Bezimienna/Tom I/XXIII
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bezimienna |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1912 |
Druk | Drukiem Piotra Laskauera |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Betina miała naówczas wszystkie warunki, które się jej o najwyższą posadę ubiegać dozwalały — młodość, świeżość, piękność niepospolitą, charakterystyczną, włoską, przypominającą Transteweranki, wychowanie staranne, głos piękny, wprawę muzykalną, dowcip i śmiałość rozpieszczonego dziecięcia.
Od najpierwszej młodości oswojona ze dworem, z panami, z otoczeniem królewskiem — nasłuchała się wcześnie tego, co wszelki z tych postaci, czarownych dla tłumu, urok zdjąć mogło. — Nie dziwiła się niczemu, śmiała się ze wszystkich... Znała ich ułomności aż nadto dobrze, dla niej byli to bardzo prości śmiertelnicy.. Zdrada i gorycz, którą ona wlała w jej serce, spotęgowały jeszcze wzgardę dla ludzi. Dwa lata żyjąc z wojewodzicem, przez niego wtajemniczona została w kronikę skandaliczną Warszawy... kobiety więc także wielkiego świata wydawały się jej nie lepszemi od siebie i czuła się im równą — język miała nielitościwy, jak serce. Ten sceptycyzm, niewiara, wzgarda przy uroku młodości, świeżości, wdzięku... dla ludzi zepsutych były czarem nowym, dawały jej oryginalność porywającą. Obawiano się jej, a pociągała ku sobie... chłostając ironią, jątrzyła... Dowcipne jej słowa lub tworzone na jej rachunek dowcipy obiegały Warszawę i przez najwyższe towarzystwo podawane były do ucha. Często bowiem głośno je nawet w tym czasie tolerancyi powtórzyć było trudno.
W kilka miesięcy po zdradzie wojewodzica, zręczna kobieta nietylko że odzyskała dawne swoje znaczenie, ale się stała istotą modną, poszukiwaną, za którą cisnęły się tłumy, o której łaski dobijali się starzy i młodzi, niosąc garście pełne złota, kieszenie wypchane klejnotami... wszystkie dary Wschodu i Zachodu... Dla jej kaprysu posyłano sztafety po perfumy do Paryża, a po suche konfitury do Włoch.
Budziła taką ciekawość, że, słysząc o niej, najsłynniejsze ówczesne piękności stanisławowskiego dworu, poprzebierane, cisnęły się, aby ją widzieć z blizka, mówić z nią i wynieść z jej ust jedno z tych słówek ostrych, które zostawiało po sobie nieuleczoną bliznę. Słowem, była to Ninon w swoim rodzaju.
Wiedziała wszakże dobrze przebiegła istota, iż wziętość nie jest nieśmiertelną, młodość nie wieczną, moda nie stałą, a starość bywa smutną.
Wcześnie więc postanowiła radzić na to; przy pozorach świetnych stała się skąpą i chciwą... gromadziła pieniądz z zajadłością jakąś dziwną. Pozostałe resztki spadku po ojcu potrafiła wyrwać procesem z rąk jakichś spekulantów. Spieniężała klejnoty... frymarczyła sukniami... ograniczyła swe potrzeby...
Drugą monomanią jej stało się zamążpójście, któreby dało imię, oczyściło przeszłość i zabezpieczyło przyszłość...
Nie było ono łatwem, ale Betina z cynizmem sobie właściwym doprowadziła je do skutku. Historya tego małżeństwa została do dziś dnia w tych tradycyach stanisławowskich, które dobrze malują rozpasaną epokę i stolicę, całym wiekiem rozpusty oddzieloną od poczciwego kraju, od cichej a starej wsi polskiej.
W pewnych chwilach, powołujących do stolicy liczne zastępy wiejskiej szlachty, napływała ona do Warszawy z niedoświadczeniem, naiwnością, dobrą wiarą, które ją na dziwne czasem narażały zawody. Wieśniak nie zrozumiał i zrozumieć nie mógł, ani społeczeństwa tego, ani jego podziału, ani postaci, które mu się tu nastręczały. Dworacy mistyfikowali krwawo nieszczęśliwych. Wprowadzano ich nieraz do domów wcale nie szanownych i przedstawiano osobom, odgrywającym dla nich rolę kobiet wielkiego świata. Niejeden dał się wziąć na to i srogo swą dobroduszność przypłacił, ale nikt okrutniej nie został złapany nad starościca Odrzygalskiego, który jako żyw pierwszy raz ze wsi przybywszy do stolicy, wpadł w ręce najrozpasańszej młodzieży. Niedoświadczony, łatwowierny, majętny bardzo, gdyż świeżo po zmarłym ojcu znaczny odziedziczył majątek, starościc na pierwsze wejrzenie zakochał się śmiertelnie w Betinie. Wprowadzono go do jej domu, uprzedzając, że to była wdowa bardzo zacna i bogata... Odrzygalski, przez zręczną kobietę uwikłany rychło w sieci, oświadczył się o jej rękę; obawiając się familii, rozgłosu, przeszkód niespodzianych, upojono go jednego wieczora i dano mu ślub na prędce...
Wkrótce jednak prawda cała, straszna wyszła na jaw, młody człowiek ochłonął, rozwinął się proces skandaliczny. Betina wszakże tak zręcznie ułożyła była wszystko, małżeństwo zawarte tak się zdawało ważnem, a protekcye jej tak silne, że nieszczęśliwy mąż rozwód okupić musiał grubo... a Betinie zostawił swe nazwisko i pamiątkę, że komuś zaślubioną była...
Odrzygalski zmarł później na wsi, rozwódka nosiła po nim żałobę i wspominała z uczuciem jako o nieboszczyku mężu...
Ten epizod jej życia bardzo głośny zrazu, tłómaczony różnie, był epoką, od której zmieniła nieco postępowanie. Spoważniała i weszła w kategoryę tych pań, które, nie będąc szanowane, same się nieco szanowały.
Powierzchownie tylko jednak pani Odrzygalska oblekła się pewną powagą; zakulisowe intrygi trwały, jak wprzódy, a zbogacenie łatwe chciwszą ją tylko uczyniło. Nikt nie mógł dobrze wiedzieć co miała, szeptano wszakże, iż u Teppera złożyła kilkanaście tysięcy czerwonych złotych...
Przewidywała starość nie darmo! Młodość i wdzięk w gorączkowem życiu przechodzą bardzo prędko, a choćby serce było ostygłe, choćby dusza była uśpioną, nuży sama ironia żywota. Są godziny postrachu, przeczucia, przyszłości czarnej. Temi pokutnemi momentami starzeje nagle szaleństwo... grzybieją szaleńcy.
Jedna noc snów strasznych obiela włosy, jeden poranek łez wyrzeźbia zmarszczki pod oczyma...
Już w czasie pobytu Ksawerowej w Warszawie Betina widocznie więdnąć i starzeć zaczęła; nabrała dużo ciała, straciła świeżość, a choć wdzięki swe umiała sztuką zachowywać i dopełniać — nie była to owa śliczna Włoszka, co czarowała jednem wejrzeniem. Utrzymywały ją dawna sława i dowcip wielki... Grono przyjaciół i wielbicieli otaczało jeszcze... z przerażeniem jednak uważała, iż gwałtownych jak dawniej nie obudzała już namiętności; szli do niej z nałogu ludzie na wieczory, przez próżnowanie i ciekawość. Towarzystwo się nieco zmieniło teraz; stosunki nowe zbliżyły ją szczególniej do napływających na Warszawę coraz obficiej obcych dyplomatów i wojskowych. Dla tych ludzi była ona nęcącą nowością... miała wielkie podobieństwo do dam dworu ich ojczyzny... toż samo ukształcenie, ten sam cynizm... a większą daleko łatwość w obejściu i więcej dowcipu. Ci uwielbiali Betinę. Nabyła nowej sławy i rozgłosu między młodzieżą i starszymi członkami wszechmocnej ambasady, tak, iż weszło w modę bywać u niej na wieczorach, na grze... i trochę się kochać...
Betina nie miała nigdy ani pojęcia o żadnych obowiązkach względem kraju, ani przywiązania do niego. Ludzie, z którymi całe spędziła życie, należeli właśnie do tej zgrai zaprzedanych, pijanych wiecznym szałem wesela głupiego, nie pojmujących, by coś ojczyźnie poświęcić można. Oni z jej wnętrzności przywykli byli ciągnąć dochody. Za pieniądze ambasady obcego mocarstwa sprawiali orgie, a patryotyzm zwali po prostu barbarzyństwem i głupotą.
Dom Betiny służył za grunt neutralny, na którym spotykali się ci, co kupić myśleli, i co sprzedać się chcieli. Schodzono się na narady, układano zdradę i sprzedajność, przynoszono wiadomości... wyprawiano ajentów, słowem, była to tajemna filia ambasady... Gospodyni znajdowała bardzo naturalnem służyć swym dobrym przyjaciołom, którzy się też jej za to sowicie wywdzięczali.