Dźwięczą srebrne trąbki, dzwonią stalne bronie,
Strojni heroldowie wskakują na konie,
Ruszają objeżdżać kraju drogi, dróżki,
Mierzyć pantofelek na panienek nóżki!
Cieszy się królewicz i starzy rodzice!
„Rychło już na zamku ujrzym cud — dziewicę!“
Król z żoną siadł w oknie, królewicz na ganku
I na pustą drogę patrzą bezustanku.
Mija tydzień, drugi, cały miesiąc mija,
A na prostej drodze tuman się nie wzbija,
Od świtu do zmierzchu nie widać nikogo;
Pewnie, że wysłańcy znaleźć jej nie mogą!
A oni tymczasem szukają usilnie,
Szklany pantofelek przymierzają pilnie.
Na nogi chłopianek, na nogi księżniczek,
Ani rusz nie wchodzi maleńki trzewiczek.
Niema takiej panny, daremne szukanie,
Biedny jej królewicz nigdy nie dostanie,
Trapią się heroldy, aż im z ócz łzy biegą, —
A wtem ujrzą zamek króla sąsiedniego.
„Czasu mamy wiele, poco go żałować!
Zajedźmy i tutaj... Warto poprobować!
A kto wie? A może? Dalej w konie! Nuże!“ —
I wjeżdżają pędem w zamkowe podwórze...