Azais (Temat do filmu)/Rozdział XIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Azais (Temat do filmu) |
Pochodzenie | Nowy Tarzan. Opowiadania wesołe i niewesołe |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1925 |
Druk | Zakłady Graficzne Straszewiczów |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały zbiór Całe opowiadanie |
Indeks stron |
Wówczas zjawił się komisarz policji z prośbą, aby chory, jeśli może, opowiedział swoją przygodę.
Piotr Azaïs wracał z Petersburga, gdzie, na skutek pewnego procesu, uzyskał znaczną sumę. Część tej sumy, 300.000 franków, w trzystu papierach tysiącfrankowych, wziął z sobą. Do granicy francuskiej miał je przy sobie. W Charleroi przeniósł się do wagonu francuskiego, w przedziale był sam jeden. Wkrótce jednak weszła do przedziału kobieta młoda i przystojna, należąca z pozoru do najlepszego towarzystwa. Podróżny zaczął z nią rozmowę, a że zawsze był wrażliwy na wdzięki niewieście — coraz bardziej zaczął ulegać nieznajomej. W pewnej chwili dama wyjęła papierosa i zaczęła palić; potem on ją poczęstował papierosem; potem znów ona jemu ofiarowała cygaretkę, która zdawała mu się dziwną w smaku, a po kilku zaciągnięciach usnął kamiennym snem. Spał aż do Paryża, i tu go dopiero sztucznie obudzili.
— Jak wyglądała kobieta? — zapytał komisarz. I ja w tej samej chwili zobaczyłem ją jak najdokładniej. Nie chciałem jednak nic mówić.
— Ile panu zabrano pieniędzy?
Piotr zaczął szukać koło siebie. Trzysta tysięcy podzielił na paczki po 50.000. Jedna mu pozostała. Szczęśliwym trafem złodziejka nie zabrała teczki z papierami. Stracił 250.000 franków.
Panie prosiły mnie o sprowadzenie dorożki, co natychmiast uskuteczniłem. Przedstawiły mnie pod nazwiskiem Azaïs, przyczem śmiały się serdecznie.
Wyjaśniłem mu, na czem polega ten dowcip — i Piotr sam śmiać się zaczął, obiecując sobie, że koniecznie napis zobaczy. Był to atleta, zdrowy i silny — i nim dojechaliśmy do ulicy Bara, wrócił już zupełnie do siebie i, przyglądając się swoim sukniom, śmiał się wesoło, gdyż obdarty i obszarpany był do szczętu.
Porobił on sobie różne skrytki na swoje pieniądze ztyłu, zprzodu, zboku, nawet w nogawicach, ale piękna towarzyszka podróży spenetrowała wszystko. Być może czas nie pozwolił jej na wycięcie szóstej kieszeni.
Natychmiast po przyjeździe do domu sprowadziłem krawca, który we dwadzieścia minut przystroił p. Piotra według ostatniej mody paryskiej.
Cała ta awantura wprowadziła go w doskonały humor.