Anna Karenina (Tołstoj, 1898)/Część ósma/XVI

<<< Dane tekstu >>>
Autor Lew Tołstoj
Tytuł Anna Karenina
Wydawca Spółka Wydawnicza Polska
Data wyd. 1898-1900
Druk Drukarnia »Czasu« Fr. Kluczyckiego i Spółki
Miejsce wyd. Kraków
Tłumacz J. Wołowski
Tytuł orygin. Анна Каренина
Źródło Skany na Commons
Inne Cały tekst
Pobierz jako: EPUB  • PDF  • MOBI 
Indeks stron


XVI.

Siergiej Iwanowicz, jako doświadczony dyalektyk, nic nie odparł, przeniósł tylko dysputę na inny przedmiot.
— Jeżeli chcesz za pomocą arytmetyki poznać nastrój ludu, to się samo przez się rozumie, że natrafisz na nieprzezwyciężone trudności. Przedewszystkiem nie jest u nas wprowadzone powszechne głosowanie i w tym wypadku zresztą nie mogłoby mieć ono żadnego zastosowania, gdyż nie wyraża nigdy woli narodu... istnieją jednak inne sposoby. Rzeczy tego rodzaju unoszą się w powietrzu, a odczuwa się je sercem. Nie wspominam już o tych podwodnych prądach, nurtujących stojące morze narodu, widocznych jednak dla każdego nieuprzedzonego obserwatora; rzuć tylko okiem na społeczeństwo wzięte w ściślejszem znaczeniu. Przeróżne odłamy inteligencyi, toczące z sobą zwykle zajadłą walkę, zjednoczyły się obecnie w zwartą całość; umilkły wszelakie rozdźwięki, wszystkie organa społeczne mówią jedno i to samo, wszyscy odczuli żywiołową siłę, pochwyciła ich ona i unosi w jednym kierunku.
— To tylko gazety ciągle piszą jedno i to samo w kółko... — rzekł książę — zupełnie jak te żaby w błocie przed deszczem. Robią taki gwałt, że nic nie słychać prócz ich wrzasku.
— Żaby nie żaby... ja gazet nie wydaję i nie mam zamiaru bronić ich... chciałem tylko zwrócić uwagę panów na jednomyślność w sferze inteligencyi — zauważył Siergiej Iwanowicz, zwracając się do brata.
Lewin chciał odpowiedzieć, lecz książę przerwał mu:
— No... o tej jednomyślności da się jeszcze dużo powiedzieć... Ja, naprzykład, mam zięcia Stepana Arkadjewicza... znacie go panowie przecież: objął niedawno stanowisko członka komitetu komisyi i jeszcze jakoś tam dalej...tylko że tam niema nic do roboty! Cóż Dolly, to przecież nie sekret!... a ośm tysięcy rubli sr. pensyi jest w każdym razie... Spróbujcie panowie zapytać go, czy praca jego jest pożyteczną, on dowiedzie wam, że jest najpożyteczniejszą, a choć to człowiek uczciwy, nie dam wiary tej korzyści za ośm tysięcy rubli.
— Prosił mnie, abym zakomunikował Darji Aleksandrownej, że dostał tę posadę — odezwał się z niezadowoleniem Siergiej Iwanowicz, nie wiedząc dlaczego książę wspomina o tem.
— Tak samo jest i z jednomyślnością gazet; wytłumaczono mi to w następujący sposób: wojna przynosi im podwójny dochód. Dlaczegóż więc nie mają być zdania, że losy narodu i Słowian i t. d.
— Nie lubię wielu gazet, ale pan niema słuszności tym razem — odparł Siergiej Iwanowicz.
— Ja bym postawił tylko jeden warunek — mówił książę w dalszym ciągu — Alfons Karr świetnie pisał o tem przed wojną z Prusami: „Powiadacie, że wojna jest nieuniknioną? Doskonale... kto jest za wojną, niech wstępuje do specyalnego legionu i niech legion ten idzie na czele we wszystkich szturmach i atakach!“...
— Ładnie będą wyglądać redaktorzy! — zauważył Katawasow, śmiejąc się na cały głos, zwłaszcza gdy pomyślał, jak też będą wyglądać w specyalnym legionie znajomi jego redaktorzy.
— Na co to się przyda?... pouciekają — wtrąciła Dolly — będą tylko przeszkadzać.
— Jeżeli zaczną uciekać, to poczęstować ich wtedy kartaczami lub puścić na nich kozaków z nahajkami — dowodził książę.
— Daruje mi książę, ale to tylko żarty i żarty zupełnie nie na miejscu — ujął się Siergiej Iwanowicz.
— Nie widzę, dlaczego to mają być tylko żarty... — zaczął Lewin, ale Siergiej Iwanowicz przerwał mu:
— Każdy członek społeczeństwa jest powołanym do pewnej pracy. Ludzie myśli, dziennikarze i inteligencya, wypowiadając przekonanie ogółu, wywiązują się tylko ze swego zadania. A jednomyślne, szczere i otwarte wypowiedzenie przekonania ogółu jest jednocześnie i zasługą prasy, i dodatnim objawem. Lat temu dwadzieścia milczelibyśmy, a teraz głos narodu rosyjskiego brzmi donośnie, i naród gotów jest powstać jak jeden mąż i poświęcić się na ofiarę za ciemiężonych braci; jest to wielki, wspaniały krok i zadatek siły.
— Ale nietylko poświęcać się, lecz i zabijać Turków — nieśmiało wtrącił Lewin. — Naród składa ofiary i gotów je składać, czyni to jednak dla zbawienia swej duszy, a nie dla zabijania — dodał, wiążąc pomimowoli w jedną całość toczoną rozmowę wraz z myślami, jakie zajmowały go od pewnego czasu.
— Jakto dla duszy? widzi pan, dla naturalisty to trochę niezrozumiałe wyrażenie? Cóż to jest ta dusza? — zapytał z uśmiechem Katawasow.
— Wie pan to doskonale.
— Daję słowo, że niemam najmniejszego pojęcia! — odparł Katawasow, wybuchając głośnym śmiechem.
— Nie spokój, lecz miecz przyniosłem, powiada Chrystus — odezwał się Siergiej Iwanowicz, przytaczając z Pisma św. ustęp najmniej zawsze zrozumiały dla Lewina.
— Tak... tak... — znowu powtórzył pasiecznik, odpowiadając na przypadkowo rzucone na niego spojrzenie.
— Przegrał pan z kretesem, pobiliśmy pana! — zawołał wesoło Katawasow.
Lewin zarumienił się z gniewu; nie gniewało go jednak bardzo, że został pobitym, większy gniew ogarniał go na myśl, że dał się wciągnąć do sprzeczki.
„Nie, ja nie powinienem spierać się z nimi — pomyślał — ich zasłaniają pancerze, których nic przeniknąć nie zdoła, a ja jestem zupełnie bezbronny.“
Wiedział, że ani brata, ani Katawasowa nie można przekonać, wiedział również, że nie może w żaden sposób podzielać ich poglądów. Dowodzenia ich stwierdzały, że poglądy ich są tem samem zaufaniem w swój rozum, które i jego mało co nie przyprowadziły do zguby. Nie mógł zgodzić się na to, aby dziesiątki ludzi, w liczbie których był i brat jego, miały prawo na podstawie tego, co im opowiadają setki nic nie mających do stracenia ochotników, twierdzić, że razem z gazetami są wyrazem ducha i woli narodu, i to w dodatku ducha, zachęcającego do zemsty i zabójstw; nie mógł zgodzić się na to twierdzenie, gdyż nie widział, aby naród, z którym miał nieustanną styczność, myślał w ten sposób; nie widział również, aby on sam (a nie mógł siebie uważać za nic innego, jak tylko za jednostkę, stanowiącą część narodu rosyjskiego) myślał w ten sposób; przedewszystkiem zaś dlatego, że razem z ludem nie wiedział, nie mógł wiedzieć tego, na czem polega ogólne dobro; wiedział jednak napewno, że osiągnięcie tego ogólnego dobra możebnem jest tylko wtedy, gdy przestrzegane są surowo prawa sprawiedliwości, znane wszystkim powszechnie. Wychodząc z tej zasady, nie mógł życzyć sobie wojny i głosić jej, a to bez względu na jej cel.
Chciał jeszcze postawić zarzut, że, jeżeli ogólne przekonanie jest nieomylnym sędzią, to, wychodząc z takiej zasady, rewolucya i komuna mają te same racye bytu, co i ruch w kwestyi słowiańskiej. Wszystko to jednak były tylko myśli, które nie mogły niczego rozwiązać. Jedna tylko rzecz nie ulegała wątpliwości, że obecnie spór ten drażni Siergieja Iwanowicza, nie należy więc sprzeczać się; Lewin zamilkł zatem i zwrócił uwagę swych gości na zbierające się chmurki, doradzając prędki powrót do domu, zanim deszcz zacznie padać.


Tekst jest własnością publiczną (public domain). Szczegóły licencji na stronach autora: Lew Tołstoj i tłumacza: J. Wołowski.