Bezbarwne żyjątka/III
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bezbarwne żyjątka |
Wydawca | Nakładem „Nowego Wydawnictwa“ |
Data wyd. | 1929 |
Druk | Zakłady Graficzne „Zjednoczeni Drukarze“ |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Tłumacz | Anonimowy |
Tytuł orygin. | Die farblosen Tiere
|
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Pobierz jako: EPUB • PDF • MOBI Cały tekst |
Indeks stron |
Minęło pięć dni. Nick Carter siedział właśnie w swem skromnem mieszkanku i czytał gazetę, w której naczelne miejsce zajmował sążnisty artykuł satyryczny, kłującemi docinkami wypominający policji jej niedołęstwo i brak energji. Sprawa „trupa w Lasku Bulońskim“ wciąż była jednakowo ciemna — ustalono tylko nazwisko zamordowanego, a opinja publiczna domagała się ustalenia także motywów morderstwa i oddania sprawcy w karzące ręce sprawiedliwości.
— Biedny Rigolo — pomyślał detektyw — potężny cios dla jego ambicji i zarozumiałości te kpinki ze strony prasy. A jednak proponowaną przezemnie pomoc pogardliwie odrzucił...
Wtem zadzwonił dzwonek przy drzwiach i nagle we drzwiach stanął sam pan inspektor Rigolo we własnej osobie.
— Od kilku dni szukam pana wszędzie — zawołał zdyszany skutkiem szybkiego wchodzenia po schodach.
— Czemu mam przypisać tę niezwykłą tęsknotę za mą skromną osobą? — z lekką ironją spytał Carter.
— Pan wie dobrze — ta przeklęta sprawa żyć mi nie daje — przed paroma dniami pan mi wspominał, że pan zainteresowałby się nią chętnie... Drogi panie, niechżeż pan ją weźmie w swoje ręce, może nareszcie ruszymy z tej przeraźliwej martwoty!
— Przyszła koza do woza — pomyślał w duchu Nick Carter, głośno zaś rzekł: Interesuję się tem zabójstwem w dalszym ciągu — —
— To znaczy, że pan się zgadza! — zawołał uradowany inspektor — bo co do mnie, mówiąc szczerze, jestem ciemny, jak tabaka w rogu, nie natrafiłem jeszcze absolutnie na żadne ślady!
— Absolutnie żadne? To chyba niemożliwe! — Widząc zakłopotanie inspektora, Carter zmienił ton i zaczął pytać rzeczowo: — Kiedy widziano poraz ostatni Karola Duvala?
— Dnia dziesiątego maja, koło siódmej wieczorem koledzy widzieli go wychodzącego z biura — wskoczył do autobusu, idącego w stronę St. Denis — odtąd — ślad jego zaginął.
— Czy miewał przy sobie większe sumy pieniędzy?
— Był to młodzieniec skromny, bardzo uczciwy — taką opinję wydano o nim w biurze — nigdy nie wspominał o pieniądzach, a w biurze także mu ich nie powierzano.
— Poproszę o protokół z oględzin zwłok.
Nick Carter długo i sumiennie czytał papier, który mu wręczył inspektor, poczem spytał:
— Czy mógłbym obejrzeć trupa na własne oczy?
— Nie będzie to łatwe, ale spróbujemy... A czy protokół nie wystarcza?...