[82]XIII. BOCIAN I LISZKA.
(Z FONTAINE’A).
Jak to druh dobry do swojej drużyny,
Bocian do Liszki przyszedł w nawiedziny.
A że to jeszcze było dobrze zrana,
zaprosi Liszka grzecznego Bociana,
aby na dowód swej łaski
lekkie śniadanie raczył zjeść pospołu;
postawi przed nim rzadkiego rosołu
półmisek płaski.
Gość imie grążyć swoim długim dziobem,
ale nie takim on jada sposobem,
jak tu częstują: próżno tylko depce,
tymczasem wszystko sama imość złepce.
Figiel ten skromnie zagodzi;
podziękowawszy za cześć, odchodzi.
W kilka dni potem napotyka Liszkę:
prosi na obiad wdzięczną towarzyszkę.
»I owszem« — rzecze mu ona —
»chętnie z mojemi jadam przyjacioły«.
Jak się godzina zbliży naznaczona,
posunie krok swój wesoły.
[83]
Chwali Bociana; cieszy się, że zdrowy;
a węchem czuje, że obiad gotowy.
Dobry nad wszystko apetyt porywa,
a na tym Liszce, słyszałem, nie zbywa.
Stawi gospodarz przed tą kortezanką
gąsior wysoki z siekanką.
Sam tedy naprzód, jako wyga stary,
do wązkiej szyi szyję długą ścibi, —
lecz mordka Liszki była inszej miary:
co się pokwapi, to chybi.
Gdy wkoło skacze, i liże, i skrobie,
długonos wszystko tymczasem wyzobie.
Za taką ucztą dla się niewygodną
Liszka nawzajem dobrze była głodną,
więc zawstydzona do domu pokłuszy,
zwinąwszy ogon i spuściwszy uszy!
Tu Bocian: »Umie żartować kochanka!
a co lepszego: rosół czy siekanka«?