Anielka w szkole/Pożegnanie
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Anielka w szkole |
Podtytuł | Powieść dla panienek |
Data wyd. | 1934 |
Druk | Drukarnia „Rekord” |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cała powieść |
Indeks stron |
Ojciec był coraz bardziej chory. Cichy i blady leżał na poduszce, nie mogąc się nawet poruszyć. Został kaleką, słyszała Anielka, jak ludzie mówili i widziała, jak robili poważne miny. Ojciec także miał minę poważną i spoglądał na dzieci ze smutkiem. Czasami tylko łzy spływały mu po policzkach, gdy głaskał wychudłą dłonią ciemne, wijące się loki Anielki. Wówczas, Anielce ciężar jakiś spadał na serduszko. Pewnego dnia zabroniono dzieciom wchodzić do izby, w której ojciec leżał. Musiały nawet jeść obiad w chacie sąsiadów i w tym celu wszystkie dzieci zabrały z domu swoje łyżki. Anielka prawie nic tego dnia nie jadła.
— Wiesz, twój ojciec napewno umrze, — rzekła Cesia pewnego wieczoru. — Moja mama dzisiaj o tem mówiła.
Anielka gwałtownie potrząsnęła główką:
— Nie, nie, to nieprawda, nie powinnaś tak mówić! — jęknęła, bliska płaczu. — Mój tatuś wyzdrowieje.
Jednakże w nocy, gdy Anielka smacznie spała, obudziła ją matka i każąc narzucić sukienkę, wprowadziła tam, gdzie ojciec od tylu tygodni leżał. Przed domem stał wóz, którym ojca miano odwieźć do szpitala. Jacyś dwaj ludzie okrywali chorego kocami.
— Chodźcie, dzieci, pożegnajcie się z ojcem, bo jedzie do miasta do szpitala, — wyszeptała matka przez łzy.
Ojciec również płakał. Każde dziecko przytulał czule do piersi.
— Bądźcie grzeczni i posłuszni matce! — zawołał, gdy obcy ludzie wynosili go z domu. Matka także wyszła. Obcy ludzie wsiedli na wóz i wóz odjechał.
— Tatku, tatku! — wołało ośmioro drobnych dzieci, ale ojciec nie wrócił.
— Chodźcie, — rzekła najstarsza Amelka do młodszych siostrzyczek i braciszków i zaprowadziła ich wszystkich z powrotem do łóżek.
— Tatusiu, tatusiu, wróć do nas znowu! — szlochała Anielka, wtulając zapłakaną twarzyczkę w poduszki.