Bolesław Śmiały, Krzywousty i jego synowie/Habdank
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bolesław Śmiały, Krzywousty i jego synowie |
Podtytuł | Habdank |
Pochodzenie | Legendy, podania i obrazki historyczne |
Wydawca | Gebethner i Wolff |
Data wyd. | 1921 |
Druk | W. L. Anczyc i Spółka |
Miejsce wyd. | Warszawa |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Na wysokim zasiadł tronie,
O poręczach z białej kości,
Dumny Henryk, w słusznem gronie
Swej cesarskiej wielmożności.
Toż gdy miejsca wzięli swoje
I biskupy i pisarze,
Poseł lacki im pościąga
Te niemieckie butne twarze.
Acz z spokojem w progi wchodzi,
Dumnym wzrokiem orszak zmierzy,
Szabli imąc się — łuskową
Rękawicę w dłoni dzierży;
A na palcu drogi pierścień,
Aż się oczy Niemcom żarzą,
I już liczą wagę złota,
Na łakomstwa wagach ważą.
— Pokój z tym, kto trzyma zgodę,
Kto braterskie przyjmie ramię,
Z tym nietylko bój powściągnie,
Lecz się chlebem Lach rozłamie.
A kto nie, kto złości chowa,
Kto się jedna z jego wrogi,
Rękawicę mu łuskową
Rzuci rycerz Lach pod nogi. —
Tak spełniwszy swe poselstwo,
Rycerz polski wpośród stanie
I położy dłoń na zbroję,
Wzrok w niemieckim utkwi panie.
Cesarz zasię przewielmożny,
Zakręciwszy w kołtun brodę,
Rzecze dumnie: — Nie na pokój,
A na wojnę męże wiodę.
Od Hercyńskich ciemnych lasów
Po błękitny brzeg Italji
Henryk cesarz, pan Germanów,
Znaczę liczbę swych wasali[1].
Dziś a jutro lackie łęgi[2],
Ziemię widną szumnych łanów,
Po rzemienne w krwi popręgi
Deptać będzie koń Germanów. —
I dorzuci słowo wzgardy
I na knechty zbrojne skinie:
— Oto moje wkrąg namioty,
A to moje złota skrzynie. —
Rzekł i wlot barczyste chłopy
Podnaszają skarbów wieka;
Aleć próżno podziwienia
Krzyku z ust wolnego czeka.
Poseł polski nie rzekł słowa,
Jeno, gdy mu wróg urąga,
Łuskowaną swą rycerską
Rękawicę szybko ściąga,
Prawiąc: — Panie ty niemiecki,
Co wyrzekłeś, dość mi na tem;
Pokąd ziemi, pokąd słońca,
Lach nie będzie Niemcu bratem;
Oto, Niemcy, wam wyzwanie!
Rękawica z brzękiem padła,
Aż połowie cnych Germanów
Z trwogi w sercu krew się zsiadła.
Poczem poseł dłoń podniesie
I do skrzyni pierścień miota,
Rzekąc godnie: — Niechże złoto
Domieszywa się do złota;
Co zbyteczne w Lechji starej,
Chciwość wasza niech zabierze, —
Wolnym niech z ojczystych żelaz
Ukowają miecz płatnerze[3].
Teofil Lenartowicz.