Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Jerzy Samuel Bandtkie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Jerzy Samuel Bandtkie |
Pochodzenie | Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX |
Wydawca | Marya Chełmońska |
Data wyd. | 1901 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom pierwszy |
Indeks stron |
Nie tylko talent, oryginalność, świetność zasługuje na uznanie ogółu, lecz także pracowitość, sumienność, gruntowność. Częstokroć wielka zdolność uogólniająca byłaby bezsilną, gdyby nie miała materyałów, przygotowanych przez niepozorne «mrówki ludzkości.»
Do rodzaju nadzwyczaj skrzętnych mrówek należał Jerzy Samuel Bandtkie, historyk, bibliograf i filolog niepospolity na swoje czasy. Urodził się on w Lublinie 24 listopada 1768 roku, jako syn dość majętnego kupca, Jana Samuela i Anny z Noaków, w Lublinie, dokąd ojciec jego przyniósł się z Wielkopolski, ze Szlichtynkowa. W 11-ym roku życia oddany został do gimnazyum ś. Elżbiety we Wrocławiu, gdzie go po śmierci ojca utrzymywał stryj jego, zamożny szewc, Jan Jerzy; poczem dał mu 300 talarów na pobyt w uniwersytetach niemieckich, najprzód w Halli, a potem w Jenie. Za powrotem do kraju, objął roku 1790 obowiązki nauczyciela młodszych synów hr. Piotra Ożarowskiego, wtedy kasztelana wojnickiego, a niebawem hetmana. Bawił w tym domu lat 8, z których dwa ostatnie przepędził w Petersburgu; tu się nauczył po rosyjsku poznał piśmiennictwo starosłowiańskie. W r. 1798 przeniósł się do Wrocławia, gdzie od najniższej posady nauczycielskiej substytuta w gimnazyum ś. Elżbiety zacząwszy, doszedł stopniowo do godności rektora szkoły u ś. Ducha i bibliotekarza u ś. Bernarda Seneńskiego. Prócz łaciny, wykładał także język polski, był tłómaczem przysięgłym przy urzędzie municypalnym wrocławskim i przy kamerze królewskiej we Wrocławiu.
Przez czas pobytu w tem mieście zajmował się gorliwie i z nadzwyczajną sumiennością zbadaniem historyi Ślązka, oraz studyami filologicznemi. Owocem jego pracy w pierwszym kierunku był przedewszystkiem szereg rozpraw, wydanych r. 1802 we Wrocławiu p. n. Historisch-critische Analecten zur Erläuterung der Geschichte des Ostens von Europa, gdzie prócz źródłowego sprostowania błędów, popełnionych przez historyków dawniejszych, oraz ważnych przyczynków do dziejów naszych, znajdujemy zarys o stanie kmiecym w Polsce.
Donioślejsze znaczenie miało drugie większe dzieło Bandtkiego, również we Wrocławiu pierwotnie ogłoszone r. 1810 w dwu tomach: Krótkie wyobrażenie dziejów Królestwa polskiego. Był to pierwszy u nas zasługujący na nazwę naukowego podręcznik do poznania historyi ojczystej, uwzględniający zarówno wypadki polityczne, jak i stosunki cywilizacyjne. Dzieło to, pomnażane, zmieniane i uzupełniane, wyszło jeszcze potem dwa razy pod zmienionym napisem, w r. 1820 jako Dzieje Królestwa polskiego, a w r. 1835 jako Dzieje narodu polskiego. W ocenie jego wartości wyręczę się słowami tak odpowiedniego sędziego, jakim był Joachim Lelewel. Pisał on z powodu drugiego wydania książki Bandtkiego w r. 1820: «Szczególniej kultura narodu zajęła autora i dała mu powód do tak interesownych przedmiotów, które tem ważniejszemi się w tem dziele stają, że gruntownie i z obszerną rzeczy znajomością, a bogatym wiadomości zapasem wyłożone, że ohbok ich wykładu postronne przytaczane i związek z niemi wyjaśniany, że spokojny duch historyi cieszy się pomyślnością, utyskuje nad niedolą, ocenia wszystko warunkowie do czasu. Tym sposobem Bandtkie jeszcze raz staje obok Naruszewicza i Czackiego, a nikomu nie godzi się nad dziejami narodowemi pracować bez zgłębienia dzieła jego.»
Jako filolog, Bandtkie podczas pobytu we Wrocławiu, prócz ogłoszenia nowych edycyj dzieł ważnych dawniejszej literatury, napisał Gramatykę polską dla niemców i ułożył, Słownik polsko-niemiecki oraz Słownik kieszonkowy polsko-francusko-niemiecki przy pomocy brata swego Wincentego.
Za czasów księstwa Warszawskiego, po odebraniu Krakowa austryakom Bandtkie był powołany przez Izbę Edukacyjną do Krakowa na bibliotekarza. Zastał księgozbiór Jagielloński po dwu bezpośrednich poprzednikach swoich, Speiserze i Voigcie, w takim nieładzie, że dziesięć lat strawić musiał, zanim go z niego podźwignął. Zaraz po objęciu obowiązków, obok porządkowania biblioteki, dawał lekcye bibliografii, a w r. 1812 otworzył już czytelnię do użytku publicznego, zagaiwszy otwarcie to rozprawką łacińską O pierwszych drukach polskich. Była to jakby zapowiedź zwrotu do nowej dziedziny badań, którą miał wielce pracą swoją wzbogacić. Bandtkie zaczął skrzętnie gromadzić materyały do dziejów drukarń naszych. Jakoż już w r. 1815 wydał Historyę drukarń krakowskich, od zaprowadzenia druków do tego miasta aż do naszych czasów, a w r. 1826 przerobił i znakomicie dopełnił znane dzieło Hoffmana z XVIII wieku, ogłaszając swoją Historyę drukarń w Królestwie polskiem i W. księstwie litewskiem, jako i w krajach zagranicznych, w których polskie dzieła wychodziły (3 tomy). Pomiędzy jedną a drugą książką napisał i wydrukował w r. 1821 Historyę biblioteki uniwersytetu Jagiellońskiego. We wszystkich tych pracach znajdujemy nie tylko pomnożenie wiadomości naszych w zakresie przez nie objętym, lecz nadto pierwsze usiłowania ogarnięcia całości jednym rzutem oka i skreślenie kolei, przez które przechodziły te dwa środki szerzenia oświaty: drukarnie i księgozbiory.
Prócz tych prac głównych, Bandtkie, jako niestrudzony badacz, interesujący się wszystkiemi zagadnieniami historycznemi i językowemi, pisał mnóstwo rozprawek, już to w wydawanych przez siebie czasopismach, jako to: «Miscellanea Cracoviensia» r. 1814—1815, «Rozmaitości naukowe» z r. 1828—31, już to w «Pamiętniku warszawskim,» już to w wykazach lekcyj uniwersytetu Jagiellońskiego, już to w «Rocznikach» Towarzystwa Naukowego krakowskiego, którego był członkiem. On to między innemi podał pierwszą wiadomość o Psałterzu Floryańskim, o najdawniejszych mszałach krakowskich, o numizmatach polskich; on to pierwszy ogłosił rozprawę Jakóba Parkosza z XV wieku o pisowni polskiej i t. p. Wśród niezmordowanego krzątania się śmierć go zaskoczyła 11 czerwca 1835 r. w Krakowie.
Bandtkie był jednym z najpierwszych u nas chronologicznie przedstawicieli gruntowności erudycyjnej z wielką sumiennością złączonej. Nie celował on ani metodą wykładu, ani nadzwyczajną bystrością krytyczną; stylu nie tylko nie miał pięknego, lecz grzeszył nawet zaniedbaniem i niepoprawnością języka; szło mu jedynie o dotarcie do prawdy, o nagromadzenie materyału dobrze sprawdzonego i sam siebie nazywał kamieniarzem, który, w pocie czoła dostarczając trwałych do budowli ciosów, ich składanie komu innemu zostawia.
Antoni Zygmunt Helcel, czcząc zasługi Bandtkiego zaraz po jego zgonie, podał trafną charakterystykę jego istotnego uzdolnienia: „Nie dojrzysz — powiada on — w pracach jego nigdy tworów wyobraźni; w jego badaniach — śmiałych przypuszczeń, w jego zdaniach — lgnienia do upodobanych lub popłacających opinij, w jego nauce — powierzchowności. Obaczysz wszędzie ze skrzętną pracowitością wyszperane podania, trzeźwe i bezstronne wyszukiwanie prawdy, odważne i sumienne jej wynurzanie, odrazę do upowszechnionej francuszczyzny. Niewielu uczonych wyrównało mu w mocy uwzięcia się przy szczegółowych poszukiwaniach prawdy. To, co pospolitość za oschłe, nudne i bezużyteczne uznawała, czem się półmędrki wzajemnie straszyli, ciesząc się z wygodnej swej uczoności, w to Bandtkie wnikać, tam gościć nie wahał się; stamtąd też skarby wynosił, aby z nich ci sami, którzy z niego szydzili, wygodniej każdy po swojemu korzystać mogli... Więcej oczytany i więcej wiedząc, niż cała rzesza głośnych beletrystów, cichszym był, niż najcichszy z nich, a lgnąc wyłącznie do zajmującego go szczegółu, nie szukał wrzekomej chwały wszechwiedzącego mędrca... Nareszcie wyobraził się w nim moment, który w literaturze naszej dotąd zupełnie był obcym: jest to ów ascetyzn naukowy, ów żywioł abstrakcyjny, połączony z niezwykłą u nas apatyą poetyczności. Abstrakcyjnego żywiołu ślady poczęły być widoczne w społeczności naszej; do ascetyzmu naukowego posunął się i Ossoliński; lesz owego wyłącznego panowania erudycyi, w jej czystym i nieprzymieszanym z niczem pierwiastku, w jej nieponętnej nawet nagości, nikt tak, jak Bandtkie, nie objawił. Stąd pierwiastek ten, jako do najwyższej przez niego wysunięty potęgi, w dziejach literatury naszej z imieniem Bandtkiego w parze chodzić będzie, bo on jest właściwie jego odróżniającą cechą.»
Jako profesor, Bandtkie nie celował również metodą: wykład jego był «jakby wspólnem ćwiczeniem się mistrza z uczniami;» garnęli się do niego studenci odznaczający się gorliwością, a brat jego Wincenty, dalej Wacław Aleksander Maciejowski, Kajetan Trojański, Józef Muczkowski, Antoni Zygmunt Helcel szczycili się tem, iż w Bandtkiem mieli mistrza i pomocnika.