Azais (Temat do filmu)/Rozdział X
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Azais (Temat do filmu) |
Pochodzenie | Nowy Tarzan. Opowiadania wesołe i niewesołe |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1925 |
Druk | Zakłady Graficzne Straszewiczów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór Całe opowiadanie |
Indeks stron |
Byłem tak oszołomiony tem, co mi się zdarzyło, że już nie wiedziałem, czy jestem sam sobą. Gryzło mię sumienie, że oto zdradziłem pamięć Ireny. Tłumaczyłem sobie, że to jest zupełnie co innego; że to jest szał zmysłowy i nic więcej. A przytem było to interesujące wprost jako doświadczenie, jako doznanie, jako wrażenie. Nie można takich zjawisk lekceważyć i przejść nad niemi do porządku dziennego.
Jeszcze we mnie huczały te uściski i pocałunki, jeszcze we krwi mej płonął ognisty likwor z Florydy, jeszcze miałem w oczach tańczącą nagą, czarną boginię, jeszcze zapach piżma bujał mi w nozdrzach.
Błądziłem jakiś czas po ogrodzie luksemburskim — ale nie zapanowałem jeszcze nad sobą. Czułem się jakby pod obcą władzą. Muszę się wyzwolić.
Zaszedłem do kawiarni i zażądałem pepermentu z lodem. Ochładzało mnie to powoli.
Tłumy ludzi były naokoło. Mimowiednie zacząłem się im przyglądać.
Naprzeciw mnie siedziała jakaś para — młoda, ładna kobieta z mężczyzną. Miałem poczucie, że to jest mąż i żona. Ale naraz koło tej kobiety ukazała mi się postać innego mężczyzny — i widziałem ją nagle, jak dorożką jedzie na jakąś ulicę i do mieszkania tego mężczyzny wchodzi. I znów widzę ich oboje, jak krążą po różnych magazynach i on jej kupuje suknię, kapelusz, buciki, płaszcz, klejnoty. Wszystko, co miała na sobie ta kobieta, było zapłacone nie przez męża.
Odwróciłem się. Przy innym stole siedział człowiek lat około czterdziestu, o fizjognomji poważnej. Czekał na kogoś. Naraz ujrzałem jego przyszłość: był to cudzoziemiec, który w swoim kraju służył jako kasjer. Systematycznie przez lat dziesięć okradał bank tak zręcznie, że tego nikt nie zauważył. I zgromadziwszy tą drogą znaczne pieniądze, ukrył się w Paryżu. Dopiero w rok później odkryto defraudację.
I znów moją uwagę zwróciła inna para: starsza kobieta z młodym chłopcem. Był to student bardzo ubogi, który znalazł opiekunkę, osobę mającą lat zgórą pięćdziesiąt. Ożenił się z nią, a ta pieniędzy mu dawała tyle, ile konieczność nakazywała, ale zato była nienasycona tak, że młodzieniec był blady jak trup.
Przy jednym stole siedziała grupa Rosjan: wszyscy byli źle ubrani, nieogoleni, widocznie zgłodniali. Mówili bardzo głośno w niezrozumiałym dla otoczenia języku. Spierali się o „pryncypy“, a zwłaszcza jeden z nich najstraszliwsze wygłaszał poglądy. Słuchano go z nabożeństwem. I oto zobaczyłem, jak człowiek ten rozmawia z tajnymi agentami, których rząd rosyjski utrzymuje w Paryżu; widziałem go, jak pisze raporty do trzeciego wydziału w Petersburgu i jak na skutek jego doniesień aresztują, na Sybir wysyłają i w więzieniach trzymają młodzież. Był to, słowem, szpieg i prowokator.
I gdziekolwiek spojrzałem, rysowało mi się w oczach minione życie każdego człowieka, jego wczoraj aż po dzień dzisiejszy. I zawsze a wszędzie widziałem jakieś ponure występki, grzechy godne potępienia, ohydy i plugastwa najtajniejsze dusz ludzkich.
Przypomniałem sobie dawne czasy. A więc powróciło moje jasnowidzenie. Tak samo niegdyś przenikałem godziny minione. Ale wówczas, kiedy moja dusza była rozkołysana atmosferą Ireny, miałem obrazy jasne, czyste, dobre — i wierzyłem w dobroć człowieka. Teraz — pod działaniem szału, jaki we mnie budzi ta czarna królewna, widzę wszystko, co w ludziach jest ujemne, złe i szatańskie.