Ankieta dziennikarska z przed trzech wieków
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Ankieta dziennikarska z przed trzech wieków |
Pochodzenie | Pijane dziecko we mgle |
Wydawca | Instytut Wydawniczy „Biblioteka Polska” |
Data wyd. | 1928 |
Druk | Zakłady Graficzne „Bibljoteka Polska“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały zbiór |
Indeks stron |
Mamy złudzenie, że wynajdujemy wszystko; tymczasem raz po raz zdarza się nam odkryć, że coś istniało dawno przed nami. I tak naprzykład ankieta dziennikarska w jakiejś kwestji etyczno-życiowej. Kilka lat temu, jedno z naszych pism ogłosiło ankietę z okazji jakiegoś pana Michała X., który zapytał redakcji, co ma uczynić wobec tego, że ukochana narzeczona przyznała mu się iż miała „przeszłość“. Posypały się setki sprzecznych odpowiedzi; dawno w prasie nie było takiego ożywienia. Otóż, podobną ankietę spotykamy okrągłych dwieście pięćdziesiąt lat temu (jubileusz!), w r. 1678, a pobudką jej była niewielka książeczka napisana przez kobietę.
I imię tej kobiety, i tytuł książki, świeżo wydanej po polsku, warto zapamiętać. Autorka — to pani La Fayette; a książka to Księżna de Clèves. I nic dziwnego, że książka ta wywołała poruszenie w dwornym światku Paryża z epoki Ludwika XIV; sposób w jaki ujmowała życie był rewelacją. W romansowy konwencjonalizm ówczesnej powieści, plączącej w dziesiątku tomów setki nieprawdopodobnych awantur — porwania, cudowne podobieństwa, pojedynki, rozbicia okrętów, korsarze, — pani de La Fayette wniosła prostotę, szczerość, dyskrecję inteligentnej i głęboko czującej kobiety. Pokazała życie — życie kobiety — jakiem jest codzień; jego walki, namiętności, bohaterstwa. Przedstawiła sytuację prostą, ale tem właśnie tak nieoczekiwaną, że wywołała całą burzę sprzeciwów i dyskusji.
Młoda dziewczyna wydana za mąż, bez miłości, żyje nieświadoma samej siebie w prozie uczciwego małżeństwa. Naraz spotyka się z wielkiem uczuciem, które porywa ją jak wicher. Robi co może aby mu się bronić, aby przynajmniej uciec od tego, którego kocha bez pamięci. Mąż, oczywiście ślepy, zabrania się jej oddalić od dworu ze względu na własne stanowisko. Wówczas pani de Clèves w zamęcie rozpaczy, wyznaje wszystko mężowi, błagając go o ratunek przeciw sobie samej;
„...Wyznam ci coś (mówi, rzucając się do jego kolan), czego nigdy kobieta nie wyznała mężowi; ale niewinność mojego życia i moich intencji dodaje mi siły. Więc prawda, że mam przyczyny oddalić się ze dworu i że chcę uniknąć niebezpieczeństwa... Nie okazałam nigdy żadnej słabości; nie lękałabym się o siebie, gdybyś mi pozwolił usunąć się, lub gdybym miała jeszcze matkę ku pomocy. Mimo wszystkich trudności mego postanowienia, powzięłam je z radością, aby pozostać godną ciebie. Błagam cię o przebaczenie: jeśli obraziłam cię w moich uczuciach, przynajmniej nie obrażę cię nigdy uczynkiem. Pomyśl, aby uczynić to co ja czynię, ile trzeba mieć przyjaźni i szacunku dla męża; prowadź mnie, miej litość nademną, i kochaj mnie jeszcze, jeżeli możesz...
...Kiedy pani de Clèves została sama, kiedy pomyślała co zrobiła przed chwilą, przeraziła się tak bardzo, że zaledwie mogła sobie uprzytomnić, że to jest prawda. Pytała samej siebie, czemu uczyniła rzecz tak niebaczną, i spostrzegła, że stało się to prawie bez jej zamiaru...“
Istotnie, sprawa kończy się najfatalniej. Cnota zostaje nietknięta, ale kosztem szczęścia trojga ludzi, a życia dwojga. Współczesnym widziała się snadź ta cena zbyt wysoka... W każdym razie, droga, jaką obrała bohaterka powieści, wydała się tak niezwykłą, że pismo Mercure Galant uznało za właściwe ogłosić ankietę w tej sprawie. Książka stała się sensacją paryskiego sezonu.
Odpowiedzi na ankietę posypało się mnóstwo. Przeważnie nieprzychylne. Wszyscy prawie potępiają księżnę de Cléves, dla rozmaitych motywów. „W żadnym wypadku kobieta nie powinna czynić mężowi podobnych wyznań“, oto głos niemal powszechny. „Nie należy nigdy zakłócać spokoju męża, który musi drżeć po takiem wyznaniu, w przeświadczeniu, iż kochanek, który zdołał wzruszyć serce, z łatwością zdobędzie resztę“, tak pisał korespondent z Lyonu kryjący się pod pseudonimem niebiańskiego Allobroga. „Żadna z naszych pasterek nie zechce jej naśladować“, pisze inny, podpisujący się mianem pasterza. Inni powołują się na historję, na Ojców Kościoła. „Kobieta — powiada pani de Grammont — musi dobrze zważyć usposobienie męża, zanim się puści na tak niebezpieczne zwierzenia. Cezar, człowiek o porywczym charakterze, wpadłby w furję. Kato z Utyki przeciwnie, który żonę swoją oddał przyjacielowi i wziął ją z powrotem po jego śmierci, przyjąłby to z pogodnem czołem“. Któryś z korespondentów przedstawił graficznie na synoptycznej tabeli wszystkie szanse postępku księżnej, korzyści i ujemne strony zwierzenia i milczenia, i co może dobrego i złego wyniknąć z obu. Gdzieś na zapadłej prowincji omal nie zerwało się narzeczeństwo, bo narzeczeni pokłócili się z powodu tej ankiety. „Lepiej dla mężczyzny być zdradzonym bez swej wiedzy, niż stać się powiernikiem żony nienawidzącej go najcnotliwiej w świecie“, oto było najlapidarniejsze może sformułowanie powszechnej opinji. Głos publiczny, który przyjmował bez sprzeciwu najfantastyczniejsze nieprawdopodobieństwa współczesnych romansów, tę sytuację uznał za nazbyt dziką!
Nieporozumienie to przynosi zaszczyt autorce. Wynika ono z jej nowoczesnego pojmowania zadań powieści. Bo przed nią powieść szła swoim torem, a życie swoim. Najbrutalniejszy realizm w życiu (wystarczy czytać choćby sławną Histoire amouteuse des Gaules, paszkwil który autora kosztował blisko dwadzieścia lat wygnania!), a najdworniejszy idealizm w powieści; tkliwe dziewice, wierni rycerze...
Pani de La Fayette pierwsza bierze powieść serjo. Na półtora wieku przed Balzakiem czyni z niej studjum życia. Pierwsza poddaje analizie to, co dla niej, jako dla kobiety, jest w życiu najważniejsze: małżeństwo. Małżeństwo bywało dotąd tematem komedji, przedmiotem drwin i ośmieszań; w powieści było jedynie rozwiązaniem i zakończeniem tysiąca przygód. Ona pierwsza bierze je poważnie. Bierze troje ludzi uczciwych, szlachetnych i stawia ich w położenie bez wyjścia. Małżeństwo — napozór dobrane, szczęśliwe, zacne — łamie kobietę, która znowuż staje się nieszczęściem dwóch mężczyzn. Przenikliwa analiza uczuć, głęboki pesymizm niedomówionej konkluzji, oto co bije z tej pierwszej — jeśli pominąć Iliadę Homera — powieści o „mężatce“.
Może te dwie cechy: bystrość analizy i pesymizm tonu były przyczyną, iż pomawiano panią de La Fayette o współpracownika tej powieści. A miał nim być nie byle kto: sam autor nieśmiertelnych Maksym, książę de la Rochefoucauld, wieloletni przyjaciel autorki. Doszukiwano się w tej książce autobiograficznych motywów. Ale niedarmo bliscy nadawali pani Lai Fayette przydomek „le brouillard“, mgła; wszystko niemal w jej osobistem życiu jest otoczone tajemnicą.
To pewna, iż problem szczerości w życiu, rozcięcia szczerością najtrudniejszych sytuacji, prześladował panią de La Fayette, skoro, mimo tych nieprzychylnych głosów „ankiety“, wraca w późniejszym utworze do tego motywu. I to jeszcze śmielej: w opowiadaniu Hrabina de Tende, bohaterka, zaszedłszy z kochankiem w ciążę, wyznaje to swemu mężowi! Mimo że utwór ten napisany jest dość szkicowo i mimo że pani de La Fayette ułatwiła sobie zadanie, każąc przy urodzeniu umrzeć i matce i dziecku (w istocie, nie wyobrażamy sobie, coby z niemi mogła począć w owym XVII wieku!), niemniej jednak sam pomysł, na tle „idealizmu“ współczesnych powieści, robi wrażenie śmiałości niemal brutalnej. I nie najmniej ciekawym paradoksem jest, że tej inwazji weryzmu, brutalizmu do literatury dała początek owa dyskretna, dystyngowana, cnotliwa pani de La Fayette, na której arcydziele wychowują się dziś dorastające panienki.
Nie potrzebuję dodawać, że na temat Hrabiny de Tende, żadne już pismo nie ogłosiło ankiety; zaledwie że dziś dojrzewamy do spojrzenia oko w oko tak ryzykownej sytuacji...