Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/Część ósma/IV
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Anna Karenina |
Wydawca | Spółka Wydawnicza Polska |
Data wyd. | 1898-1900 |
Druk | Drukarnia »Czasu« Fr. Kluczyckiego i Spółki |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | J. Wołowski |
Tytuł orygin. | Анна Каренина |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Podczas przestanku pociągu Siergiej Iwanowicz nie wchodził do sali, tylko przechadzał się po peronie; przechodząc po raz pierwszy koło przedziału Wrońskiego, zauważył, że okno jest zasłonięte firanką, gdy mijał je jednak, wracając z powrotem, dojrzał w niem starą hrabinę. Hrabina przywołała go do siebie.
— Jadę z nim... odprowadzam go do Kurska — rzekła hrabina.
— Tak... słyszałem — zauważył Siergiej Iwanowicz, przystając koło okna i zaglądając w nie. — Jaki to ładny postępek z jego strony! — dodał, widząc, że Wrońskiego niema w przedziale.
— Cóż ma robić, gdy go spotkało takie nieszczęście?... — rzekła hrabina.
— Straszny wypadek! — westchnął Siergiej Iwanowicz.
— Ach, co ja przeżyłam!... ale niech pan wejdzie. Ach, co ja przeżyłam! — powtórzyła, gdy Koznyszew wszedł do wagonu i usiadł koło niej na kanapie. — Nie może pan nawet wyobrazić sobie... przez sześć tygodni nie odzywał się do nikogo ani słowa, a jadał tylko wtedy, gdym go błagała o to na klęczkach. Na chwilę nawet nie można było zostawić go samego: usunęłam wszystko, czem mógł wyrządzić sobie jakąbądź krzywdę; mieszkaliśmy na dole, ale nie sposób było przewidzieć wszystkiego. Wie pan zapewne, że już raz chciał przez nią zastrzelić się — rzekła, i brwi staruszki zmarszczyły się na to wspomnienie — w istocie spotkał ją koniec, jaki powinien był spotkać taką kobietę... wybrała sobie nawet hańbiącą śmierć!
— Nie nasza rzecz sądzić, hrabino! — przerwał jej z westchnieniem Siergiej Iwanowicz — pojmuję jednak, że pani musiało być nadzwyczaj przykro.
— Ach... niech pan już nie wspomina mi o tem! Bawiłam wtedy u siebie na wsi, a on właśnie odwiedził mnie; przychodzi list, on napisał odpowiedź i wysłał ją. Nikt nie nie wiedział, że ona była na dworcu. Wieczorem, zaledwie odeszłam do siebie, powiada mi moja Mezy, że na stacyi jakaś dama rzuciła się pod pociąg. Odrazu miałam złe przeczucie!... domyśliłam się, że to ona! Zapowiedziałam natychmiast, aby mu nic nie mówiono o tem. Ale on już wiedział o wszystkiem, gdyż stało się to na oczach jego stangreta, który był wtedy na stacyi. Gdym wpadła do pokoju syna, zastałam go zmienionego do niepoznania... Strach mnie zdjął, gdym spojrzała na niego! Nie odezwał się ani słowa i popędził na dworzec. Co tam robił, nie wiem, wiem tylko, że gdy go przywieziono, wyglądał jak trup... zaledwie go poznałam. Prostration complété, powiada doktor. A potem mało co nie dostał pomieszania zmysłów. Ach! a zresztą po co ja będę mówiła o tem! — westchnęła hrabina, machnąwszy ręką. — Straszne chwile przeżyłam! Niech pan sobie mówi, co mu się żywnie podoba, ale to niedobra kobieta... jakieś dziwne wybuchy namiętności i chęć postawienia zawsze na swojem... no i postawiła. Siebie tylko zgubiła i dwóch godnych i porządnych ludzi, swego męża i mego nieszczęśliwego syna.
— A cóż mąż? — zapytał Siergiej Iwanowicz.
— Zabrał z sobą jej córkę. Aleksiej w pierwszej chwili przystał na wszystko; teraz jednak gryzie go myśl, że oddał swe dziecko obcemu człowiekowi, nie może już jednak danego słowa cofnąć. Karenin przyjeżdżał na pogrzeb; postarałam się jednak, aby nie spotkał się z Aleksiejem. W każdym razie dla niego, dla męża, to lepiej, bo odzyskał niezależność. Lecz biedny syn mój oddał się jej cały... porzucił wszystko: karyerę, mnie, a ona w dodatku nie miała nad nim litości i rozmyślnie dobiła go. Powtarzam swoje: niech pan mówi, co mu się żywnie podoba, lecz śmierć jej, to śmierć wstrętnej, niereligijnej kobiety. Niech mi Bóg przebaczy, lecz ja, gdy patrzę na syna, nie mogę nie przeklinać jej pamięci.
— A w jakiem usposobieniu znajduje się on obecnie.
— Bóg nam dopomógł tą serbską wojną. Ja jestem niemłoda kobieta, nie znam się na tem, ale to Bóg zesłał ją jemu. Rozumie się, że jako matka jestem w ogromnej obawie o niego, przedewszystkiem zaś powiadają, że ce n’est pas très bien vu à Pétersbourg, ale trudna rada!... Tylko ta wojna może doprowadzić go do równowagi. Jawszyn, przyjaciel jego, przegrał cały swój majątek i wybiera się do Serbii, po drodze wstąpił do niego i namówił go... Wyprawa ta zajmuje go bardzo. Niech pan z łaski swej porozmawia z nim... rozerwie go trochę, czego życzę sobie bardzo. Ciągle jest smutny i przygnębiony, i jak na nieszczęście rozbolały go zęby. Ucieszy się, gdy zobaczy pana... niech pan idzie do niego... przechadza się z tej strony pociągu.
Siergiej Iwanowicz odparł, że z największą przyjemnością uczyni to i wyszedł z wagonu.