Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX/Stanisław Marszałkiewicz
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Stanisław Marszałkiewicz |
Pochodzenie | Album biograficzne zasłużonych Polaków i Polek wieku XIX |
Wydawca | Marya Chełmońska |
Data wyd. | 1903 |
Druk | P. Laskauer i W. Babicki |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom drugi |
Indeks stron |
Do końca 1871 roku znaną była ogólnie w Warszawie i wielce popularna wśród szerokich warstw jej mieszkańców postać starego pana w eleganckiem zawsze ubraniu, w błyszczącym o podniesionych rondach cylindrze, poważnie krocząca wśród tłumu przechodniów. Nizkiego wzrostu, krępy staruszek nosił modą z przed kilkudziesięciu lat, uczesaną czarną perukę, niezbyt odpowiednią siwiźnie nizko podstrzyżonych wąsów i faworytów.
Prawie codziennie siadywał na jednej z ławek głównej alei Saskiego ogrodu, w południowej porze na słońcu. Otaczało go zwykle grono zbliżonych doń wiekiem lub nieco młodszych staruszków. Była to typowa osobistość starej Warszawy, dziś niespotykana a i naówczas należąca już do rzadkości. Przeciętny warszawiak z owych czasów wiedział, iż jest to Stanisław Marszałkiewicz, słynny malarz miniatur.
I gdy w d. 22 kwietnia 1872 r. osiemdziesiąttrzyletni starzec zamknął oczy na wieki, a w dni parę potem pochowany został na cmentarzu powązkowskim, zniknął z horyzontów naszego miasta ostatni z przedstawicieli artystycznej kultury końca XVIII i początku XIX stulecia.
Długoletni okres życiowy, jaki był dany Marszałkiewiczowi do przebycia, te 80 z górą lat dzielących kolebkę jego od grobu, toć cała historya malarstwa polskiego, które w oczach jego stopniowo się kształtowało, przechodziło swe rozwojowe etapy, zakwitło wreszcie przy schyłku jego karyery talentami współczesnych mistrzów.
Urodzony w Warszawie 1789 r. Marszałkiewicz dziecięcą swą pamięcią sięgał Stanisławowskich czasów. Rozpieszczona, pudrem osypana epoka, przemawiająca do nas z portretów: Marteau, Bacciarellego i Lampiego, była mu znaną z widzenia, i dała mu szereg najpierwszych bezpośrednio z życia płynących wrażeń. Ostatnie konwulsyjne drgawki stylu roccoco, a wraz z rewolucyą powstały neoklasycyzm Davida, gwałtowne walki pojęć i dążeń, tak jaskrawo zapisane w dziejach sztuki współczesnej, tchnące gorączkowym ogniem na nas, co je znamy z tradycyi zaledwie, były dla Marszałkiewicza chwilą obecną, którą przeżywał, na którą własnemi patrzał oczyma. Umysł jego młodzieńczy owiany był prądami, które w historyi z kolei miejsce swe znalazły, a które wtedy ożywcze soki w stary pień umierających kierunków wlewały. Dorobek artystyczny Hellady i Rzymu, wskrzeszony i do życia chwilowo przez rewolucyjnych artystów powołany, jak iskra elektryczna ogarnął rozentuzyazmowane serca młodzieży, i w sztuce stanowczy przełom uczynił. Na gruzach zbutwiałego przeżyciem się ostatecznem baroccu, nowa era zdawała się zapowiadać zwycięzką fanfarę.
Na ukształtowanie się natury artystycznej Marszałkiewicza oddziałały dziwnym trafem oba kierunki. Pierwszy mistrz jego, sędziwy Bacciarelli, w starości zachowujący strój i obyczaje Stanisławowskie, wyrafinowany przedstawiciel stylu Ludwika XV, oficyalny tłumacz gustów i mody panujących na dworze ostatniego króla, a z Wersalu zaszczepionych, Włoch pochodzeniem, Polak przekonaniami a Francuz w ideałach swych o sztuce z konieczności musiał wpływ silny wywrzeć na młodego swego ucznia. Miękkość techniki przy elegancyi i wdzięku, jakie modelom swym nadawał, trochę przesadnej czułostkowości wyrazów, szczególnie kobiecych portretów, dające się w dziełach Marszałkiewicza spostrzegać, dowodzą, że wpływ Bacciarellego odbił się wyraźnie na twórczości słynnego następnie miniaturzysty, i że ślady swe do końca jego długiej karjery pozostawił. Pierwotne prace Marszałkiewicza były po największej części kopjami z portretów Bacciarellego, Lampiego i innych starszej generacyi mistrzów; wykonywał je przeważnie akwarellą, bądź w cokolwiek większym formacie, na papierze bądź w miniaturowych rozmiarach na kości słoniowej. Znane są z tej epoki liczne miniatury ks. Józefa Poniatowskiego, reminiscencye Bacciarellowskie — lubo zdaje nam się, iż bardzo młody naówczas Marszałkiewicz malował bohatera z pod Lipska i z natury w pałacu pod Blachą.
Pierwszym, który neoklasyczny kierunek Davida wprowadził do malarstwa polskiego, był Antoni Brodowski. Obdarzony wielkim wrodzonym talentem, zdołał on pozostać samodzielnym artystą wśród rzeszy David’owych epigonów. Ze stylu wprowadzonego przez francuzkiego mistrza, wziął tylko powagę szerokich linii, właściwej swojemu temperamentowi szczerości w tłumaczeniu natury nie zatracił, ztąd utwory jego, współczesne mu fakty lub ludzi przedstawiające, dotychczas nie straciły na swej świeżości. Pojawienie się Brodowskiego na artystycznej arenie Warszawy, musiało niezwykłe wywrzeć wrażenie. Dowodzi tego choćby i to, że Marszałkiewicz już jako dwudziestosiedmioletni człowiek, mający kilkoletnią praktykę malarską za sobą, zapisuje się w poczet jego uczni. Po Bacciarellim — Brodowski! Zmiana mistrza nastąpiła prawdopodobnie skutkiem zmiany pojęć, a wraz z nią w twórczości Marszałkiewicza uwidocznia się dążność do pogłębienia treści artystycznej swych portretowych produkcyi. W tym czasie zaczyna się właściwie samodzielna działalność artysty; kopie ustępują miejsca z natury czerpanym wizerunkom.
W 1830 r. wyjeżdża Marszałkiewicz do Drezna, gdzie słynęli naówczas znakomici miniaturzyści. Zwiedzanie bogatej galeryi korzystnie wpływa na rozwój jego techniki. Wróciwszy do Warszawy, staje się najmodniejszym portrecistą salonów warszawskich.
Zupełna kolekcya portretowych prac jego byłaby niezwykle ciekawą dla widza encyklopedyą wizerunków kilku pokoleń społeczeństwa polskiego. Panie nasze szczególnie ubiegały się o zaszczyt posiadania pięknej miniatury o przejrzystych barwach, wiernie i z finezyą karnacyę ich ciała uwydatniającą. Marszałkiewicz niezmordowanie pracuje, doskonaląc się ciągle. — Wymagajacy, pragnący się bardziej jeszcze wydoskonalić w specyalności, w której za skończonego mistrza uchodził, wyjeżdża on w 1839 r. powtórnie za granicę tymczasem do Wiednia. Amerling, znakomity miniaturzysta, oswaja go z techniką szerszą, i odtąd artysta nasz przyswaja ją sobie, zarzucając punktowanie, jako zbyt suche i monotonne.
Cała karyera artysty rozwijała się w Warszawie, a trwała ona długie, długie lata. — Pozostawił po sobie z górą 1000 miniaturowych wizerunków. «Cyfra ta — pisze we wspomnieniu pośmiertnem Franciszek Tegazzo — nie wyda się przesadzoną, jeśli zważymy wielką niegdyś wziętość tego artysty, a przytem że nie na długo, dopiero przed zgonem choroba oczna wytrąciła mu pędzel z ręki.»
Nie sposób wyliczać osobistości, które Marszałkiewicz wymalował. Nie ma zamożniejszej w Polsce rodziny, któraby nie posiadała jego prac.
Często bardzo malował dziadków, rodziców i dzieci, trzy pokolenia. Wiele z prac tych zdobi obecnie zbiory artystyczne amatorów pięknych miniatur. Szkoda wielka, że wystawa retrospektywna lwowska żadnego dzieła Marszałkiewicza nie wystawiła — tym sposobem stała się szkoda artyście, który w swej specyalności w sztuce naszej nie miał rywala; — dzięki temu również hr. Mycielski w swem źródłowem opracowaniu stulecia malarstwa polskiego, Marszałkiewicza opuścił. Na wystawie retrospektywnej warszawskiej 1898 roku zamieszczono kilkanaście prąc jego, należących do rozmaitych epok jego życia, a wśród nich ciekawy wizerunek ks. Józefa z Bacciarellego.
Cytowany przez nas Tegazzo tak charakteryzuje tego artystę: «Ś. p. Marszałkiewicz był człowiekiem rzadkiej uczciwości, przyjemnym w obejściu, koleżeńskim i wolnym od zawiści koteryjnych. Pomimo wielkiej w swoim czasie wziętości, zostawił mienie nader skromne».