Pana Tadeusza zaś uniewinniał ich i z tego, że utraciwszy rozum w mękach długich, plwają na siebie i żrą jedni drugich.“
- ↑ O „nadziei“ jako trzeciej cnocie chrześciańskiej także nie zapomniał: „A wy będziecie wzbudzeni z grobu, boście wierzący, kochający i nadzieję mający.“ (II). Szerzej jednakże nad nadzieją się nie rozwodził, znaczyła ona u niego mniejwięcej to samo co wiara, wiara w zmartwychwstanie Polski i dla tego osobno jej nie uwzględniał.
- ↑ Ślady myśli, któremi M. obejmował ludzkość całą, mamy dosyć liczne i we wcześniejszych poezjach jego:
W pieśni Filaretów:Bo gdzie się serca palą
Cyrklem uniesień duch
Dobro powszechne skałą,
Jedność większa od dwóch.W odzie do Młodości:
Okiem słońca
Ludzkości całe ogromy
Przeniknij z końca do końca.
W szczęściu wspólnem wszystkich cele.
We wierszu do Lelewela:
A słońce prawdy wschodu nie zna ni zachodu
Równie chętne plemionom każdego narodu
I dzień lubiące każdej rozszerzać Ojczyźnie
Wszystkie ziemie i ludy poczyta za bliźnie.We Farysie, pod koniec:
Wyciągnąłem ku światu ramiona uprzejme,
Zda się że go ze Wschodu na Zachód obejmę.Mamy dowody, że w czasie pobytu swego w Rossji M. myśli podobne podzielał, i że je objawiał, świadczy o tem wiersz Puszkina o Mickiewiczu, podany przez prof. Nehringa w rozprawie jego w VI-ym tomie „Pamiętnika“ umieszczonej: Нерѣдко
Онъ гоьорилъ о временахъ грядущихъ
Когда народи распри позабывь
Вь великую семью соединятся.
Nierzadko
On mówił o czasach idących
W których narody pozbywszy się sporów
W wielką rodzinę zjednoczą się.
W reducie Ordona w końcowych wierszach:Kiedy od ludzi wiara i wolność uciecze,
Kiedy ziemię despotyzm i duma szalona
Obleją jak Moskale redutę Ordona.
Karząc plemię zwyciezców zbrodniami zatrute,
Bóg wysadzi tę ziemię, jak on swa redutę...mamy myśli, dotyczące ludzkości, pokrewne tym, któreśmy w księgach znaleźli.
„Improwizacja“, w której naród swój chce „dźwignąć, uszczęśliwić“, „nie ma sposobu i do Boga idzie go dociec jest zarazem „skargą ludzkości znękanej.“ Być może, więcej jeszcze znalazłoby się w poezjach jego orzeczeń tej i podobnej treści. Lecz sądzę, że wyżej przytoczone potwierdzają to, cośmy już poprzednio powiedzieli, że z myślami w „księgach“ wypowiedzianemi z dawna się nosił i zżył. - ↑ Dzieła tom V. 27—36, tom VI 71—76; podaję według wydania przez dzieci autora dokonanego. Paryż-Lwów 1880.
- ↑ M. tak twierdząc stał prawnie na gruncie zupełnie formalnym; opierał się na postanowieniu sejmu Królestwa Polskiego z dn. 19 i 26 lutego 31 r. dozwalającem zgromadzać się gdziekolwiek za granicą, jeżeli tylko 33 członków obu izb się zbierze.« Tych 33 posłów mogło stanowić komplet, w Paryżu było ich wtenczas 48.
- ↑ O współpracownictwie Mickiewicza w Pielgrz. P. i o zewnętrznym jego stosunku do tego pisma ogłosił interesującą rozprawkę p. B. Gubrynowicz w Pam. Tow. lit. VI 357 i nstęp. Do tej to rozprawy po szczegóły w kwestjach formalnych artykułów dotyczących odsyłam.
- ↑ W artykule tym M. po raz pierwszy przeciwstawia partją polską partji moskiewskiej, jako dwie wrogie sobie partje, które Europę zapełniają. Pojęcie te podejmie później w prelekcjach i rozprowadzi.
- ↑ Tak wyraźne i w tak poważnej chwili dane oświadczenie poety, chronić nas powinno od zbyt stronniczego wyzyskania słów jego z III-ciej części Dziadów: Nasz naród jak lawa, z wierzchu zimna i twarda, sucha i plugawa... lecz wewnętrznego ognia sto lat nie wyziębi. Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi. Że M. nie był zwolennikiem gmino władztwa, na to mamy, prócz tego orzeczenia w „liście" jeszcze i inne dowody. W „Zdaniach i Uwagach“ znajdują się następujące myśli:
Wszechwładztwo ludu:
Ludu! głosuj i zrób mi ze słoty dzień ładny,
Bo ja sceptyk szkaradny, wątpię, żeś wszechwładny.Wybory.Mamy wodza wybierać, więc się bracia śpieszmy,
Lecz wprzód sobie pułkową muzykę obierzmy,
Na pierwszego trębacza podaję sapera,
Niech trąb i choć nie umie — wszak go lud wybiera.(Dzieła tom V.15).
Tę samą chęć ośmieszania rządów ludu zdradza i jego „Historja Przyszłości“ pisana w r. 1829 w Petersburgu. Po szczegóły o niej, po wiadomości o jego „genialnych“ kombinacjach i przepowiedniach odsyłam do pozostałych fragmentów (Dzieła V. 210 — 227) i do tego co o tem pisali Chmielowski (I. 443/4: Kallenbach. (I 256/7). Dla nas mają jedynie znaczenie tylko te jej części, w których mówi o rządach gminu, po prostu je przedrwiewając: Po długich rozprawach przychodzi lud do wniosku: Aby dźwignąć gmach społeczny od fundamentów rozpoczynać należy; należy wypowiedzieć ideę wieku wyraźnie i sformułować jasno artykuł wiary towarzyskiej. Stosownie do tych ogólnych poglądów proponowano niektóre ulepszenia bezpośrednie i konieczne. Chciano przedewszystkiem zaniechać wyrazu proletarjusze. Wyraz ten jakkolwiek lepszy od wyrazu obywatel nie odpowiadał jednakże potrzebom czasu, bo nie zawierał w sobie żadnej idei postępowej. Rozprawiano długo nad tem, czem by go zastąpić i zgodzono się na to, aby nie przybierać żadnego . — I otóż ta wielka reforma od fundamentów gmachu rozpoczęta; głównym jej nabytkiem jest przyoranie dla ludzi liczb zamiast nazwisk i w końcu rozłam wśród proletarjuszów samych. - ↑ Orzeczenie prof. Kallenbacha, jakoby M. pisząc P. T. był „postanowił przypomnieć, jaką ostoją polskości była i jest szlachta polska“ (II.117) pozwalam sobie brać więcej za okolicznościowe wyrażenie, niż za istotny sąd szanownego Professora. — Gdyby M. był pisał P. T. z tem postanowieniem przypomnienia głębokich zasług dziejowych szlachty, byłby ją zdaniem naszem nieco inaczej ucharakteryzował; przedewszystkiem zaś nie byłby uwydatniał tak bardzo jej stron ujemnych. Z charakterem „ostoi“ polskości jakoś nie bardzo się zgadzały owe kłótnie „pijatyki, które się kończą grubiaństwem“, albo zajazd, na którym ostatecznie szlachta w pada do kuchni, a tam „potraw zapach świeży chwyta wszystkich za serca“ i „studzi gniewy“ a już najmniej z tym charakterem licują stówa, jakie stary Maciek na końcu narady do szlachty stosuje:
A głupi, a głupi, a głupi wy....
To póki o wskrzeszeuiu Polski była rada, o dobru pospolitem, głupi, tu was zwada!
A niech no kto poda osobiste urazy, głupi u was zgoda! —W tem, że M. przedstawił szlachtę taką, jaka była, a więc gorąco kraj miłującą, gotową dla niego do najcięższej ofiary, ale przytem niesforną i burzliwa skłonną dla prywaty zakłócić dobro publiczne nie przebija żadna tendencja polityczna, jeno rozmiłowanie się w kraju i jego przeszłości, takiej jaką była, to rozmiłowanie się, którem poemat cały przesiąkły i które sprawia, że ta książka nam „dalekim tułaczom łzy wyciska i gorycz tęsknoty słodzi i jest jak zdrój ożywczy dni upalenia i troski.“
- ↑ Tytuł dziełka Kernera cały brzmi: »Die Seherin von Trevorst, (nie zaś Prevost, jak mylnie drukują korespondencje i P. Chmielowski) Eroffnungen über das innere Leben des Menschen und fiber das Hineinragen einer Geisterwelt in die unsere. Co do lektury zob. koresp. I. 113, 120, 135, 143, 154 Pod względem jego ówczesnego usposobienia wielce informującym jest list pisany do Kajsiewicza i Rettla I, 133—135. i I 155—7.
- ↑ Po szczegóły o tym stosunku M. z Br. odsyłam do pięknej i zajmującej pracy pana Z. Hordyńskiego w czwartym tomie Pamiętnika umieszczonej p. t. Mickiewicz i Brodziński.
- ↑ Tę samą niemal myśl, podobnie wyrażoną, mamy u Mickiewicza w wierszyku:
Świadectwo.
Prawnicy swe świadectwa podpisują sami,
Chłop zwykle je oznacza trzema krzyżykami;
Częściej sędzia za ważne to świadectwo przyjmie,
Gdzie zobaczy krzyżyki, niż gdzie własne imię (tom V . 16). - ↑ W późniejszych latach stosunek ten raz jeszcze się zmieni; M. we wojni z kościołem powtórzy znowu nie jedno, co już przed nim zbuntowany kapłan francuski był powiedział. Pierwszy zauważył to prof. Tarnowski w rozprawie swej o »księgach Pielgrz.« w trzecim tomie pamiętnika. O stosunku tym późniejszym będzie w dalszym ciągu naszej pracy jeszcze mowa; tutaj porównując ks. P. ze Słowami Wierzącego, chcieliśmy tylko to powiedzieć: pominąwszy już tę główną różnicę, że M. pisał swoje Księgi dla »pielgrzymstwa polskiego,« L. zaś swoje »Paroles« dla proletarjatu, charakter rewolucyjny który bez wątpienia z ksiąg zaczerpnął, spotęgował Lam. niesłychanie. Nieśmiałe i niewinne wydają się słowa M. przy tych namiętnych i podburzających wprost skargach błogosławieństw i przekleństw pełnych, przy tych ognistych, strasznych w chorobliwej swej wyobraźni scenach, przez rewoltującego kapłana, uczonego fantastę skreślonych.
- ↑ Dzieło to, pisane w r. 1823 wydane po raz pierwszy bezimiennie 1830 roku, wyszło po raz drugi 1864 Paris. Annyot. Libr. edit. Podług tego wydania cytuję. Zewnętrznie treść jego dzieli się na trzy części: 1) O dyplomacji, jaką jest. 2) O dyplomacji, jaką być powinna. 3) Środki zaradcze i reformujące. W pierwszej części daje autor rys historyczny na rozwój dyplomacji od dziejów Wschodu aż do kongresu Wiedeńskiego. Na szczegóły tego rysu nie można się ze wszystkiem godzić.