[196]Skan zawiera grafikę.
BEZ RYTMU.
Księżycowa sonata Beethovena.
Półzmierzchu dreszcz tajemniczy
W zamknięty salon przenika.
Łkają klawisze jak żywe
Pod białemi palcami twojemi, o, Nice!
Ty sama, w sukni twej białej,
Wizyą mi jesteś widma... Graj, o, Nice!
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|
— O, blada, blada, wiem, że umrzesz wkrótce,
Że, gdy cię kaszel pochwyci,
Od ust skrwawioną odejmujesz chustkę.
— Nie mówisz do mnie... Grasz tylko...
Nie widzę twarzy twojej, i nie widzę
Marzących oczu twych, w których pragnienie
Pieszczot tak tęskni, że w nich widać drżącą
Łzę — zawsze...
I tylko twoją suknię widzę białą,
I twoje długie jedwabiste włosy,
I słyszę duszę twą, duszę,
Twoją duszę, o, Nice, drżącą w dźwięku tonów.
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|
[197]
To Beethoven!
— Kiedy marzył, tworzył
Tę nieśmiertelną harmonię,
Nie żyłaś jeszcze, Nice, ja — nie żyłam:
A oto, z wiecznych jej zdrojów,
Świat cały pije
I w krew je swą zamienia, i w swe ciało...
A dziś, potężniej niźli jakiekolwiek słowo,
Ta wypowiada muzyka
Co ty, i co ja czuję... Graj, o, Nice!
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|
I mówią, mówią akordy głębokie,
O tajemnej ruinie twojej pięknej wiosny,
Którą żar trawi...
O twej młodości mówią, co umierać nie chce.
Mówią, żeś żoną,
Mówią, żeś matką,
Że dziecię twe zaledwie szczebiotać poczyna...
I że dla niego, dla niego
Czepiasz się życia!
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|
Mówią te nizkie akordy,
Że gdy, odchodząc, miłość zostawisz na ziemi,
Ja — bez kochania żyć będę;
Że lat dwadzieścia, lat trzydzieści może,
O, Nice, tułać będę się po świecie
Samotna.
— Więc, gdy cię miłość tu więzi, — żyj, Nice,
A ja, nieżałowana, niech umrę za ciebie!
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|
Nie zwracasz schylonej głowy...
Nie widzę twarzy twojej, i nie widzę
Marzących oczu, w których tęskni żądza
Pieszczot, tak, że w nich łza drżeć się wydaje
Zawsze...
[198]
...Na ziemię padam, i kraj białej sukni
Całuję, ziemska — tobie, o, niebieska,
Tobie, co jutro masz umrzeć!
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
· |
·
|
I mówią do mnie akordy głębokie:
— Ty, co zostajesz, co wzywasz miłości,
Nie czekaj jutra! Nie trać czasu! Kochaj!
Kochaj tych wszystkich, co cierpią!
Słaba, samotna,
Dla słabych i samotnych silną bądź, potężną!
I niechaj śmierć lodowata
Nieprędzej ciału twemu mogiłę otworzy,
Aż dusza twoja,
Na tysiąc drżących rozechwiana puchów,
Na tysiąc światła atomów,
Już ucałuje
Wszystkie dusze samotne płaczące na ziemi!
Kochaj! Wszak miłość jest wieczną,
Gdyż nieskończoną jest boleść!
Skan zawiera grafikę.