Artur (Sue)/Tom III/Rozdział szesnasty
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Artur |
Wydawca | B. Lessman |
Data wyd. | 1845 |
Druk | J. Jaworski |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | anonimowy |
Tytuł orygin. | Arthur |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tom III Cały tekst |
Indeks stron |
Przywdziałem nazad ubiór europejski od którego tak leniwie odzwyczaiłem się, i udałem się na fregatę Aleksina, oddać wizytę pani de Fersen i jéj mężowi.
Pani de Person nie jest już tak młodą jak z razu sądziłem; musi miéć przynajmniéj trzydzieści albo trzydzieści trzy lat.
Ma włosy niezmiernie czarne, oczy mocno błękitne, płeć nadzwyczaj białą, ręka jéj i nóżka są prześliczne, fizyonomia żywa i pełna wyrazu: zdawało mi się że ma bardzo bystry dowcip, złośliwość, ale bynajmniéj nie szkodliwe.
Najgłówniejszy cechą jéj charakteru jest pretensya, że zna najdoskonaléj politykę Europy.
Niebyło mi podobna osądzić czy pretensya ta była ugruntowaną; bo niewiadomość moja w podobnych przedmiotach jest najzupełniejsza i wyznałem to naiwnie pani de Fersen, która się bardzo z tego śmiała, nie chcąc jednakże zupełnie temu uwierzyć.
Pan de Fersen posiada dowcip przenikliwy, przyjemny i wykształcony. Zapewne szukając roztargnienia swym wysokim zatrudnieniom dyplomatycznym, szczególniej przykłada się do zgłębiania drobnej literatury francuzkiéj: gust dziwaczny, który podziela z resztą z dziekanem dyplomatyków Europejskich, Księciem Meternichem.
Na nieszczęście jestem równie nieświadomy w tém co się dotyczę wodewilów jak i w polityce; nie mogłem więc ocenić umiejętności pana de Fersen pod tym względem.
Książę jedno tylko wyrażał życzenie, życzenie przybycia jak najprędzéj do Paryża, aby mógł admirować wielkich aktorów małych teatrów, zarazem swych bohaterów i rywali.
Państwo de Fresen mieli oboje ułożenie jaknajdoskonalsze i zdawali się pod wszystkiemi względy być urodzeni do wielkiego stanu i stopnia jaki zajmowali na święcie.
Z nadzwyczajną powagą wrodzoną, łączyli tę uprzejmość powabną, tę wesołość szczerą i dowcipną, która często napotyka się w osobach dystyngowanych wysokiéj arystokracji rossyjskiéj.
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Udałem się dzisiaj na fregatę, przepędziłem tam roskoszy wieczór.
Było nas niewiele osób, pani de Forsen, jéj mąż, Kapitan statku Aleksina, młody officer bardzo znakomity’, du Pluvier i ja.
Du Pluvier wystarał się iż należał do ambassady francuskiéj w Konstantynopolu. Lecz niezadługo znudzony tém urzędowaniem, prosił aby go odesłano do Francyi, i korzystał ze zdarzonéj fregaty Rossyjskiéj, która miała powrócić do Tulonu.
Tak dawno już nieznajdowałem się wśród świata, że wieczór ten miał dla mnie cały powab, całe zajęcie nowości.
Bardzo uważałam Panią de Fersen.... skreśliła pięć lub sześć portretów, pomiędzy innemi portret ambassadora angielskiego w Konstantynopolu, z zapałem, złośliwością, i niepodobną do uwierzenia pewnością zarysu.
Nigdy nieznałem szanownego Sir***, lecz jego fizjonomia pozostanie odtąd niezatartą w mojéj pamięci.
Sądziłem że nic niebyło nieznośniejszego jak kobiéta mówiąca o polityce; wyrzekłem się po części mego uprzedzenia, słuchając panią de Fersen. Polityka jéj nie jest mglistą, niezrozumialnie ciemną, niekiedy tłómaczy wypadki najważniejsze przez postęp namiętności ludzkich, przez sprężyny interesów prywatnych; i wznosząc się od skutków aż do przyczyn, przechodzi tym sposobem do rzeczy niezmiernie wielkich, do rzeczy nadzwyczajnie małych, i wynika z tych sprzeczności effekt niezmiernie zajmujący i bardzo niespodziany.
Teorye jéj zbyt są w moim guście, abym o nich nie miał sądzić zapewne z nadzwyczajną parcyalnością; jednakże, zdaje mi się że się niemylę, uważając panią de Fersen jako kobiétę niezmiernie wysokiego pojęcia.
Książę mając polecane sobie liczne poselstwa do rozmaitych dworów Europy, a żona jego znajdując się tym sposobem w stosunkach z najdystyngowańszemi osobami każdego narodu, nic nie jest ciekawszego jak jéj rozmowa, w któréj odbywa przegląd tych postaci tak urozmaiconych, z najpowabniejszym dowcipem.
Ubiera się rozkosznie, i to mnie zachwyca że z elegancją zupełnie Francuzką, gdyż pani de Fersen musi sprowadzać swoje mody z Paryża.
Z niewysłowioną tez przyjemnością widziałem długie plecianki czarne i gładkie jéj pięknych włosów, na w pół przysłonione garnirowaniem prześlicznego błondynowego czepeczka, ozdobionego gałązką geranium czerwonego. Miała na sobie suknię białą z muślinu indyjskiego, najcudowniejszéj świeżości, a maleńkie jéj nóżki obute były w czarne atłasowe trzewiczki z bandarzami...
Wszystko to prawie nowém było dla mnie, i uczyniło teraz dla mnie okropnemi, straszemi, yelleki kolorów rażących i fezy haftowane dziewcząt greckich, których świecidła przypominały mi wtedy straszliwie skoczki na linie...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Sam niewiem czy się mam cieszyć lub trwożyć tém, czego doznaję...
Jest to nasamprzód nagła odraza ku życiu jakie tu prowadzą przeszło od roku...
Gdy porównywam moje prostacze przyjemności, lub samotne marzenia, z rozmową którą tylko co miałem z tą kobiétą piękną, młodą, dowcipną, z tą zamianą myśli delikatnych i powabnych, z tą potrzebą przeistaczania zręcznie wszystkiego coby mogło razić delikatność...
Kiedy porównywam nakoniec życie które tu prowadzę jak satrapa bezczynny, który tylko rozkazuje, a którego słuchają, z tą zachwycająca potrzebą podobania się, z tą wabnością, z tém wyszukaniem w mowie i obejściu się, jakie, nakazuje zawsze podobna kobiéta jak pani de Fersen, kiedy nawet niepomyślimy nią się zajmować....
Gdy porównywam nakoniec teraźniejszość do przeszłości.... dziwię się że mogłem tak długo żyć jak żyłem. Jednakże bardzo szczęśliwy żyłem w Kios przez ośmnaście miesięcy!
Jeśli przyszłość przedstawia się pod pozorem który sądzę być bardziéj ułudnym.. nienależy więdlić dni których może żałować kiedyś będę.
Nakoniec, znajduję się w dziwnéj niepewności... Co czynić?...
Jeśli mam tutaj pozostać z żalem; jeśli życie które odtąd wieść będę w Kios ma być dla mnie uciążliwe, lepiéj zatém namyśleć się natychmiast opuścić wyspę... Pan de Fersen bardzo uprzejmie ofiarował mi wziąść mnie ze sobą, aby powrócić do Francyi....
Sam nie wiem co robić... zobaczę...
Zresztą du Pluvier przychodzi jutro ze mną jeść śniadanie; zamyślam go wypytać względem pani de Fersen.