Bosy pan/II
<<< Dane tekstu >>> | |
Autor | |
Tytuł | Bosy pan |
Rozdział | II. Plotkarka |
Wydawca | W. Dyniewicz Publishing Co. |
Data wyd. | 1909 |
Druk | W. Dyniewicz Publishing Co. |
Miejsce wyd. | Chicago |
Źródło | Skany na Commons |
Inne | Cały tekst |
Indeks stron |
Nazajutrz po rozmowie Jasiewicza z żoną, Szymononowa dodnia krzątała się już w pierwszej izbie, wołając na parobczaka:
— Franek, wstawaj! jeszcze ci nie dość spać?!
Kończyła już śpiewać godzinki, kiedy weszła Kłosowa, co mieszkała w domu Jasiewiczów po drugiej stronie. Szymonowa jej nie lubiła, bo toi była znana we wsi plotkarka. Ot, i teraz niedawno rozgadała, jakoby Salusia udała się panu Święckiemu. Wzywano tę babę nieraz do chorych we wsi, a mawiano też o niej, że się zna i na czarach.
— Przyszłam pożyczyć u was, kumeńko, kilka węgielków, bo mi zapałek zabrakło, — rzekła Kłosowa.
A pochwili biorąc węgielki powiada:
— Wasz był wczoraj w mieście?
— Był — odpowiada Szymonowa.
— Może co kupił dla Salki? pewno tego roku wydacie ją zamąż.
— Nam nie pilno.
— Bodaj wam nie pilno!.... Ona taka delikatna!.. Dydak Kostrzyca wczoraj mówił, że wy przyrzekli mu dawno dać Salkę i że dłużej czekać nie będzie; niema co, chłop galanty, syn najbogatszego gospodarza.
— Przyrzekłam mu Salkę, to prawda, ale com ja winna, że ona go nie chce.
— W wiosce każdyby oddał dziewkę Kostrzycy.
— To dajcie swoją! — odrzekła Szymonowa, bo wiedziała, że Kłosowa radaby Dydaka odciągnąć dla swojej Magdy. —
Salce dopiero dziewiętnasty rok, może zaczekać.
— A i mojej nie wiele co więcej, dopiero dwudziesty rok — rzekła Kłosowa.
— Aha, dwudziesty rok.... tylko na jeden bok!— odezwał się Franek drąc błonki.
— Ty smarkaczu! nie mieszaj się tu! — zgromiła urażona Kłosowa.
— Ja tylko mówię co jest. Dydak nie wziąłby waszej Magdy; mówi, że ona będzie taką jak i matka.
— Albo co ja?
— No co, toć ludzie mówią, że czarować umiecie.
Kłosowa zaperzyła się okropnie.
— Ja ci, psie mięso!....
I mówiąc te słowa, a porwawszy polano, Kłosowa dalej do Franka! Ten w nogi na podwórze, ona za nim. Już, już miała go uderzyć, ale chłopak hrym! niby upadł zwinnie pod nogi Kłosowej, a ta przez niego bęc! jak długa na ziemię.... Zbiła mocno brodę i język przycięła, tak, że nie mogła nic wymówić.