Biały byk/I
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Biały byk |
Pochodzenie | Powiastki filozoficzne / Tom drugi |
Wydawca | Krakowska Spółka Wydawnicza |
Data wyd. | 1922 |
Druk | Drukarnia »Czasu« w Krakowie |
Miejsce wyd. | Kraków |
Tłumacz | Tadeusz Boy-Żeleński |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Młoda księżniczka Amazyda, córka Amazysa, króla Tanisu w Egipcie, przechadzała się po drodze do Peluzy w otoczeniu swych dam. Tonęła w głębokim smutku; łzy płynęły z jej pięknych oczu. Wiadomo, jaka była przyczyna jej boleści, i jak bardzo lękała się, właśnie tą boleścią, narazić królowi swemu ojcu. Stary Mambres, dawny mag i eunuch faraonów, znajdował się przy niej: nie opuszczał jej prawie nigdy. Patrzał na jej urodzenie, wychował ją, nauczył i ją wszystkiego co pięknej księżniczce wolno jest umieć w Egipcie. Rozum Amazydy równy był jej piękności; była równie tkliwa i czuła jak urocza; i ta właśnie tkliwość kosztowała ją tyle łez.
Księżniczka miała dwadzieścia cztery lat; mag Mambres liczył ich blisko tysiąc trzysta. On-to, jak wiadomo, wiódł z Mojżeszem ową słynną dysputę, w czasie której zwycięstwo ważyło się długo między tymi dwoma głębokimi filozofami. Jeżeli Mambres uległ, to jedynie wskutek widocznej stronniczości sił niebieskich, które wspierały jego rywala: trzeba było bogów, aby zwyciężyć Mambresa. Wiek osłabił tę głowę, o tyle wyższą od innych głów[1] i tę moc która oparła się mocy powszechnej; ale został mu zawsze spory zasób rozumu: podobny był do tych olbrzymich budowli starożytnego Egiptu, których ruiny świadczą o ich wielkości. Mambres był jeszcze bardzo tęgi w radzie; mimo zaś że nieco stary, duszę miał nader współczującą.
Amazys zrobił go ochmistrzem dworu córki; wywiązał się z tych zadań ze zwykłą roztropnością. Wzruszały go westchnienia pięknej Amazydy. „O mój kochanku! mój młody i drogi kochanku!“ wykrzykiwała od czasu do czasu; o największy ze zwycięzców, najdoskonalszy, najpiękniejszy z ludzi! jakto! od siedmiu lat blisko znikłeś z ziemi! jakiż Bóg wydarł cię tkliwej Amazydzie? Wszechświat byłby obchodził uroczyście i opłakiwał twój zgon. Nie umarłeś, uczeni prorocy egipscy godzą się na to; ale umarłeś dla mnie, jestem sama na ziemi, jest mi ona pustynią. Jakim niepojętym cudem opuściłeś tron i kochankę? Twój tron był pierwszym tronem świata, to niewiele; ale ja, która cię ubóstwiam, mój drogi Na...“ Miała dokończyć. „Nie waż się wymawiać tego złowrogiego imienia, rzekł roztropny Mambres, dawny eunuch i mag Faraonów. Podchwyciłaby je może któraś z dam pałacowych. Są ci wszystkie oddane, a wszystkie piękne damy mają sobie za obowiązek dopomagać w sprawach sercowych pięknym księżniczkom; ale, ostatecznie, może się znaleść między niemi któraś nieopatrzna a nawet przewrotna. Wiem, że twój królewski ojciec, który zresztą cię kocha, przysiągł ci uciąć głowę, jeśli wymówisz to straszne słowo, wciąż wiszące na twoich ustach. Płacz, ale milcz. Twarde to, zaiste, prawo; ale nie poto cię wychowałem w mądrości egipskiej, abyś nie umiała panować nad swoim językiem. Pomnij, że Harpokrat[2], jeden z naszych największych bogów, ma zawsze palec na ustach“. Piękna Amazyda płakała, ale nie rzekła już nic.
Gdy tak szła w milczeniu ku brzegom Nilu, spostrzegła z daleka, w gaiku kąpiącym się w rzece, staruszkę w szarych łachmanach, siedzącą na małym pagórku. Miała koło siebie oślicę, psa, kozła. Naprzeciw niej zwinął się wąż, ale nie był to zwykły wąż, oczy jego bowiem były tkliwe i pełne życia; fizyognomia szlachetna i zajmująca; skóra błyszczała bogactwem powabnych kolorów. Olbrzymia ryba, wpół zanurzona w rzece, dopełniała tego osobliwego towarzystwa. Na gałęzi siedziały kruk i gołąb. Wszystkie te stworzenia zdawały się wieść z sobą wcale ożywioną rozmowę.
„Ach! szepnęła księżniczka, te istoty mówią bezwątpienia o swoich miłościach, a mnie nie wolno wymówić imienia tego którego kocham!
Stara miała w ręku cienki stalowy łańcuszek, długi na sto stóp, na którym uwiązany był biały byk, pasący się na łące. Był biały, kształtny, pulchny, a zarazem lekki, co jest rzadkie. Rogi miał z kości słoniowej. Był to najpiękniejszy egzemplarz byka, jaki kiedykolwiek widziano. Byk Pasiphae[3], byk którego postać przybrał Jowisz aby uwieść Europę, ani się umyły do tego wspaniałego zwierzęcia. Cudna jałówka, w którą zmieniła się Izyda[4], zaledwie byłaby go godna.
Ujrzawszy księżniczkę, podbiegł ku niej z chyżością młodego arabskiego rumaka, gdy przebywa rozległe równiny i rzeki starożytnej Saany, aby się zbliżyć do pysznej klaczy, która włada w jego sercu i sprawia iż rżąc nadstawia uszy. Stara czyniła co mogła aby go zatrzymać; wąż silił się nastraszyć go swoim gwizdem; pies biegł za nim i gryzł go po smukłych nogach; oślica zabiegała mu drogę i wierzgała aby go nawrócić. Wielka ryba wynurzająca się z Nilu i wyglądająca z wody groziła mu pożarciem; kozieł stał nieruchomy i zdjęty lękiem; kruk bujał koło głowy byka, jakby mu chciał wydzióbać oczy. Jeden gołąb towarzyszył mu przez ciekawość i zachęcał go słodkiem gruchaniem.
Tak niezwykły widok sprawił, iż Mambres zadumał się głęboko. Tymczasem, biały byk, ciągnąc za sobą łańcuch i staruszkę, znalazł się przy księżniczce zdjętej zdumieniem i trwogą. Rzuca się do jej stóp, całuje je, leje łzy, patrzy na nią oczyma w których wyraża się niesłychane skojarzenie bólu i radości. Nie śmiał ryczyć, z obawy aby nie przestraszyć pięknej Amazydy. Nie mógł mówić. Miarkowanie głosu, jakiego niebo użyczyło niektórym zwierzętom, było mu niedostępne; ale wszystkie jego uczynki były wymowne. Spodobał się bardzo księżniczce. Uczuła, iż nieco rozrywki może uśmierzyć na parę chwil najdotkliwsze zgryzoty. „Cóż za miłe zwierzę, rzekła; chciałabym je mieć w swojej stajni“.
Na te słowa, byk zgiął cztery kolana i ucałował ziemię. „Rozumie mnie! rzekła księżniczka, mówi że chce do mnie należeć. Ach! boski magu, boski eunuchu, daj mi tę pociechę, kup mi tego pięknego cheruba[5]; umów cenę ze starą, która z pewnością jest jego właścicielką. Chcę mieć to zwierzę; nie odmawiaj mi tej niewinnej pociechy“. Wszystkie damy pałacowe przyłączyły się do próśb księżniczki. Mambres dał się wzruszyć i podszedł aby pogadać ze starą.
- ↑ Wolter mówi tu jakgdyby o sobie; pisał tę powiastkę mając 80 lat, i chwilami czuć to w niej.
- ↑ Harpokrat, bóg dawnego Egiptu, symbolizował słońce zimowe. Miał postać chorowitego dziecka, zawinięty był w pieluszki i miał zawsze palec na ustach.
- ↑ Pasiphae, córka Minosa, matka Aryadny i Fedry. Wenus tchnęła w nią miłość do białego byka, z którego poczęła minotaura.
- ↑ Jo, którą Grecy utożsamiali z egipską Izydą.
- ↑ Cherub, po chaldejsku i syryjsku oznacza wołu. (Przyp. Woltera).